Obcy - Mort Castle

Autor: Ewa 'senmara' Markowska

Obcy - Mort Castle
Lepiej późno niż wcale – tak na pewno można powiedzieć o wydaniu Obcych Morta Castle'a. Późno, bo książka za granicami naszego kraju została wydana w 1984 roku, ale chociaż da się odczuć "wiek" powieści, to cieszę się, że nasi wydawcy nadrobili chociaż tę zaległość.

Mort Castle jest znany w naszym kraju jako autor Zagubionych dusz, które zostały wydane w 1992 roku bez wiedzy i zgody autora, za sprawą jego ówczesnego niemieckiego agenta, który "zaopiekował" się zarówno kontraktem, jak i pieniędzmi z wydania. Sam Castle dowiedział się o tym przypadkiem, gdy nieoczekiwanie znalazł okładkę w Internecie. Być może dlatego nie spieszono się z wydawaniem następnych książek autora w Polsce chcąc, aby sprawa nieco przyschła.

Na szczęście wydawnictwo Replika postanowiło nadrobić braki na naszym rynku i oprócz nowego zbioru opowiadań, jakim jest Księżyc w wodzie, wydało również Obcych. Do egzemplarza nie mam żadnych zastrzeżeń - za stosunkowo niewielką cenę otrzymałam książkę odporną na wszelką czytelniczą agresję. Co prawda brzegi okładki mają tendencję do "rozdwajania się", ale może to być efektem czytania w wannie.

Wspomniałam wcześniej, że daje się odczuć wiek książki. To było jedno z moich pierwszych spostrzeżeń i towarzyszyło mi w zasadzie do ostatnich stron. Zarówno bohaterowie, jak i sposób budowania scen kojarzyły mi się z serialami emitowanymi na przełomie lat 80. i 90. W mojej wyobraźni bohaterowie nieodmiennie byli panami z "wąsem", a chociaż autor nie skupiał się przesadnie na drobiazgach, również szczegóły otoczenia jawiły się w mojej wyobraźni jako świat sprzed dwudziestu lat. Wiąże się to także z tym, że autor przedstawił spójną wizję, bez zbędnych dłużyzn, a jednak plastycznie. Są jednak motywy, które mogą irytować, na przykład zajęcia z psychopatologii, na które uczęszcza żona głównego bohatera - nie wiem, na ile były aktualne 20 lat temu, ale teraz są przykładem braku wiarygodności i przygotowania prowadzącego.

Mort Castle, jak sam podkreśla, jest autorem krótkich form i przyznaje się do ponad trzystu opowiadań. Obcy są pełnoprawną powieścią, ale wątki poboczne stanowią zaledwie podkreślenie głównego. Autor skupia się na fabule, a wszelkie odstępstwa służą tylko uwypukleniu pewnych cech głównego bohatera czy wzmocnienia efektu, jaki chciałby wywrzeć autor na czytelniku. Powieść nie jest "czystym" horrorem, gdyż do jego uwiarygodnienia posłużyły elementy psychologii. Główny bohater jest "obcym"; on i jemu podobni są ludźmi pozbawionymi zasad i moralności, psychopatami czekającymi na "swój" dzień. W zasadzie większość historii to owo "czekanie", wypełnione scenami mającymi przybliżyć czytelnikowi bohaterów powieści.

Stosunek "obcych" do "normalnych" ludzi poznajemy już na pierwszych stronach powieści i obserwując rozwój sytuacji, wciąż mamy świadomość, kim są i w jaki sposób manipulują otoczeniem. W kontekście zwykłych sytuacji, spokojnego życia rodzinnego i uczuć - zdawałoby się - bliskich im osób, ta "obcość" jest jeszcze bardziej nieludzka i groźna. Tytuł jest wieloznaczny i śpieszę z uściśleniem: nie jest to opowieść o kosmitach, ale pokazuje, że czasem inni ludzie mogą być nam bardziej "obcy" niż przybysze z obcej planety.

Ta kombinacja powieści psychologicznej i horroru ma przesłanie znacznie bardziej uniwersalne niż oprawa z lat osiemdziesiątych. Bo o ile scenografia może trącić myszką, o tyle opowieść o groźnym nieprzyjacielu, który włożył maskę przyjaciela, by w najmniej oczekiwanym momencie wbić nóż w plecy, to historia niezależna od czasu i miejsca. Podejrzenie, że tak naprawdę nie znamy tych, których kochamy, może się zrodzić w sercu każdego człowieka.

W Obcych możemy znaleźć pewne podobieństwo do Żon ze Stepford Iry Levina. Oprócz wątku nieprzyjaciela kryjącego się pod postacią najbliższej osoby, da się zaobserwować elementy walki płci. Obcy mają cechy związane z płcią męską, poza tym niemal wszyscy bohaterowie są mężczyznami. Można zatem powiedzieć, że Mort Castle dołożył kolejną cegiełkę w temacie rozpatrywania walki płci na polu horroru.

Książka nie spodoba się osobom, które w książkach szukają otwartego konfliktu bohaterów z potworem. Nie ma tu także skomplikowanej, wielowarstwowej intrygi, fontann krwi czy wartkiej, naszpikowanej wydarzeniami akcji. Również pewna specyfika minionych lat może nie każdemu przypaść do gustu.

Polecam ją czytelnikom, którzy lubią perełki z historii horroru, osobom, które lubią znać coś więcej niż aktualne trendy, bo właśnie w porównaniu z aktualnie wydawanymi horrorami widać różnicę w podejściu do historii i tworzenia klimatu. Castle przedstawił prostą historię, czytelnikowi pozostawiając ocenę wydarzeń. To dobra lektura dla osób szukających tematów psychologicznych i społecznych poruszanych w ramach fantastyki.