» Recenzje » Pobór

Pobór


wersja do druku
Pobór
Moje relacje z powieścią Marko Kloosa jak żywo przypominały romans. Choć nie była szczególnie intelektualna, to miło spędzało się z nią czas, a początkowa sympatia szybko przerodziła się w zauroczenie. Chciałem spędzać z nią każdą wolną chwilę, nie mogłem wprost oderwać od niej oczu i nie dostrzegałem jej wad. Aż w końcu, kiedy już myślałem, że to coś więcej niż przelotna miłostka, ona ukazała mi swoje prawdziwe oblicze. I czar prysł.

Rok 2018. Andrew Grayson mieszka w Dzielnicy Zakwaterowania Komunalnego, jak w biurokratycznym żargonie Wspólnoty Północnoamerykańskiej nazywa się slumsy. Jego okolica jest brudna, przeludniona i niebezpieczna – za każdym rogiem czają się młodociani bandyci, a dostać nożem miedzy łopatki można za byle błyskotkę lub kęs podłego, przydziałowego żarcia. Chcący wyrwać się z biedy mają przed sobą dwie możliwości – wziąć udział w loterii, w której można wygrać bilet do pozaziemskiej kolonii lub zaciągnąć się do wojska. Andrew postanawia zostawić stare życie za sobą i zostać szeregowym Graysonem. Szybko jednak odkryje, że armia to nie tylko lepsze jedzenie i opieka zdrowotna, a życie żołnierza pełne jest niebezpieczeństw.

Powyższe streszczenie budzi w was skojarzenia z innymi, podobnymi pozycjami? Całkiem słusznie, Pobór nie należy do najoryginalniejszych powieści. Ogólnie rzecz biorąc, gdyby dać sobie chwilę i zastanowić się na chłodno, to listę jego wad można by rozciągnąć do pokaźnych rozmiarów – logika momentami szwankuje, postacie są płaskie, o świecie niemal nic nie wiemy, kalka goni tu kalkę. Ale nic z tego nie ma znaczenia. Kiedy fabuła nabierze już rozpędu, a przygoda Graysona z armią zacznie się na poważnie, wszystko inne po prostu schodzi na dalszy plan. Choć fabuła nie powala zaskakuje, to desanty bojowe (szczególnie drugi, znacznie bardziej rozbudowany i budzący silne skojarzenia z Helikopterem w ogniu) zalewają czytelnika taką ilością adrenaliny, że zwyczajnie nie ma czasu na myślenie. Kloos rzuca bowiem swoich bohaterów w sam środek miejskiego pola walki, gdzie zagrożenie czyha z każdej strony, przewaga technologiczna żołnierzy jest jedynym co dzieli ich od pewnej śmierci, a chwila na oddech to luksus, na który nie należy liczyć. Wraz z bohaterami napotkamy za to ciężki ostrzał, wybuchy, zasadzki, większe wybuchy i trup ścielący się gęsto, przetykane żołnierskimi, świetnie napisanymi dialogami. Wszystko to sprawia, że po prostu wsiąka się w lekturę, przewracając kartki choćby i do późnych godzin nocnych, byle tylko poznać zakończenie akcji. Do tego należy doliczyć umiejętne operowanie wojskowym żargonem, którego napotkamy na tyle dużo, by pomagał budować klimat, ale nie na tyle by akronimy i kryptonimy zalały nas ze szczętem. Skutek był taki, że podczas nałogowego wchłaniania kolejnych rozdziałów byłem gotów machnąć ręką na wszelkie wady powieści i wystawić jej dziewiątkę. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy.

Dzieje się tak, gdyż w pewnym momencie autor odkreśla dotychczas przeczytaną część książki grubą kreską i rozpoczyna nową opowieść. Ta zaczyna się od potyczek naszego bohatera z wojskową biurokracją – a choć są może na tym świecie ludzie, którym biurokracja sprawia przyjemność, to ja do nich nie należę. Szczęśliwie jest to fragment stosunkowo krótki, po którym następuje kolejna, zupełna zmiana dekoracji. Akcja stopniowo znowu się nakręca, jednak brak jej już "tego czegoś". Wiarygodnie, ze szczegółami odmalowane pole lekko podbarwionej futurystyką walki miejskiej zastępują elementy bliższe klasycznemu s-f, które nijak nie przypadły mi do gustu. Utrata dzikiego tempa, które wcześniej maskowało niedostatki fabuły, w pełni obnaża fakt, że ta zagłębiła się jeszcze bardziej w opary absurdu, operując najbardziej irytującymi kliszami sci-fi, a przy tym niemal całkowicie odbierając głównemu bohaterowi wpływ na przebieg wydarzeń – co akurat jest wiarygodne, ale mocno ogranicza przyjemność z czytania. Dodatkowo zaczynają pojawiać się dłużyzny, w trakcie których snujemy się z Andrew to tu, to tam. Teoretycznie zapewne powinny one budować napięcie przed konfrontacją, ale zwyczajnie nudzą i męczą.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Co zaskakujące, do wad nie mogę za to zaliczyć wątku miłosnego, który towarzyszy nam przez znaczną część lektury. Szczęśliwie robi to nienachalnie, nie rozwadniając akcji, choć najbardziej nawet wyrozumiały czytelnik nie uznałby go za interesujący. W zamyśle miał być może nieco pogłębić kreację naszego wojaka, co niezbyt się udało, ale stanowi stosowny przerywnik pozwalający odetchnąć od wydarzeń dramatycznych i pełnych przemocy, który z pewnością nie przyciąga uwagi, ale też nie irytuje ani nie nudzi.

Podobnie mógłbym opisać występujące w Poborze postacie. Choć mają imiona, a czasem nawet i historie, to zlewają się w jedną umundurowaną masę, wobec której czytelnik nie żywi żadnych uczuć. Dziękować należy więc autorowi, że zaoszczędził nam tradycyjnych, rozwlekłych i patetycznych scen ich przedwczesnych śmierci w boju, które wobec braku więzi emocjonalnej musiałyby wywoływać odruch ziewania. Główny bohater został zarysowany jedynie marginalnie bardziej wyraziście od swoich drugoplanowych towarzyszy – choć początkowo zdaje się, że autor będzie dążył rozbudowanej charakterystyki, to, szybko wycofał się on na z góry upatrzoną, asekurancką pozycję. Jednak do biegania pod ostrzałem i miotania granatów nie potrzeba złożonej osobowości. Dialogi, jak już wspominałem, zasługują za to na pochwałę, cieszą bowiem oko swoją naturalnością, niewymuszonym dowcipem, wyważoną dawką żołnierskich "dynamizatorów werbalnych" i niewybrednych żartów. Od czasu do czasu Kloos uderza również w poważniejsze tony, co również wychodzi mu nie najgorzej, nawet biorąc pod uwagę ogólną nijakość rozmówców.

Pobór to całkiem niezła powieść sensacyjna. Zaczyna się dobrze, z czasem robi się świetna, by potem spaść do stanów średnich i tam pozostać już do końca. W ogólnym rozrachunku jednak nie żałuję spędzonego z nią czasu. Jeżeli lubisz dynamiczną akcję i świetnie odmalowane sceny batalistyczne w lekko futurystycznym szafarzu, nie wymagasz za to od lektury głębi czy oryginalności, to jest to książka dla ciebie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Pobór
Cykl: Frontlines
Tom: 1
Autor: Marko Kloos
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 2 września 2016
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 125×195mm
Seria wydawnicza: Fabryczna Galaktyka
ISBN-13: 978-83-7964-162-8
Cena: 44,90 zł



Czytaj również

Ewakuacja
To nie są ćwiczenia!
- recenzja
Babel, czyli o konieczności przemocy
Słowo kontra imperium
- recenzja
Komornik – Arena Dłużników #1
Déjà vu w czasach apokalipsy
- recenzja
Kate Daniels #10. Magia triumfuje
Nie do końca pożegnanie
- recenzja
Upiór w ruderze
O duchach nieco zabawniej
- recenzja
Ziemi tej nie opuścisz
Brutalnie, wulgarnie i ciekawie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.