» Recenzje » Wirus Judasza - James Rollins

Wirus Judasza - James Rollins


wersja do druku

Opowieść o sekrecie Marco Polo i biologicznej apokalipsie

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Wirus Judasza - James Rollins
James Rollins stworzył serię książek przygodowo-sensacyjnych, zawierających olbrzymią dawkę fikcji historycznej, gdzie główni bohaterowie to wyszkoleni w walce i zabijaniu naukowcy z różnych dziedzin chemii, medycyny i biologii. Pracując dla tajnej komórki o nazwie Sigma, która należy do DARPA (Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych Departamentu Obrony), mają za zadanie zwalczać zorganizowaną przestępczość, terroryzm oraz pozyskiwać rezultaty nowych badań i odkryć naukowych dla swej firmy. W tym wszystkim ciągle konkuruje z nimi potężna organizacja przestępcza zwana Gildią, która pozyskuje wszelkie badania naukowe na swój własny użytek, mając na celu tylko i wyłącznie zysk.

Cała opowieść zaczyna się w czasach Marco Polo, kiedy to sławny podróżnik z Wenecji wraz z swym ojcem i stryjem wraca po ponad dwudziestu latach do domu z odległych Chin. Jednak wyprawa powrotna, składająca się z dwunastu okrętów, nigdy nie dotrze na miejsce w komplecie. Ocaleje raptem jeden statek i osiemnastu ludzi, którzy cudem dopłyną do Miasta na Wodzie. Marco Polo nigdy nie zdradzi sekretu zniknięcia pozostałych statków i losów ich załóg. I na tym kończy się prawda historyczna, a zaczyna fikcja literacka, gdzie autor wyjaśnia, co się przytrafiło ekspedycji powrotnej wielkiego podróżnika.

Czasy obecne. U wybrzeży Wyspy Bożego Narodzenia ma miejsce przerażające zjawisko: toksyczny zakwit sinic i bakterii powoduje masowe wymarcie wszelkiego życia w tamtejszych wodach. Co gorsza, wydziela on również toksyczną chmurę oparów, która dotkliwie odbija się na lokalnej społeczności. Światowa Organizacja Zdrowia wysyła ekipę naukowców mająca ustalić rozmiar i źródło katastrofy ekologicznej. Wśród badaczy znajdują się również dwaj lekarze należący do Sigmy. W tym samym czasie jedna z najlepszych skrytobójczyń Gildii kontaktuje się potajemnie z agentem Sigmy Grayem Pierce’em oraz biskupem i dyrektorem watykańskich archiwów w celu ostrzeżenia ich przed biologiczną katastrofą. Okazuje się, że Gildia odkryła sekret Marco Polo, którym był wirus zmieniający zwykłe bakterie w zabójcze organizmy, i chce wykorzystać mikroba do własnych celów. Ponieważ nie ma szczepionki, całemu światu grozi ekologiczny Armageddon. Jednak wielki podróżnik, nim zmarł, odnalazł lek – tyle że związany przysięgą daną ojcu, iż nikomu nie wyjawi niczego o tej chorobie, ukrył klucze do swego odkrycia w trzech zaszyfrowanych manuskryptach. Rozpoczyna się zatem nierówny wyścig z udziałem Sigmy, Gildii i morderczego Wirusa Judasza o wielki sekret Marco Polo.

Fabułą wygląda jak mieszanina bajki G.I. Joe, historycznych i medycznych fikcji doprawionych nutą klimatu z książek Ludluma. O dziwo, mimo kilku szalonych rozwiązań i pomysłów całość trzyma naprawdę solidny poziom, a co najważniejsze, nie nudzi. Wręcz wciąga czytelnika w ten zwariowany wir wydarzeń, tak że chce się wiedzieć, co będzie dalej. Nie każdy element fabularnej układanki daje się przewidzieć, a dodatkowo niektóre zwroty akcji są naprawdę świetnie przemyślane. Te zalety książki niwelują w dużym stopniu uczucie, że wszystko to już gdzieś kiedyś się widziało czy też czytało.

Niestety tego samego nie można powiedzieć o postaciach. Mimo że ciekawie opisywane, są zbyt proste i przewidywalne w swych poczynaniach. Mamy więc tutaj typowego osiłka Sigmy, który "myśli" mięśniami, i jego zupełną odwrotność w postaci agenta Graya, będącego świetnym taktykiem. Mamy zręczną i oczywiście zabójczo piękną skrytobójczynię Gildii oraz jej dwóch przeciwników z tej organizacji – wyrachowanego mordercę, a także zimnego i pozbawionego jakichkolwiek moralnych hamulców naukowca. I tak dalej, i tak dalej, słowem, postacie żywcem zdarte z wszelkiej maści filmów akcji dla nastolatków, gdzie od razu wiadomo, kto jest zły a kto dobry. Całość jednak w znacznej mierze ratują ciekawe dialogi oraz stosunkowo częsty czarny humor. Pisarz umiejętnie operuje słowem, więc jeśli ktoś lubi gagi na poziomie Szklanej Pułapki czy Zabójczej broni, będzie wniebowzięty.

Inną rzeczą, która budzi we mnie dość mieszane uczucia, są przytaczane w powieści rzekome fakty naukowe. Większość można pomiędzy bajki włożyć i choć autor na końcu książki prostuje w posłowiu niektóre z nich, to część bardziej udziwnionych potwierdza jako autentyki. Najbardziej rozśmieszyła mnie teza, że organizm ludzki składa się w 90% z komórek bakterii i pasożytów (faktycznie jest tego w nas do około dwóch kilogramów masy u zdrowego, dorosłego człowieka). Tego typu głupotek w całej książce jest więcej, jednak nie powodowały one u mnie negatywnego odbioru całości. Co najwyżej dodatkowo mnie rozśmieszały.

Mimo wszystko Wirus Judasza czytało mi się bardzo dobrze i wiem, że jeśli będę potrzebował kiedyś lekkiej książki na odpoczynek, to do tej pozycji chętnie wrócę. Niechybnie sięgnę też po pozostałe powieści Rollinsa, bo bardzo spodobał mi się jego lekki styl oraz to, jak umiejętnie prowadzi on akcję w swoich dziełach. Jeśli ktoś jest wielbicielem niezobowiązującej literatury sensacyjno-przygodowej z dużym dynamizmem i ciekawymi zwrotami akcji, to Wirus Judasza powinien przypaść mu do gustu zaraz po pierwszym rozdziale. Dla innych zaś może się okazać ciekawą odskocznią od tego, co czytają zazwyczaj, czy po prostu ciężkiego dnia spędzonego w pracy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wirus Judasza (The Judas Strain)
Cykl: SIGMA
Autor: James Rollins
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek
Wydawca: Albatros – Andrzej Kuryłowicz
Data wydania: sierpień 2009
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7359-949-9



Czytaj również

Ostatnia Wyrocznia - James Rollins
O jasnowidzących dzieciach w czelabińskich lasach
- recenzja

Komentarze


Seji
   
Ocena:
0
"bajki G.I. Joe"

bajka:
krótki utwór, przeważnie wierszowany, o charakterze satyrycznym i dydaktycznym

G.I. Joe:
http://en.wikipedia.org/wiki/G.I.J oe
http://en.wikipedia.org/wiki/G.I._ Joe:_A_Real_American_Hero
http://en.wikipedia.org/wiki/G.I._ Joe_Team

Zenujacy blad w portalu zajmujacym sie ponoc popkultura. Zaloze sie tez, ze ani autor, ani redaktor nie czytali zadnego z komiksow G.I. Joe, do ktorych scenariusz napisal Larry Hama.
12-11-2011 00:11
Vermin
   
Ocena:
0
Mam w kolekcji ponad połowę komiksów z G.I. Joe wydanych w Polsce, w tym nawet serię "G.I. Joe kontra Transformers"
Do tego film pełnometrażowy, jeszcze na kasecie VHS oraz kilka odcinków serialu.

Więc doskonale wiem o czym piszę.

To co podałeś to definicja bajki w literaturze, ale chyba zdajesz sobie sprawę że ten termin nie jest czymś stałym i już pominąwszy milion synonimów czy porównań, bajką również nazywa się wszelkiej maści animacje dla dzieci czy nawet dorosłych odbiorców (jak choćby Hevy Metal FAAK 2).

Więc Seji, na przyszłość, wstrzymaj się z górnolotnymi osądami :)
12-11-2011 01:20
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
taki "Kod DaVinci" widzę troche. Chyba odpuszczę, może poczeka do kolejnych nudnych wakcji nad morzem :)
12-11-2011 01:28
Vermin
   
Ocena:
0
No w sumie można to gatunkowo poniekąd porównać do "Kodu..." z tą różnicą że tutaj się więcej naparzają :P

No i masz mega olbrzymią organizację terrorystyczną :D
12-11-2011 01:47
CE2AR
    Vermin,
Ocena:
+1
"No i masz mega olbrzymią organizację terrorystyczną :D"

W "Kodzie" też taka była, nazywała się Kościół ;)
12-11-2011 06:01
Seji
   
Ocena:
+1
@Vermin

To moze sprawdz, jakie byly seriale poza tym produkcji Sunbow z 1985, bo zapewne ten masz na VHS (pełnometrazowy pilot; ewentualnie jest to seria DIC). Wiec nie wiesz, o czym piszesz. Polecam zwlaszcza G.I Joe Resolute. A ta polowa komiksow nie jest imponujaca.

Dwa, serial animowany to serial animowany. Bajka to bajka.
Wiec jesli juz bardzo chciesz porownac, to napisz o serialu animowanym G.I. Joe z lat 80.

Heavy Metal: F.A.K.K.2 czy ekranizacja A Scanner Darkly to filmy animowany. Nie bajki (chyba ze w Pudelku czy innej Pani Domu). Proponuje odswiezyc sobie definicje - bajki to Krasicki pisal.
12-11-2011 09:45
Scobin
    @Seji
Ocena:
+4
Błędnie zakładasz, że chodzi o literaturoznawcze znaczenie terminu "bajka" (skąd w ogóle taki pomysł?), i równie błędnie szarżujesz z określeniem "żenujący błąd". Zastanawiałem się oczywiście nad tym wyrazem podczas redakcji – można go z powodzeniem bronić, jeżeli założymy, iż chodzi o potoczne określenie zmyślonej historii, akcentujące jej niską wiarygodność (zwracam uwagę na kontekst).

Pozdrawiam!
13-11-2011 11:06
Seji
   
Ocena:
0
@Scobin

Zakladam jak najbardziej poprawnie. Okreslanie produkcji animowanej mianem "bajki" (niezaleznie od poziomu fabuly, chyba, ze jest to ekranizacja bajek La Fontaine'a), jest zenujace, tym bardziej w portalu zajmujacycm sie popkultura/fantrastyka.

Rozumiem fanaberie autora i okreslanie produkcji animowanych mianem bajek (vie komenatrz wyzej) ale redaktor od czegos jest.
13-11-2011 11:20
Scobin
   
Ocena:
+2
Bajką (w takim sensie, jaki podałem) możesz nazywać utwory reprezentujące różne media. Nie ma żadnych przeszkód, żeby odnosić to słowo np. do filmu czy komiksu.

Ponawiam pytanie: skąd pomysł, że w tym wypadku chodziło o literaturoznawcze znaczenie słowa "bajka"?
13-11-2011 11:24
Seji
   
Ocena:
0
Stad, ze uzywanie terminu "bajka" wobec produkcji aniowanych to blad. W Polsce przyjelo sie, ze animacja jest dla dzieci, stad zrownanie bajki z produkcja aniowana (czego zreszta wielokrotnie byly przyklady - puscili Dragon Ball jako serial dla przedszkolakow i potem sie dziwili, ze tam jest przemoc).

Stad moj protest i oburzenie. Tym bardziej, ze jestem fanem G.I. Joe, serie animowane widzialem i doskonale wiem, co soba reprezentuja (starsze kiepsko, nowsze lepiej) - ale animacja to animacja, a nie bajka i niezaleznie od tego, jak cos jest mialkie, nie mozna tego nazywac bajka z powodu uzycia takiej a nie innej techniki tworczej - a jak to wyjasnil autor, produkcje animowane to bajki, wiec Scobinie nie zmieniaj znaczenia, w jakim autor uzyl tego okreslenia.

Choc mozna wrocic do slownika, zgadzam sie:

1. «opowiadanie o treści fantastycznej»
2. pot. «wiadomość, opowiadanie zmyślone»

Wiec co teraz? Ubik to bajka, Akira to bajka? Come on! Jasne, mozna cos nazwac "bajka" z roznych powodow, ale tutaj, dzieki wykladni autora, uzycie tego slowa jest jasne - kontekst tez pokazywal wyraznie, o co chodzi.
13-11-2011 11:27
Sting
    @Scobin...
Ocena:
0
...to o jakiej definicji "bajki" rozmawiamy? Podaj jakieś źródło dla swojej wykładni, jakaś praca naukowa, artykuł?

Chwilowo ze strony Vermina i Twojej nie padły żadne konkrety. Skoro argument jest taki, że są to bajki, to chyba można przytoczyć jakąś definicję, która potwierdza tę tezę.
13-11-2011 11:40
Scobin
   
Ocena:
+1
@Seji

Stad, ze uzywanie terminu "bajka" wobec produkcji aniowanych to blad.

Nie w takim sensie, jaki podałem (w przybliżeniu: "pejoratywnie oceniany utwór fabularny"). Natomiast możliwe, że Vermin miał na myśli inne znaczenie, tzn. nie chciał wplatać w tekst pejoratywnej oceny "G.I. Joe". Tak by sugerował jego pierwszy komentarz. Jeżeli jest to prawdą, to moim niedopatrzeniem jako redaktora było nieupewnienie się w tym miejscu tekstu, że dobrze rozumiem intencję autora. Nie był to jednak "żenujący błąd".

Savvy? :-)


@Sting

...to o jakiej definicji "bajki" rozmawiamy?

Bez trudu znajdziesz wyjaśnienie w jednym z moich wcześniejszych komentarzy.

Podaj jakieś źródło dla swojej wykładni, jakaś praca naukowa, artykuł?

Skąd pomysł, że powinienem podawać źródła naukowe, kiedy mówię o potocznym sensie słów?

Chwilowo ze strony Vermina i Twojej nie padły żadne konkrety.

Nie oceniam wypowiedzi Vermina, natomiast z mojej strony jak najbardziej padły.

Skoro argument jest taki, że są to bajki, to chyba można przytoczyć jakąś definicję, która potwierdza tę tezę.

Łatwo można sprawdzić, że to słowo jest w taki sposób używane w potocznej polszczyźnie (na przykład wpisując w Google'a: ten film to tylko bajka). Do tego znaczenia zbliżają się wskazane przez Sejiego definicje ze słownika PWN (zapewne), chociaż są one bardzo niedokładne (chyba wszyscy się co do tego zgodzimy).
13-11-2011 11:41
Seji
   
Ocena:
0
Scobinie,

Vermin stwierdzil:

"bajką również nazywa się wszelkiej maści animacje dla dzieci czy nawet dorosłych odbiorców (jak choćby Hevy Metal FAAK 2)."

Pejoratywna ocene mogl wystawic, seriom Sunbow i DIC sie nalezy. Jego pierwszy komentarz podaje znaczenie na tacy, nie ma co sie bawic w "sugerowanie".

Savvy bedzie, jak wywalisz bajke - mozesz dac nam nawet "nieziemsko infrantylne seriale", bedzie lepiej niz to, co jest teraz. :)

Co do zenujacego bledu - takie stwierdzenia powinny od razu zapalac czerwna lampke, zwlaszcza tutaj. :)
13-11-2011 11:46
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Dzieci jednak oglądają "bajki na kartun netłork", a nie kreskówki.
Więc "Bajka G.I.Joe" jest jak najbardziej zrozumiała - niezależnie od tego,c zy Vermin się myli czy nie.
13-11-2011 12:49
Sting
    @Scobin...
Ocena:
0
"Bez trudu znajdziesz wyjaśnienie w jednym z moich wcześniejszych komentarzy."

Chodzi tutaj zapewne "o potoczne określenie zmyślonej historii, akcentujące jej niską wiarygodność (zwracam uwagę na kontekst)"?

Wybacz, ale ja nie kupuje potocznego mówienia o czymkolwiek z użyciem definicji, które mają swoje wyraźne konotacje.

Tak, wiem to zboczenie zawodowe, ale w naszym polskim życiu publicznym, politycznym itd. jest za dużo użyć potocznych, które z dyskursów robią zwyczajny bełkot.

"Skąd pomysł, że powinienem podawać źródła naukowe, kiedy mówię o potocznym sensie słów?"

Przy potocznym nie musisz. Ale na pewno coś by się dało znaleźć w bogatej literaturze przedmiotu co przemawiałoby na Twoją obronę. ;)

"Nie oceniam wypowiedzi Vermina, natomiast z mojej strony jak najbardziej padły."

Za konkret uważasz stwierdzenie, że używasz terminu zgodnie z jego sensem potocznym? Ok, przyjmuję to jako wytłumaczenie, bo tutaj już bym się na siłę czepiał, a nie o to mi chodzi.

"Łatwo można sprawdzić, że to słowo jest w taki sposób używane w potocznej polszczyźnie (na przykład wpisując w Google'a: ten film to tylko bajka). Do tego znaczenia zbliżają się wskazane przez Sejiego definicje ze słownika PWN (zapewne), chociaż są one bardzo niedokładne (chyba wszyscy się co do tego zgodzimy)."

Argumentacja oczywiście poprawna. Tylko, że jak uściśliłem wyżej w tym komentarzu używanie potocznych sformułowań jest - jak dla mnie - rażącym błędem.

Ogromnie ważne jest tutaj "jak dla mnie", bo dla szerokiego grona błędem to wcale być nie musi. ;]

Pozdrawiam!
S.
13-11-2011 12:52
Seji
   
Ocena:
0
@Zigzak

A ten portal jest dla dzieci nieodrozniajacych bat'letha od lightsabera czy moze jednak dla bardziej wymagajacych odbiorcow?

Nie chodzi mi o to, czy tekst jest zrozumialy. Chodzi mi o bledne uzywanie terminologii.
13-11-2011 13:06
Vermin
   
Ocena:
0
Kocham jak się dorwie jeden "znawca" z drugim którzy pożarli wszystkie rozumy świata. Może napiszę to drukowanymi literami, co już pisałem. "To co podałeś to definicja bajki w literaturze, ale chyba zdajesz sobie sprawę że ten termin nie jest czymś stałym i już pominąwszy milion synonimów czy porównań,..." Czy do was dwóch nie dociera ze słowo "Bajka" jest synonimem do takich rzeczy jak:
  • animacja
  • wymyślone opowieści
  • kłamstwo ubrane w opowieść
  • nierealne historie
i tak dalej i tym podobne. Tutaj użyłem słowa "bajka" w odniesieniu do G.I. Joe, bo to kompletna fikcja, która nie ma realnego przełożenia na nasz świat. Nie jest to Fikcja naukowa, tylko zwykłe bajdurzenie, coś nierealnego co się doczekało serii animacji, figurek, komiksów, nawet filmu aktorskiego. Więc w takim odniesieniu, a o takim była mowa, słowo "bajka" może być użyte i jest używane poprawnie. Tak samo w potocznym języku, który może, a nawet powinien pojawiać się w umiarkowanej ilości w recenzjach, bo te są kierowane do ogółu publiki a nie do ludzi o wąskim acz szczegółowym zakresie danego tematu/zagadnienia, słowo bajka oznacza coś fikcyjnego, często animowanego lub rysowanego. Przynajmniej w odniesieniu do produktów. A produktem jest G.I.Joe czy dowolna rzecz z nimi związana. Choć też jest marką, ale to już inna kwestia. P.S. Nie uznaję sie za debila, a mimo to wiem tylko co to jest Lightsaber, czyli miecz świetlny. Co do słowa bat'leth, nie mam bladego pojęcia co ono znaczy. Nie jestem fanem Star Wars i mnie naprawdę takie rzeczy mało interesują, skoro nie recenzuję produktów tej marki.
13-11-2011 16:22
Sting
   
Ocena:
0
Kocham jak "autor" postanowi się obrazić, próbuje zdyskredytować swoich rozmówców, a na końcu strzela focha. :D

Jeżeli uważasz, że operowanie językiem potocznym sprzyja pisanym przez Ciebie tekstom, rób tak dalej.

A jak dorośniesz do prowadzenia dyskusji na poziomie "ekspercie od pozostałych niż wszelkie rozumów świata [bo te wszakże ja już zjadłem]" to może wtedy podyskutujemy.

Pozdro!
S.



13-11-2011 18:06
Seji
   
Ocena:
0
"bat'leth" - klingonski dlugi miecz. Warto zapamietac, trudne slowo, ze Star Treka.

Jezyk potoczny jest fajny, kiedy jest potoczny. Swoja droga, w jezyku potocznym "bynajmniej" robi za synonim "przynajmniej", oczywiscie blednie - zobacze to w Twoich tekstach? Reszte Sting napisal.
13-11-2011 19:37
Scobin
   
Ocena:
+3
@Sting

używanie potocznych sformułowań [w kontekście, o którym mówimy – przyp. S.K.] jest - jak dla mnie - rażącym błędem.

Recenzja Vermina nie jest tekstem literaturoznawczym. Nie mamy tu do czynienia ze stylem naukowym, tylko z polszczyzną ogólną. Dlatego nie należy oczekiwać, że każde słowo, które ma zarówno znaczenie niefachowe, jak i specjalistyczne, zostanie tutaj zastosowane właśnie w tym ostatnim sensie.

Przykładem mogą być wypowiedzi profesorów pracujących w Poradni Językowej PWN – warto zwrócić uwagę, w jaki sposób używane jest w nich słowo "bajka".


@Seji

Swoja droga, w jezyku potocznym "bynajmniej" robi za synonim "przynajmniej"

Takie użycie słowa jest nieprawidłowe, jestem przekonany, że można odnaleźć taką informację w słownikach poprawnej polszczyzny.
13-11-2011 21:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.