Waran - Marina i Siergiej Diaczenko

Autor: Magdalena 'Iman' Litwin

Waran - Marina i Siergiej Diaczenko
Waran Mariny i Siergieja Diaczenko nie jest powieścią, która od pierwszych zdań powala na kolana. Wydawnictwo Solaris zachwala na okładce, że autorzy wykreowali wspaniały świat, pełen magii i tajemnic. Faktycznie. Dla mnie jednak tych tajemnic jest zbyt wiele i od samego początku brakuje konkretnego opisu świata, później zaś nie zostaje to niestety w żaden sposób nadrobione.

Początek książki jest nietypowy. Poznajemy tytułowego bohatera, młodzieńca imieniem Waran i wkraczamy do jego świata. Brakuje w nim jednak szczegółów oraz fabularnych uzupełnień, a powieść przeskakuje z wątku w wątek i tylko momentami pojawia się parę słów o przeszłości głównego bohatera. Nie ma też żadnego opisu jego przeżyć wewnętrznych, nie widać motywacji, jakimi się kieruje, a ukazane są tylko jego działania i ich skutki. Pierwsza część książki szybko staje się monotonna – Waran ma kłopoty, wychodzi z nich cało, wpada w następne i tak w kółko. Oczywiście robi to wszystko dla swojej ukochanej Nili, ale zaczyna wątpić w to, czy tak naprawdę ją kocha. Sam wątek ich romansu jest także dosyć dziwny – całość dzieje się niby bardzo szybko i spontanicznie, ale nietrudno domyślić się, co się stanie za chwilę. Natomiast bardzo podobały mi się spotkania Warana z Lerealaruunem, zwanym też Zorzą bądź Podróżnikiem. Ten ostatni intrygował mnie i z niecierpliwością czekałam na jego ponowne pojawienie się na łamach powieści (pomimo faktu, że jego imię przyprawiało mnie o zawroty głowy i do dzisiaj nie potrafię go zapamiętać, a tym bardziej wymówić). Ciekawym bohaterem był również Podstawka (pewnie, dlatego że miał wyraźnie zarysowany, indywidualny charakter). Wracając jednak do samej fabuły to pierwsza część zaczęła mnie wciągać podczas wyprawy Warana z Lerealaruunem do jaskiń. Ale nagle – pstryk! – bardzo nieoczekiwany zwrot akcji rzucił mnie zupełnie gdzie indziej. Owszem, było to nieprzewidywalne i ciekawe, ale wprowadziło straszny zamęt – gdy akcja zaczęła się rozwijać to nagle zawróciła i powstał zamęt fabularny. A gdy w końcu się w niej na nowo odnalazłam, nastąpił kolejny przewrót i trzeba było zaczynać wszystko od nowa.

Od początku książki czytelnik jest bombardowany masą określeń właściwych dla jej uniwersum i zupełnie nie wie, co się dzieje. Góreni, podedniacy – kto to jest? Przypuszczam, że książkę tę można całkowicie zrozumieć dopiero, gdy czyta się ją po raz drugi - nie trzeba wtedy skupiać całej swojej uwagi na szczegółach dotyczących świata, których autorzy nie raczyli nam przybliżyć. Bardzo brakowało mi również charakterystyki stworzeń, które go zamieszkują. Sytuchy, skrzydlaki, ciągutki, trzyłapiec. To wszystko to tylko nazwy, uzupełnione krótkimi, przypadkowymi opisami, z których w gruncie rzeczy nic nie wynika. Jeśli już tworzy się nowe istoty to można zrobić to konsekwentnie i przedstawić czytelnikowi całość swojej wizji. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że owe „zwierzątka” nie są aż tak istotne dla samej fabuły (no, może poza Tufą, o której właściwie nic oprócz imienia nie wiadomo), niemniej jednak parę słów na ich temat z pewnością by nie zaszkodziło.

Jeśli w Waranie coś jest już konkretniej opisane, to nie przemawia zupełnie do wyobraźni. Przynajmniej nie na tyle, na ile powinno skoro: przyciąga też poetycki i plastyczny język Diaczenków (cytat z okładki). Cóż, mnie nie przyciągnął. Być może zawinił tu również tłumacz. Momentami konstrukcja zdań jest bardzo osobliwa, nie mówiąc już o licznych powtórzeniach, które naprawdę rzucają się w oczy. Trafia się również wiele nietrafnych i moim zdaniem kompletnie nie pasujących do klimatu książki sformułowań, takich jak „kopnął się ku platformie” czy „polazł w dół”.

Fabuła Warana nie jest wybitnie oryginalna - podobne historie zdarzało mi się już czytać (przychodzi mi na myśl Adept magii Raymonda E. Feista, ale jest to książka napisana znacznie lepiej). Pointa całej powieści jest na swój sposób sympatyczna. Pomimo tego, że nie była ona niczym zaskakującym to spodobało mi się rozwiązanie tego wszystkiego w taki, a nie inny sposób. Fabularnie książka nie jest zła, aczkolwiek nie należy do tych, do których z przyjemnością powraca się po jakimś czasie. Godna polecenia czytelnikom, którzy lubią gwałtowne zwroty akcji i czytając skupiają się głównie na fabule, a nie na szczegółach dotyczących świata.