Uśpione Archiwum - Wawrzyniec Podrzucki

Nie senne archiwum

Autor: Michał Sołtysiak

Uśpione Archiwum - Wawrzyniec Podrzucki
Wydawnictwo Runa na stałe zagościło już na naszym rynku wydawniczym. Ma w swojej ofercie tytuły znanych i nagradzanych autorów, ale nie stroni też od druku debiutów. Z takim właśnie przypadkiem mamy tutaj do czynienia. Miałem przyjemność recenzować Uśpione Archiwum Wawrzyna Podrzuckiego, autora debiutującego, jednak już teraz wielce obiecującego.

Treść Uśpionego Archiwum można by opisać krótko, jako podróż grupy poszukiwaczy przygód, poprzez egzotyczny świat wielkiego na setki kilometrów, biologicznego konstruktu zwanego Drzewem. Na owym fantastycznym tworze, żyją niespotykane gatunki i istoty, które tworzą jedyny w swoim rodzaju ekosystem. Wszędzie zaś żyją ludzie, pośród których jak zawsze są Dobrzy, Źli i Nijacy. Nasi bohaterowie wędrują i poznają coraz to nowe tajemnice, a ich śladem podąża Zło, które stanowi zagrożenie dla całego znanego im świata. Dodatkowo samo Drzewo jest Wielką Tajemnicą, której odkrycie czeka na naszą drużynę. Wydaje się to bardzo typowe, nie mam racji?

Uśpione archiwum zaklasyfikować trzeba jako twarde SF, choć na okładce możemy przeczytać, że jest to "połączenie powieści przygodowej z najlepszymi tradycjami SF[/iq]. Już z samego okładkowego opisu możemy domyślić się, że jest to powieść drogi, gdzie kolejny, dzielny bohater wyruszy na kolejny, trudny szlak w poszukiwaniu szczęścia, a [q]wredny los rzuci go w wir niebezpieczeństw i przygody". Nie nastraja to pozytywnie, gdyż dowiadujemy się, że ta pozycja to tylko pierwszy tom trylogii Yggdrasill, kolejnej na naszym rynku wielotomologii. Na pocieszenie mamy jednak notkę o tym, że autor jest naukowcem, wiec zapewne wie, o czym pisze. Do tej książki podchodziłem, więc bardzo ostrożnie. Nie dość, że debiut, to jeszcze pierwszy tom, a ze streszczenie kojarzyło mi się z Pierścieniem Larrego Nivena i Przebudzeniem kamiennego boga P. J. Farmera.

Po przeczytaniu pozostaje mi tylko grzecznie prosić autora o wybaczenie mojej niewiary, a wydawcę przeprosić za brak zaufania. Uśpione archiwum jest zaprawdę świetne. Zaczyna się od cudownego pierwszego zdania, które we wspaniały sposób wciąga nas w atmosferę całej powieści. W wielu dzisiejszych pozycjach, nawet znanych autorów, pierwsze zdanie nie zawsze jest tak dobre. Stephen King stwierdził, że książka, która go nie zainteresuje do trzeciej, góra siódmej strony, niewarta jest dalszego czytania. Tu wystarczyło mi pierwsze zdanie.

Przez całą książkę, akcja utrzymuje wartki tok, nie ma dłużyzn, przegadanych dialogów, rozwlekłych opisów. Czasem wprawdzie ma się wrażenie, jakby gawędziarstwo autora było niezłe, ale nie na poziomie mistrzowskim, bo od czytania można się oderwać, ale bardzo chętnie się wraca do lektury. To jednak pierwsza książka tego autora i zapewne zostanie to doszlifowane w dalszych tomach. Wszystko jest tu w dobrych proporcjach, twórczo przetworzone i wykorzystane i choć można by dostrzec podobieństwa do innych książek z fantastyki, to nie można tu w żadnym wypadku mówić o naśladownictwie. Fabuła i styl są oryginalne oraz nie jest to bynajmniej, kolejna sztampowa powieść o fantasmagorycznym świecie i wędrówce po nim.

Wszystko to dzięki temu, że wykreowany przez autora świat jest godzien wielkich braw. Jego wewnętrzna logika i styl przykuwają uwagę. Wraz z głównym bohaterem poznajemy fantastyczne uniwersum Wielkiego Drzewa, którego różnorodność i bogactwo zachwyca. Autor jest mikrobiologiem i wie o czym pisze oraz robi to tak zrozumiale, że nie ma problemów z pojęciem, jak funkcjonuje Drzewo. Książka ma podbudowę teoretyczna i naukową, czuć rękę specjalisty. Jednak nawet dla takiego laika jak ja, znającego się ledwo, ledwo na morfologii drzew nie było nic niezrozumiałego. Umiem sobie wyobrazić to, o czym przeczytałem w Uśpionym Archiwum a przy wielu fantasmagorycznych pomysłach innych twórców ta sztuka mi się nie udawała.

Wprawdzie skala przedstawionego świata odrobinę przytłacza bohaterów i nie są oni jakimiś niezapomnianymi postaciami, które wielkim skokiem dostaną się do klasyki gatunku, ale nie można im niczego zarzucić. Są to porządni, sympatyczni bohaterowie, z krwi i kości, mający swoje uczucia i wady. Jeśli już musiałbym zwrócić na coś uwagę, to jedyne co mi przychodzi na myśl, to odrobinę stereotypowość postaci. Główny bohater, Thomas Farquahart jest zwykłym młodym facetem szukającym szczęścia, którego dotknęło chińskie przekleństwo: "obyś żył w ciekawych czasach". Jego miłość Beatrice ma wiele tajemnic, a ich mentor i przewodnik Gerhard przypomina starego wygę w stylu Clinta Eastwooda. Ale czy to grzech, wykorzystywać sprawdzone archetypy? Książka na tym wcale nie ucierpiała. Autor nie pokazuje nam oryginalności za wszelką cenę, ale przekonuje nas, że ze sprawdzonych wzorców wiele jeszcze można wykrzesać. A by pokazać, że tworzenie oryginalnych postaci, również nie jest dla niego problemem autor stworzył Regulamina, postać jedyna w swoim rodzaju, pół maszynę, pół człowieka, pół... Postać ta, podejrzewam, ma jeszcze wiele innych tajemnic, które wyjaśnią się w następnych tomach.

Sumując, dawno już nie czytałem tak fajnej książki. Jest tu akcja, humor i fantastyczne krajobrazy. Napisana została bardzo porządnym i sympatycznym językiem. Autor zna się na rzeczy i, co najważniejsze, Uśpione Archiwum zostało napisane dla ludzi. Czytelny jest wielkie szacunek autora dla czytelnika, gdyż nie epatuje się tu naukowym słownictwem w nadmiarze i nie ma jakiegoś zadęcia i nadmiernego patosu. Ta książka jest jak stary, dobry przyjaciel, pełna swojskiego uroku, sympatyczna i ciepła. Autor wziął przepis na bestseller: archetypiczni bohaterowie, tajemnica, miłość, przygoda oraz egzotyczne krajobrazy i wykorzystał to wszystko w doskonały sposób, pokazując, że umie Pisać. Nic tu nie jest na siłę, wszystko w umiarze i z klasą. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta porządna robota autor nie została nagrodzona przez fandom. A to jest przecież tylko jego debiut. Pozostaje mi już tylko napisać apel do autora i wydawcy: ja chcę drugi tom, najlepiej na wczoraj. Opowieść o podróży młodego strażnika, Thomasa Farquaharta czyta się doskonale, a jego spotkania tak z wielkiem Złem, jak i z egzotycznymi postaciami oraz przyrodą Wielkiego Drzewa dostarczają wiele radości podczas lektury. Polecam.