Uczeń czarnoksiężnika

Czarna owca Witelon

Autor: Jarek 'jareckr' Rusak

Uczeń czarnoksiężnika
Spłodzenie wartościowej powieści historycznej jest, wbrew pozorom, rzeczą niełatwą. Nie wystarczy uwzględnienie w fabule kilku postaci znanych z podręczników oraz sporadyczne wymienianie faktów z przeszłości w ramach tworzenia tła opowieści. Tego rodzaju zabiegi, nawet przy nielichym talencie literackim, gwarantują co najwyżej powstanie przyjemnego czytadła. Aby osiągnąć satysfakcjonujący efekt, pisarz powinien wykazać się gruntowną znajomością tematu, to znaczy wiedzą o danej epoce zbudowaną na pracy z licznymi źródłami, a następnie w atrakcyjny sposób przekazać ją czytelnikowi. Pod tym względem Witold Jabłoński w Uczniu czarnoksiężnika spisał się celująco – jego historyczne rozeznanie i swoboda w przedstawianiu średniowiecznych realiów budzi szczery szacunek. Rozpatrując zaś sam warsztat należy przyznać, że pierwsza części cyklu Gwiazda Wenus, gwiazda Lucyfer to kawałek bardzo solidnej prozy.

 

 

Tytułowym uczniem jest Witelo – pierwszy szerzej znany polski uczony, urodzony na Dolnym Śląsku w roku 1230, a więc w czasach rozbicia dzielnicowego. Ów syn Turyngii (jego ojciec był niemieckim kupcem) i Polski, będący już w wieku matuzalemowym, rozpoczyna fascynującą opowieść o swoim żywocie. Samego Wincentego Kadłubka nazywa łgarzem i zapewnia o prawdziwości opisywanych przez siebie wydarzeń, choć przyznaje, że miejscami odrobinę je ubarwił. Wielkie znaczenie ma fakt, iż Witelo na wstępie powołuje się na upadłego anioła, którego uważa za "najwyższego pana swej duszy", na "niepodległą nikomu myśl" oraz magię – "gorzką wiedzę z drzewa dobrego i złego". Czytamy więc o losach dziadka i babki narratora, następnie zaś o okolicznościach poznania się rodziców i śmierci matki – niewiasty o wdzięcznym imieniu Malina. Kobieta wpadła w oko staremu, możnemu rozpustnikowi – nie byle komu, bo samemu księciu Władysławowi Laskonogiemu. Podczas próby gwałtu Malina morduje chutliwego Piasta, za co spotyka ją sroga kara. Od tej pory malutkiego Witelona wychowuje babka, zaradna zarządczyni młyna, wśród prostego ludu ciesząca się podszytą strachem estymą. Powód? Otóż szanowna antenatka zajmuje się ziołolecznictwem, urokami, odbieraniem porodów oraz aborcjami. Za kogo jest uważana – dodawać nie trzeba.

Pewnego razu wzburzony tłum, podjudzony dodatkowo przez miejscowego księdza, w akcie agresji pali młyn wraz z wiedźmą. Przyszłemu uczonemu, już wtedy dostrzegającemu swą odmienność (pod wieloma względami) i wykazującemu się ponadprzeciętną inteligencją, udaje się zbiec. Chęć zemsty za krzywdy, nienawiść do motłochu, a w jeszcze większym stopniu do kleru, w znacznej mierze kształtują bohatera. To dopiero początek perypetii, albowiem w pierwszej części cyklu czeka na niego Wrocław, Legnica (tu rozegra się słynna, przegrana bitwa z Tatarami), Płock oraz tyleż fascynujący, co brudny i śmierdzący zawartością rynsztoków Paryż. Wśród licznych napotkanych person znajdą się między innymi Bolesław Rogatka (syn poległego pod Legnicą Henryka Pobożnego), Konrad Mazowiecki czy Tomasz z Akwinu. Pod koniec tomu pojawi się nawet legendarny banita z Sherwood, by popisać się słynnym, łuczniczym trikiem.

Uczeń czarnoksiężnika obfituje w postaci znane z kart historii – nie dość, że barwne, to jeszcze przedstawione w zupełnie innym świetle niż ich podręcznikowe odpowiedniki. Już mnogość występujących tu, mniej lub bardziej ważnych Henryków (imię bardzo wówczas popularne) może przyprawić o zawrót głowy. Co istotne, Jabłoński nie preferuje ugrzecznienia w pokazywaniu ludzi i wydarzeń historycznych. Wręcz przeciwnie! I tak na przykład świętą Jadwigę autor, piórem Witelona, przedstawia jako kobietę ogarniętą "świątobliwym obłędem", a mówiąc inaczej – poważnie szwankującą na umyśle. Dostojnicy z rodu Piastów bezwzględnie walczą o władzę, zawierają alianse, spiskują, knują i trują się nawzajem (czyli sama prawda o średniowiecznych władcach). Templariusze również mącą, co więcej, pogłoski o inicjacji opartej na wyrzeczeniu się Chrystusa i pluciu na krzyż w książce okazują się akurat prawdziwe. Papież ekskomunikuje cesarza Fryderyka za opieszałość w krucjatowych działaniach, we Francji krwawo tłumi się katarską herezję (haniebne słowa legata papieskiego), Krzyżacy nawracają pogańskich Prusów ogniem i mieczem, Europa trzęsie się ze strachu przed Tatarami itd. Sytuacja polityczna, w szczególności na ziemiach polskich, została nakreślona pierwszorzędnie, z wielkich znawstwem. Oczami wyobraźni wyraźnie widzimy też ówczesny miejski krajobraz z aktorami w osobach scholarzy, kleryków, czarowników, uczonych, heretyków, ladacznic i żebraków. Długo można by wymieniać aspekty dotyczące połowy XIII wieku, które pisarz uwzględnił w powieści – cennych informacji historycznych jest zatrzęsienie; pod tym względem mało kto byłby w stanie dorównać Jabłońskiemu.

Nie wypada chociaż pokrótce nie scharakteryzować Witelona. Ślązak to wybitny umysł, ale też wcielona czarna owca, typ niezależny i niepokorny. Jako cyniczny komentator rzeczywistości co rusz kpi z chrześcijaństwa i podwójnej moralności księży, a przed czytelnikiem nie kryje ani fascynacji Lucyferem, ani swej homoseksualnej orientacji – właściwie o obu tych sprawach pisze z wielką otwartością. Diablo zdolny wyrzutek i wielbiciel kultury antycznej ma wielką słabość do przystojnych mężczyzn, czym zresztą specjalnie nie różni się od wielu kleryków (w tym środowisku mizoginia była czymś powszechnym). Ze sporo starszym od siebie czarnoksiężnikiem Wolfgangiem, poza relacjami mistrz-uczeń, przez dłuższy czas łączy go także więź erotyczna. Ba! I wizyta bohatera u wielce leciwego, wielkiego skarbnika Templariuszy (znowu intrygi, polityczne manipulacje oraz szpiegostwo) kończy się męską orgietką. Nawet przy braku negacji tego, że od niepamiętnych czasów zawsze jakiś odsetek ludzi skłaniał się ku własnej płci, a sodomię w sposób nieskrępowany praktykowali starożytni, homoseksualne ekscesy Witelona (na szczęście niezbyt dosadnie opisane) u niejednego odbiorcy mogą wzbudzać niesmak.

W XIII wieku, naturalnie, wciąż istnieje pogaństwo. Prusowie czczą Peruna, składając mu krwawe ofiary, a i na ziemiach polskich nie zapomniano o starych obrzędach (nagie wieśniaczki tańczące z sierpami na polanie). Wśród pospólstwa wciąż żywa jest legenda o złym, zjedzonym przez myszy Popielu, a także wiara w magię oraz rusałki, duchy, demony itp. Tak naprawdę jednak nikt tu nie czaruje (a już na pewno nie rzuca fireballami), nikt nie wzywa monstrów z innych wymiarów, a wymienione wyżej istoty istnieją tylko w ludzkiej wyobraźni (inaczej niż w trylogii Sapkowskiego). Wiedza tajemna opiera się na astrologii, wróżeniu, znajomości ziół oraz alchemii, która stała się obsesją mistrza Wolfganga. Dlatego powieść zaliczyłbym do niemalże czysto historycznych, nie zaś do fantastyczno-historycznych. Ostatnia, ważna sprawa: na książkę składa się zwarty tekst – to apokryf całkowicie pozbawiony dialogów. Pomimo tego Uczeń czarnoksiężnika wciąga na dobre, za co znowu trzeba pochwalić Jabłońskiego. Powieść zamykają: komentarz autora (od edytora apokryfu), kroniki z najważniejszymi datami i wydarzeniami lat 1230-1255 oraz noty biograficzne.

Okładka Ucznia nie należy do najpiękniejszych (co dotyczy również pozostałych części cyklu), ale zawartość jest bardzo atrakcyjna. Z pewnością dużo lepsze to, niż kupienie lub dostanie czegoś marnego w pięknym opakowaniu.