Sieć niebios - Lian Hearn

Czapla zrywa się do lotu

Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński

Sieć niebios - Lian Hearn
Krzyk czapli definitywnie zakończył sagę rodu Otori i przez chwilę wydawało się, że seria – wraz z jej głównym bohaterem – odnajdzie wieczny spokój w sercach czytelników. Ostatnio jednak dość modnym zwyczajem stało się wydawanie prequeli poczytnych cykli fantasy, czemu nie oparła się także Lian Hearn. W ręce polskich czytelników trafiła więc Sieć niebios – część "zerowa" Opowieści rodu Otori, przedstawiająca losy Otori Shigeru, czyli tego z bohaterów sagi, który – może tylko poza Kaede – miał największy wpływ na losy i charakter Takeo.

Autorzy prequeli niewątpliwie zdają sobie sprawę z tego, że nadanie historii nowego, niejako wcześniejszego początku jest nieco prostsze niż jej przedłużanie. Do akcji można wprowadzić świeżych bohaterów, rozwinąć wątki, które być może w jakiś sposób uciekły w późniejszych częściach, a ponadto jest to świetna okazja do naprawienia wszelkich błędów i nieścisłości, o ile tylko da się je wytłumaczyć zagmatwaną przeszłością bohaterów. Lian Hearn postanowiła jednak nie ułatwiać sobie zbytnio zadania. Niemal wszystkich bohaterów Sieci niebios uważny czytelnik zna już bowiem z kart części następnych, choć niektórych – wyłącznie pośmiertnie.

Fabuła najnowszej powieści autorki Po słowiczej podłodze koncentruje się na wydarzeniach, które doszczętnie zrujnowały Trzy Krainy. Co więcej, szybko okazuje się, że jednym z bezpośrednich sprawców takiego stanu jest sam główny bohater, który swoim brawurowym zachowaniem doprowadza do ogromnej militarnej klęski rodu Otori. Oczywiście, Shigeru jest z niej po części rozgrzeszony, jako że do konfrontacji z rodem Tohan doszłoby wcześniej czy później, jednakowoż fakt pozostaje faktem – dziedzic uwielbianego przez poddanych rodu ponosi porażkę, więc musi wycofać się z życia publicznego.

Sieć niebios można podzielić na dwie części. Tą kończącą się bitwą na równinie Yaeghara i tą następującą po spektakularnej klęsce Otori. Będąc zupełnie szczerym, muszę przyznać, że o ile wydarzenia prowadzące do wojny "pożerałem" w zawrotnym tempie, o tyle losy Shigeru radzącego sobie z własną porażką i następującymi po niej kłopotami interesowały mnie znacznie mniej. Problem Sieci niebios polega na tym, że po początkowym rozmachu autorka dostarcza czytelnikowi wyłącznie mało interesującego, ale bardzo rozciągniętego zapełnienia, którego końcówką są wydarzenia opisane (niemal słowo w słowo) na samym początku Po słowiczej po drodze. Sieć... byłaby książką lepszą, gdyby była krótsza i bardziej treściwa. Zamiast tego strona po stronie jesteśmy epatowani wizerunkiem zmęczonego życiem Shigeru, który w skrytości ducha knuje plan przeciwko Tohanowi, jednocześnie starając się sprawiać pozory spokojnego, choć nieco szalonego człowieka.

Na szczęście także w tej nudniejszej części zdarzają się ciekawsze kawałki. Dowiadujemy się chociażby nieco więcej o Plemieniu, a uważny (i dysponujący dobrą pamięcią) czytelnik wychwyci kilka smaczków odnoszących się do wydarzeń, które wstrząsną Trzema Krainami za kilka lat. Pojawią się również znajomo brzmiące imiona i nazwiska, choć często będą one noszone przez przodków postaci, z którymi zwykliśmy je kojarzyć. Ogólnie rzecz biorąc, fabułę Sieci... należy ocenić zdecydowanie pozytywnie. Także (a może przede wszystkim) dlatego, że – co by nie mówić o popularności wspomnianej przeze mnie wcześniej tendencji – napisanie dobrego, wciągającego sequela, nie nudzącego jednocześnie czytelnika powtórzeniami i znanymi zabiegami – wciąż pozostaje niełatwą sztuką. Hearn ta sztuka udała się znakomicie.

Z kolei to, co - na szczęście - pozostało niezmienione, to wspaniały język i klimat powieści. Estetyka japońska jest tak głęboko zakorzeniona w powieściach autorki, że czytelnik na pewno nie raz zastanawia się, jakim cudem nie ma jeszcze ona skośnych oczu albo przynajmniej honorowego obywatelstwa Kraju Kwitnącej Wiśni.

Sieć niebios to godne ukoronowanie czterech poprzednich tomów sagi, choć momentami rozciągnięte nieco ponad miarę. Każdy fan serii powinien się z nią zapoznać, a Ci, którzy nie zawarli jeszcze znajomości z Opowieściami rodu Otori, powinni to uczynić właśnie za pośrednictwem tej książki. Żadna z tych dwóch grup nie powinna czuć się zawiedziona... A jeśli ktoś chciałby zagłębić się w lekturze innych powieści autorki, radzę szukać w księgarniach pod literką "R" - jak Rubinstein. Tak bowiem brzmi prawdziwe nazwisko autorki, poprzedzone imieniem Gillian.