Świat Lodu i Ognia

Ogień i Lód

Autor: Camillo

Świat Lodu i Ognia
Świat Lodu i Ognia nie do końca spełnia oczekiwania, jakie można by z nim wiązać, zawiera jednak tyle różnorodnego materiału, że każdy czytelnik sagi powinien znaleźć w nim coś dla siebie.

W centrum kontynentu możnowładcy toczą brutalną walkę o władze, na północy grozę sieją przerażające lodowe istoty, zaś na południu rozciągają się egzotyczne lądy, pełne magii i dziwów. Tak w ogólnym zarysie wygląda świat, w którym George R.R. Martin umieścił akcję swojej sagi. W pierwszej części cyklu dość oszczędnie dawkował informacje o Westeros i sąsiednich krainach, ale od Starcia królów począwszy z każdym następnym tomem fabuła zaczęła przenosić się na coraz dalsze, nieznane dotąd tereny, a liczba informacji o świecie stopniowo rosnąć. Biorąc pod uwagę popularność Pieśni Lodu i Ognia, kwestią czasu było wydanie publikacji, która podsumowałaby całą ujawnioną wiedzę i rozszerzyła ją o to, co w powieściach się nie zmieściło.

I tak w zeszłym roku ukazał się Świat Lodu i Ognia, almanach wiedzy o Siedmiu Królestwach i ich tajemniczych okolicach.

Co znajdziemy w środku?

Wydana w formacie albumowym publikacja stworzona została częściowo przez samego Martina, a częściowo przy pomocy Elio M. Garcii i Lindy Antonsson, założycieli i administratorów westeros.org, największego portalu przeznaczonego dla fanów sagi z lodem i ogniem w tytule. Poza tekstem na ponad trzystu stronach pozycja zawiera sto siedemdziesiąt ilustracji, mapę każdego z Siedmiu Królestw, a także herby wszystkich żyjących w nich rodów. Jeśli natomiast chodzi o treść, stylizowana jest na prawdziwą kronikę, pisaną przez maestera Yandela dla króla Tommena i jego poddanych. "Stworzone" przez maestera dzieło podzielone zostało na cztery części – starożytne dzieje Weteros, historię panowania Targaryenów, opis samodzielnych losów każdej z domen wchodzących w skład Siedmiu Królestw oraz przewodnik po egzotycznych krainach leżących za Wąskim Morzem i Zatoką Niewolniczą.

O najdawniejszej historii Westeros nie dowiemy się wiele ciekawego. Maester sam przyznaje, że jego wiedza na ten temat jest szczątkowa, może więc przybliżyć nam jedynie zarys dawnych podań. Z lektury sagi wiemy jednak, że wbrew temu, co wydaje się Yandelowi, olbrzymy, Dzieci Lasu i Nocni Wędrowcy nie są legendami, lecz istnieją w świecie Martina naprawdę. Zasłaniając się jednak niewiedzą kronikarza, pisarz wybrnął z konieczności zdradzenia czegoś więcej o tych tajemniczych istotach, zachowując ewentualne szczegóły na dalsze tomy sagi.

Bardziej wylewny był w następnych rozdziałach. Już same dzieje podboju Aegona Zdobywcy – pierwszego króla z dynastii Targaryenów, który zjednoczył pod swoim panowaniem Siedem Królestw – zajmują kilkanaście stron drobnym drukiem. Potem zaś następuje poczet wszystkich władców ze smoczej dynastii zasiadających na Żelaznym Tronie – od wspomnianego Aegona I, aż po żyjącego prawie trzysta lat później Aerysa II, którego upadek poprzedza wydarzenia znane z Gry o tron. Po drodze zahaczamy jeszcze między innymi o takich monarchów jak Viserys I, którego niefortunne decyzje doprowadziły do wojny nazwanej Tańcem Smoków (opisanej w opowiadaniu Księżniczka i królowa, wydanym w antologii Niebezpieczne kobiety), Aegon IV Niegodny, który na łożu śmierci zalegalizował wszystkie swoje bękarty, wywołując rebelię Blackfyre'a (jeden z potomków zbuntowanej linii Targaryenów pojawia się w opowiadaniu Tajemniczy Rycerz, a inni być może w samej sadze), czy Aegon V Szczęśliwy, którego dzieciństwo śledzimy w opowiadaniach o Dunku i Jaju (zebranych w zbiorze Rycerz Siedmiu Królestw, a wcześniej w antologiach Legendy).

Poczet Targaryenów nie wyczerpuje zbioru wszystkich koronowanych głów Westeros. Przed podbojem Aegona każde z Siedmiu Królestw, jak sama nazwa wskazuje, stanowiło bowiem odrębną domenę i miało własnych monarchów. Temu tematowi poświęcony jest następny obszerny rozdział. Poza wyliczanką dziesiątek imion różnych pomniejszych władców i satrapów, znajdziemy w nim także informacje o geografii danych obszarów, uwarunkowaniach historycznych, kulturze oraz specyficznych zwyczajach. Nie zabraknie również historii największych rodów i korzeni ich władzy, dzięki czemu możemy się dowiedzieć, że o ile na przykład Starkowie władają Winterfell od niepamiętnych czasów, o tyle Lannisterowie są stosunkowo nowymi właścicielami Casterly Rock, nie mówiąc już o Tyrellach, którzy władzę w Wysogrodzie objęli dopiero po upadku króla Aerysa.

Na koniec odbędziemy daleką wyprawę w najbardziej egzotyczne strony – do położonego na dziesiątkach wysp Braavos, gdzie siedzibę ma słynny Żelazny Bank, na stepy przemierzane przez koczowniczych Dothraków, czy do starożytnych Wolnych Miast, gdzie wbrew nazwie kwitnie niewolnictwo i handel ludźmi. Odwiedzimy także miejsca, o które jak dotąd nie zahaczyła akcja sagi, jak egzotyczne Wyspy Letnie czy mroczne Asshai Przy Cieniu.

Czy warto?

Jeśli chodzi o ilość tekstu, zawartość jest więc obfita. Rozmaicie wygląda natomiast sprawa z jakością. Nie da się ukryć, że poszczególne fragmenty znacznie różnią się między sobą stopniem atrakcyjności.

Przy okazji premiery anglojęzycznego wydania George R.R. Martin wspominał na swoim blogu, że połowę materiału do Świata Lodu i Ognia miał już gotową w postaci notatek powstałych podczas tworzenia sagi, natomiast druga połowa została napisana specjalnie na potrzeby almanachu. W trakcie lektury można jednak odnieść inne wrażenie. Fragmentów bezpośrednio wiążących się z akcją sagi jest bowiem jak na lekarstwo. Nieco więcej tekstu odnosi się do zawartych w powieściach licznych retrospekcji, ale i tak zdecydowana większość Świata... to treści, które wyglądają na wymyślone ad hoc, aby było czym zapełnić karty nowej publikacji.

Widać to zwłaszcza w części poświęconej historii poszczególnych Siedmiu Królestw. Właściwie tylko w rozdziale o Krainach Zachodu znajdziemy cokolwiek interesującego, co nawiązywałoby do treści powieściowego cyklu. Konkretniej mówiąc, jest to opowieść o młodości Tywina Lannistera i początkach jego władzy, włącznie z wydarzeniami, które doprowadziły do powstania "Deszczy Castamere" –  temat, tylko zasygnalizowany w sadze, tu został przedstawiony ze szczegółami. Brakuje tego w pozostałych rozdziałach, które w większości są tylko wyliczankami imion, miejsc i mało interesujących potyczek, jakie przed setkami lat toczyły dawne pokolenia Starków, Baratheonów czy Arrynów.

Na drugim, korzystniejszym biegunie mamy za to część poświęcona targaryeńskim królom – prawie w każdym rozdziale znajdziemy odniesienie do wydarzeń z przeszłości, które były wspomniane w sadze albo przynajmniej w opowiadaniach o Dunku i Jaju. Tutaj jednak unaocznia się inna nierówność, tym razem stylistyczna. O ile historia Tańca Smoków czy panowania obłąkanego króla Aerysa napisane są z werwą, przeplatają różne punty widzenia i umiejętnie budują napięcie, to już na przykład rozdział przybliżający podboje Aegona Zdobywcy przypomina suchą, encyklopedyczną notkę. Ta niekonsekwencja stylistyczna występuje oczywiście w całej książce, ale ze względu na krótkość rozdziałów najbardziej rzuca się w oczy właśnie w "królewskiej" części. Nie trzeba być Sherlockiem, aby wydedukować, że odpowiadają za nią różnice w talencie literackim poszczególnych autorów – w ciekawszych rozdziałach wyraźnie czuć pióro Martina, pozostałe zaś wyszły zapewne spod ręki duetu Garcia i Antonsson. To zrozumiałe, że Martin ma wiele obowiązków jako rozchwytywany redaktor i uczestnik konwentów (nie wspominając już o takich drobiazgach, jak konieczność dokończenia sagi) i nie chciał samodzielnie porywać się na tak obszerny objętościowo projekt, a Garcia i Antonsson, jako znający świat od podszewki, wydawali się idealnymi kandydatami na współautorów, ale jakość publikacji nieco na tym ucierpiała.

Niedostatki tekstu częściowo równoważy bogata oprawa graficzna. Ilustracje umieszczono prawie na każdej stronie, a wśród nich znajdziemy zarówno krajobrazy rozmaitych krain, jak i podobizny mieszkańców poszczególnych ziem, a nawet konkretnych bohaterów. Jednak najciekawsze są chyba szczegółowe, całostronicowe pejzaże westeroskich zamków. Wśród nich natrafimy na te, których opisy znamy już z powieści, ale także na takie, których nie mieliśmy dotąd okazji "odwiedzić", jak choćby Casterly Rock. Ta okazuje się być olbrzymią skałą, w którą wbudowano twierdzę. Warto przy okazji zaznaczyć, że ilustracje w książce zostały wykonane przez ponad trzydziestu różnych autorów, ale mimo to zachowują spójny styl.

Reasumując: Świat Lodu i Ognia nie do końca spełnia oczekiwania, jakie można by z nim wiązać. Zawiera jednak tyle różnorodnego materiału, że każdy czytelnik sagi powinien znaleźć w nim coś dla siebie, a przy okazji jest atrakcyjnie wydany, dzięki czemu cieszy oczy przy lekturze. Fani cyklu Martina powinni więc po niego sięgnąć, choć zapewne wielu z nich do tej pory zdążyło już przeczytać go od deski do deski i odstawić na półkę. Wydaje się natomiast wątpliwe, aby publikacja przypadła do gustu tym, którzy nie znają Pieśni Lodu i Ognia zbyt dokładnie, albo może i znają, lecz nie zainteresowali się nią podczas lektury na tyle, aby odczuwać głód dodatkowych informacji.