Propozycja ustanowienia Nagrody im. Jerzego Żuławskiego - komentarz do dyskusji

Autor: Andrzej 'Zimniak' Zimniak

Propozycja ustanowienia Nagrody im. Jerzego Żuławskiego - komentarz do dyskusji
Na wstępie dziękuję tym wszystkim, którzy wzięli udział w dyspucie. Spodziewałem się odzewu, lecz zostałem mile zaskoczony liczbą postów. Cieszę się nie tylko dlatego, iż właśnie mój artykuł stał się kamykiem obruszającym lawinę, ale głównie z tego powodu, że temat okazał się tak nośny. Wniosek: sprawa nagrody profesjonalistów obchodzi więcej ludzi, niż byłem skłonny sądzić po podobnej publikacji w Nowej Fantastyce (nr 2/2008, s. 75).

Zajdel contra Żuławski?
W wypowiedziach pojawiło się wiele wątków głównych i pobocznych, niesposób wszystkich omówić. Zdecydowanie dominował pogląd, że taka nagroda jest potrzebna, że jest nowością, bo niczego takiego u nas w dziedzinie fantastyki nie ma. I że byłaby czymś zupełnie innym od popularnej nagrody plebiscytowej im. Janusza A. Zajdla, wobec której pokazały się nawet krytyczne głosy.

W tym miejscu chciałbym po raz kolejny podkreślić, że propozycja ustanowienia nowej nagrody profesjonalistów w żadnej mierze nie jest skierowana przeciw nagrodzie Zajdla, lecz stanowi zapełnienie luki, ponieważ brak u nas takiego wyróżnienia w dziedzinie literatury fantastycznej. Natomiast popieram wypowiedzi, sugerujące rozdzielenie obu nagród, Zajdla i Żuławskiego, zarówno jeśli chodzi o mechanizm ich przyznawania, jak i zespoły organizacyjne. Nawet jeśli jedna książka zostanie uhonorowana przez oba trofea, niech to stanie się zupełnie niezależnie. Tak będzie zdrowiej, lepiej, przejrzyściej.

Kucharz antropolog
Generalnie poparcie uzyskała moja teza, aby z jury wykluczyć osoby tworzące literaturę, czyli pisarzy, choć pojawiły się kontrpropozycje, uznające pisarzy za "profesjonalistów". Otóż pisarz nie jest z definicji profesjonalistą w znaczeniu znawcy, władnego oceniać literaturę - choć może nim przypadkowo być, podobnie jak kucharz z "Marriottu" może jednocześnie być doktorem antropologii kulturowej. Pisarz jest kucharzem, który pichci dla nas potrawy nie z tej Ziemi, i to głównie nie według książki kucharskiej (wtedy jest wtórny, choć może produkować niezłe tradycyjne schaboszczaki) - lecz wedle własnej wyobraźni. Jest obdarzony geniuszem intuicyjnej kreacji światów równoległych, lecz nie powinien własnych dzieł komentować - niech żyją swoim życiem i będą oceniane przez innych. Także tych, którzy zostali wyposażeni w odpowiednie instrumentarium, a więc literaturoznawców i krytyków.

Wyzysk kulturotwórczy
W następnym punkcie pojawił się zarzut, że pisarze nie powinni "wyzyskiwać" fanów do prac nad nagrodą "dla siebie", że powinni odwalać robotę sami. Ciągnąc tę myśl dalej można autorom zaproponować drukowanie ich dzieł we własnym zakresie, najlepiej odbijanie na litografie (aby nie zawracać głowy drukarzom), a następnie czytanie we własnym gronie, by broń Boże nie trudzić osób postronnych.

Ale żarty na bok. Dziwię się próbom antagonizowania środowisk fanów i pisarzy, na szczęście ten zamysł nigdy się nie powiedzie, podobnie jak żadne pomysły męskich szowinistów ani feministek nie poróżnią kobiety i mężczyzny, którzy i tak nadal będą uprawiać seks. Mówiąc już zupełnie poważnie: literaturę postrzegam jako misję, jako zjawisko współtworzące kulturę. W obrębie tego fenomenu działają tworzący pisarze i czytający ich dzieła czytelnicy. Nie można powiedzieć, że nobilitacja pisarza za jego wkład w kulturowy obieg literacki jest tylko i wyłącznie korzyścią osobistą, tak jakby przyszedł fan i wytapetował mu łazienkę. Jest pokazaniem walorów literatury jako takiej, a także wyeksponowaniem konwencji, w naszym przypadku fantastyki. Chciałbym, aby wprowadzenie Nagrody im. Jerzego Żuławskiego było nobilitacją fantastyki i przynajmniej częściową neutralizacją obiegowych poglądów o zielonych ludzikach, odwiedzających kobiety na odludziu. Ponadto nie należy zapominać, że nagradzanie książek powoduje wzrost czytelnictwa na zasadzie wydarzenia medialnego i merytorycznej reklamy, a także stanowi swego rodzaju czytelniczy (fanowski) przewodnik po księgarniach, gdzie roi się od lakierowanych okładek z napisem BESTSELLER. Mój punkt widzenia potwierdzają reakcje wielu fanów, którzy zdecydowanie poparli przedsięwzięcie nie czując się wykorzystywani, wręcz polemizowali ze swoimi "obrońcami".

Pozostaje aktualne pytanie, czy przystoi pisarzowi upominać się o ustanowienie nagrody literackiej. Tutaj mam wątpliwości - byłoby znacznie lepiej, gdyby z takim projektem wystąpił badacz literatury, tyle że nie wystąpił. A że potrzeba istnieje, więc podjąłem się tego zadania, nadstawiając się do bicia. Również z powyższego powodu pragnąłem ograniczyć się do inicjatywy w postaci publikacji pomysłu.

W trakcie wymiany poglądów pokazały się ponadto sugestie, aby ustanowić lub reaktywować zupełnie inne nagrody niż ta umieszczona w tytule, albo żebym zmienił swoją propozycję na coś innego, lecz te wątki pominę, ponieważ nie wiążą się z tematem przewodnim dyskusji.

Pytanie o patrona
Poruszano też kwestię patrona nagrody - część osób (mniejszość, ale było ich sporo) wskazywała na Lema jako autora bardziej znanego i lepiej kojarzonego. To prawda, że nazwisko Żuławskiego niewiele mówi dzisiejszym nastolatkom, ale czy musi? Nazwa "Zajdel" funkcjonuje dziś doskonale w oderwaniu od autora-pierwowzoru, obawiam się że spora grupa głosujących na Polconach nie czytała ani jednej książki Janusza. Podobnie stało się podczas omawianej dyskusji na Polterze - długiej, to fakt, ponad 150 postów przez 3 dni - ale pod koniec hasło "Żuławski" chodziło już bez oporów w znaczeniu nagrody, nie pisarza. Kto zastanawia się, kim był pierwotnie "Oscar", albo skąd wziął się "Wiktor"? Funkcjonują jako nazwy własne, i tyle. Lecz ludek fantastów dociekliwy, i pewnie niektórzy sięgną po trylogię księżycową, co wyjdzie im z pewnością na plus. Powtórzę swoje tezy: nazwa "Żuławski" jest lepsza dla nagrody przyznawanej przez literaturoznawców, jest też ogólniejsza, co będzie lepiej odpowiadało czytelnikom spoza enklawy, których chcemy pozyskać.

Niech żyje autonomia!
Raz lub dwa wysunięto ogólną obiekcję co do nagród branżowych - wszak jest uniwersalna Nike, można z niej korzystać, vide nominacja dla Dukaja, są też inne nagrody. Świetnie, ale gdyby nie było "Zajdla", pewnie żaden fantasta nie dostałby u nas w ogóle żadnej nagrody. Gdyby na świecie były same Noble, niechby nawet sto literackich Nobli, nigdy żaden kryminał nie zostałby wyróżniony. Ani reportaż. Slogan, że literatura dzieli się tylko na dobrą i złą, tak się wyświechtał, że szczęśliwie przystał być powtarzany. Nie ma jednej literatury, jest ich całe mnóstwo, a czytelnicy chcą widzieć swoje ulubione gatunki i konwencje na osobnych półkach. Nie lubię słowa "getto", bo sugeruje, że ktoś nas zamknął - wolę "enklawę", wszak myśmy sami obsikali swoje terytorium, wbili słupki graniczne i obwieścili: to nasze! Wejść można, ale uwaga, kodeks wisi na słupie. I właśnie dlatego ustanowienie branżowej nagrody Żuławskiego ma sens, bo będzie ona rozpoznawalna, swojska, nasza. Nie jestem zaślepionym separatystą, lecz cenię odrębność i mam poczucie lokalnego patriotyzmu. Niech żyje autonomia!

Sposób na profesora
Pora na pytanie: co dalej? W dyskusji padały wypowiedzi, że należy "pobudzić" do działania profesjonalistów, taka byłaby nasza rola. Nic z tego, moi drodzy - kilka lat temu musiałem zawrócić z tej drogi. Dowiedziałem się, że: a) przy realizowaniu projektu można ew. co najwyżej zapytać naukowców o opinię (np. o ocenę utworu), b) bez pieniędzy nic się nie zrobi. Jeśli więc ktoś przyjdzie z workiem pieniędzy, dopiero można zlecić rozmaite zadania, przebadać sprawę, itd., itp. Z drugiej strony rozumiem profesorów, że muszą zaangażować zespół, a nie wypada im proponować roboty bez kasy. Co więc można zrobić w takiej sytuacji?

Musimy przyjść z gotowym projektem, a więc trzeba mieć w garści regulamin, pod pachą książki, w kopercie pismo proszalne, a na ustach uśmiech. Jeszcze lepiej wystarać się przedtem o jakiś grosz i zapłacić za ocenę książek. No i dać minimum trzy miesiące na wykonanie pracy.

Mierz siły na zamiary
Czy uda się to zrobić? Nie pisałbym tych artykułów, gdybym nie wierzył w powodzenie. To MUSI się udać - tyle że nie jestem pewien, czy od razu. Jest jednak szansa, że Nagroda im. Jerzego Żuławskiego w 2008 roku zostanie przyznana.

Taką szansę stwarza młodzież związana z portalami sieciowymi. Nie narzekają na brak czasu, honorariów, niepewne perspektywy projektu. Pragną zrobić coś sensownego, mają dużo energii i kipią od świeżych pomysłów.

Spodziewajcie się, czytelnicy, że już niedługo na Polterze pojawi się nowa rubryka, informująca o postępach prac nad Nagrodą im. Jerzego Żuławskiego.