Wrota - Milena Wójtowicz

Wrota we łbie.

Autor: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Wrota - Milena Wójtowicz
Kilka dni temu moja połowica poszła na zakupy do empiku, skąd przywlokła nową książkę Mileny Wójtowicz Wrota. Po Podatku nie spodziewałam się niczego rewelacyjnego, bo zapamiętałam drętwy styl i ledwie zarys atmosfery, humor, który choć ciekawy prosił się o dopracowanie i postaci drugoplanowe lepsze niż główna bohaterka. Mój luby jak zwykle pożarł książkę w ciągu kilku godzin i oddał mi ją, z błyskiem w oku, do przetrawienia.

To, co nastąpiło potem było jak najbardziej zabawne. Najpierw wzbudziłam zainteresowanie współpasażerów w autobusie linii 180, śmiejąc się prawie na głos przy lekturze Wrót o jak najbardziej nieprzyzwoitej porze (około godziny 7 rano). Następnie, przeraziłam swoimi chichotami starszą panią czekająca ze mną na przystanku. Biedna staruszka przesiadła się na inną ławeczkę posyłając mi podejrzliwe spojrzenia. A jakiś typek, który bezczelnie próbował mnie poderwać, kiedy czytałam książkę, został ostrym tonem napomniany, że "przecież czytam, więc niech się lepiej przymknie".

Oczywiście powodem mojego dobrego humoru i opryskliwości w stosunku do świata zewnętrznego była treść Wrót. Nie byle jaka, oczywiście. Świetny humor, wartka akcja, niespodziewane zwroty owej akcji i barwne, sprawnie wykreowane postaci to cechy, które zauważa się już na pierwszych stronach książki. Do tego wspaniale zbudowane dialogi i pomysłowe wykorzystanie bajkowych motywów. Opisy, niedługie i treściwe, dają świetny obraz przedstawianego świata. Dialogi, szczególnie Salianki z Gawarkiem, to istne perełki; są inteligentne i przesycone humorem w dobrym stylu oraz zaprawione wyraźnym aromatem ironiczno-sarkastycznym, bynajmniej niewymuszonym. Słowem, 509 stron dobrej literatury.

To, co odróżnia Wrota od Podatku to przede wszystkim warsztat. Widać, że pani Wójtowicz w krótkiej przerwie między jedną a drugą książką nie próżnowała. Jedyną, niekorzystną uwagą byłoby to, że po Podatku oczekiwałam naprawdę dobrego, zaskakującego zakończenia, ale trochę się zawiodłam. Żadnych większych niespodzianek nie było. Podobieństwa, mimo bardzo różnego poziomu obu książek, jednak są; przede wszystkim styl- bardzo lekki, bez dłużyzn oraz malownicze postaci. Poza tym, wrodzona pedanteria głównych bohaterek, wyraźnie widoczna proekologiczna postawa autorki oraz dość specyficzne podejście do spraw damsko-męskich. Jak dla mnie, styl autorki jest świeży, ciekawy i jak najbardziej godny uwagi a nawet pochwały. Uwielbiam taki rodzaj czytadeł. Tak, czytadeł. Bo choć Wrota napisane są w konwencji fantasy, to zaliczyłabym je do tej właśnie kategorii. Jest to jednak jedna z tych pozycji, po którą z chęcią sięgnę za jakiś czas raz jeszcze. Szczerze mówiąc, to nie mogę się doczekać, kiedy będę miała trochę więcej czasu i będę mogła przeczytać ją od dechy do dechy. W tej kwestii nasuwa mi się, słuszna jak myślę, uwaga, że jest to książka podobna do Ostatniego życzenia Sapkowskiego. I coś mi mówi, że jeżeli autorka nie przestanie ulepszać swoich umiejętności to bez trudu stanie się jednym z najbardziej poczytnych autorów polskiej fantasy.