» Nagroda im. Żuławskiego » Artykuły » Propozycja ustanowienia nagrody profesjonalistów im. Jerzego Żuławskiego

Propozycja ustanowienia nagrody profesjonalistów im. Jerzego Żuławskiego

Propozycja ustanowienia nagrody profesjonalistów im. Jerzego Żuławskiego
Od razu na wstępie odsłaniam przyłbicę: jestem zwolennikiem ustanowienia literackiej nagrody profesjonalistów w dziedzinie fantastyki dla utworów polskojęzycznych i dlatego piszę ten artykuł. Moim celem jest wywołanie dyskusji, która - w wariancie optymistycznym - zainicjowałaby proces konstytuowania się grupy inicjatywnej, a potem jury złożonego z autorytetów uznawanych w środowisku.

Magia się ich nie ima

Nie od dziś zastanawiam się nad sprawą tego rodzaju nagrody. Pisałem już na ten temat i zainteresowanych poszerzeniem perspektywy odsyłam do artykułu
"Nagrody i plebiscyty" (Nowa Fantastyka nr 2/2008, s. 75). Kilka lat temu przekonywałem do przyznawania takiego wyróżnienia literaturoznawców, potem jeden z klubów fantastycznych, a następnie instytucję zajmującą się literaturą popularną. Efekt był mniej więcej taki jak wybuch prochu w lodowym ogrodzie Grzędowicza - zaskwierczało, zaśmierdziało i zgasło. Tam działała magia zbiorowej świadomości, a tutaj? Może mechanizm jest podobny, czyli obserwujemy efekt zbiorowej niechęci do projektu?

Przyznaję bijąc się w pierś, że nie rozumiem przyczyn tego fenomenu. Można próbować go tłumaczyć modą na prawdy ustalane drogą głosowania. Dziś jak stu internautów stwierdzi, że sok z pora wcierany w członek jest lepszy od viagry, powinno się ów naturalny specyfik bezzwłocznie wprowadzić do aptek, i to z pominięciem wszelkich procedur rejestracyjnych. Codziennie faszeruje się nas danymi procentowymi pokazującymi stan świadomości politycznej i aż dziw bierze, że ta świadomość zmienia się co kilka dni. Ponadto dowiadujemy się na przykład, jaki odsetek palących Polek lubi rabarbar, jaki go nie znosi, i jaki wciąż nie ma wyrobionego zdania na tę istotną kwestię. Może więc mądrość zbiorowa powinna wyłącznie definiować skale wartościowania, także w literaturze?

Kwestia nauki czy gustu?

W tym miejscu rodzą się wątpliwości. W nauce prawd przez głosowanie się nie ustala i kolej rzeczy jest taka, że częstokroć jeden jedyny prekursor ma rację, a armia oponentów kornie składa broń po przedstawieniu dowodu. Zastanówmy się, czy dywagacje nad odbiorem utworu literackiego można zaliczyć do nauki?

Nie - zaoponuje zapewne większość z Was i zasadniczo będziecie mieli rację. Podział na to, co się komu podoba, a co nie, nie należy wszak do zadań nauki - choć kiedyś może będzie, w domenie biochemii, gdy dokładnie zbadamy procesy zachodzące w tym czasie w mózgu. Obecnie zjawisko przynależy raczej do statystycznych fenomenów społecznych, rządzonych osobowością odbiorcy, modą, gustem, wyrobieniem itd.

Jednakże druga, również poprawna odpowiedź na powyższe pytanie brzmi: tak, analiza odbioru dzieła literackiego w jakiejś części należy także do nauki. Przecież mamy literaturoznawców z ich bogatym instrumentarium naukowym, którzy badają literaturę porównując utwory w wielu aspektach i rozległym kontinuum czasowym, a jeśli już analizują gusta jakiejś epoki, to niejako z zewnątrz, w żadnym przypadku nie uznając ich za czynnik wpływający na własną ocenę. A więc i tak, i nie - zupełnie jak z fotonem, który jest i cząstką, i falą, co niektórzy jeszcze pamiętają ze szkoły.

Złoty środek

W takiej sytuacji warto zastosować również dwa alternatywne podejścia do nagród. Mamy już plebiscytową nagrodę im. J. Zajdla, która nieźle wypełnia swoją rolę (choć może nie do końca spełnia klasyczne kryteria sondażu dokonanego na reprezentatywnej grupie dorosłych obywateli), brak natomiast werdyktu specjalistów, ludzi z autorytetem, którym bylibyśmy skłonni zawierzyć trochę "w ciemno". Popularny "Zajdel" wskazuje nie tylko na wartości literackie, lecz - jako się rzekło - jest także odbiciem gustów, trendów i atmosfery Polconu, podczas którego odbywa się finalne głosowanie. Na tym tle nagroda areopagu profesjonałów byłaby, dla odmiany, odzwierciedleniem szerszej i głębszej wiedzy porównawczej i analitycznej.

Już słyszę śmiech tych, co to nie wierzą w autorytety. Niektórzy z tej grupy negują większą wiedzę "tetryków" niż reszty społeczeństwa, inni znają życie i wiedzą, jak istotny wpływ na opinie nieraz mają czynniki pozamerytoryczne, i to w każdym środowisku. A naukowcy pod względem etycznym są takimi samymi ludźmi jak my wszyscy, tyle że uzdolnionymi w jakimś kierunku i wykazującymi siłę przebicia i konsekwencję (w wielu przypadkach kolejność tej wyliczanki powinno się odwrócić). Więc po co siać zamęt, skoro wszystko jest świetnie, bo wolni ludzie wypowiadają się w wolnym głosowaniu?

Hola, a co to, "Zajdel" nie ma wad? Nie będę tu wyliczał zarzutów, bo nie mam nic przeciw tej nagrodzie, ale wystarczy zajrzeć do Wikipedii czy innych źródeł. Ideały istnieją w wyobraźni, systemach religijnych i konstrukcjach filozoficznych, ale ich materializacji na tym padole nie uświadczysz. A więc moja opinia jest taka: dopuśćmy oba sposoby oceniania, oba z ich zaletami i wadami, niech będzie różnorodność. Amerykanie mają plebiscytową nagrodę Hugo i profesjonalistyczną Nebula. W Polsce istnieje ok. 50 nagród przyznawanych dziełom głównonurtowym, gdzie wszystkie werdykty ferują jurorzy - co znów jest przechyłem na drugą burtę. Mamy więc szansę, aby na terenie fantastyki znaleźć złoty środek.

Są jeszcze inne powody, skłaniające do ustanowienia nagrody profesjonalistów. W naszym kraju powstaje dużo dobrych utworów fantastycznych, więc starczy ich na obdzielenie dwóch konkursów, wtedy mniej będzie bolesnych wyborów. No i nie zapominajmy o kwestii promocji - nagroda profesjonalistów zostanie dostrzeżona w całym środowisku literackim i dużej części czytelniczego, także poza naszą enklawą, i być może da choć w części skuteczny odpór obiegowym, negatywnym czy wręcz nieraz infantylnym opiniom o fantastyce.

Konkrety

Teraz garść konkretnych propozycji. Oczywiście wszystko w tym artykule jest to dyskusji, także końcowe konkrety - dopiero z merytorycznej wymiany poglądów może wyłonić się realny projekt końcowy. Co do nazwy, proponowałbym Nagrodę im. Jerzego Żuławskiego. Dlaczego? Nazwa powinna być poważna, sięgająca tradycji, kojarząca się nie tylko z fantastyką (sprawa promocji), równająca do poziomu wysokiej literatury, a jednocześnie wystarczająco fantastyczna, choć niekoniecznie wyłącznie naukowa. Kolejność działań widzę taką: najpierw musi powstać grupa inicjatywna, zapewne bazująca na prężnym klubie lub redakcji portalu (te środowiska wydają mi się najaktywniejsze). To ona zaproponuje regulamin i zwróci się do autorytetów, aby skompletować jury. Jak sądzę, dobrymi kandydatami do jury będą literaturoznawcy zajmujący się fantastyką i branżowi krytycy sami nie uprawiający twórczości literackiej. Jeśli chodzi o nagrodę, powinno się poszerzyć typową formułę podziału na powieść i opowiadanie wprowadzając dodatkowe kategorie, np. dla debiutów czy za całokształt twórczości. Nie omawiam tutaj zagadnienia sponsorowania nagrody, co nie znaczy, że nie jest to rzecz godna uwagi, a być może nawet priorytetowa. Wydaje mi się, że założenie fundacji umożliwiłoby starania o środki z UE.

Jestem przekonany, że prędzej czy później nagroda profesjonalistów w dziedzinie fantastyki zostanie ustanowiona - jej brak jest luką, którą postrzegam jako dysonans w krajobrazie. Dlaczego więc zwlekać?

Warszawa, 26 maja 2008


(Śródtytuły od redakcji)
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


senmara
   
Ocena:
0
my fani jesteśmy jak te kucharki i pokojówki.

Może to przez to słońce, ale chyba troszkę się pogubiłam w tych odniesieniach kulinarnych.

Może ujmę to tak: fani, czytelnicy to klienci - to oni kupują, płacą, czytają. Mechanizm jest taki sam jak przy produkcji chrupek. To, czy chrupki smakują może stwierdzić każdy chrupkożerca na podstawie doświadczenia.

Z tym, że klienci lubią jeszcze, gdy im ktoś powie, czy dane chrupki mają w sobie coś wartościowego. Oni sami nie są pewni, nie moga sprawdzić, ewentualnie chcą zasiegnąć opinii przed zakupem. To całkowicie normalne, ze szukają opinii sanepidu, napisu, ze produkt spełnia normy unijne, nie był testowany na zwierzętach i jest super hiper. Ni wierzą opinii samego producenta ani innych producentów. Oni chcą opinii konkretnego specjalisty.

A na tym forum mogą się wypowiedzieć, jakiemu specjaliscie by zaufali.
06-06-2008 15:41
malakh
   
Ocena:
0
to nie po naszej stronie jest piłka (i po naszej przy takiej nagrodzie nigdy się znaleźć nie powinna).

Odnosiłem się głównie do tego. Owszem, uważam, że to po naszej stronie jest piłka. Może nie w tym sensie, że mamy "grać" z profesjonalistami, ale przeiceż możemy im pokazać, że jak już wyjdaą na boisko, to ktoś im będzie gorąco kibicował. A przecież każdy kibic ma prawo do swojej opinii, do komentowania, do dawania rad. Wiadomo, że to już sprawa profesjonalisty, czy taką radę pod uwagę weźmie, ale jednocześnie nie powinien on cudzych pomysłów ignorować.
Szczególnie wtedy, jeżeli owe rady są dawane w dobrej wierze, po gruntownym zastanowieniu.

Moje podejście do roli Komitetu jest takie: dajmy profesjonalistom kopa na zapęd! Mamy pokazać królowi Szwecji, że ktoś się tym Noblem interesuje, że warto owy bankiet zorganizować.

Cholera, zaraziliście mnie metaforowym bakcylem;p
06-06-2008 15:56
~dwdjrszk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ze względu na niewielką - niestety - rozpoznawalność Żuławskiego chętniej widziałbym w roli patrona nagrody Stanisława Lema. Ok, ok, "kojarzy się z logarytmem i całką", ale też jest rozpoznawalny o niebo lepiej, niż Żuławski. Zresztą dziwne by było, gdyby nagrodzie profesjonalistów nie patronował największy polski pisarz s-f i do tego pisarz uznany także poza tzw. - tfu tfu - "gettem".

Ogółem jestem bardzo za. Sporo powodów "za" już padło, więc nie będę ich powtarzał.
06-06-2008 15:57
malakh
   
Ocena:
0
Co do Lema, tak właśnie się zastanawiam... Wiadomo, że to Osobistość przez wieeelkie "O", ale co złego jest z Żuławskim? Przyznam sie, w ogóle tegoż pana nie kojarzę (za młody jestem), ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebym poznał

Żuławski jest znany profesjonalisom, a większość czytelników nie ma bladego pojęcia, co to za jeden. I dobrze! Nagroda Żuławskiego ma być nagrodą profesjonalistów i wybór wlaśnie tego patrona najlepiej do tej ideii pasuje. Taki symbol, który nie kojarzy się z popularnością, ale z reczywistym wkładem w polską fantastykę.
06-06-2008 16:03
~Szaman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wszyscy sa za, a nadal nie ma komu robić. Jesteśmy jak ten (uwaga metafora - a raczej, bo nie sa to metafory, a alegorie, uwaga alegoria - w skrócie UA) robotnik, który uwielbia ciężką pracę - może godzinami patrzyć jak inni ciężko pracują.

Dopóki nie będzie ktoś kto obwoła się królem Szwecji i Akademią, dopóty skończy się na gdybaniu.

Koniec zagrożenia alegoriami.
06-06-2008 16:07
malakh
   
Ocena:
0
Dopóki nie będzie ktoś kto obwoła się królem Szwecji i Akademią, dopóty skończy się na gdybaniu.

Ale do tego "obwołania" jakoś nikt się nie pali. Może więc czas zacząć samemu namawiać króla, żeby zainteresował się swoim dominium?

Na gdybaniu się skończy i przecież o to chodzi. My mamy pogdybać, wybrać najbardziej sensowne "gdyby" i pokazać komuś, kto te pomysły oszlifuje.
06-06-2008 16:15
~Szaman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale do tego "obwołania" jakoś nikt się nie pali. Może więc czas zacząć samemu namawiać króla, żeby zainteresował się swoim dominium?

Andrzeju, czyś gotów do koronacji?

BTW. A może nagroda profesjonalistów dla fanów (np. pisarze wybierają najlepszy konwent, etc.).

(I taki konwent powinien dostać od sponsora
załatwionego przez pisarzy jakieś 50 000 zł ;-P)
06-06-2008 16:23
Arieen
   
Ocena:
0
Szczerze mówiąc nie widzę roli fanów w tworzeniu regulaminu konkursu, a w tym zasad ewentualnych nominacji jurorów, tytułów etc. etc. Wydaje mi się, że to powinni ustalić sami "profesjonaliści"- w końcu kto lepiej od nich może określić, jaki system faktycznie będzie sprzyjał nominacji najlepszych tekstów? Tylko tu nasuwa się pytanie: kto znajdzie tych "pierwszych", którzy wymyślą reguły gry na przyszłość?

Jeśli chodzi o fanów, to ci mogliby się zająć bardziej praktyczną stroną wydarzenia: tzn. organizacją gali :P, wynajmem sal na posiedzenia jurorów, pozyskiwaniem środków, promocją etc. etc. Właśnie do realizacji tych celów można byłoby powołać jakieś stowarzyszenie, czy też komitet organizacyjny.
06-06-2008 18:05
JoAnna
   
Ocena:
0
PWC ma rację (tzn. ja zgadzam się z PWCem). Sytuacja rzeczywiście jest dosyć absurdalna - chcemy dostać order, więc powołamy kapitułę, która nam go przyzna, na tyle bezstronną, byśmy mogli się rozkoszować obiektywną wartością orderu.

Dopóki ktoś nie wpadnie na pomysł, że ma za dużo pieniędzy i chce je przeznaczyć na nagrodę (casus Nobla), można marzyć o powoływaniu kapituły i przyznawaniu "obiektywnej" nagrody. Na razie realia są takie, iż byłaby to nadal nagroda od fandomu dla fandomu - chyba, że uda się zainteresować inicjatywą dużego sponsora z nadmiarem pieniędzy i uwielbieniem dla polskiej fantastyki. Może lepiej włożyć tę energię w promowanie fantastyki w inny sposób? Na przykład w lobbying MENu, by zmieniło listę lektur? Czy też może w uświadamianie fandomowi, iż od dawna nie jesteśmy niszowi i nie należy zamykać się w szafie?

Kto broni fantastom pisać książki tak świetne, że dostaną nominację do Nike albo Paszport "Polityki"? Nikt. Na razie fantastyka nie jest nagradzana nie dlatego, że "inni" nas nie lubią, tylko dlatego, że rzadko zdarza się w niej coś rewolucyjnego. Jak się zdarzało, mainstream to zauważał.

Jasne, można stworzyć nagrodę, by utwierdzić się w przekonaniu, że jest się dobrym. Tylko po co?

(wychodzi na to, że jestem jedyną osobą przeciw).
06-06-2008 19:04
malakh
   
Ocena:
0
Sytuacja rzeczywiście jest dosyć absurdalna - chcemy dostać order, więc powołamy kapitułę, która nam go przyzna, na tyle bezstronną, byśmy mogli się rozkoszować obiektywną wartością orderu.

Dziwne rozumowanie. Ganienie Zimniaka za to, że ma pewną inicjatywę. A tak poza nim, to kto wchodzi w skład tego "my"? To, o czym piszesz podchodziłoby pod krytykę nagrody dla pisarzy, przyznawanej przez pisarzy.

-----edit-----
Dobrze, więc nagrodą dla profesjonalistów powinni zając się profesjonaliści? No to słucham, który z nich wyszedł z jakąkolwiek inicjatywą? Ja też bym chciał, żeby "tęgie głowy" same się zebrały i zorganizowały, bo wiadomo, że pewnie zrobili by to lepiej... Problem w tym, ze oni się nie zbierają. Bez ruchu ze strony "pokojówek" "król" najwyraxniej tyłka nie ruszy;p

06-06-2008 19:32
Rebound
    Krótko ode mnie
Ocena:
0
Dołączę się do JoAnny, nie tylko dlatego, że sam casus jej pojawienia się w więcej niż jednym komentarzu wymaga uhonorowania ;).

Osobiście nie przykładam ani grama uwagi do tego, kto dostaje Zajdla i - prawdę mówiąc - to samo tyczy się większości obecnie przyznawanych nagród, w tym mainstreamowych (z Oscarami i literackim Noblem na czele, które w moim mniemaniu już dawno spadły o poziom albo i więcej). Zajdel jest rozpoznawalną marką w fandomie, natomiast śmiem wątpić, czy naprawdę można o nim mówić w kategoriach znanej nagrody. Tak jak mówi JoAnna, prawdziwie reprezentatywna i opiniotwórcza nagroda powinna nieść za sobą konkretną, rozpoznawalną treść, a do tego trzeba mieć przede wszystkim większe zainteresowanie samą fantastyką.

Zresztą - w ramach autoprzykładu - jako fan pochodzący z młodszego pokolenia nazwisko padające jako propozycja nazwy dla nagrody kojarzę tylko "ze znaczenia", a nie - że tak powiem - z praktyki czytelniczej. A bądź co bądź trochę w temacie siedzę, choć na pewno bliżej mainstreamu niż fanatycznej znajomości wszystkiego co wychodzi, wyszło i wyjdzie. I właśnie o to się wszystko rozbija. Człowiek "nowy" w temacie będzie miał o literaturze nagradzanej pojęcie nie większe niż wcześniej, bowiem nawet nazwiska jury będą dla niego tylko ciągiem niewiele znaczących gadających głów, w odróżnieniu od autorów, o których się mówi i których się czyta.

Zawsze byłem zwolennikiem nagradzania przez fanów, bo "głosowanie portfelem" to dla mnie spore erystyczne nadużycie. Wg mnie prawdziwą miarą dobrej książki fantastycznej jest to, że można o niej usłyszeć np. w Teleexpresie (przykład!), obok pozycji ściśle mainstreamowych (a to już się zdarzało). Nagroda profesjonalistów nie zmieni odbioru fantastyki w Polsce, a jeśli tego nie zrobi, to prize dla samego prize'a jest moim zdaniem tylko marnowaniem potencjału i puli zaangażowania, którą można spożytkować na coś innego i bardziej użytecznego.
06-06-2008 20:03
~Trolliszcze

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nagroda profesjonalistów nie zmieni odbioru fantastyki w Polsce, a jeśli tego nie zrobi...

To jest przykład "sporego erystycznego nadużycia". Albo nieumiejętności posługiwania się językiem. W każdym razie ja nie rozumiem, czy to ma być konstatacja faktu, czy implikacja. Jeśli implikacja - warto rozważyć. Jeśli konstatacja faktu - proszę mi wytłumaczyć, czego trzeba, żeby z taką pewnością przewidywać przyszłość.

06-06-2008 20:27
Rebound
    Hmm...
Ocena:
0
Wydaje mi się, że wystarczy obserwacja stanu bieżącego. Do przebicia się z fantastyką do szerszej rzeszy odbiorców (tu pytanie, co nazywamy szerszą rzeszą odbiorców i czego oczekujemy - tego, żeby każdy Polak miał na półce nie tylko "Lód" [nierealne], ale także choćby sagę wiedźmińską [to pozostawię bez komentarza]?) potrzeba "grubszego" procesu, a nie jakiejś tam - najlepiej nawet rozpromowanej - nagrody. Nagroda - zaznaczę: w moim mniemaniu nie ma szans na stanie się takim katalizatorem. Zwłaszcza - i tu pewnie zbiorę baty, ale co tam - że Polska fantastyka poziomem nijak nie dorównuje temu, co prezentuje zagraniczna czołówka. Trudno promować "dobrą polską fantastykę", skoro na półkach Top10 w EMPiKu goszczą pozycje co najwyżej poprawne warsztatowo i nadające się ni mniej ni więcej, tylko do lektury podczas podróży pociągiem relacji Warszawa-Lublin.
07-06-2008 02:07
Rebound
    Dopisek
Ocena:
0
Niemniej jednak - co by nie mówić - uważam że taka inicjatywa jest lepsza niż żadna ;). To tak na wszelki wypadek, żeby nikt mnie nie posądził o złośliwą chęć torpedowania pomysłu czy inicjatywy, których ostatnio w fandomie jakoś brakuje :).
07-06-2008 15:26
JoAnna
   
Ocena:
0
Ja się zaś pod ostatnim postem podpiszę.
07-06-2008 17:23
~Zimniak

Użytkownik niezarejestrowany
    Wstęp do podsumowania
Ocena:
0
Sądząc z tonacji, dobrzmiewają ostatnie akordy tej dyskusji. Pozostaję pod wrażeniem wielkiej liczby postów i dyskutantów - wszystkim dziękuję za udział. Zarówno liczba, jak i treść wypowiedzi dowodzi nośności tematu. Większość (jakie to modne dziś słowo!) uznała sens ustanowienia nagrody profesjonalistów - cieszę się, że taka potrzeba istnieje.

Ustanowienie nagrody widzę z zupełnie innej perspektywy niż przeprowadzenie jeszcze jednej rozgrywki fandomowej. Ta nagroda ma być dobrze widocznym sygnałem, że coś ciekawego dzieje się w naszej enklawie, że powstają dobre literacko utwory, że fantastyka to nie tylko zabawa w ufoludki dla dzieci. Ma być zaproszeniem dla czytelników głównonurtowych. Wreszcie ma być drogowskazem dla tych fanów, którzy czują się nieco zagubieni pośród morza okładek krzyczących: KUP BESTSELLERA!

Właśnie siadam do pisania zwięzłego artykułu podsumowującego tę dysputę, który niezwłocznie prześlę do Poltera. Powinien ukazać się najpóźniej w poniedziałek.
07-06-2008 20:09
~Szaman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Rebound: to temat nie na te dyskusję, ale nie zgadzam się z Tobą co do jakości polskiej fantastyki.

Rozkład jakości (procent tekstów dobrych, bardzo dobrych i wybitnych) jest taki sam jak w innych krajach. Oczywiście możemy mieć skrzywioną perspektywę, bo jeśli ktoś już wydaje zagraniczną fantastykę to wybiera raczej tę, która w oryginale należała do "dobrej-wybitnej" mniejszości.
08-06-2008 15:13
Rebound
    Ok
Ocena:
0
Ale patrząc od tej strony warto też sprawdzić, ile polskiej fantastyki wydaje się za granicą ;).
08-06-2008 16:33
senmara
   
Ocena:
0
Rebound, to też może zależeć od tego, że język angielski jest bardzo popularny i w wielu krajach czyta się książki angielskich pisarzy w oryginale, a za to odwrotnie nie bardzo :) No i promocja rzeczy typu Smocza lanca...

Czasem gdy czasem patrzę na to, co się tłumaczy i wydaje u nas, to mnie skręca
08-06-2008 17:17
~Ausir

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie ma sensu porównywać ilości wydawanej na świecie polskiej fantastyki z fantastyką anglojęzyczną, bo po prostu angielski jest obecnie lingua franca. Można co najwyżej porównywać z innymi równie popularnymi jak polski językami europejskimi. Barierą jest tu głównie język i hermetyczność rynku anglojęzycznego.
08-06-2008 19:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.