Lekko, historycznie i magicznie Autor:
Jędrzej 'bukins' Bukowski
Pamiętam prelekcję Jakuba Ćwieka traktującą o iluzjonistach działających podczas II WŚ, która była jednym z punktów programu Szczecińskich Dni Fantastyki. Autor znany z charyzmatycznych wystąpień zauroczył mnie różnymi ciekawostkami, o których wcześniej nigdy nie słyszałem i pierwszą myślą, jaka zakiełkowała po wyjściu z prelekcji było, że jest to praktycznie gotowy przepis na dobrą książkę. I tak, po paru latach, w ręce wpadł mi pierwszy tom
Ofensywy Szulerów.
Sam Jakub Ćwiek dał się poznać jako błyskotliwy i niezwykle utalentowany autor opowiadań o
Kłamcy. Świetne żonglował w nich konwencją i bawił się szeroko pojętą popkulturą, dzięki czemu nikomu nieznany pisarz urósł do rangi jednej z gwiazd wydawnictwa Fabryka Słów. Następnie przyszły jednak słabsze powieści, czyli
Liżąc ostrze i
Ciemność płonie, które zdecydowanie nie były już tak przebojowe. Na ich tle pozytywnie wyróżnia się
Ofensywa szulerów − notabene wydana tym razem przez Agencję Wydawniczą Runa −, której największym atutem jest tło historyczne.
Mamy do czynienia z trzema opowieściami znanych postaci z czasów II WŚ: iluzjonisty Jaspera Maskelyne'a, polskiego pilota Jana Zumbacha oraz niemieckiej aktorki Leni Riefenstahl. Całość skonstruowana jest tak, że każda z postaci opowiada kolejno pozostałym swoją historię, więc mamy do czynienia ze zmianą stylizacji języka, co powoduje, że każda czesć ma niesamowitą atmosferę. Iluzjonista opowiada nadzwyczaj sprawnie i dość szczegółowo, historia lotnika pełna jest rubasznego humoru i doprawiona szczyptą akcji, z kolei aktorka wyraża się w sposób dość wylewny i niezwykle emocjonalny. Przyznam, że Jakub Ćwiek naprawdę miło mnie zaskoczył tą żonglerką stylistyczną i udowodnił tym samym, że jest autorem niezwykle wszechstronnym.
Jednakże najbardziej zauroczyło mnie wykorzystanie zapomnianych już nieco legend, które pisarz rozszerza i wprowadza do swoich opowiadań. Na początku myślałem, że możemy mieć do czynienia z książką szpiegowsko-sensacyjną, osadzoną w realiach II WŚ, konstrukcją przypominającą bardziej
Ragnarok 1940 Marcina Mortki. W przeciwieństwie do wspomnianej powieści, u Ćwieka tłem są jednak autentyczne wydarzenia, z modnym ostatnio posmakiem okultystycznym, gdzie rzeczywistość miesza się z magią.
Ciekawym zabiegiem jest także ukazanie znanych nam z kart historii wielkich przywódców. Nasi bohaterowie spotykają Churchilla, Goebbelsa, a także samego Hitlera. Przyznam, że tutaj Ćwiek również nie zawiódł − nieco karykaturalne przedstawienie historycznych postaci wyszło powieści na dobre. Co więcej, wystarczy bardziej zagłębić się w przeszłość, żeby stwierdzić, że autor niewiele mija się z prawdą.
Drobnym mankamentem jest fakt, że tak właściwie
Ofensywa szulerów to jeden wielki wstęp do kolejnej (bądź kolejnych) części. Bo oprócz ciekawych opowieści każdego z bohaterów, nie dowiadujemy się, ku czemu większemu całość ma zmierzać; powieść wieńczy lakoniczny finał, który pozostawia ogromny niedosyt.
Jak to u Jakuba Ćwieka bywa − czyta się szybko, lekko i przyjemnie, a lektura pozwala się odprężyć. Widać, że autor musiał włożyć tutaj nieco więcej wysiłku i poszperać po źródłach. Jest to ogromny plus, gdyż po skończonej lekturze samemu chce się pobuszować w fachowej literaturze i poszukać szczegółowych biografii bohaterów, a tym bardziej dowiedzieć się więcej o ciekawostkach i kulisach II WŚ, o których nie mówi się zbyt głośno. Całe szczęście, że nie mamy do czynienia z oklepanymi eksperymentami SS, które zostały już bardzo mocno wyeksploatowane przez popkulturę.
Ofensywa Szulerów to bardzo przyjemne i sprawnie napisane trzy opowieści, utrzymane w różnych klimatach, które łączy tło, jakim jest II WŚ oraz nadnaturalne, nieco przejaskrawione zdarzenia. Właśnie takiego Jakuba Ćwieka chcę więcej i mam nadzieję, że na drugi tom nie przyjdzie nam zbyt długo czekać.