» Recenzje » Trylogia Mroczne materie - Phillip Pullman

Trylogia Mroczne materie - Phillip Pullman


wersja do druku

Religia złem tego świata

Redakcja: Mateusz 'Moteuchi' Dąbrowski

Trylogia Mroczne materie  - Phillip Pullman
Mroczne materie Philipa Pullmana zostały przez wielu okrzyknięte najsłynniejszą, obok Władcy Pierścieni, sagą XX wieku. Pierwsza część tej trylogii, czyli Złoty kompas, doczekała się nawet, słabej niestety, ekranizacji. Lecz nie tylko na polu filmowym dzieło Pullmana ustępuje mistrzostwu prozy Tolkiena.

Mroczne materie koncentrują się na Lyrze Złotoustej, która wraz z przyjaciółmi walczy z tyranią Kościoła. Przedmiotem sporu pomiędzy wszystkimi ugrupowaniami jest Pył – świadoma materia tworząca i znajdująca się w całym wszechświecie, z której powstały istoty wyższe. Dla duchowieństwa to wynik grzechu pierworodnego, kalający świat swym istnieniem. Dla antyklerykałów natomiast Pył jest niezbędną częścią każdego stworzenia. Rozdźwięk istnieje nawet w niebiańskich szeregach.

Akcja trylogii toczy się początkowo w świecie równoległym do naszego, gdzie każdy człowiek posiada dajmona – zwierzęcego towarzysza, będącego fragmentem duszy właściciela. W późniejszych książkach bohaterowie zaczynają wędrować poprzez rozbudowane multiwersum. To jedna z głównych zalet serii – Pullman stworzył niezwykłe uniwersum, w którym każdy świat rządzi się innymi prawami i stanowi całkowicie unikalną rzeczywistość. Skutkiem tego jest galeria ciekawych i niepowtarzalnych postaci, jakie autor stworzył: szlachetny niedźwiedź pancerny Iorek, nieustraszony podróżnik Lee Scoresby, tajemnicze czarownice, dumny Lord Asriel rzucający wyzwanie samemu Bogu, przerażająca Pani Coulter, odważny i sprytny Will, pomysłowa i gotowa do poświęceń Lyra oraz wielu innych.

Pisarz nie pogubił się w kreacjach bohaterów z różnych światów – obserwowanie relacji Lyry z Willem, pochodzących z dwóch dość podobnych, ale jednak różnych wymiarów, podsłuchiwanie ich wymiany poglądów i doświadczeń jest wiarygodne. Ciekawie prezentują się także kontakty istot zupełnie odmiennych (ludzi i aniołów, muleta czy Gallivespianów) – wyraźnie widoczne jest całkowicie inne postrzeganie świata.

Dodatkowo, Mroczne materie są intertekstualne – ich autor odnosi się między innymi do poezji Williama Blake'a, Raju utraconego Miltona, Illiady Homera. Pisarz rozlicza się także z różnorakimi mitami i wierzeniami naszego świata.

Niestety, trylogia Pullmana jest bardzo nierówna. Otwierający cykl Złoty kompas zachwyca złożonością uniwersum, a odkrywanie rządzących nim reguł daje sporo frajdy. Magiczny nóż, stanowiący środek historii, jest nudny, wolny i zawiera sporo zbędnych opisów. Jego główni bohaterowie kręcą się bez sensu, przesuwani przez inne postacie, a fabuła posuwa się do przodu w ślimaczym tempie. Pozytywnym zabiegiem, pomagającym trochę tej części, jest narracja części rozdziałów przez osobę spoza duetu Will-Lyra, zapewniająca świeży punkt widzenia. Bursztynowa luneta, zwieńczenie trylogii, choć lepsza od poprzedniczki, nie dorównuje pierwszemu tomowi. Jest też najdłuższą książką serii. Wciąga, wyjaśniają się w niej wszystkie tajemnice, zaś bohaterowie zmuszani są do kilku dramatycznych wyborów. Pojawiają się również dobre, ciekawe zwroty akcji.

Na nieszczęście dla czytelników, Pullman momentami zapominał, że pisze powieść, a nie odezwę antyklerykalną – Mroczne materie są bardzo antyreligijną trylogią, w której autor często narzuca swoje poglądy, klasyfikując, bez wahania, wiarę w jakiegokolwiek boga za złą i bezsensowną. Podczas lektury tego typu deklaracje, padające z ust wielu bohaterów, wielokrotnie powtarzane, są nużące i odrzucają od książki. Fanatyzm Pullmana szkodzi jego powieściom – na logice tracą niektóre wydarzenia i zachowania postaci (przykładem służą choćby wielowiekowe istoty boskie oszukiwane i/lub pokonywane gołymi rękami(!) przez zwykłych ludzi).

Mroczne materie są bardzo nierówną, ale jednocześnie fascynującą trylogią. Wspaniałe kreacje świata oraz bohaterów są, niestety, momentami przyćmiewane przez antyreligijny fanatyzm Pullmana, co negatywnie wpływa na frajdę płynącą z lektury. Do poziomu Tolkiena sporo brakuje, szczególnie jeżeli chodzi o przekaz książki (Pullman tworzy przesłanie destrukcyjne, demistyfikujące i krytyczne, Tolkien przeciwnie – gloryfikuje i buduje pewne wartości). Pomimo tych wad jest to mimo wszystko jedna z ciekawszych serii ostatnich lat i warto po nią sięgnąć.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.17
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Trylogia Mroczne materie
Cykl: Mroczne materie
Tom: 1-3
Autor: Philip Pullman
Wydawca: Albatros
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 28 kwietnia 2011
Liczba stron: 960
ISBN-13: 978-83-7659-129-2
Cena: 47,60 zł

Komentarze


Eva
    Pst...
Ocena:
+8
"twisty fabularne" - też zdarza mi się zapomnieć jak to jest po polsku, więc mam zapisane. Zwroty akcji.
23-09-2011 22:52
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zabawne, źe nazywasz ateistę fanatykiem ;)
24-09-2011 10:59
Scobin
   
Ocena:
+1
@Eva

Pytanie brzmi: czy użycie polskiego zwrotu zamiast częściowo angielskiego jest w tym wypadku na tyle istotne, aby przerobić i to, i poprzednie zdanie (bo zapewne nie chcielibyśmy powtarzać słowa "akcja", a prosta zamiana "akcji" na "fabułę" zmodyfikowałaby znaczenie tekstu). Możliwe, że jest, w tej chwili nie próbuję tego rozstrzygać, tylko uzupełniam to, czego nie ma w Twoim bon mocie – i być nie może, bo inaczej przestałby być bon motem. :)

@~

http://sjp.pwn.pl/szukaj/fanatyzm ;)
24-09-2011 11:21
Eva
   
Ocena:
+2
Scobin - a tak: "Jest też najdłuższą książką serii. Wciąga, wyjaśniają się w niej wszystkie tajemnice, zaś bohaterowie zmuszani są do kilku dramatycznych wyborów. Pojawiają się również dobre, ciekawe zwroty akcji"?
I e tam, bon mot. Naprawdę zapominam i naprawdę mam zapisane ;-) I naprawdę budzi mój wewnętrzny sprzeciw używanie "twistów" w recenzjach i im podobnych. Może jestem purystką ;)
24-09-2011 11:38
Scobin
   
Ocena:
0
Odrobina puryzmu nie jest zła. ;-) Pewnie autor i/albo redaktor zdecydują, czy zmienić ten fragment – na przykład tak, jak wskazałaś (na dobrą sprawę różnica między "książka wciąga" i "akcja wciąga" rzeczywiście jest pomijalna).

Pozdrowienia!
24-09-2011 11:47
baczko
   
Ocena:
0
@Eva

To jeden jedyny makaronizm w całym tekście, niech zostanie ;)

24-09-2011 12:21
~historyk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a po co ma zostać, skoro to nie jest po polsku (i nie jest to "makaronizm", czyli zapożyczenie z j. włoskiego, tylko jakaś nieszczęsna kalka z angielskiego).
24-09-2011 13:36
baczko
   
Ocena:
+3
@~historyk

http://sjp.pwn.pl/szukaj/makaroniz m

Będę wdzięczny za sprawdzenie czy ma się rację, zanim zacznie się krytykować :)
24-09-2011 13:56
Andman
   
Ocena:
0
Makaronizm swoją nazwą sugeruje pochodzenie italskie. Bardziej neutralnym pojęciem jest barbaryzm.
24-09-2011 16:41
Moteuchi
   
Ocena:
+2
To jest taka sama sytuacja jak z prasą - większości się kojarzy tylko z dziennikami i czasopismami, a przecież obejmuje również wszystkie inne formy medialne, w tym telewizję, radio, internet.

Kwestia znaczenia wyrazu sensu largo i sensu stricto :)
24-09-2011 16:59
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Makaronizm swoją nazwą sugeruje pochodzenie italskie. Bardziej neutralnym pojęciem jest barbaryzm.

Dla Ciebie drogi Andmanie. Dla mnie makaronizm = obce słowo, niekoniecznie włoskie :)
24-09-2011 17:27
banracy
   
Ocena:
0
Makaronizm czy barbaryzm zwrot ,,twist fabularny" brzmi paskudnie. Zchangujcie to.
24-09-2011 17:28
earl
   
Ocena:
0
@ Moteuchi

Nazwa "prasa" wzięła się od maszyny, na której tworzono owe dzienniki i czasopisma i nie spotkałem się ani razu, by językoznawcy obejmowali jej zasięgiem inne media, zwłaszcza elektroniczne.

@ baczko

Brawo za tytuł. Przyciąga.
24-09-2011 19:30
Moteuchi
   
Ocena:
0
@Earl:

Cała nauka zajmująca się mediami (nowy, modny, okcydentalny termin) operuje pojęciem prasa (starszy, ale wciąż wykorzystywany i bardziej uznany naukowo termin) właśnie w znaczeniu sensu largo. Podobnie zresztą ma to miejsce w polskim prawie, które w Ustawie Prawo Prasowe definiuję prasę właśnie w znaczeniu sensu largo (a do tego ekstrapolując).

Kontynuując tego typu przykłady - dla wielu osób termin "gazeta" odnosi się do wszystkiego co papierowe i do czytania. W rzeczywistości naukowej natomiast jest to termin odnoszący się do bardzo specyficznej grupy dzienników, które wychodzą 2-3 razy w tygodniu - tym samym "Gazeta Wyborcza" nie jest gazetą w rozumieniu prasoznawczym (bądź też medioznawczym, jeżeli jesteś zwolennikiem zachodnich naleciałości - ale zważ, że ten drugi termin nawet przez słowniki komputerowe bywa podkreślany jako błędny :) ). Zresztą tego typu paradoksów tytuł-format jest całkiem sporo na naszym (i nie tylko) rynku :)
24-09-2011 21:17
Moteuchi
   
Ocena:
0
A wracając do meritum: "twisty" zmienione na "zwroty akcji" zgodnie z propozycją Evy.
24-09-2011 23:44
Dawidek
   
Ocena:
0
twisty, nie twisty - ta okładka, to dopiero twist...
25-09-2011 00:09
Scobin
   
Ocena:
+1
Człowiek patrzy na okładkę i spodziewa się Aslana, a tu nici. :)
25-09-2011 00:46
Dawidek
   
Ocena:
+1
Te z Pernu?:D
25-09-2011 11:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.