» Artykuły » Inne artykuły » Powiedz sobie: chcę być mistrzem

Powiedz sobie: chcę być mistrzem


wersja do druku
Redakcja: Ewa 'senmara' Markowska

Powiedz sobie: chcę być mistrzem
Pierwszy fotograf, który przedstawił dziewczynę z bananem przy ustach był geniuszem. Ci, którzy ten manewr powtórzyli byli już tylko żałosnymi plagiatorami. To dość znane i stare powiedzonko świetnie podsumowuje kwestie tego co jest rewolucyjne, a co jest zapożyczone. Przez kilka lat miałem okazję czytać utwory nadsyłane do pisma, które prowadziłem. I to co mnie przede wszystkim uderzyło to koszmarna wtórność pomysłów oraz rozgrywanie sto razy oklepanych schematów. W większości tekstów widziałem wielki wpływ gier role-playing. No bo jak czytałem, że krasnolud, elf i człowiek spotykają się w karczmie, by wyruszyć na wyprawę do lochów, to paszczęka sama zrywała mi się do ziewania. W dodatku wszystko było skądś zerżnięte. Trochę wzięte od Tolkiena, trochę z Warhammera, trochę z D&D. Żadnego pomysłu na stworzenie nowej jakości, czy odejścia od kanonów. Bo gdybyż krasnolud był zniewieściałym homoseksualistą co chwila smarującym kremem dłonie, by jego jedwabistej skórze nie zagroziły odciski! Nieważne, czy to pomysł głupi czy mądry. Wiem, że taki tekst przeczytałbym uważnie, doceniając iż autor postanowił odważyć się na zażartowanie z konwencji. Problemem debiutantów jest to, że starają się eksploatować złoża dawno zbadane przez kogoś innego, a tymczasem droga do sukcesu tkwi w oryginalności koncepcji.

Czy na polskim rynku ma szanse zdobyć serca czytelników obrzydliwy chłop w śmierdzących gumofilcach? Po książkach Andrzeja Pilipiuka już nie. Andrzej wprowadził nową jakość. Bohatera przaśnego, siermiężnego, swojskiego, jednocześnie bezdennie durnego i cwaniakowato bystrego. Nieprzewidywalnego, gdyż nie rządzącego się zasadami moralnymi przyjętymi przez ogół społeczności. Pilipiuk zajął pewną niszę i łatwo się z niej nie da wygonić. Tak samo każdy autor, który spróbowałby swych sił w "szlacheckiej fantasy" będzie natychmiast porównywany z Jackiem Komudą. W tym jednak wypadku widziałbym ogromne pole manewru dla młodych autorów. Tak jak nikt na świecie nie zdołał zawłaszczyć mitu arturiańskiego, tak nikt nie zawłaszczy uniwersum Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Problem tkwi jednak w tym, że by wyjść na szable z Komudą trzeba choć trochę poznać sztukę fechtunku. A młodym autorom po prostu się nie chce! Wiecie ile czasu Komuda ślęczał w bibliotekach i przedzierał się przez staropolskie dokumenty, by napisać to co napisał? Tymczasem debiutant naskrobie sobie o pilnującym skarbów złym smoku, krasnoludzkich górnikach i elfach ze spiczastymi uszami. Kreowanie Neverlandu jest o niebo łatwiejsze niż odwoływanie się do realiów konkretnej epoki historycznej. Nieprawdopodobnie zwodnicze jest również bazowanie na popularnych filmach. Człowiek, który zechciałby napisać książkę o wojnie Persów z Grekami, polegając na filmie 300, stanie się pośmiewiskiem wszystkich osób znających choć pobieżnie realia epoki, gdyż obraz ten nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną. No może poza nazwami miejscowości i imionami bohaterów. Zresztą nie wystarczy poznanie historycznych faktów. Trzeba wczuć się w mentalność ludzi pochodzących z danej epoki. A żeby osiągnąć sukces należy spędzić wiele tygodni, miesięcy, czy lat studiując naukowe opracowania.

Debiutantom, którzy pytali mnie o radę zawsze mówiłem: pisz o tym na czym się znasz. Najlepszym przykładem niech będzie Magda Kozak. Opublikowała książki, w których znajduje się mnóstwo informacji o służbach specjalnych oraz medycynie. Dlatego, że sama jest z wykształcenia lekarzem, a jej mąż był oficerem GROM-u. Wspominany już wcześniej Jacek Komuda pisze doktorat o XVII-to wiecznej Polsce. Andrzej Ziemiański, czy Jarek Grzędowicz potrafią wygłosić referat o broniach używanych w czasie II wojny światowej, kalibrach, pociskach itp. Maja Kossakowska pasjonuje się angelologią, Ania Brzezińska jest doktorem historii, Romek Pawlak potrafi fascynująco opowiadać zarówno o kulturze Indian Ameryki Południowej, jak i kulturze Chińczyków, Artur Szrejter napisał uniwersytecki podręcznik mitologii germańskiej. Każdy kto miał przyjemność spotkać Andrzeja Sapkowskiego wie, że ten facet jest erudytą, a biegła znajomość kilku języków pozwala mu na czerpanie pełnymi garściami z europejskiego dorobku cywilizacyjnego. Oczywiście nie można popadać w przesadę. Autor nie musi spróbować wszystkiego o czym pisze. Nie musi zabijać, upijać się do nieprzytomności, kraść, oszukiwać, czy ćpać. Jednak warto, by miał pewne rozeznanie w temacie. Bo jeśli przedstawia nam wielce elegancką bohaterkę, która poprawia sobie usta szminką przy stoliku w restauracji albo wyrafinowanego sybarytę pijącego whisky w kieliszkach lub mocno schłodzone czerwone, wytrawne wino, to u czytelnika może wzbudzić pewne, delikatnie mówiąc, wątpliwości. Nie byłeś nigdy na bankiecie w ambasadzie? Nie próbuj opisać tego na podstawie obejrzanych filmów. Nie szusowałeś na stoku narciarskim? To nie niech twój bohater nie będzie instruktorem "białego szaleństwa". Nigdy nie nurkowałeś? Nie próbuj opisać przeżyć nurka tylko dlatego, że obejrzałeś kilka filmów przyrodniczych. Nie pracowałeś w wielkiej korporacji? Nie staraj się oddać życia jej pracowników. Oczywiście czasami musimy pisać o sprawach, które znamy jedynie z lektur lub filmów, ale w takim przypadku należy znakomicie się przygotować. Przykładem dla wszystkich niech będzie opowiadanie Majki Kossakowskiej Smok tańczy dla Chung Fonga. Autorka nie była nigdy w Tajlandii, ale zdołała tak fantastycznie uchwycić klimat, iż można mieć pełne złudzenie, że pisze o tym, co widziała na własne oczy. Tyle, że Kossakowska jest dla was, debiutanci, Małyszem. Więc zanim skoczycie z "mamuta", musicie solidnie potrenować.

Mój Boże – mógłby ktoś pomyśleć po przeczytaniu tych słów – to o czym ja mam pisać, skoro nic nie wiem? Otóż po pierwsze naprawdę można pisać o Neverlandzie. I nawet można odnieść sukces, czego przykładem niech będzie diablo infantylny Eragon. Po drugie każdy z nas COŚ wie lub COŚ zaobserwował. Jeśli ma talent opisze wstrząsająco nawet banalną scenę. Psychopatyczny nauczyciel? Znęcanie się kolegów nad słabeuszami z klasy? Pierwsza miłość lub zauroczenie? Przemoc na podwórku? Patologiczna rodzina? Aborcja koleżanki? Z tych tematów da się wycisnąć Nobla, a przynajmniej dużo kasy, co udowodnił choćby Wojciech Kuczok swoimi Pręgami. Każdy autor lub kandydat na autora musi zdać sobie sprawę z tego, że świat jego przyszłej powieści znajduje się właśnie obok niego. W przekleństwach panów z budowy, w beznadziejnym znudzeniu ekspedientki, w uśmiechu obcej dziewczyny, w zmęczonej twarzy staruszki. Oni wszyscy są cytrynami. Jeśli chcesz być pisarzem, musisz zostać sokowirówką.

Nie zgadzam się z Pilipiukiem w kwestii podejścia do zawodu pisarza. Andrzej uważa, że to profesja jak każda inna. Ot, ktoś lepi garnki, ktoś kopie ziemniaki, a ktoś inny pisze książki. Otóż nie! Na 40 milionów Polaków ziemniaki lepiej czy gorzej będzie potrafił kopać każdy. Natomiast umiejętność napisania rozsądnie brzmiącego tekstu to dar zesłany od bogów (tak jak darem jest umiejętność skomponowania muzyki, czy namalowania obrazu). Nie mówię nawet o utworze literackim, lecz o krótkim tekście dziennikarskim. Jako redaktor w wielu pismach miałem okazję "napoprawiać się" do obłędu. Umiejętność właściwego komponowania słów jest unikalna. Tak samo jak umiejętność "słyszenia" muzyki. Czy wiecie, że są ludzie którzy potrafią usłyszaną kompozycję rozpisać na nuty dla poszczególnych instrumentów? Dla mnie, który ma zwykle blade pojęcie o tym, jakie w ogóle słyszę instrumenty jest to czarna magia. Tyle że pisanie wydaje się banalnie proste. Wystarczy byle jaki komputer, a nawet kartka papieru i długopis. Jak myślicie, czy włodarze wielkich scen filharmonicznych dostają rzępolenia debiutantów z dopiskiem, że może to nie jest doskonałe, ale warto zaprezentować mój utwór na scenie, bo mam dopiero 14 lat? Ja dostawałem dziesiątki i setki tekstów, gdzie upiory błędów gramatycznych walczyły o lepsze z monstrualnie złą stylistyką. Zresztą kto chce poznać bliżej podobne problemy powinien przeczytać rewelacyjną książkę Witka Kresa Galeria złamanych piór.

Co się jednak dzieje, kiedy autor posiądzie już magiczną zdolność łączenia słów w zdania, a zdań w fabułę? Wtedy może pójść drogą artysty lub drogą rzemieślnika. Różnica jest mniej więcej taka jak między seksem z ukochaną a rypaniem Bułgarki przy autostradzie. Owszem i to i to prowadzi do ejakulacji, lecz samopoczucie "po wszystkim" jest chyba jednak inne? Artystą jest ten, kto chce się spełniać przez swą twórczość, kto pragnie ukazywać czytelnikom własne wizje, pobudzać ich do myślenia, budzić w nich uczucia. I to właśnie z artystów rodzą się najbardziej potworni grafomani (choćby nieszczęsna Masłowska, wspominana przez Andrzeja Pilipiuka)!!! Ale jakiś ułamek promila rodzi geniuszy. Tymczasem rzemieślnik nigdy nie stanie się geniuszem. Bo rzemieślnik będzie bez końca budował statki z drewna, podczas kiedy geniuszowi zaświta w głowie obrazoburcza myśl mówiąca, że być może na wodzie uniosą się również statki z metalu (chyba zgłupiałeś, przecież sztaba żelaza tonie! – odpowie rzemieślnik). Geniusz uzna, że można wznieść się w przestworza, rzemieślnik mu powie, iż latać mogą tylko ptaki. Rzemieślnik uzna, że kobieta jest narzędziem służącym męskiej przyjemności, geniusz odnajdzie na jej ciele punkt G. Moim zdaniem konkluzja jest taka: cywilizację tworzą rzemieślnicy, lecz świat popychają do przodu jedynie artyści oraz wizjonerzy.

Nie widzę niczego złego w zaspokajaniu potrzeb rynku. Bo przecież nie każda powieść musi chwytać nas za serce, czy wstrząsać naszym mózgiem. Nie każda musi zmieniać nasze życie. Ot, pośmiejemy się w czasie kilkugodzinnej podróży pociągiem i wywalimy książkę do kosza. Pamiętajmy, że była w pewien sposób ważna i wartościowa, gdyż dostarczyła nam rozrywki choćby na jeden wieczór. Ja jednak mam marzenie, by czytelnik traktował moje utwory inaczej niż papier toaletowy. Przecież o nowo kupionej rolce nie myśli się i nie opowiada przyjaciołom ani nie snuje rozważań na temat tego co by się stało, gdyby inaczej ją ułożyć przy muszli. Najpewniej nikt z nas nie stanie się drugim Homerem lub Szekspirem. Ale musimy wierzyć, że tworzymy utwory, które czytelnik chce mieć na swojej półce jak najdłużej. Że będzie do nich wracał, dyskutował o nich, pamiętał idee, które chcieliśmy przekazać. Bo kto zamierza zdobyć Himalaje, zapewne wejdzie na Alpy. Kogo marzeniem jest górka przed oknami, ten pewnie do końca życia będzie gnił w łóżku. Dlatego mówię do młodych autorów: nie patrzcie na Sapkowskiego, Pilipiuka, Piekarę, czy Grzędowicza. Nie patrzcie nawet na Kinga, Pratchetta lub Gaimana! Patrzcie tam, gdzie nie sięgnął wzrok tych wszystkich dupków!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~jacek piekara

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeszcze jedna sprawa:
wypowiadanie się na łamach Sieci.

W żaden sposób nie uważam publikowania tekstów w Internecie za gorsze niż w prasie papierowej. Wręcz przeciwnie! Czy w piśmie spotkałbym się tak szybko z reakcjami na artykuł? Czy mógłbym natychmiast odpowiadać? Publikuję również swojego politycznego bloga na salon24.pl, tak jak wiele, wiele osób. Za darmo. Z samej chęci podzielenia się z kimś swoimi przemyśleniami.

Z podobnych powodów jeżdżę na konwenty, gdzie organizatorzy zapewniają tylko podróż i hotel bez honorarium za prelekcje lub spotkania. Jeżdżę, żeby spotkać się z Czytelnikami, żeby oni dowiedzieli się czegoś ode mnie, a ja czegoś od nich. Nie na wszystkim trzeba zarabiać... :)
05-05-2007 02:16
Andrzej Pilipiuk
    do dis'a
Ocena:
0
Arbitralnie głosząc odrzucenie "XIX wiecznej metody" prawdopdobnie maskujesz zwykłą niewiedzę, brak oczytania i znajomości gatunku. Mylę się? Mam niestety przed oczyma typowy obraz: zbuntowany nastolatek wkracza w obce sobie środowiko tremę i brak rozeznania maskując tupetem, butą i nieukierunkowaną agresją. Na zalecenia odrobiny pokory (znaczy tę butę nie tylko ja dostrzegłem) reagujesz niestety kompletnie po szczeniacku...
*
Chcesz coś znaczyć? chcesz sie zająć krytyką fantastyki? Masz niestety bardzo prosty wybór: albo poznasz gatunek albo będziesz zabijał ludzi śmiechem publikując dzieła porównywalne z "Okiem Smoka" - P. Dunin-Wąsowicza. A jak będziesz zanadto wierzgał to sam zepchniesz się na margines. Fandom to nie jest gimnazjum. Świat bezrozumnej masy kolesi w dresikach i ich lampucerek został daleko. Wkraczasz w środowisko prawdziwych indywidualności. Tu nie wystarczy wykuć się na blachę. Wyobraź sobie że wpadłeś do beczki z kotami.
*
Jeśli chcesz analizować Grzędowicza musisz sie jeszcze bardzo dużo nauczyć. A zacznij od przeczytania tej setki numerów "fenixa" z czasów gdy był tam naczelnym. Po pierwsze poznasz Jego wsępniaki, po drugie znalizująć opowiadania które dopuścił na łamy zorientujesz się w preferencjach. Stad będziesz mógł wydedukować część źródeł inspiracji. Potem przeglądnij sobie dziesięc roczników Gazety Polskiej i poczytaj Jego felietony i może coś zaczniesz łapać. Jego poglądy znajdują odbicie w prozie - ale najlepiej poznać je poprzez publicystykę. Zresztą to juz powinieneś wiedzieć.
*
Co do Dukaja - Nie wnikajac w szczegóły ten człowiek spędził kilkanaście lat w zasadzie tylko czytając. Prawdopodobnie jest najbardziej oczytanym człowiekiem w naszym środowsku, być może w Polsce. (choć z drugiej strony red. M.Nowowiejski chyba śmiało może stanąć z Nim w szranki) Pomijam takie drobiazgi jak rewelacyjny debiut w wieku 15 lat. Mogę nie zgadzać sie z niektórymi jego tezami ale by je odrzucić muszę użyć rozumu, podczas gdy brednie naszych polityków odrzucam automatycznie. Z czym startujesz do gościa? Popracuj pięć lat - może bedziesz miał warsztat umożliwiający analizę Jego prozy.
*
Twoje myślenie - cóż - mi zarzucasz ksenofobię, pogrzebawszy w sieci znalazłem Cię jako sygnatariusza listu w obronie "praw" gejów. To są te kalki myślenia o których pisałem. Nie masz własnego zdania (albo je ukrywasz). Idziesz za modą - nie zastanawiając się dlaczego ksenofobia jest zła (ani czy w ogóle jest zła) - po prostu uważasz te poglady za "chore" (oj niewielu ludzi innych narodowści poznałeś...) a "ksenofob" - to dla Ciebie epitet którym walisz na oślep. ;-)(no właśnie na oślep - skoro uparłeś sie we mnie walic trzeba było zrobic niewielkie rozeznanie przedopola...) Środowiska progejowskie tez zdążyły Ci wskazać wroga. (chłe chłe pogadamy sobie szczerze o tym dostępie homo do zawodu nauczyciela jak będziesz nastoletniego syna wysyłał do szkoły). Nie analizujesz tylko dostosowujesz się do masy. (jak z komuny: "robotnik dobry - kapitalizm zły") Mylę się? Tak to wygląda.
*
brak oczytania, brak własnego zdania i agresja to niezły początek - wiekszości krytyków literackich zostaje tak już na zawsze. (i może dlatego tak się ich w fandomie nie lubi).
*
doi powyższych grzechów dodajmy zanik poczucia humoru.
*
I może jeszcze wydało Ci się ze wieszanie psów na Piekarze i Pilipiuku to objaw oryginalności i niezależności? ;-P
*
Popatrzmy teraz na Twoje gusta - chłe chłe - a raczej nie tyle gusta co modę literacką za którą podążasz. Dick jest dla Ciebie niekwestionowanym geniuszem - zdaje się na równi z Masłowską. A masz w ogóle jakichś ulubionych pisarzy, których odkryłeś samodzielnie? Pochwal się.
*
Gadamy tu o polskiej literaturze, (tzn. plujemy na polskich autorów) - a Ty jak Filip z konopii wyskakujesz z dwoma anglosasami jako punktem odniesienia. (z czterema właściwie bo wpierw wkopałeś P.Andersonowi i jeszcze komuś). I tak wracamy do punku wyjścia. Twoja znajomość polskiego dorobku jest na razie tak nikła że nie potrafisz znaleźć w pamięci nikogo porównywalnego z Dickiem lub Herbertem. Smutne.
05-05-2007 08:23
dis
    @Andrzej Pilipiuk
Ocena:
0
Nim przejdę do dalszej części: gdybym nie miał poczucia humoru, to dawno bym tę dyskusję uciął - ale że głoszone przez Pana tezy sprawiają mi dużo radości, to i kontynuuję :)

"Arbitralnie głosząc odrzucenie "XIX wiecznej metody" prawdopdobnie maskujesz zwykłą niewiedzę, brak oczytania i znajomości gatunku. Mylę się?"

Owszem, myli się Pan - nie pierwszy raz zresztą. Wiedziałby to Pan, mając jakiekolwiek pojęcie o współczesnej teorii literatury. Aha - zarzut "braku oczytania" ze strony człowieka, któremu nazwiska Steinbeck i Kuttner nic nie mówią jakoś trudno poważnie potraktować...

"Chcesz coś znaczyć? chcesz sie zająć krytyką fantastyki? Masz niestety bardzo prosty wybór: albo poznasz gatunek albo będziesz zabijał ludzi śmiechem publikując dzieła porównywalne z "Okiem Smoka" - P. Dunin-Wąsowicza. A jak będziesz zanadto wierzgał to sam zepchniesz się na margines. Fandom to nie jest gimnazjum. Świat bezrozumnej masy kolesi w dresikach i ich lampucerek został daleko. Wkraczasz w środowisko prawdziwych indywidualności. Tu nie wystarczy wykuć się na blachę. Wyobraź sobie że wpadłeś do beczki z kotami."

Primo: najwyraźniej nie zna Pan znaczenia związku "zabić kogoś śmiechem". No, ale to przecież Pan jest Wielkim Pisarzem...
Secundo: ciekawe, że podaje Pan nazwisko akurat człowieka, w którego piśmie drukowane są szczególnie niepochlebne opinie na Pana temat.
Tertio: Nie jest fandom "bezrozumną masą", a jednocześnie "wierzganie spycha na margines"... ciekawe, nie powiem.

Punkty o Grzędowiczu i Dukaju - raz, że twórczość obu panów (także publicystykę) w miarę dobrze znam. Dwa, że Pańskie propozycje zasadne byłyby może w sytuacji, gdybym zabierał się do pisania dwóch osobnych monografii na temat Dukaja i Grzędowicza.

"Twoje myślenie - cóż - mi zarzucasz ksenofobię, pogrzebawszy w sieci znalazłem Cię jako sygnatariusza listu w obronie "praw" gejów. To są te kalki myślenia o których pisałem. Nie masz własnego zdania (albo je ukrywasz). Idziesz za modą - nie zastanawiając się dlaczego ksenofobia jest zła (ani czy w ogóle jest zła) - po prostu uważasz te poglady za "chore" (oj niewielu ludzi innych narodowści poznałeś...) a "ksenofob" - to dla Ciebie epitet którym walisz na oślep. ;-)(no właśnie na oślep - skoro uparłeś sie we mnie walic trzeba było zrobic niewielkie rozeznanie przedopola...) Środowiska progejowskie tez zdążyły Ci wskazać wroga. (chłe chłe pogadamy sobie szczerze o tym dostępie homo do zawodu nauczyciela jak będziesz nastoletniego syna wysyłał do szkoły). Nie analizujesz tylko dostosowujesz się do masy. (jak z komuny: "robotnik dobry - kapitalizm zły") Mylę się? Tak to wygląda."

No tak, jeżeli ktoś - nie daj Boże - zamiast poglądów tożsamych z Pańskimi ośmieli się mieć jakieś inne, to już myśli kalkami, stapia się z masą, etc... jest Pan śmieszny. Co może Pan wiedzieć nt. tego, ilu moich znajomych to obcokrajowcy, ilu - przedstawiciele takiej czy innej, dyskryminowanej mniejszości? Nic.
Nie obchodzi Pana, na ile ktoś samodzielnie myśli - ale po której stronie barykady stoi. Smutne. Choć przyznaję, że znając Pańskie wypowiedzi spodziewałem się tego.

"brak oczytania, brak własnego zdania i agresja to niezły początek - wiekszości krytyków literackich zostaje tak już na zawsze. (i może dlatego tak się ich w fandomie nie lubi)."

Czy stosuje Pan ponownie zasadę "fandom to ja", jak w wypadku p. Soboty? :)

"I może jeszcze wydało Ci się ze wieszanie psów na Piekarze i Pilipiuku to objaw oryginalności i niezależności? ;-P "

Broń Boże. Choć biorąc pod uwagę tłum pretorian rzucających się do gardła każdego krytykującego Panów, mógłbym odnieść takie - błędne oczywiście - wrażenie :)

"Popatrzmy teraz na Twoje gusta - chłe chłe - a raczej nie tyle gusta co modę literacką za którą podążasz. Dick jest dla Ciebie niekwestionowanym geniuszem - zdaje się na równi z Masłowską. A masz w ogóle jakichś ulubionych pisarzy, których odkryłeś samodzielnie? Pochwal się."

Jedna uwaga: Masłowską doceniam, ale w TOP10 się nie mieści.
A autorzy ulubieni i odkryci samodzielnie (rozumiem przez to - nie w wyniku polecenia przez kogoś)? Z fantastyki: Dukaj właśnie, White, Kay, Eddings, Duncan, MacLeod. Spoza niej: Druon, Chesterton, Stasiuk, Loriga, Ballard, Shute, Undsen.

"Gadamy tu o polskiej literaturze, (tzn. plujemy na polskich autorów) - a Ty jak Filip z konopii wyskakujesz z dwoma anglosasami jako punktem odniesienia. (z czterema właściwie bo wpierw wkopałeś P.Andersonowi i jeszcze komuś). I tak wracamy do punku wyjścia. Twoja znajomość polskiego dorobku jest na razie tak nikła że nie potrafisz znaleźć w pamięci nikogo porównywalnego z Dickiem lub Herbertem. Smutne."

ROTFL. "Wyskakuję" z dwoma anglosasami przytaczając pewną autentyczną sytuację z przeszłości. Rozumiem, że w ramach walki ze zgniłym imperializmem powinienem przeinaczyć fakty i umieścić tu dwóch prawdziwych (?) Polaków o słowiańskich nazwiskach? :)
Nazwiska porównywalne przychodzą mi na myśl dwa, nie więcej. Niestety nic nie poradzę na fakt, że w XX-wiecznej Polsce twórców naprawdę wielkich było trzech, z czego jeden ledwie fantasta...

Wycieczki ad personam pozostawiam bez komentarza.

Last but not least - w dalszej dyskusji z Panem brać udziału nie zamierzam. Czas spędzony nad Simmlem z pewnością będzie lepiej spożytkowany :)
05-05-2007 10:18
Andrzej Pilipiuk
    do dis'a
Ocena:
0
> nic nie poradzę na fakt, że w XX-wiecznej
> Polsce twórców naprawdę wielkich było
> trzech, z czego jeden ledwie fantasta...

myślę że to piękna puenta naszej dyskusji ;-)
***
ok. jesteś samorodnie genialny, uczyć sie nie musisz, czytać nie musisz, rad nie potrzebujesz. Pyknij do mnie za 10 lat na priv i pochwal sie dorobkiem, (o ile jakiś będziesz do tego czasu miał ;-)
05-05-2007 11:57
dis
    @Andrzej Pilipiuk
Ocena:
0
Jedna uwaga na koniec: muszę się uczyć i muszę czytać. Mam tego pełną świadomość. Wolę jednak uczyć się od ludzi, którzy mają pojęcie o tym, o czym mówią.
A napisać nie omieszkam :)
05-05-2007 13:11
Altheriol
    Tekst inspirujący
Ocena:
0
Co po dobrym rzemiośle skoro twórcy często brakuje inspiracji. To właśnie inspiracji szuka się w tym zdobywaniu wiedzy, wyjazdach i lekturach. No i sporo inspiracji i serdecznej zachęty można znaleźć w tym tekście Jacka. Udany felieton, zachęca do pracy.

A takiemu Disowi to potrzeba odrobinę ignorancji do jego zaczepnych wypocin, bo choć powtarzać mu po sto razy, to on i tak swoje. Przysłania mu oczy buntownicza niechęć do znanych i podejście "ten Pilipiuk/Piekara się pewnie wymądrza bo myśli że napisał kilka..."

A dyskusja o felietonie padła przysłonięta problemami pewnych osób. A szkoda - dobra robota Jacku.
05-05-2007 15:52
~jacek piekara

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Altheriol -> i serdecznie dziękuję! No a masz rację, że dyskusja zmieniła kierunek, ale cóż robić... Wolter powiedział: "nie znoszę twoich poglądów, lecz oddam życie, byś mógł je głosić". Więc ja może życia bym nie oddawał, ale toleruję... Z jakimś takim współczuciem, że są ludzie, których napędza nienawiść... :)
05-05-2007 16:28
dis
    @Altheriol
Ocena:
0
"Disowi to potrzeba odrobinę ignorancji"

Pięknie dziękuję:)
05-05-2007 18:03
~Andrzej Pilipiuk

Użytkownik niezarejestrowany
    ;-P
Ocena:
0
> "ten Pilipiuk/Piekara się pewnie \
> wymądrza bo myśli że napisał kilka..."

trzydzieści kilka ;-P
(chodziło o książki?) ;-P
05-05-2007 20:22
Iman
   
Ocena:
0
Panowie, ta dyskusja zrobiła się naprawdę niesmaczna, wycieczki personalne może jednak należałoby sobie darować? Ale to tak na marginesie...

Panie Jacku, dziękuję za rady. Wierzę, że zastosować nie zaszkodzi. Mam pewien pomysł i zaopatrzona w trochę rad od pana Huberatha (Pyrkon '07 :) ) oraz trochę Pańskich postaram się co nieco z tego zastosować i zobaczymy co mi wyjdzie :) Ale pomimo niektórych wypowiedzi, które się tu pojawiły, uważam, że takie artykuły jak ten są naprawdę warte umieszczenia ich w sieci. Może część pokrzyczy, że to ZUO, ale część przeczyta i zapamięta :)
Bardzo wzięłam sobie do serca uwagę na temat dokładnego zbadania tego, o czym się pisze. Niby wiedziałam to już od dawna (wypowiedziała się kiedyś o tym, może troszkę paradoksalnie, pisarka głównie bajek dla dzieci pani Anna Onichimowska), ale Pan to napisał tak dobitnie, że niemal gotowa byłabym zerwać się na równe nogi i biec do biblioteki po stosowne dzieła...

Panie Andrzeju! Tak strasznie pan generalizuje i wiesza psy na moim pokoleniu, że aż nie wiem czy będę miała czelność pokazać się w przyszłości na kolejnym spotkaniu z Panem, żeby nie razić swoim nieoczytaniem ;) A tak na poważnie: trochę więcej wiary w nas! Są jeszcze ludzie młodzi, którzy czytają i chętnie poszerzają swoją wiedzę sięgając poza to, co serwuje im się w szkole. Bynajmniej nie mówię tutaj konkretnie o sobie, chodzi mi o to, że są jeszcze ludzie (także w wieku -nastu lat), którzy myślą i czytają.
05-05-2007 23:30
~Czyżyk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Chwała Bogu za komiksy, bo po tym co tu przeczytałem (do połowy, bo dalej już nie idzie czytać) wydają się być najrozsądniejszą lekturą.

P.S przy każdym temacie wszyscy się jeżdzą jak mogą czy to tylko wyjątek?
05-05-2007 23:54
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
    @A. Pilipiuk
Ocena:
0
pogrzebawszy w sieci znalazłem Cię jako sygnatariusza listu w obronie "praw" gejów.
Gwoli pociągnięcia interesującego flejma - deklaracja orientacji biseksualnej / homoseksualnej powoduje automatyczne zrzeczenie się praw obywatelskich, czy też żyjemy jeszcze w demokratycznym państwie?

To są te kalki myślenia o których pisałem. Nie masz własnego zdania (albo je ukrywasz).
Podpisał publiczną odezwę imieniem i nazwiskiem. Sam zresztą takowe podpisywałem. Trudno chyba o mniej skryte potwierdzenie posiadania własnego zdania. Chyba, że oczywiście, wie się co w głowie u drugiego siedzi.

Idziesz za modą - nie zastanawiając się dlaczego ksenofobia jest zła (ani czy w ogóle jest zła) - po prostu uważasz te poglady za "chore" (oj niewielu ludzi innych narodowści poznałeś...)
Pardon, znaczy - jak coś nie umie powiedzieć "sowizdrzalski chrabąszcz świerzbipięta", to należy mieć się na baczność, bo a nuż bydlę? I, oczywiście, umiejętność takowa gwarantuje cnotę ducha i rozumu? :D

Środowiska progejowskie tez zdążyły Ci wskazać wroga. (chłe chłe pogadamy sobie szczerze o tym dostępie homo do zawodu nauczyciela jak będziesz nastoletniego syna wysyłał do szkoły).
Osoby, które nie są w stanie oddzielić chuci od wykonywanego zawodu zdarzają się jednako wśród wszystkich orientacji. Czy mojemu synowi grozić będzie molestowanie seksualne ze strony wymoczkowatego informatyka, czy też nieźle utrzymanej pani od matmy, to po prostu sytuacja w której nauczyciel nadużywa swej pozycji i zaufania ucznia dla osiągnięcia korzyści seksualnej. Kropka.

Oczywiście, może być tak, że szczerze a prawdziwie przypadną sobie do gustu - jeśli "dzieciak" jest pełnoletni, to wara innym od tej relacji. Póki relacja uczeń - nauczyciel nie jest zakłócona "w godzinach pracy", po godzinach mogą sobie fikać fikołki w dowolnej konfiguracji - nie państwa to biznes.

Poza tym, zamierzam mieć syna, który jeśli coś, to przerżnie fajnych pana / panią od wf'u, a nie się będzie mieniał na drobne ;)

Tak czy inaczej, Panie Andrzeju - jeśli nie dopuść Boże powyższe Pańskie wypowiedzi nie były motywowane flejmowaniem i zacietrzewieniem w dissowaniu disa (P,NMSP), a są proklamacją Pańskich rzeczywistych obaw i fobii odnośnie osób orientacji niekoniecznie równoległej do pańskiej, tedy współczuję serdecznie. Jak każdemu, kto nie ma w sobie dość siły by czuć się bezpiecznie z pełnym potencjałem seksualnym własnej płci.

EDIT:
Andrzej Pilipiuk

do Dominikaj 04-05-2007 10:09
to jest Polska. Ktoś skacze w górę dziesięć rąk go przytrzyma... Już sie przyzwyczaiłem ;-(

Well, duh! oO'
06-05-2007 00:01
644

Użytkownik niezarejestrowany
    Panie Jacku!
Ocena:
0
Zgadzam się z Panem - a szczególnie przyklaskuję poglądowi, że jeżeli chce się o czymś pisać, to trzeba się na tym znać. Zbyt często niestety spotykam się z ignorancją, którą uważam za najgorszą z możliwych wad.
Serdecznie pozdrawiam :)
Piotr Koryś
06-05-2007 11:34
Mement0
    :)
Ocena:
0
"odnosząc już kwestię do naszej "działki". Nie widzę na przykład powodów, by kończyć cykl "inkwizytorski", skoro cieszy się on dużą popularnością wśród Czytelników i skoro sam lubię opowiadać historie z tego świata. Zaspokajam potrzeby rynku, pisząc to na co czekają Czytelnicy, a jednocześnie zaspokajam swoje potrzeby, pisząc to co sprawia mi przyjemność."


JESZCZE! JESZCZE! :)


znaczy się, chcę powiedzieć, że cykl inkwizytorski bardzo przypadł mi do gustu [tym bardziej, że sam go odkryłem, błądząc wzrokiem po empikowej półce, i moją uwagę zwrócił tytuł 'Sługa Boży', a interesuję się religioznawstwem], i bardzo bym chciał jeszcze co nieco poczytać o perypetiach Mordimera i spółki :) chyba nigdy wcześniej ani potem żaden autor nie 'przykuł' mnie do tekstu jak Ty :) no, może poza Kingiem ;P
gratulacje i tak trzymaj :)
06-05-2007 14:10
Andrzej Pilipiuk
    do K.Kriega
Ocena:
0
nie zaśmiecajmy - odezwij sie na priv [email protected]
06-05-2007 14:20
Andrzej Pilipiuk
    do Iman
Ocena:
0
w każdym pokoleniu są wyjątki. A jak coś napizesz zawsze chętnie przeczytam i ocenię :-)
06-05-2007 17:38
~Sosnechristo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jacku, brawa za felieton. Co mi się w nim podobało? Praktycznie wszystko (wybacz więc, że się nie rozdrabniam ;) ).
A poza tym... dziękuję. Z dniem dzisiejszym odzyskałem motywację (którą nie tak dawno straciłem za sprawą wspominanej, wielce chwalonej instytucji, jaką jest gimnazjum - tfu!) do pisania.
07-05-2007 16:58
Supr
   
Ocena:
0
"Patrzcie tam, gdzie nie sięgnął wzrok tych wszystkich dupków!"

A czemu nie napisałeś Jacku, że jest to cholernie trudne?
08-05-2007 10:44
teaver
    Zaglądam po tygodniu i co widzę?
Ocena:
0
Przerost formy nad treścią. Jak zawsze to samo: jałowa dyskusja o detalach, których obiektywnie ocenić się nie da. Kiedy wy wreszcie zrozumiecie, że każdy jest INNY i to jest właśnie w człowieku najcenniejsze. Więc zamiast paplać to do roboty!
08-05-2007 11:57
~zgrzyt'ka

Użytkownik niezarejestrowany
    diowi
Ocena:
0
Za Piekarą i Pilipiukiem to Ty na razie możesz co najwyżej teczkę nosic. (jeśli pozowlą). Nie odrosłeś jeszcze od ziemi a już plujesz na ludzi których dorobek liczy się w dziesiątkach książek? Brak kiendersztuby... Uszy po sobie i do roboty. Jak będziesz miał na koncie 1% ich publikacji to możemy pogadac
10-05-2007 18:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.