Ślepowidzenie - Peter Watts

Na zasadzie kontrastu

Autor: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Ślepowidzenie - Peter Watts
Trudno zliczyć, ilu autorów science-fiction w swoich dziełach poruszało kwestię Pierwszego Kontaktu. Podchodzili do tego rożnie, jedni opisywali Obcych jako najeźdźców (Wojna światów H.G. Wells), inni starali się z nimi porozumieć (Babel 17 Samuel R. Delany, czy Historia twojego życia Teda Chianga), jeszcze inni udowodniali, że kosmici wcale nie różnią się od ludzi, a nawet, że ludzkość to potomkowie gwiezdnych podróżników (Ostatni, którzy wyszli z Raju Marek S. Huberath). Znalazło się też kilku, którzy stawiali Obcych na piedestał, ludzi opisując jako rasę mniej rozwiniętą, bardziej "barbarzyńską" (cykl Oko JeleniaAndrzeja Pilipiuka). Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się Solaris Stanisława Lema, odrzucający wszelkie próby uczłowieczania obcych, definiowania ich według naszych norm, skupiający się bardziej na człowieku, niż na kosmicie.

Peterowi Wattsowi i jego Ślepowidzeniu bliżej jest do koncepcji Lema, a jego Rorschach pod wieloma względami przypomina żywy ocean ze wspomnianego wyżej Solarisa (na zasadzie roli jaką odgrywa w powieści). Najwidoczniej obaj panowie wyszli z tego samego założenia, iż, aby najlepiej opisać człowieka, by naprawdę zagłębić się w jego psychikę, nieodzowny jest pewien kontrast, Obcy, na którego tle najwyraźniej widać człowieczeństwo. Tu jednak podobieństwa między dwoma autorami się kończą, ponieważ podczas gdy nasz rodak wybrał ścieżkę skręcającą ku filozofii, Watts swoją wybrukował solidnymi podstawami naukowymi (chociażby tytułowe zjawisko ślepowidzenia).

Po tym, jak 13 lutego 2082 roku w ziemskiej atmosferze spłonęło jednocześnie ponad sześćdziesiąt pięć tysięcy sond nieznanego pochodzenia (zrobiły Ziemi zdjęcie, obejmujące każdy metr kwadratowy naszej planety), ludzkość wysyła statek Tezeusz z misją zbadania źródła ich pochodzenia. Jest to jednostka badawcza, wioząca na pokładzie szóstkę wybrańców, w pewnym sensie reprezentującą pozostałe na Ziemi społeczeństwo przyszłości. Wyprawą dowodzą wespół Kapitan (Sztuczna Inteligencja) i Sarasti – wampir, przedstawiciel dawno wymarłego gatunku, który naukowcom udało się odtworzyć, a którego cechuje niezwykła inteligencja (tylko on jest niezastąpiony, reszta załogi ma zmienników, czekających na przebudzenie). Poza nimi na pokładzie znajduje się jeszcze Susan James – lingwista z osobowością wieloraką, Bates, odpowiadająca za bezpieczeństwo misji, Szpindel – biolog, którego zmysły podrasowano za pomocą elektroniki, no i przede wszystkim Siri Keeton, niejako narrator całej opowieści. Jego zadaniem na pokładzie jest obserwacja, nie tylko Obcych, ale także innych załogantów. Sam pozbawiony uczuć (w dzieciństwie wycięto mu jedną z półkul mózgowych), doskonale czyta innych, odnajdując specyficzne wzorce.

Jak wspominałem wcześniej, załoga pod wieloma względami stanowi alegorię wszystkich zamieszkujących Ziemię ludzi. Bo tematem Ślepowidzenia tak naprawdę nie jest Obcy, lecz człowiek. Kosmici stanowią tło, pretekst, narzędzie do rozważań nad ludzką psychiką, a cała wyprawa ma na celu spojrzenie na Ziemię z pewnej perspektywy.

I oto widzimy społeczeństwo ekscentryków i samotników, w którym spotkania w cztery oczy już dawno wyszły z mody, seks z drugim człowiekiem stanowi przeżytek (zastępuje go rzeczywistość wirtualna), ba!, drugi człowiek stanowi przeżytek (związki to rzadkość). SI w tak dużym stopniu ułatwiają nam życie, że coraz bardziej na popularności zyskuje tak zwane Niebo, w którym ludzka jaźń istnieje w oderwaniu od wegetującego ciała, zamkniętego w Katakumbach. Relacje międzyludzkie są wypierane przez alienację, a postępująca nauka sprawia, że ludzie stają się coraz mniej ludzcy (Szpindel, uzależniony od mechanicznych zmysłów).

Jednakże oprócz tego szerokiego spojrzenia, Watts przygląda się także jednostce. Ślepowidzenie polega na tym, że mimo iż obraz z oczu dociera do mózgu, człowiek pozostaje ślepy, jedynie przeczuwa, gdzie wyciągnąć rękę, by coś złapać, jaki dana rzecz ma kształt, kolor. Owo zjawisko bardzo dobrze oddaje pogląd autora, mówiący o niekonieczności ludzkiej świadomości, o tym, że własne ja to zbędny balast. Obcy w tej powieści byli potrzebni właśnie w charakterze przykładu i dowodu na prawidłowość tej tezy.

Co ważne, Ślepowidzenie nie jest napisane w formie nudnego traktatu, w którym autor przemawia do czytelnika niczym wykładowca. Powieść ta pełna jest akcji i zaskakujących zwrotów fabuły – "przewidywalna" to chyba ostatnie, co można powiedzieć o jej treści - a dłuższe wywody i dialogi zostały umiejętnie wplecione w kolejne wydarzenia, tak by nie zasypywać czytelnika nadmiarem informacji. Jednocześnie należy jednak podkreślić, że pełen naukowych terminów, mimo wszystko trudny język Wattsa może co poniektórych odstręczyć od lektury. Nie stanowi on jednak wady książki, wręcz przeciwnie, pozbawiony kwiecistych ozdobników, a mimo to wyśmienicie oddający bogactwo wyobraźni autora (opisy Rorschacha), styl podkreśla charakter powieści, epatującej pesymizmem, opisującej mimo wszystko przerażającą wizję przyszłości.

Ślepowidzenie to, obok Drogi Cormaca McCarthy’ego, najlepsza powieść, jaką czytałem w tym roku, jedna z lepszych w ostatnich latach. Bogactwo wyobraźni, świeże spojrzenie na utarty temat, łamanie schematów, a wszystko to doprawione solidną dawką nauki oraz oszczędnym i plastycznym językiem. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto nie boi się naprawdę ambitnych lektur. Ostrzegam jednak, że wizja przyszłości, którą nakreśla Watts może napawać grozą, tym bardziej, że wcale nie jest aż tak nieprawdopodobna.