Wywiad z Robin Hobb

Każdy jest bohaterem swej własnej historii

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Wywiad z Robin Hobb
Robin Hobb nie trzeba przedstawiać nikomu, kto mieni się miłośnikiem fantasy: amerykańska pisarka ma na swoim koncie kilka różnych cykli, a każdy z nich jest jednakowo godzien uwagi, chociaż jej najpopularniejszymi dziełami pozostają książki opowiadające o Bastardzie Przezornym Rycerskim. Niedawno w Polsce ukazał się pierwszy tom trzeciej i ostatniej trylogii z nim w roli głównej, podczas gdy w maju odbyła się światowa premiera wieńczącej ją powieści, zatem jest to dobry moment na rozmowę o cyklu.

Tomasz Lisek: Akcja Ucznia skrytobójcy rozpoczyna się w momencie, gdy główny bohater jest jeszcze dzieckiem, podczas gdy wydany u nas w tym roku Skrytobójca Błazna ukazuje go kilkadziesiąt lat później. Czy już podczas pisania pierwszej trylogii o Bastardzie Rycerskim Przezornym planowała Pani cykl, który objąłby całe życie życie protagonisty, od młodości aż po starość?

Robin Hobb: Myślę, że od początku wiedziałam, jak potoczy się wątek Bastarda. Ale czy planowałam napisanie aż tylu książek o jego życiu? Nie, chciałam raczej wybrać jeden z najciekawszych okresów w jego biografii, który miał konkretne początek, rozwinięcie i zakończenie, tak aby opowieść o nim była satysfakcjonująca, i właśnie o nim napisać. Czuję, że miałam szczęście, mogąc napisać aż kilka takich historii!

Wielu czytelników myślało, że Przeznaczenie Błazna stanowi pożegnanie z Bastardem i Błaznem – czy było dla Pani problemem powrócenie do tych postaci po latach?

W pewnym sensie był dla mnie wyzwaniem powrót do Bastarda, ale koncentrowałam się raczej na pisaniu o historii przedstawionego tu świata. Tuż po Przeznaczeniu Błazna napisałam Rain Wild Chronicles, którego akcja rozgrywa się w czasie, gdy Bastard cieszy się zasłużoną emeryturą, zatem miał on trochę przerwy. Natomiast gdy pracowałam nad Skrytobójcą Błazna pisanie o Bastardzie było nieco inne, ponieważ nie jest już tam młody, nie jest już tak silny, jest mężczyzną około sześćdziesiątki – stał się innym bohaterem niż ten, o którym dotychczas opowiadałam.

Czytając Pani powieści fantastyczne, można dojść do wniosku, że obowiązkowym elementem każdej z nich jest zawsze cierpiący i rozdarty wewnętrznie bohater – czy kusi Panią czasem napisanie lżejszej, weselszej historii, nawet jeśli straciłaby na tym jej dramaturgia?

Wciąż piszę jako Megan Lindholm i pod tym pseudonimem pracuję nad książkami, które są nieco mniej poważne. Jeśli chodzi o powieści o Bastardzie, sam Błazen mówi, że jego przeznaczeniem jest ocierać się raz za razem o śmierć, zatem nieszczęścia i zagrożenia są nieodłącznym elementem jego historii.

Niezaprzeczalnie głównymi postaciami cyklu są Bastard i Błazen, ale poznaliśmy też wielu innych interesujących bohaterów. Pisząc o jakiej postaci drugoplanowej, najlepiej się Pani bawiła? Czy któraś z nich zasługuje na swoją własną opowieść?

Och, kocham je wszystkie! Myślę, że najbardziej chciałabym napisać o księżnej Cierpliwej i Brusie, zanim Cierpliwa poślubiła Rycerskiego. Innym dobrym materiałem byłoby ukazanie losów młodego Ciernia Spadającej Gwiazdy, aby zaprezentować, jak został ukształtowany w mężczyznę, którego poznaje Bastard w Uczniu skrytobójcy. Jako pisarka staram się jednak trzymać myśli, że każdy jest bohaterem swej własnej historii, a to, jakiego rozmiaru jej fragment zostanie opisany, zależy od tego, jak bardzo przenika się z wątkiem protagonisty danego tytułu.

Pisząc fantastykę, czasem ciężko jest uciec od znanych i popularnych archetypów i motywów – jaki jest Pani ulubiony typ postaci w tym gatunku?

Mam ich tak wiele, że aż ciężko wybrać – myślę, że powodem dla którego klisze w fantastyce są tak popularne jest to, że przemawiają bezpośrednio do czytelników. Każdy przechodzi okres w swoim życiu, w którym ma jakieś ważne zadanie do wykonania, chociażby miałoby to być pójście na studia, a później ma nadzieję stać się mędrcem udzielającym życiowych rad młodszym pokoleniom. Chyba właśnie najbliższym mojemu sercu jest archetyp mentora, nakierowującego na odpowiednią ścieżkę protagonistę – Obi-Wan Kenobi, Gandalf...

W Skrytobójcy Błazna, chociaż pojawiają się postacie wprowadzone w poprzednich powieściach, to nacisk został położony głównie na nowych bohaterów – czy bardziej interesujące z perspektywy pisarza jest wprowadzanie na scenę nowych aktorów, czy tez ukazywanie rozwoju znanych nam już postaci?

Pisanie o wcześniej już wprowadzonych bohaterach zawsze stanowi wyzwanie, ponieważ stale się zmieniają i dorastają. Pomiędzy fabułą moich cykli zawsze występuje odstęp kilkunastu lat, zatem postacie drugoplanowe doświadczają zmian tak głębokich jak główny bohater, co trzeba stale mieć na uwadze. Dodawanie nowych bohaterów jest zawsze ekscytujące, ponieważ porównać ich można do kosza z uroczymi szczeniętami – samo obserwowanie reakcji innych na nie pozwala na opisanie ciekawych interakcji. Koniec końców nie mogę wybrać, pisanie tak o starych, jak i nowych jest równie interesujące, po prostu na różne sposoby.

Chociaż postacie i wątki wprowadzone w cyklu Kupcy i ich Żywostatki występują też w Pani innych dziełach, to w przeciwieństwie do przygód Bastarda nie powstała nigdy ich pełnoprawna kontynuacja. Czy myślała Pani kiedyś nad dłuższym powrotem do nich?

Odgrywają one istotną rolę w (niewydanej w Polsce – red.) serii Rain Wild Chronicles, zatem – choć nie jest to bezpośredni sequel – czytelnicy i tak mają okazję ujrzeć kolejny ciekawy okres w ich życiu. Nie wszyscy bohaterowie przeżywają przez cały czas interesujące przygody: rolą pisarza jest wybór postaci, które będą miały największy wpływ na otaczający ich świat i pisanie właśnie o nich. Gdybym na przykład miała napisać o swoich losach z ostatnich dni, to większość stron zajęłyby opisy podróży, zatem lepiej pominąć tego typu fragmenty życiorysu bohatera i zamiast tego pisać o czymś ciekawszym.

Czy chciałaby Pani kiedyś ujrzeć filmową lub serialową ekranizację swoich książek, a jeśli tak, to która z nich najbardziej się do tego nadaje?

To bardzo trudne pytanie. Dwoma najbardziej znanymi przykładami ekranizacji książek fantastycznych są Władca Pierścieni oraz Gra o tron, ale w obu tych przypadkach większą przyjemność sprawiła mi lektura książek. Kiedy ktoś zajmuje się zawodowo pisarstwem, posiada tym większą świadomość tego, ile treści zostaje wyciętej podczas procesu przenoszenia fabuły na ekran, a przecież sama praca nad powieścią wymaga ciągłego decydowania o tym, co powinno się pozostawić, a jakie fragmenty usunąć – zatem myśl o tym, że moje dzieła miałyby być dodatkowo przycięte jest trochę bolesna.

Czym inspirowała się Pani podczas kreowania świata przedstawionego w książkach o Bastardzie i Błaźnie oraz Kupcach i ich Żywostatkach?

Podczas tworzenia Kupców i ich Żywostatków czytałam wiele książek i dzienników poświęconych żegludze – jako przykład mogę podać Two Years Before the Mast, pamiętnik poświęcony dwuletniemu rejsowi na statku handlowym, ale starałam się zapoznać z jak największą ilością materiałów związanych z epoką odkryć i marynistyką. Sprawiało mi przyjemność pogłębianie wiedzy na temat tamtych czasów, czytanie, jak żyli ówcześni ludzie. Miałam też o tyle szczęście, że rodzina mojego męża zajmowała się marynarstwem, więc mamy w naszym domu wiele przedmiotów z nim związanych – sekstans, dzienniki okrętowe i inne ciekawostki. Wszystko to, co udało mi się zebrać, trafiło w jakimś stopniu do napisanych przeze mnie książek.

A co z powieściami innych autorów fantastycznych? Czy są jakieś, które przypadłyby do gustu czytelnikom Pani książek?

Jest ich tak wiele! Z tych, które czytałam ostatnio, bardzo przypadły mi do gustu dzieła Marka Lawrence'a, z których najnowszym jest Czerwona siostra, początek jego nowego cyklu. Mogę polecić także powieści Jay'a Kristoffa, z których moją ulubioną jest Nibynoc. Z oczywistych nazwisk – lubię Pieśń lodu i ognia George'a R.R. Martina. Nawet jeśli obejrzeliście już wszystkie sezony Gry o tron, to naprawdę powinniście zapoznać się też z książkami, na podstawie których wyprodukowano serial. Z rzeczy mniej znanych, za bardzo interesujące uważam też The Bone Doll's Twin autorstwa Lynn Fleweling i Pantomime Laury Lam, ponieważ obie te autorki piszą o postaciach o płynnej tożsamości płciowej, co powinno przypaść do gustu również czytelnikom moich książek o Błaźnie. Jest też Joe Abercrombie... naprawdę, jest obecnie tyle przykładów dobrej literatury, że można o nich długo mówić.

Jaka jest Pani filozofia pracy nad książką? Czy lepiej jest pisać wtedy, gdy ma się natchnienie, czy lepsze efekty przynosi konsekwentne dopisywanie kolejnych fragmentów każdego dnia?

Uważam siebie za profesjonalistkę, zatem kiedy mam podpisany kontrakt na napisanie powieści w danym terminie nie mogę sobie pozwolić na myśli typu "ojej, dziś naprawdę nie mam weny". Muszę usiąść i muszę pisać następną scenę, a że czasem wychodzi mi ona okropnie i trzeba ją kompletnie wyciąć? Nie szkodzi, codzienna praca pozwala mi na zachowanie odpowiedniego stanu umysłu, co pomaga w procesie twórczym. Muszę być profesjonalistką, ponieważ jeśli spóźnię się z oddaniem tekstu, to okażę brak szacunku nie tylko redaktorom i wydawnictwu, ale też własnym fanom.

A czy jest coś, co stanowi dla Pani szczególne wyzwanie podczas pisania nowej powieści?

Zawsze są takie momenty w opowiadanej historii, kiedy bohater musi coś zrobić, aby pchnąć akcję do przodu, ale odpowiednie przedstawienie tej czynności oraz opisanie, jaka jest motywacja postaci może być trudne. Na przykład: para siedzi w swoich wygodnych fotelach i popija herbatę, ale jedno z nich musi podejść do okna, bo wtedy zobaczy coś ważnego – ale czemu ma wstać i tam pójść? Takie właśnie drobne elementy większych scen często są trudniejsze do napisania, niż np. dramatyczne pojedynki, których opisywanie jest po prostu ekscytujące i przyjemne.

Niedawno odbyła się światowa premiera Assassin's Fate, zakończenia cyklu Bastard i Błazen – co teraz? Zasłużony odpoczynek czy prace nad kolejną książką?

Jestem właśnie w trakcie kilkumiesięcznej przerwy w pisaniu. Assassin's Fate to długa książka stanowiąca kulminację wielu wątków, podczas redagowania której niezbędne było częste nanoszenie poprawek i pisanie scen na nowo, a na dodatek w międzyczasie nazbierały mi się też inne życiowe zaległości, zatem pora na trochę odpoczynku. Musiałam przełożyć zrobienie wielu rzeczy, mówiąc "zajmę się tym potem" – no cóż, teraz jest właśnie to potem!