Zborowski - Jacek Komuda

Biegnąc po trupach w pogoni za śmiercią

Autor: Sławomir 'Villmar' Jurusik

Zborowski - Jacek Komuda
Synalkowie Jacka Lecha Komudy herbu Kościesza, awanturnika nad awanturnikami i wyklętego banity, od paru dobrych lat konsekwentnie szturmują umocnienia polskiego thrillera historycznego, tnąc konkurencję równie ostro, co bezwzględnie. Liczne rodzeństwo, w skład którego wchodzą między innymi sławetny Jacek Dydyński czy okrutny Bohun, powiększyło się o kolejnego rębajłę – Samuela Zborowskiego, straceńca, niosącego ze sobą głównie śmierć i nieszczęście.
 
____________________________

 
Zborowski to zbiór pięciu opowiadań, traktujących o przygodach tytułowego bohatera, wspieranego przez dwójkę nieodłącznych towarzyszy – okrutnego Kozaka Nikifora Hunię oraz skąpego Bohusza. Wraz z nimi bohater podróżuje po siedemnastowiecznej Koronie i Ukrainie, nie mając okazji zagrzać nigdzie miejsca na dłużej, bowiem tam, gdzie się pojawia, zostawia po sobie stosy trupów, tabuny żądnych zemsty wrogów i niedopalone zgliszcza. Większość historii wiąże się ze sobą luźno, przeplatając od czasu do czasu wspólnymi wątkami. Elementem, który sprawia, że poszczególne przygody wydają się podobne, jest budowa fabularna tekstów – wszystkie opierają się na licznych zwrotach akcji, w większości przypadków nie dających czytelnikowi szansy na przewidzenie zakończenia. Aż roi się tu od drobiazgowo opisanych pojedynków, szalonych pościgów i szlacheckich machinacji. 
 
Interesująco prezentuje się postać protagonisty. Zborowski na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie człowieka okrutnego, wyzutego z jakichkolwiek zasad i uczuć. Poznając głębiej jego losy, zza tej fasady wyłania się jednak obraz zmęczonego życiem człowieka honoru, dla którego niechlubna sława jest ogromnym ciężarem, a majacząca w oddali wizja spokoju i ustatkowania – niedoścignioną idyllą. Dużą rolę odgrywa również pamięć o ojcu, któremu zarówno pod względem okrucieństwa, jak i sławy Samuel dorównać nie jest w stanie. Dopiero kontrast między ojcem a synem budzi w czytelniku sympatię do głównego bohatera, gdyż – biorąc pod uwagę mroczną przeszłość i żywot, jaki zmuszony był wieść – można się pokusić o taryfę ulgową przy rozliczaniu czynów głównej postaci. Co zabawne, większość zbrodni, które miały wpływ na niezbyt pochlebną opinię o Zborowskim, bohater popełnił przypadkowo, zazwyczaj za sprawą machinacji najmującej go szlachty lub wewnętrznego imperatywu, który – choć zmusza go, by coś naprawić – najczęściej prowadzi do jeszcze większego bałaganu. Ciekawie przedstawiony jest również Hunia, jeden z towarzyszy bohatera. Wiecznie głodny krwi, folgujący swoim morderczym zapędom Kozak zdaje się być bardziej niebezpieczny niż jego pan. Dzięki temu w ich stosunki wkrada się bardzo nietypowa relacja – z jednej strony wojownicza dusza Nikifora niejednokrotnie ratuje życie Zborowskiemu, z drugiej natomiast walczy z pragnieniem złamania przysięgi, zanurzenia szabli w trzewiach pana i odejścia w swoją stronę. Wszystko to czyni Hunię bardzo nieprzewidywalną postacią. Drugi z towarzyszy protagonisty tak interesującą postacią już nie jest – poza jedną, zadziwiającą interwencją cały czas pozostaje w tle.
 
Kolejną mocną stroną opowiadań jest styl. Archaizacja języka, będąca chyba już znakiem firmowym polskiego pisarza, również i tutaj prezentuje się świetnie i z miejsca wyróżnia powieść na tle dziesiątek innych, napisanych bez polotu historii. Imponuje, a momentami nawet wprawia w osłupienie także ogromna wiedza historyczna Komudy, której dowód daje zarówno na kartach kolejnych opowiadań w postaci drobiazgowego zobrazowania ubiorów, interesujących i momentami zaskakujących obyczajów czy ówczesnej sytuacji politycznej, jak i w obszernych przypisach, wyjaśniających bardziej skomplikowane niuanse.
 
Zborowski to kolejna udana kreacja, powstała spod pióra Jacka Komudy. Wciągające, trzymające do końca w napięciu opowiadania, wielowymiarowi bohaterowie i nietypowy, pełen archaizmów język, który mimo wszystko nie koliduje z tempem czytania, sprawiają, że po odłożeniu lektury nie ma mowy o jakimkolwiek zawodzie. Owszem, można narzekać, że to tylko opowiadania, a całość liczy niewiele ponad trzysta stron, ale nie sposób zaprzeczyć – polska szlachta w literaturze współczesnej ma się dobrze!