Obłędni rycerze - antologia (pod redakcją Petera Haininga)

Ciekawostka

Autor: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Obłędni rycerze - antologia (pod redakcją Petera Haininga)
Wbrew widniejącemu na okładce podtytułowi: Humoreski fantastyczne, teksty składające się na zbiór Obłędni rycerze reprezentują wiele nurtów literatury, co zresztą potwierdza redaktor antologii, Peter Haining: "W porównaniu z poprzednimi zbiorami (…) ta ksiązka wykorzystuje materiał z dużo szerszego obszaru literatury humorystycznej. Do pierwszych [tomów] wybrałem głównie opowieści fantasy i science fiction, tu mamy inne gatunki." Na dwadzieścia cztery opowiadania, do szeroko (i to przyjmując naprawdę obszerne ramy) rozumianej literatury fantastycznej nie zaliczyłbym nawet połowy. W owych "ramach" nie zmieścił się ani taki klasyk, jak Ray Bradbury, ze swoim Rok, w którym Wielki Gniot zdobył Złotego Lwa w Cannes (chyba, że fakt, iż Lwa zdobył film, który go nie zdobył, bo jest wymysłem autora, uznać za przyczynek historii alternatywnej), ani Fifi i chilijska trufla Orsona Wellesa, a już na pewno nie Peter Sellers i jego Darmozjad. Ani krztyny fantastyki nie uraczymy także w Samobójstwie Kiarosa L. Franka Bauma, będącym po prostu zwykłą opowiastką z zacięciem kryminalno-humorystycznym, ani tym bardziej w Czego oczy nie widzom Stana McMurtry'ego – opowiadaniu zabawnym, ale posiadającym tylko jeden quasi-fantastyczny element, czyli diabelskie przebranie głównego bohatera.

Wątpliwości, aczkolwiek już nie tak wielkie, wzbudzać może także drugi (a raczej pierwszy) człon podtytułu: "humoreski". Wiadomo, poczucie humoru rzecz względna. Trudno mi jednak doszukać się elementów humorystycznych we wspomnianych wyżej Darmozjadzie (a może śmieszny ma być sam fakt istnienia blisko czterdziestoletniego darmozjada?) i Samobójstwie Kiarosa (elementem ironicznym jest zaledwie ostatnie zdanie, raczej luźno związane z samym "samobójstwem"). Również w przypadku Średniowiecznego romansu Marka Twaina, śmieszne jest nie tyle opowiadanie, co samo zakończenie, de facto także luźno z nim związane. Jednakże najciekawszym "przypadkiem" jest Nowa utopia Jerome'a K. Jerome'a. Opowiadanie nie tyle śmieszne, co prześmiewcze. Ukazana w tym teście wręcz absurdalna wizja przyszłości ma nie tyle czytelnika rozbawić, co zwrócić jego uwagę na konsekwencje istnienia społeczeństwa na pozór idealnego, na idące za doskonałością ustroju ograniczenia jednostki, a w efekcie - zatarcia indywidualności (taki śmiech przez łzy, jak w filmie Życie jest piękne Roberta Benigniego). Podobnie rzecz się ma z Wilkołak Lila - klasyką fantasy, Petera S. Beagle'a. Humorystyczne są tylko niektóre elementy, epizodyczne postacie i, podobnie jak u Jerome'a, absurd niektórych sytuacji; samo opowiadanie zaś jest to niemalże tragiczna opowieść o miłości, tudzież uczuciu bardzo do niej podobnym.

W Obłędnych rycerzach znajdzie się jednak kilka tekstów, które z powodzeniem wywołują uśmiech na twarzy czytelnika. Na tym polu najlepiej radzi sobie, co nie jest żadnym zaskoczeniem, Terry Pratchett. Otwierające zbiór Hollywoodzkie kurczaki, wydane w 1990 roku, to pełne absurdu rozwinięcie kawału o kurach chcących przejść na drugą stronę ulicy, w którym autor niejako odtwarza rozwój cywilizacji, ludzi zastępując kurami. Wrażenie robią przede wszystkim wyśmienite odwołania do sławnych cytatów ("Cogito ergo kokoko") i wielkich czynów ("To (małe drapnięcie) dla kokoko, to (potężne trzepotnięcie) do Kokoko"). Nie gorzej "rozśmieszanie" wychodzi Orsonowi Wellesowi (Fifi i chilijska trufla), Robertowi Bolchowi (Człowiek, który nie całkiem był), a także wspomnianemu wcześniej Markowi Twainowi, którego końcowa gra z czytelnikiem, mimo raczej przeciętnego poziomu opowiadania, zasługuje na uznanie (podobne rozwiązanie stosuje Peter Sellers, nie osiągając jednak takiego efektu, jak Twain). Największą oryginalnością wykazał się jednak Spike Milligan, którego Dzieje stworzenia… nie są de facto opowiadaniem; jest to błyskotliwa krytyka społeczeństwa (w szczególności angielskiego, co czyni tekst nieco hermetycznym), oparta na rozwijaniu i osobliwej interpretacji cytatów biblijnych.

Nie jest to więc zbiór stricte fantastyczny, ani też stricte humorystyczny. Jednakże co innego decyduje o jego świetności. Największym atutem Obłędnych rycerzy są nie tyle opowiadania, co postacie autorów, takich jak Woody Allen, Philip K. Dick, Orson Welles, Mark Twain, czy A. A. Milne. Za sprawą krótkich wstępów, którymi Peter Haining okrasił każde opowiadanie, a które traktują zarówno o tworzących antologię tekstach, jak i o samych twórcach, czytelnik ma szansę poznać tych wielkich pisarzy od innej, niekiedy zaskakującej strony. Obłędni… nie są więc przeznaczeni dla fantastów, czy fanów humoreski, ale raczej dla tej części czytelników, która przyjemność czerpie nie tyle z lektury danej historii, ale także z poznawania jej genezy, wnikania głębiej i przyglądania się dziełom i ich twórcom z szerszej perspektywy. To książka dla bibliofilów. Pełna zabawnych anegdot, pozwalająca nam także cofnąć się w czasie, zobaczyć, jak pisano ponad sto lat temu (tekst Jerome'a pochodzi z 1891 roku, Twaina z 1871, a Samobójstwo Kiarosa ukazało się w 1897 roku). Chociaż niektóre z zawartych w zbiorze opowiadań nie zachwycają (przyznam, zgubiłem się gdzieś w absurdzie historii Wooda Allena, a Kij w mrowisko Toma Sharpe'a po prostu mnie znudził), warto po Obłędnych rycerzy sięgnąć.