Opowieści z Meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe - Robert M. Wegner

Biały kruk

Autor: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Opowieści z Meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe - Robert M. Wegner
Składające się na Opowieści z meekhańskiego pogranicza opowiadania podzielone zostały na dwie części. Bohaterami pierwszej, Północy, są żołnierze Szóstej Kompanii Górskiej Straży, będącej jednym z oddziałów armii Imperium Meekhańskiego, a mającym za zadanie strzec jego granic. Losy zmagającej się z bandytami i najeźdźcami kompanii to klasyczne, solidnie napisane militarystyczne fantasy, w którym nie zabraknie ani efektownych (i przede wszystkim świetnie opisanych) bitew, jak we Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami, ani zawiłych intryg z udziałem szpiegów i dyplomatów (Szkarłat na płaszczu); wkradną się także elementy horroru (Krew naszych ojców). Opatrzona podtytułem Topór i skała, Północ to opowieść o męstwie, honorze i poświęceniu, w której sceny brutalnych potyczek przeplatają się z koszarowym humorem. Południe z kolei wnosi do książki nową jakość, głównie za sprawą pojedynczego głównego bohatera, Yatecha, który zastępuje nieustępliwych wojaków z Szóstej Kompanii. Sceneria zmienia się ze skutych lodem i przysypanych śniegiem północnych rubieży Imperium na spalone żarem pustynne tereny południa. Patrząc na wszystkie opowiadania jako całość, oceniając osobno Północ i Południe, nasuwa mi się myśl, że tak jak Topór i skała stanowi popis kunsztu rzemieślniczego – bowiem opowiadania w tej części są bardzo dobre, dopracowane (słowo "solidne" wręcz pcha się na usta), tak część druga zbioru, Miecz i żar, to dzieło artysty.

Na początku książki poznajemy Wegnera bardzo klasycznego, rzekłbym, że nawet nieco schematycznego (Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami to przekuta historia bitwy w wąwozie termopilskim). Jego bohaterowie są chłodni, nieprzystępni i groźni jak góry w których żyją. Poniekąd odlani z jednej formy, niespecjalnie różnią się charakterami, a jedynym sposobem na ich rozróżnienie jest odwoływanie się do ich cech charakterystycznych (każdy ma po jednej). Jest tropiciel Wilk, rudowłosy dowódca Kenneth, doświadczony Velergorf i jeszcze kilku innych, a każdy niemalże identyczny. W sumie składają się na bohatera zbiorowego: Szóstą Kompanię owianej legendą Straży Górskiej, która jest wzorem honoru, waleczności i wierności. Wojacy mierzyć się muszą z wszelkiej maści przeciwnościami: od magów, poprzez demony, na szpiegach i dyplomatycznych intrygach kończąc. W zasadzie jedynym, co sprawia, że opowiadania te wyróżniają się na tle zalewającego rynek kiepskiego fantasy jest "fachowość" wykonania. Brak niedorzeczności i zjawiska deus ex machina, przejawiającej się chociażby faszerowaniem opowieści elementami fantastycznymi (w niektórych tekstach ledwie co ich można uświadczyć), a przede wszystkim logiczność akcji, realistycznie wykreowani (choć fakt, mało różnorodni) bohaterowie, a także poprawny język, będący bardziej narzędziem pracy niż ozdobą tekstu.

Po lekturze tak napisanych czterech opowiadań, teksty składające się na drugą część zbioru na pewno mogą zaskoczyć. Skupienie się na pojedynczym bohaterze, a mianowicie Yatechu, członku wojowniczego plemienia Issaram, pozwoliło Wegnerowi na lepsze wykreowanie jego charakteru. Zawarta w czterech kolejnych tekstach historia jego życia i miłości, a przede wszystkim opis kultury jego narodu to porywająca, pełna pasji i uczuć opowieść, w której nie zabraknie ani akcji (rewelacyjne opisy walk!), ani głębszej refleksji. Mistrzostwo autor osiągnął w opisywaniu różnic kulturowych oraz konsekwencji narzucanych przez tradycję praw, które potrafią wiązać mocniej niż najtrwalsze pęta, ale także odpowiadają za liczne nieporozumienia i podziały. Zachwyca kreacja quasi-muzułmańskiej (pod względem roli tradycji w życiu ludzi) społeczności Issaram, świetni bohaterowie (nie tylko Yatech, ale także i jego siostra i gospodarz domu, którego strzegł młody wojownik), a także język, który w Mieczu i żarze jest bardziej kwiecisty.

W sumie Opowieści z meekhańskiego pogranicza to wyśmienite preludium większej historii, której wątki przewijają się w prawie wszystkich opowiadaniach zbioru, a która nie znajduje w tej książce swojego finału. Z jednej strony bardzo dobrze napisane, "solidne" opowieści militarystyczne, składające się na "Północ", z drugiej "Południe", czyli najlepsze teksty fantasy autorstwa Polaka, jakie miałem przyjemność czytać od czasów klasycznego Wiedźmina (wyróżnia się w szczególności Gdybym miała brata). Gdy powoli zaczynałem wierzyć, że "dobre rodzime fantasy" to oksymoron, a jego autorzy to stworzenia mityczne, nie bardziej prawdziwe niż Yeti i Nessi, Robert M. Wegner przywrócił mi wiarę w ten gatunek, wyciągając z niego to, co najlepsze. Teraz pozostaje tylko czekać na więcej i trzymać kciuki, by kolejne teksty nie ustępowały tym z Miecza i żaru.