» Wieści » Premiera Kłamcy

Premiera Kłamcy

|

Jakub Ćwiek

Kłamca

Data wydania:
listopad 2005
Miejsce wydania: Lublin
ISBN: 83-89011-77-8
Cena: 25,99 PLN
Wydawca: Fabryka Słów
Wymiary: 125 x 195 mm
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Seria: Kuźnia Fantastów

Odkąd nie ma Boga, anioły nie grają fair. I to tłumaczyłoby obecność Kłamcy... Ocalony po szturmie na Valhallę Loki - adoptowany syn Odyna, patron oszustów i zdrajców - ostanawia przystać do zwycięzców i staje się anielskim chłopcem na posyłki. Szybko jednak okazuje się, że w świecie, gdzie zabłąkane, mitologiczne bóstwa bratają się z piekielnymi demonami, iezwykłe zdolności boga kłamstwa służyć mogą znacznie ważniejszym celom. Wyćwiczone sztuczki doskonale dezorientują wroga, a bezwzględność i pogarda wobec regulaminów i zasad czynią go naprawdę groźnym przeciwnikiem zła i występku. Tak przynajmniej sądzą archaniołowie, coraz bardziej zależni od pomocy nowego sojusznika. I może mają rację...

Ale Loki ma własne plany.

KREW BARANKA
Jak zwykle archanioł Michał przybył ostatni. Na dodatek w naprawdę parszywym humorze.
- Co się znowu stało, do cholery? - zapytał, lądując na najwyższej gałęzi rozłożystego dębu. Czekali tam już na niego Gabriel i Rafael. - I co tu robią te wszystkie anioły?
Ręką wskazał na korony pozostałych drzew pełne smętnych, ubranych na biało skrzydlatych. Tylko kilku z nich, siedzących bezpośrednio nad zamaskowanymi snajperami, wyglądało na pracujących. Reszta z mniej lub bardziej żałosnymi minami gapiła się w niebo lub na archaniołów.
Gabriel rozłożył ręce.
- To tylko stróże uwięzionych w tym budynku zakładników - wyjaśnił. - Podczas ataku czuwali nad ojcami, bo jak pamiętasz, wspólnie uznaliśmy, że tam ryzyko jest większe.
- Ale dlaczego są tu, a nie w środku? - Michał podrapał się pod lewym okiem. Tatuaż w kształcie płomienia sparzył mu opuszki palców. - Przecież tam może się coś...
- Już się wydarzyło - wszedł mu w zdanie Gabriel. - Nie żyje jeden z zakładników. Jego dusza jednak nie wyleciała na zewnątrz, co jest niepokojące. A cały problem z tymi stróżami polega na tym, że choćby nie wiem jak chcieli, nie są w stanie tam wlecieć.
- A to niby dlaczego? Piórka pętakom zamokły?!
Boży posłaniec uspokajająco położył rękę na jego ramieniu.
- Jak się dobrze zastanowisz - powiedział ze smutnym uśmiechem - odpowiedź sama przyjdzie. Pomyśl, mamy tu Egipcjan, sporą grupę pierworodnych i dom, do którego nie mogą wejść aniołowie. Co to daje?
Michał wiedział. Tatuaż na jego twarzy zapłonął jeszcze mocniej, a zaciśnięte w pięści dłonie pobielały. Tylko jedna rzecz na ziemi może powstrzymać anioła - zakaz z ust Pana. A On raz tylko, niepewny zachowań wodza zastępów, posłużył się swą mocą w tym celu. I co najgorsze, nigdy nie anulując tego polecenia, zostawił wrogom furtkę.
- Krew baranka?
Gabriel potwierdził.
- Na wszystkich drzwiach na zewnątrz, bracie. Na wszyściuteńkich.
Michał zaklął i wzleciał w powietrze. Przez chwilę miotał się, latając to w jedną, to w drugą stronę, potem zawisł w miejscu i wziął kilka głębokich oddechów.
Gdy wrócił do towarzyszy, wzrok skierował od razu w stronę milczącego Rafaela.
- A ty co? - zapytał, cedząc słowa. - Masz może jakiś pomysł, czy zamierzasz tak milczeć do usranej Apokalipsy?
Rafael przesłał tajemniczy uśmiech Gabrielowi, a ten po chwili odpowiedział mu tym samym. Zrozumiawszy wszystko, zwrócił się do Michała:
- Kazał mi przekazać, że nie tylko do Apokalipsy. Ale i o wiele dłużej, o czym dobrze powinieneś wiedzieć. Przypomniał mi również, że nie poinformowałem cię, iż podjęliśmy pewne kroki. A właściwie jeden. Wezwaliśmy Kłamcę. Jest już w mieście. Od rana.
Wódz zastępów pokręcił głową.
- Nie wiem, czy nie jest jeszcze za wcześnie, by go ładować w problem na taką skalę - powiedział. - To nie to samo, co strzelanie do kandydatów na samobójców.
Gabriel kolejny raz spojrzał na Rafaela. Patron lekarzy i dróg przytaknął, po czym rozłożył ręce.
- O co mu chodzi? - nie zrozumiał Michał.
- Mówi, że werbowanie Kłamcy to był twój pomysł i żebyś teraz nie marudził. I ja się z nim zgadzam całkowicie. Powiem nawet więcej, nie tylko powinniśmy dać mu szansę, ale nawet musimy. Nie mamy innego wyjścia.

  • * *

Przebudzenie Vincenta nie należało do najprzyjemniejszych. Najpierw poczuł ból zaczajony w wielkim guzie z tyłu głowy. Zaraz potem, z chwilą gdy chłopiec postanowił otworzyć oczy, pojawiło się przerażenie. Nic nie widział.
W jednej chwili przypomniał mu się oglądany kiedyś program ostrzegający przed urazami mózgu. Wspominano tam między innymi o ślepocie jako dość częstym skutku ubocznym. Coś tam na coś uciska, coś się blokuje. Nie pamiętał tych wszystkich szczegółów, ale jednego był pewien - oberwał w tył głowy i oślepł. Miał tylko nadzieję, że nie na zawsze.
Spróbował się poruszyć i dopiero więzy na rękach i nogach podpowiedziały mu inne rozwiązanie wzrokowego problemu. Skrępowali go, a oczy zasłonili opaską. Chciał odetchnąć z ulgą i wtedy zorientował się, że został również zakneblowany.
Tymczasem na sali był już ów tajemniczy, tak wyczekiwany gość. Dało się to usłyszeć w tonie głosu właściciela hotelu. Nie był już tak dumny i pewny siebie jak na początku balu.
- Ja myślałem - mówił wręcz płaczliwie - że skoro symbol, to jeden w tę czy w tę... Naprawdę nie wiedziałem, panie. A to był Anglik, jeden z tych podłych oprawców, których przodkowie gnębili nasz lud, i właśnie dlatego pomyślałem, że...
Vincent, opanowawszy lęk, z dziką satysfakcją wsłuchiwał się w tłumaczenie Egipcjanina. Teraz się doigrasz, skurwielu - myślał - i dobrze ci tak. Nie trzeba było strzelać do Edwarda.
Płaczliwy głos właściciela zmienił się nagle w krzyk bólu. Chłopiec usłyszał głośne warknięcie, po czym coś chrupnęło i nastała cisza. Gdy przebrzmiała, jakiś ciężar, najprawdopodobniej ciało właściciela, runął z hałasem na ziemię, a jego zabójca kilka razy mlasnął i wycharczał parę zdań. Uczynił to z niewyobrażalnym wysiłkiem, zupełnie jak... pies - stworzenie mądre, ale o gardle nieprzystosowanym do mówienia, tylko do warczenia i szczekania. Z całej wypowiedzi Vincent zrozumiał tylko dwa niedające się połączyć ze sobą słowa: radio i jabłka.

  • * *

Michała denerwował już sam wygląd Lokiego. Kłamca, choć był w Hiszpanii od niecałych dwunastu godzin, zdążył się już dostosować do nowych warunków. Przede wszystkim miał doskonale brązową skórę, co w połączeniu z niemal białymi włosami i brodą dawało niezwykle ciekawy efekt. Do tego żółta koszulka ozdobiona zielono-brązowymi palmami, niebieskie spodenki i czarne klapki. Na nosie okulary lustrzanki, a w ręce trzymał drinka. Z parasolką.
Na dodatek, jakby samego wyglądu nie było aż nadto, korciło go, by zadawać dużo pytań. Niewygodnych pytań.
- Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego te wszystkie anioły siedzą na drzewach i udają wrony, zamiast lecieć do swych podopiecznych. Dlaczego ic w ogóle opuściły?
Gabriel przejechał ręką po twarzy.
- Ile wykonałeś już dla nas robót, Loki? - zapytał.
Kłamca wzruszył ramionami.
- Po jednym piórku za każdą setkę samobójców, a ja mam trzy piórka. Z jakieś trzysta, jak wychodzi. - I nadal nie zorientowałeś się, że nie każdy ma swojego stróża?
Loki chwycił słomkę w zęby i głośno siorbnął.
- Jasne, że tak - odparł po chwili. - Ale ci zakładnicy, jak widać, mają. Więc ich ta odpowiedź, chytrze zawarta w twoim pytaniu, nie dotyczy, prawda? Czy źle mówię, wodzu? - skinął głową Michałowi, ale ten tylko burknął coś pod nosem.
- To skomplikowana sprawa - stwierdził Gabriel.
- Spokojnie możesz opowiadać - zapewnił go Kłamca. - Dopóki nie dowiem się, co jest grane i dlaczego żaden skrzydlaty nie chce się w to ładować, nie kiwnę nawet paluszkiem. Mamy więc mnóstwo czasu.
Boży posłaniec westchnął i ukradkiem zerknął na Rafaela. Ten machnął ręką.
- Dobrze więc. Wyjaśnię ci to najprościej, jak potrafię. Nie jest nowiną, że aniołów nie przybywa, za to ludzi jest coraz więcej. Dodając do tego, że nie każdy anioł jest stróżem, a nawet jeśli chodzi o ścisłość, zajmuje się tym jedynie niewielka grupa wyspecjalizowanych jednostek, łatwo zauważyć, że pojawia się problem. Do tego dochodzą jeszcze boskie przepisy mówiące na przykład, że każdy stróż ma prawo tylko do trzech błędów, a potem zmienia branżę i już nigdy nie może wrócić do stróżowania. To też nas bardzo ogranicza. Wprowadziliśmy więc kilka ustaleń. Po pierwsze, źli nie dostają stróżów, po drugie...
- No dobra - przerwał mu Loki. - A kto niby rozstrzyga, czy niemowlak będzie dobry czy zły?
Na chwilę zapanowała niezręczna cisza. Kłamca uśmiechnął się paskudnie.
- Nie ma Pana, anioły kombinują - rzucił. - I ja tu niby jestem ten najgorszy, tak? Kontynuuj.
- Po drugie - Gabriel podjął przerwany wątek - zostaje przyznany jeden anioł na rodzinę i to on sam, albo z naszą pomocą, decyduje, który członek rodziny najbardziej potrzebuje jego wsparcia. Jak na przykład teraz. Uważaliśmy, że zdecydowanie lepiej pilnować ojców, bo tam była większa szansa na zamach. Wiesz, mali ludzie, mały problem...
Loki pokiwał pobłażliwie głową.
- Ale nadal pozostaje kwestia, dlaczego nie mogą wejść do środka. Co im stoi na przeszkodzie? Powinni zrobić nalot, najlepiej jeszcze wsparci przez chłopaków z ludzkiej policji. Szast, prast i po robocie. Skoro mnie wezwałeś, znaczy, że coś kręcisz.
- Krew baranka - wycedził Michał. - Przeklęta krew baranka na drzwiach.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Sakul
   
Ocena:
0
Zapowiada się ciakawa książka. Może się skuszę i kupię jeden egzemplarz. Po przeczytaniu fragmentu odczuwam pozytywne wrażenie, tak i do stylu autora, jak i do przedstawionego świata. W końcu 30zł to nie jest tak dużo :)
26-11-2005 18:41
~Ewa

Użytkownik niezarejestrowany
    mam ją
Ocena:
0
Jestem już w trakcie czytania :) Nic jeszcze nie powiem, ale naprawdę wciąga, do tego ma bardzo ciekawą tematykę... Dopiszę coś może jak przeczytam do końca.
23-12-2005 16:37
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
temat ciekawy, ale nie podobal mi się styl autora, czasami miałam wrażenie, że czytam kiepskie tłumaczenie z innego języka.
Niezobowiązująca lektura na dosłownie jeden wieczór. Szkoda, mam nadzieję, że to nie koniec i gdzieś w najbliższej przyszłości pojawi się kontynuacja.
a kupic zawsze mozna, chociazby dla pieknej(co stalo sie znakiem firmowym Fabryki Słów) okładki ładnie rpezentującej się na półeczce.
11-05-2006 23:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.