» Artykuły » Felietony » Polska fantastyka będąca częścią sztuki wysokiej?

Polska fantastyka będąca częścią sztuki wysokiej?

Polska fantastyka będąca częścią sztuki wysokiej?
Ostatnio wiele się mówi o tym, że polska literatura fantastyczna nie ma ambicji do miana literatury wysokiej. Popularnością cieszą się książki lekkie i rozrywkowe (vide cykl o Wędrowyczu Pilipiuka, dwa tomy o wampirze Vesperze Kozak czy też przygody inkwizytora Piekary - nie wspominając już o zamierzchłej Achai Ziemiańskiego). Gdy patrzy się na statystyki sprzedaży, wychodzi na to, że Polscy czytelnicy rzeczywiście gustują w książkach niezbyt wysokich lotów. Chciałbym zaznaczyć, że wyżej wspomniane "dzieła" nie są złe, jeśli spojrzeć na nie z punktu widzenia literatury czysto rozrywkowej.

Z wielu stron słuchać liczne narzekania, ale gdyby tak mocniej się przyjrzeć to znajdują się oczywiście pojedyncze przypadki o których nie można zapominać. Cykl husycki Sapkowskiego całkowicie przeczy tezie postawionej wyżej. Literatura to niezwykle ambitna, pretendująca do czegoś więcej niż tylko kolejna powieść fantasy. I o dziwo, mimo wysokiej ceny, sprzedaje się! Fakt - nazwisko robi swoje, ale czy nie powinno się pójść za ciosem i włożyć więcej w promocję innych znanych polskich autorów?

Zbliża się reedycja Księgi jesiennych demonów Grzędowicza. Jest to zbiór opowiadań grozy uważany przez wielu za najlepsze dzieło tego autora. Zbiór, który tak właściwie przeszedł bez większego echa. Zbiór, która sprawia, że człowiek zaczyna inaczej patrzyć na otoczenie. Całość napisana jest niezwykle przejmującym i emocjonalnym językiem. Mogłoby się wydawać, że Grzędowicz jest z zawodu psychologiem i zna wszelkie ludzkie strachy, które wychodzą w jego opowiadaniach na wierzch. Czy nie warto zainwestować jeszcze więcej w kampanie reklamową i dać powód by książką zainteresowało się nie tylko środowisko fantastyczne?

Spójrzmy chociażby na ostatnią wydaną powieść Orbitowskiego pod tytułem Tracę ciepło. Ledwo tydzień po ukazaniu się książki w księgarniach, znalazłem recenzje nie tylko w serwisach fantastycznych, ale również w dodatkach do gazet codziennych (np. Kultura w Dzienniku), które mają ogromny nakład i niezaprzeczalnie większą ilość czytelników, aniżeli Nowa Fantastyka czy przeciętny serwis fantastyczny. Co najśmieszniejsze - o samym Orbitowskim wcale dużo się nie mówi w światku fantastycznym.

Kolejny przykład osoby, która pisze jakże inaczej niż cała rzesza polskich autorów to Jacek Sobota. Jego opowiadania są na najwyższym poziomie. Niepowtarzalny i niezwykle kwiecisty styl oraz liczne nawiązania do szeroko pojętej literatury sprawiły, że ukute zostało żartobliwe określenie "Sobota fiction". Jeśli kiedykolwiek zastanawiono się nad tym, jakiego autora podsunąć literaturoznawcom - nie ma co się wahać i pokazać prozę Soboty.

Istnieje cała masa autorów, którzy aktualnie spoczywają w letargu bądź piszą swoje nowe książki (oczekiwany Lód Dukaja). Klasyczne science-fiction rzeczywiście zamarło i ze świecą by takowej szukać. Dlatego trzeba zwrócić uwagę na inne podgatunki fantastyki, które wciąż się rozwijają (wbrew malkontenom). Nie tylko fantasy, która pojawia się masowo. Teraz po prostu dużo się wydaje, bo takie mamy czasy - nie wszystko złoto, co się świeci. I niechaj boom na polską fantastykę wciąż trwa – naród się zmęczy miałką literaturą i zacznie dostrzegać prawdziwe perły w zalewie mułu.





Chciałbyś zamieścić felieton lub artykuł? Napisz! e-mail:wyślij
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Bob Johnson

Użytkownik niezarejestrowany
    komentarz do tego co po środku ;)
Ocena:
0
@Gaiman - Amerykańscy bogowie. Nigdziebądź - wiadomo, Londyn. Ale generalnie świat rzeczywisty.

@reakcja ludzi/stworzeń i braku miejsca - nie napisałem, że nie da się. Odnoszę wrażenie, że wyjęłaś te zdania z kontekstu. W następnych zdaniach wyjaśniam - wszystkie tematy poruszane w fantastyce, można rozwijać również w zwykłej niefantastycznej prozie. Otoczka baśniowa uatrakcyjnia opowieść jednak sama w sobie nie jest niczym szczególnym, co zasługiwałoby na uznawanie fantastyki za kulturę wysokę. ot i tyle.
10-06-2007 13:38
~inatheblue

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No coś ty. Jeśli odejmiesz elementy fantastyczne, "baśniową otoczkę" i nic nie zostaje, to to nie jest fantastyka.
A wszystkie utopie i antyutopie to jest fantastyka. Począwszy od Kandyda. I nie da się zasadniczo ich "zrobić" inaczej.

(chyba w ogóle miałeś na myśli fantasy, tylko że to się nie zgadza, bo większośc cykli fantasy to mniej lub bardziej udane utopie i antyutopie)

I gdzie można tak dać upust wyobraźni, jak nie w fantastyce? Czy wyobraźnia, jako wartość, w ogóle się nie liczy? To weź i wywal z kanonu malarstwa Salvadora Dalego.
10-06-2007 14:52
~Bob Johnson

Użytkownik niezarejestrowany
    @inatheblue
Ocena:
0
W takim razie co to jest, skoro nie fantastyka? Jeśli wywalę z Wiedźmina czary, magię, miecze to co otrzymuję? Opowieść o ojcu szukającym córki. Przeznaczenie niestety trzeba byłoby chyba też wywalić prawda?
Zresztą Sapkowski nie jest tu chyba idealnym przykładem, z racji na mnóstwo odniesień do rzeczywistości. Tak w każdym razie wydaje mi się.

Fakt - utopii nie da się zrobić inaczej, prawda. Z drugiej strony jeśli mamy za utopię opowieść o nieznanej wyspie, zamieszkałej przez plemię nie różniące się niczym od ludzi (tak pod względem biologii jak i postępu technologicznego), a jedynie mądrze sobą rządzące, tak że nie ma zbrodni i ogólnie pojętego zła - to gdzie tu fantastyka/fantasy?

Może faktycznie bardziej chodziło mi o fantasy, tutaj się zgodzę. Ale chyba nie powiesz mi, że Drittzt to utopia? Że Smocza Lanca to antyutopia?

Nadto - rozmawiamy o literaturze, nie o malarstwie, czy sztuce wizualnej. Jak dla mnie to inna działka. Chociaż co się tyczy Dalego, to sporo osób uważa go za efekciarskie nic :) (ja tam go lubię :P)
10-06-2007 17:23
inatheblue
   
Ocena:
0
A czy ja mówię o nieszczęsnym Drizzcie czy o Smoczej Lancy? Nie skupiaj się na produkcyjniakach, których jedyną funkcją jest sprzedanie gry.

Popatrz na fantasy bardziej ogólnie. Nawet Goodkind traktuje magię jako głęboką przenośnię czegoś tam, a jak mu to wychodzi, to już inna para kaloszy.

Weźmy taką na przykład Tiganę, gdzie na magii osadza się znakomity pomysł fabularny.
Co do Wiedźmina, dawno go chyba nie czytałeś. On bez motywów baśniowych traci bardzo wiele. Bogactwo metafor, bogactwo wątków. Wyrzucisz baśniowe wątki, zostanie podstawowy wątek fabularny... i co? Będzie prosto jak łopatą po głowie.

Właściwie pisanie o uniwersaliach najlepiej wychodzi właśnie w fantastyce. Zarówno SF jak i fantasy (polecam Zelaznego jako autora z pogranicza gatunków).

Wyobraźnia, czy to w sztuce wizualnej, czy w literaturze, jest siłą olbrzymią. Degradowanie jej tylko dlatego, że efekty są atrakcyjne, to jakieś działanie na odwyrtkę. Daje inspirację, a to podstawa - dla innych dzieł, dla wielkich wynalazków, a dla tych, którzy nie tworzą, do codziennego działania.

Jeśli chcesz dobrze uzasadnić utopię, zawsze ci z tego wyjdzie sf albo fantasy. A poza wyspą we wspomnianym Kandydzie tyle się wyrabia, że starczyłoby na cztery współczesne powieści.
W ogóle, jeśli chcesz prekursorów gatunku, to polecam stary cykl "Droga do Science-Fiction".
10-06-2007 17:44
~Bob Johnson

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A ja cały czas mam wrażenie, że się mijamy w przekazie. Z wiedźminem dokładnie o to mi chodziło - po odrzuceniu wątków baśniowych pozostaje sam wątek fabularny podstawowy. Z science fiction już czegoś takiego nie zrobisz - jeśli wymażemy gumką myszką Solaris, to rozważań o ewolucji już nie będzie.

Najprościej całą dyskusję uciąć pytaniem - jeśli nie Tolkien to co? Żadna inna powieść fantasy nie jest wliczana do kanonu światowej literatury tak często jak dzieła Tolkiena, w zasadzie tylko Tolkien wymieniany jest obok Dostojewskiego, Manna czy Balzaca. Czasem wspomina się Le Guine, czasem Lovecrafta (choć to akurat bardziej horror), czasem Howarda, jako jednego z ojców gatunku. I koniec. Czemu w takim razie żadne z ostatnio wydanych powieści nie stają się "perełkami" światowej literatury?

"Wyobraźnia, czy to w sztuce wizualnej, czy w literaturze, jest siłą olbrzymią." - bo? Dlaczego w literaturze? Oczywiście trzymajmy się wyobraźni jako "siły tworzącej niecodzienne światy", a nie po prostu siły twórczej, procesu twórczego. Co takiego jest w fantastyce, czego nie może być w innym gatunku literackim?

"Jeśli chcesz dobrze uzasadnić utopię, zawsze ci z tego wyjdzie sf albo fantasy." Dlaczego? Bo mieszkańcy potrzebują super technologii do życia? Potrzebują magii i niezwykłych mocy?

Może zabrzmi to głupio i pretensjonalnie, ale ostatnio zacząłem czytać Kunderę, Hrabala i Marqueza. W żadnym fantasy nie znalazłem tego co w ich powieściach. Może po prostu nie tego się oczekuje po fantastyce?
11-06-2007 18:40
Mandos
   
Ocena:
0
Z wiedźminem dokładnie o to mi chodziło - po odrzuceniu wątków baśniowych pozostaje sam wątek fabularny podstawowy.
I mocno okrojony, gdyż element baśniowy jest integralną częścią fabuły. Nie można go traktować jako dodatek, bo często wokół niego kręci się akcja.

Czemu w takim razie żadne z ostatnio wydanych powieści nie stają się "perełkami" światowej literatury?
Może to zwykły elytaryzm i ignorowanie przez mainstreamowców "dziecinnej" gałęzi literatury za jaką uważany jest horror, fantasy i w odrobine mniejszej mierze SF.

Co takiego jest w fantastyce, czego nie może być w innym gatunku literackim?
Stawianiem bohaterów w sytuacjach które nie są możliwe w naszym świecie ? Rozważanie na temat przyszłości i zmian które mogą nas dotknąć ?

W żadnym fantasy nie znalazłem tego co w ich powieściach. Może po prostu nie tego się oczekuje po fantastyce?
A czego ? Prostej, awanturniczej historyki o smokach i lochach ?
11-06-2007 22:15
~erem

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeżeli krytyka literackiego mainstreamu zachwyca się pisarstwem Andrzeja Barta (patrz np. najnowsza jego książka "Don Juan raz jeszcze"), to nie widzę powodu, dla którego nie można nazwać cyklu husyckiego Sapkowskiego kulturą wysoką. Ale jeżeli tak go nazwiemy, to nie można nie dorzucić tutaj np. Marka Huberatha ("Miasta pod skałą"), Anny Brzezińskiej ("Wody głębokie jak niebo"), Wita Szostaka ("Wichry Smoczogór"), a przede wszystkim Witolda Jabłońskiego z jego znakomitym piastowskim cyklem historyczno-fantastycznym "Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer", który, jak dla mnie, pod względem historycznym i literackim przebija cykl AS-a. A tymczasem utwór Jabłońskiego jest najmniej promowany nie tylko na ogólnym rynku książki, ale i w kręgu odbiorców fantastyki.
12-06-2007 10:41
teaver
   
Ocena:
0
I tak to już jakoś jest - ci z pogranicza, którzy aspirują do czegoś więcej niż opowieści o smokach i zagrożonych dziewicach, dostają po głowie od fantastów za wyrywanie się z konwencji. A czytelnik nie związany z fantastyką, któremu sf i fantasy kojarzy się co najwyżej z Władcą... Jacksona, pogardzi "niepoważną" literaturą. Ot, parszywy los outsidera. ;)
13-06-2007 14:53
inatheblue
   
Ocena:
0
Bob Johnson: dwa słowa. Czytaj więcej.

Rozszerzę to stwierdzenie: czytaj więcej wszystkiego. Nie tylko fantastyki. Nie tylko mainstreamu. Nie wydawaj pochopnych opinii o całości gatunku - najlepiej w ogóle nie wydawaj opinii, tylko eksploruj. Nie zamykaj się w jednej dziedzinie, bo to błąd. W życiu musi być miejsce i na wielką literaturę i na kibelkowe czytadła i na to szerokie spektrum pomiędzy. I na mainstream i na fantastykę, nie twórzmy tutaj sztucznych opozycji, wszystko ma tutaj swój sens.

Żeby bardziej jeszcze uogólnić: podzieliliśmy wiedzę na szufladki - biologia, literatura, matematyka... - a tymczasem to jest jedna i ta sama wiedza. Kto każe nam poruszać się w obrębie szufladek?

Pardon, że ględzę. :P
13-06-2007 18:18
lucek
   
Ocena:
0
moja polemika na blogasku ;)
08-08-2007 02:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.