Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza - Robert M. Wegner

Meekhańska Księga Poległych

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza - Robert M. Wegner
Ostatnimi czasy nie pojawiło się zbyt wiele polskich powieści fantasy na naprawdę wysokim poziomie – od premier sagi o Wiedźminie i sagi o zbóju Twardokęsku minęło już ładnych kilkanaście lat, a Pan Lodowego Ogrodu, choć bardzo dobry, nie dorównuje mimo wszystko powyższym cyklom. Na szczęście jednak na rynku zagościł Robert M. Wegner, który po dwóch świetnych zbiorach opowiadań wchodzących w skład Opowieści z meekhańskiego pogranicza stworzył pierwszą pełnoprawną powieść w cyklu, Niebo ze stali, kontynuującą wiele wątków znanych z poprzednich tomów.
 
Koczownicy Verdanno, zwani też Wozakami, mają dość życia z dala od ojczyzny, z której zostali niegdyś przegnani po przegranej wojnie. Armia rydwanów, jakiej świat od dawna nie oglądał, zmierza ku stepom, gdzie dojdzie do ponownej walki z Se-kohlandczykami o panowanie nad równinami. Imperium Meekhańskie po cichu wspiera dążenia koczowników, a oddział porucznika Kennetha, sławne Krwawe Szóstki, ma za zadanie bezpiecznie przeprowadzić ich armię przez niebezpieczne górskie ścieżki, jednocześnie poszukując jakichkolwiek wskazówek dotyczących serii ataków na Górską Straż. Śledztwo w tej samej sprawie przeprowadzają dwie żołnierki z wolnego czardanu generała Laskolnyka, Kailean i Daghena, infiltrujące szlachecki zamek, stanowiący prawdopodobnie centrum niepokojących wydarzeń w regionie.
 
Już w zbiorach opowiadań dało się zauważyć pewne podobieństwa do Malazańskiej Księgi Poległych Stevena Eriksona. Z kolei Niebo ze stali jest  niemal tak malazańskie, jak sama Malazańska…. Przykłady? Długi marsz wojsk przez wrogie terytorium, poprzetykany potyczkami, podczas których żołnierze dokonują cudów odwagi? Jest. Częste odniesienia i aluzje do poprzednich części cyklu? Oczywiście. Wielowątkowa fabuła, w której odpowiedź na każde pytanie rodzi dwie kolejne zagadki? Po trzykroć tak! Książka posiada zalety najlepszych części cyklu Kanadyjczyka, unikając jednocześnie większości wad przypisywanych jego serii, takich jak porzucanie istotnych wątków i nadmierne filozofowanie bohaterów.
 
W powieści występują liczne nawiązania do wydarzeń z dwóch tomów opowiadań. Najważniejsze informacje niezbędne dla zrozumienia intrygi zostają oczywiście podane w pierwszych rozdziałach, ale moim zdaniem przeczytanie wcześniejszych książek Wegnera jest co najmniej wskazane. Widzimy tego przykład w najważniejszym wątku Nieba ze stali, jakim jest Wojna Verdanno z Se-kohlandczykami – wątku stanowiącym kontynuację opowiadania Koło o ośmiu szprychach z Wschodu-Zachodu. Przypomina on nieco fabułę Bram Domu Umarłych – i tu, i tam mamy do czynienia z pełną wzniosłych słów historią o heroicznej walce z przeważającymi siłami podczas długiego przemarszu, na którego końcu może czekać ocalenie. Akcję najczęściej śledzimy z perspektywy córki wodza Verdanno, dziewięcioletniej Kayli, ale patrzymy na świat także oczami druha Laskolnyka i Kailean, doświadczonego Kocimiętki, pojedynczych żołnierzy, a nawet dowódców wrogich im wojsk, co pozwala poznać pełen obraz rozgrywających się na kartach powieści starć. Natężenie emocji podczas lektury jest bardzo wysokie – kibicujemy dzielnym Wozakom, obserwujemy ich wzrastającą desperację, podczas gdy kompani giną na pęczki, żyjemy nadzieją, że mimo wszystko uda im się osiągnąć wyznaczony cel, rozumiemy i podzielamy złość, jaką odczuwają względem znienawidzonych przeciwników.

O ile Kailean niewiele się zmieniła, to muszę pochwalić autora za dokładniejsze przedstawienie postaci Kennetha. W Północy – Południu był bezbarwnym dowódcą, bez cech szczególnych. Koniec z tym – teraz wreszcie możemy zauważyć, jak pracuje na szacunek podkomendnych, a jego charyzma i spryt, z domieszką poczucia humoru, również mają na to spory wpływ. Powracając do porównań do Malazańskiej…: Kenneth przypomina mi nieco Sójeczkę, ale w tym przypadku jego reputacja została usprawiedliwiona w stu procentach, czego nie da się powiedzieć o pupilku Eriksona. Warto też wspomnieć o Kayli – jej historia to najbardziej poruszający wątek książki. Nie postacie są tu jednak najważniejsze, a to, co się wokół nich dzieje – jest to historia o losach ludu walczącego o utraconą ojczyznę, a losy pojedynczych bohaterów stanowią tylko dodatek.
 
Niestety, mimo wielu zalet powieść nie jest idealna – mniej więcej po dwóch trzecich powieści pojawia się wątek tytułowego "nieba ze stali", który został potraktowany nieco po macoszemu. Zgoda, informacje z niego uzyskane zapewne będą miały kolosalne znaczenie dla fabuły cyklu. Gdy jednak chodzi o samą powieść, odnoszę wrażenie, iż opisane wydarzenia miały na celu tylko zapewnienie zajęcia niektórym bohaterom, by usprawiedliwić ich nieobecność wśród pól bitewnych. Nie jest pod żadnym pozorem źle, jest dobrze, ale w porównaniu ze świetną opowieścią o Verdanno historia "nieba ze stali" prezentuje się raczej blado.
 
Ogólnie jednak powieściowy debiut Wegnera okazał się niezwykle udany. Jest to zarówno bardzo dobra pojedyncza opowieść o losach zdradzonego ludu, jak i świetny wstęp do ogólniejszej fabuły, która zapewne będzie kontynuowana w kolejnych tomach. I pozostaje tylko żal, że na następny tom dopiero zaczynamy czekać.