Opowieści sieroty: W miastach monet i korzeni - Catherynne M. Valente

Baśnie XXI wieku

Autor: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Opowieści sieroty: W miastach monet i korzeni - Catherynne M. Valente
Pierwsza część Opowieści sieroty, zatytułowana W ogrodzie nocy, była pod każdym względem doskonała. Z pozoru prosta, ale niezwykle piękna, baśniowa fabuła, metaforyczny styl, dość niecodzienna forma szkatułkowa − to główne atuty, które spowodowały, że Catherynne M. Valente zawładnęła sercami czytelników. W drugim tomie, W miastach monet i korzeni, mamy do czynienia z powtórką z rozrywki, ale w tym wypadku nie jest to wada, ponieważ idzie o bezpośrednią kontynuację pierwszej książki.

Chciałoby się rzec, że Valente niczym rzemieślniczka buduje opowieści w ustalony sposób − zakończenie jednej historii jest równocześnie wstępem do kolejnej. Jednak dopiero czytając kontynuację, zauważa się, jak wiele wysiłku autorka włożyła w kreację świata. Każda opowieść to pojedynczy element układanki, który, dopasowany do pozostałych, współtworzy spójny obraz niezwykle bogatego baśniowego uniwersum. Fabuła jest bardzo złożona i jestem pełen podziwu dla kunsztu pisarki, której udało się przenieść swoją wizję na grunt literacki. Mimo bowiem pozornej prostoty fabularnej i "ubajkowienia" całości, niekiedy można się zgubić w gąszczu zawiłych intryg, przybliżanych nam poprzez historie kolejnych niezwykłych postaci. Właśnie w tym tkwi cała siła tych opowieści − nierzadko chce się wrócić do poprzednich tylko po to, by sprawdzić pewne fakty i starać się łączyć elementy tej układanki.

Pisarka czerpie garściami z różnych mitologii, podań czy też baśni − o ile w tomie pierwszym mocno zarysowane były orientalne wpływy, o tyle po przeczytaniu dużo bardziej bogatego pod tym względem W miastach monet i korzeni odczuwa się, jaką erudytką musi być Catherynne M. Valente. Bo jej Opowieści Sieroty, patrząc na oba tomy jako całość, to tak właściwie postmodernistyczna baśń. Autorka bawi się konwencją, przeinaczając ją na wszelkie możliwe sposoby. Do swojego świata wrzuca bohaterów z prawie każdej znanej mitologii, począwszy od syren, złotych rybek i smoków, a na dżinach kończąc. Jej teksty to synkretyzm różnych opowieści kulturowych, z których pisarka tworzy swoje uniwersalne historie. Taki zabieg na pierwszy rzut oka może wydawać się po trosze kiczowaty, ale Catherynne M. Valente świadomie go stosuje i widać ogrom pracy włożony w ten mozaikowy świat. Być może to dość kontrowersyjna teza, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że można stawiać oba tomy Opowieści sieroty na półce obok baśni braci Grimm i Andersena.

Co najważniejsze jednak, nie mamy do czynienia z przerostem treści nad formą. Język tekstu jest niezwykle plastyczny, pasujący do baśniowej konwencji i pełen ozdobników, dzięki czemu doskonale podkreśla atmosferę opowieści. Dialogi są proste, dość często moralizatorskie, ale nie zbyt naiwne czy dziecinne, a z drugiej strony − zrozumiałe dla młodszych czytelników. Do tego wszystkiego dochodzi znakomicie budowana fabuła i intryga, w której napięcie wciąż rośnie, zaś dozowanie informacji dotyczących głównej bohaterki, a zarazem narratorki, powoduje, że każdą kolejną opowieść czyta się szybciej od poprzedniej.

Są pewne powieści, które warto poznać. Wspaniałe jest jednak to, że Opowieści sieroty − zarówno w Ogrodzie Nocy, jak i W miastach monet i korzeni − mogą czytać i młodsi, i starsi czytelnicy. Jedni będą się bawić dzięki wspaniale opowiedzianej historii, drudzy dzięki masie nawiązań do baśni, które czytano im w dzieciństwie. I właściwie to świadczy o wyjątkowości tej książki: można ją odbierać na wielu różnych poziomach. Żałuję, że nie jestem młodszy - być może lektura książek Catherynne M. Valente sprawiłaby mi jeszcze większą przyjemność.