» Recenzje » Wilcze leże

Wilcze leże


wersja do druku

O przewadze zwykłego nad niezwykłym

Redakcja: Henryk Tur, Tomasz 'Asthariel' Lisek

Wilcze leże
Recenzując Reputację chwaliłem jakość poszczególnych utworów, jednak ze względu na ich powtarzalność narzekałem na zbiór jako całość. W przypadku Wilczego leża sytuacja wygląda zupełnie na odwrót – nie wszystkie teksty wywarły na mnie dobre wrażenie, jednak oceniane jako komplet wypadają całkiem nieźle.

Nowy zbiór opowiadań od twórcy Jakuba Wędrowycza zawiera dziesięć tekstów, które niejednokrotnie zabierają czytelnika do Strefy Mroku, gdzie przyjdzie mu otrzeć się o nadprzyrodzone. Co jednak znamienne - najlepsze fragmenty opowiadań to te, które z niezwykłością mają najmniej wspólnego.

Z owej dziesiątki pięć opowiadań traktuje o losach Roberta Storma, dwa poświęcono doktorowi Skórzewskiemu, zaś pozostałe trzy są niezwiązane ze znanymi nam już bohaterami. Najdłuższe z tych ostatnich, tytułowe Wilcze leże, jest doskonałym probierzem tego, czy cały zbiór przypadnie czytelnikowi do gustu – zawiera bowiem w sobie większość zalet i wad, z którymi przyjdzie mu się spotkać podczas lektury całości. Tekst ten traktuje o losach młodej Żydówki, zatrudnionej jako służąca w znajdującym się pod niemiecką okupacją, niewielkim miasteczku. W początkowej fazie prezentuje on trudy życia pod władzą nazistów, biedę, głód, niedostatek produktów pierwszej potrzeby i ciągły strach o życie, ale także nastroje panujące wśród ludu mojżeszowego – od czarnej rozpaczy po nieśmiałą nadzieję, że najgorsze już za nimi. Nieco później na scenę stopniowo wkracza nadprzyrodzone – jeżeli jednak autor chciał zbudować aurę tajemniczości, to poniósł sromotną klęskę. Czytelnik, przyzwyczajony do niezwykłości w wykonaniu Pilipiuka, od razu dostrzeże, dokąd wiedzie go historia, więc pierwszy "nadprzyrodzony" zwrot akcji wypada blado i przewidywalnie. Nieco lepsze wrażenie robi drugi, który faktycznie może zaskoczyć – choć opadu szczęki na pewno nie wywoła, stanowiąc raczej folklorystyczną nowalijkę. Ogólnie więc opowiadanie świetnie wypada jako prezentacja realiów, tudzież zbiór ciekawostek z epoki, w sposób płynny i interesujący przedstawiając pewien wycinek historii, gorzej jednak radzi sobie z samym snuciem opowieści. Ta bowiem jest w najlepszym razie nijaka.

Drugi z tekstów "niezależnych", Samobójstwo na Maślicach, poświęcono śledztwu w sprawie tajemniczej śmierci studenta. Dochodzenie prowadzone jest przez Pawła Nowaka, byłego policjanta, którego postrzał w nogę zmusił do porzucenia czynnej służby. Największą wadą tego opowiadania jest jego przewidywalność – w zasadzie od razu po zapoznaniu się ze sprawą czytelnik jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytania "kto?" i "dlaczego?", jedyną niewiadomą pozostaje "jak?". Rozwiązanie tej zagadki jest jednak wyjątkowo mało satysfakcjonujące, szczególnie dla kogoś, kto ma choćby jakie takie pojęcie o chemii lub farmacji. Mamy więc do czynienia z historią, która może cieszyć językiem, żywymi dialogami, a nawet odrobiną humoru – jednak fabularnie nie powala. Nie poprawia też sytuacji fakt, że mało jest tu odniesień do przeszłości i ciekawostek, które w przypadku innych tekstów skutecznie maskują ich niedostatki. Szafa, ostatni tekst z tego tria, jest bardziej wisienką na torcie niż pełnoprawnym daniem. To króciutki, humorystyczny wiersz biały, który z pewnością wywoła uśmiech na niejednej twarzy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Promienie X i Ci, którzy powinni pozostać, dwa opowiadania poświęcone doktorowi Skórzewskiemu, prezentują podobny zestaw plusów i minusów. Z jednej strony poznajemy interesujące fakty odnośnie rozwoju medycyny w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku, dialogi są bardzo sprawnie napisane, a błyskający czasem humor robi dobre wrażenie. Z drugiej ich fabuły są przewidywalne i przynajmniej częściowo pretekstowe – nie sposób oprzeć się wrażeniu, że autorowi bardziej zależało na zaprezentowaniu czytelnikowi pewnych interesujących faktów, niż faktycznym opowiedzeniu historii, w którą czuł się jeszcze w obowiązku upchnąć jakiś element nadprzyrodzony. Ponownie więc to co zwykłe (w znaczeniu "niemagiczne") jest dla czytelnika ciekawsze (bo nowe), niż kontakt z niezwykłym, którego się spodziewa i które przeżył już wielokrotnie.

Podobnie podsumować można również teksty o Robercie Stormie. Tym razem są one zdecydowanie bardziej urozmaicone niż w Reputacji, za co autorowi chwała – nie za każdym razem śledztwo przebiega wedle tego samego schematu, nie zawsze też wieńczy je sukces. Podobnie jednak jak w przypadku wcześniej omówionych tekstów, można przyczepić się do pewnej pretekstowości fabuły oraz zbędnego wprowadzania do historii elementów nadprzyrodzonych. Obie te wady są najbardziej odczuwalne w Cmentarzysku Marzeń, które więcej miejsca poświęca na biografię Kornela Makuszyńskiego, niż na przygody naszego detektywa-amatora, zaś zwieńczone jest bardzo luźno powiązanym z resztą tekstu objawieniem siły wyższej. Trudno też wyjaśnić obecność w zbiorze Listu z wysokich gór. Brak tu dynamicznej akcji, brak śledztwa z prawdziwego zdarzenia, a choć fabuła jest mocno powiązana z historią drugiej wojny światowej, to nie prezentuje (jak to zazwyczaj bywa u Pilipiuka) mało znanych, a fascynujących jej aspektów.

Nie znaczy to jednak, że tym razem przygody Storma nie bawią – wręcz przeciwnie. Poświęcone mu opowiadania luźno łączą się bowiem w większą meta-historię, w której obserwujemy jego wzloty i upadki, ewolucję jego charakteru i rodzący się związek z dzielącą jego zainteresowania Magdą. Choć traktowane osobno opowiadania mają swoje wady, słabsze momenty i zbędne elementy, to wspólnie tworzą opowieść niezbyt dynamiczną , ale zgrabną i przyjemną w lekturze, okraszoną świetnymi dialogami oraz wiarygodną ewolucją charakteru i uczuć Roberta. Dobre wrażenie psuje wprawdzie wspomniane już objawienie, które wprowadza absolutnie zbędny w tej historii element nadprzyrodzony, jednak w ogólnym rozrachunku ten wątek romantyczno-społeczny jest chyba najmocniejszym punktem zbioru. Pytanie - czy czytelnik złakniony bardziej typowych dla tego autora śledztw i przygód będzie skłonny go docenić? Przyczepić mógłbym się również do charakteru Storma, który momentami bywa irytujący w swoim poczuciu wyższości nad innymi, czy to ze względu na ich pożałowania godny brak zainteresowania historią czy religijny laicyzm. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wilcze leże to zbiór jednocześnie odmienny niż poprzednie, a zarazem bardzo do nich podobny. Teksty prezentują inny charakter i tempo, niż choćby we wspomnianej już Reputacji, jednak powielają wiele z zawartych tam schematów. Ja pochłonąłem całość błyskawicznie i wyszedłem z lektury z pozytywnymi odczuciami, choć gdy już ostygłem po lekturze, chłodna logika podszepnęła mi cały szereg wad przeczytanych opowiadań. Fanom autora polecam, zaś reszta niewiele straci, jeśli nie zapozna się z tym zbiorem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wilcze leże
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 28 czerwca 2017
Liczba stron: 350
Oprawa: zintegrowana
ISBN-13: 978-83-7964-245-8
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Upiór w ruderze
O duchach nieco zabawniej
- recenzja
Operacja Dzień Wskrzeszenia
W pogoni za przodkiem prezydenta
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Babel, czyli o konieczności przemocy
Słowo kontra imperium
- recenzja
Komornik – Arena Dłużników #1
Déjà vu w czasach apokalipsy
- recenzja
Kate Daniels #10. Magia triumfuje
Nie do końca pożegnanie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.