Pogodynek - Steve Thayer

Morderstwo burzliwą porą

Autor: Artur 'Vermin' Tojza

Pogodynek - Steve Thayer
Z twórczością Steve'a Thayera stykam się po raz pierwszy, jednak wyjątkowo obiecująca zapowiedź książki na odwrocie okładki oraz wstawiennictwo Stephena Kinga sprawiły, że bez wahania sięgnąłem po Pogodynka. Wedle zapewnień wydawcy pierwsze czterdzieści stron miało porwać czytelnika w mroczny świat zbrodni, zaś sam autor, obeznany ze wszystkimi tajnikami meteorologii, sprawnie wykorzystuje tę wiedzę w swej pełnej zbrodni powieści. Z pierwszą częścią powyższego zdania zdecydowanie się nie zgadzam, jednak reszta to czysta prawda.

Cała opowieść jest wielowątkowa, jednak dwie linie fabularne wypływają nieustannie na pierwszy plan. Pierwszą z nich jest seria morderstw dokonywanych przez zabójcę-dusiciela. Seria o tyle nietypowa, że sprawca zawsze wybiera młode, bardzo piękne kobiety, a mimo to nie gwałci ich. Ba! Nawet nie torturuje – po prostu dusi i znika. Jest przy tym do tego stopnia perfekcjonistą, iż nie pozostawia po sobie prawie żadnych śladów, działając zarówno za dnia, jak i w nocy. Ofiar nie łączy nic poza faktem, że są one w podobnym wieku; to dodatkowo utrudnia schwytanie mordercy. Drugą mocno zarysowaną linią fabularną są losy telewizyjnego meteorologa Dixona Bell'a – człowieka o sympatycznym usposobieniu, choć niezbyt urodziwego, posiadającego za to unikalny dar: wyczuwanie pogody. Dosłownie. Dixon pracuje on dla stacji telewizyjnej w Minnesocie, która zyskała znacząco na popularności właśnie za sprawą interesujących oraz trafnych prognoz pogodowych, jakie Bell prowadzi z zaangażowaniem, zwięźle wyjaśniając w trakcie programu użyteczne pojęcia z zakresu meteorologii.
 
Pojawia się jednak pytanie: "Co łączy prezentera pogody z seryjnym zabójcą?". Otóż czynnikiem wiążącym te pozornie przeciwstawne postacie jest zdolność do wyczuwania zmian pogodowych, co obydwoje skrupulatnie wykorzystują do swych celów. Pierwszy, aby być nieuchwytnym mordercą, drugi zaś ratując ludzi przed tornadem czy przepowiadając słoneczny bądź deszczowy dzień. Literacki manewr jak najbardziej trafiony, zwłaszcza że wszystkie wątki poboczne również płynnie wpasowują się w dwa główne nurty fabularne. Nadaje to całemu utworowi dużej dozy realizmu, którą dodatkowo potęgują postacie, z jakimi zetknie się czytelnik. Żyją one własnym życiem, przejmując się głównie swoimi osobistymi troskami dnia codziennego, życiem zawodowym, oraz rozczarowaniami miłosnymi. Dotyczy to zarówno pierwszoplanowych bohaterów jak i pobocznych, a nawet takich, którzy robią za zwyczajne tło fabularne w krótkim epizodzie. Jedynym mankamentem uwiarygodniania postaci jest pojawiające się co jakiś czas drastyczne spowolnienie akcji. Ma to miejsce w wypadkach, kiedy bohaterowie zaczynają wspominać swoją przeszłość albo gdy narrator opisuje nową postać. Na szczęście sprawa morderstw jest na tyle absorbująca, że spokojnie można przejść przez kilka obyczajowych stron o dzielnym amerykańskim weteranie z Wietnamu czy młodej, ambitnej dziennikarce telewizyjnej, aby po chwili ponownie zanurzyć się w brutalny świat psychopaty-dusiciela.

Przechodząc do samego warsztatu autora: należą mu się duże brawa za wprawne operowanie językiem naukowym i potocznym. Thayer serwuje nam powieść, w której oprócz wspomnień i zbrodni pełno jest specjalistycznej terminologii. Związana jest ona głównie z meteorologią i dziennikarstwem telewizyjnym. Autor używa ich niezwykle umiejętnie, wkomponowując je wraz z wyjaśnieniami w dialogi pomiędzy postaciami. Zaowocowało to literackim kopniakiem prosto w oczy czytelnika, który w trakcie spokojnej lektury na temat zjawisk pogodowych nagle dowiaduje się, że za jego plecami popełniono straszliwą zbrodnię. Na szczęście pisarz dba o wiarygodność każdego wydarzenia i w dalszym etapie opowieści wszystkie zagadki zostają rozwiązane. To samo tyczy się finału, który mnie osobiście mile zaskoczył i sprawił, że z pewnością wrócę do tej książki za jakiś czas.

Reasumując – książka Steve'a Thayera to świetna lektura, która jednak nie do końca jest thrillerem, jak to było podane przez wydawcę. W rzeczywistości stanowi ona mieszankę dramatu obyczajowego, powieści dokumentalnej traktującej o dziennikarstwie i meteorologii oraz solidnego kryminału. To połączenie okazuje się jak najbardziej udane, zwłaszcza jeśli czytelnik ma ochotę na książkę, przy której musi wysilić szare komórki, śledzić uważnie akcję oraz dowiedzieć się czegoś nowego o zjawiskach pogodowych. Mimo kilku przydługich fragmentów obyczajowych Pogodynek to mocna powieść, w której wielokrotnie ma się styczność z mroczną stroną miejskiego życia i chorym umysłem psychopaty. Dlatego książkę polecam głównie osobom chcącym odpocząć podczas porywającej lektury, a jednocześnie lubiącym wysłuchać od czasu do czasu sensownego monologu.