Po zachodzie słońca

Raz lepiej, raz gorzej

Autor: Adrian 'adrturz' Turzański

Po zachodzie słońca
Sięgając po książki Stephena Kinga możemy oczekiwać pewnego poziomu - jego powieści są raz lepsze raz gorsze, ale gnioty mu się nie przytrafiają. Po zachodzie słońca to niedawno wznowiony zbiór trzynastu opowiadań Amerykanina, i gdyby parę z nich wywalić, otrzymalibyśmy książkę bardzo dobrą, choć nie ambitną - tak, otrzymujemy dzieło ledwie poprawne.

Po zachodzie słońca składa się z różnych opowiadań: jedne są intrygujące, inne nużące, a czasem nawet odpychające. King nierzadko ma tendencje do wciskania wszędzie gdzie się da opisów przesiąkniętych turpizmem i brutalnością, co w odpowiedniej dawce z pewnością by nie zaszkodziło, ale amerykańskiemu pisarzowi czasem brak w tym umiaru, przez co momenty wzbudzające grozę nierzadko zostają przytłumione przez nadmiar obrzydliwości. Do takich tekstów zalicza się Bardzo trudne położenie, którego potencjał został niewykorzystany, ponieważ Stephen King nie do końca umiejętnie operuje w nim okropnościami i opisywaną brzydotą. Z kolei Rower stacjonarny to utwór, który nie za bardzo pasuje do zbioru w którym się znalazł, bowiem bliżej mu do pseudodokumentu, aniżeli pełnoprawnego opowiadania grozy. Kolejnym niedopracowanym tekstem jest Ayana, przywodząca na myśl pełną mistycyzmu Zieloną Milę, w której King zbyt naiwnie korzysta z deus ex machina, aby zakończyć główny wątek. Średnim tekstem jest również Willa, sprawnie napisany, acz raczej nostalgiczny utwór miłosny, podobnie jak Rower stacjonarny niespecjalnie pasujący do reszty zbioru.

Na szczęście większość tekstów trzyma odpowiedni poziom, czego najlepszym przykładem jest nowelka N.. Ów utwór to próba zmierzenia się Kinga z Lovecraftem, skondensowane opowiadanie utrzymane jest w znakomitym, mrocznym klimacie, i uważam je za najlepsze dzieło w zbiorze. Autor stara się w nim zgłębić fragment ludzkiej psychiki, notabene w alegoryczny sposób przedstawia nerwica natręctw oraz do końca trzyma odbiorcę w napięciu. Następna jest Niemowa, historia o autostopowiczu, niby spokojna, niewyszukana, ale robiąca oszałamiające wrażenie, gdy wychodzi na jaw, że cała akcja utworu, aż do nieprzewidywalnego finału, okazała się ciszą przed burzą. Z pewnością mocnymi tekstami są Dzień rozdania świadectw oraz Piernikowa dziewczyna, ten drugi może nawet konkurować z N., King tworzy w nim niesamowitą atmosferę opuszczonej miejscowości na Florydzie, a ciężki sztormowy klimat i panujący w opowieści niepokój w połączeniu z zaskakującym zakończeniem zapewniają to, czego od amerykańskiego pisarza się oczekuje. Prosty, mocny i wyrazisty horror – miód na serce czytelnika. Mieszane uczucia wzbudzają zaś Rzeczy, które po sobie pozostawili, czyli swoisty odzew Kinga na wydarzenia z 11 września 2001. Opowiadanie dobrze sklecone, robiące wrażenie, acz nacechowane dość specyficznymi poglądami, mogącymi nie każdemu przypaść do gustu.

Wznowienie Po zachodzie słońca wyszło tuż po nowej odsłonie Mrocznej połowie - i w takim zestawieniu, zbiór opowiadań wychodzi zwycięsko. Określić go można przyzwoitym, miłym czytadłem, które czyta się szybko i sprawnie, jednak nie pozostaje długo w pamięci czytelnika. Ot, niezobowiązująca książka na chwilę relaksu, odpowiednia, aby odetchnąć pomiędzy ciekawszymi dziełami.