» Artykuły » Inne artykuły » Nebula 2012: Robot - Helena Bell

Nebula 2012: Robot - Helena Bell


wersja do druku

Robot też człowiek?

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Nebula 2012: Robot - Helena Bell
Przedstawiamy pierwszą z dyskusji o opowiadaniach nominowanych do Nebuli. Bartek Szczyżański, Bartek Łopatka i Staszek Krawczyk szukają zalet i wad w Robocie Heleny Bell. Chcąc nie chcąc, znajdują niemal wyłącznie zalety.

Rozmówcy odnoszą się do całości opowiadania, łącznie z zakończeniem. Jeśli lubicie język angielski, proponujemy zapoznać się najpierw z samym Robotem, a dopiero później z poniższą dyskusją.


____________


Staszek Krawczyk: Zgadzam się z Kenem Liu: to opowiadanie jest niesamowite. Ile można pomieścić w dziewięciu tysiącach znaków! Tekst bardzo dużo zyskuje dzięki narracji, a właściwie nawet trudno stwierdzić, że zyskuje – on jest narracją. Taki sposób opowiadania przypomina to, co Michał Głowiński swego czasu nazwał monologiem wypowiedzianym. Zastosowany w krótkiej formie pozwala mocno zagęścić tekst: nie trzeba pisać, co robią postacie, nie jest niezbędne bezpośrednie przedstawianie otoczenia i konstrukcji świata. Wszystkiego można się domyślać z wypowiedzi bohaterki. Dzięki temu tekst może się skupić na jej doświadczeniu – a jest się na czym koncentrować. Kobieta z tej historii jednocześnie odpycha i budzi współczucie, raz traktuje robota jak istotę ludzką, a raz absolutnie go uprzedmiotawia. W dodatku zmienia się z upływem czasu, tak fizycznie, jak i psychicznie; można to prześledzić w narracji. Nie sposób też nie wspomnieć o warstwie tematycznej, w której tekst parokrotnie stawia pytanie: "co to znaczy być osobą?".

Piszę te słowa jeszcze przed lekturą pozostałych opowiadań. Jeżeli choćby zbliżają się do poziomu Robota, to szykuję się na ucztę.

Bartek Szczyżański: Jako radosny malkontent chciałbym wyłamać się z chóru pochwał Robota, ale, niestety, nie mogę. To tekst, który jest kwintesencją krótkiej formy: lapidarny, treściwy, zaskakujący i poruszający jednocześnie. Bell udała się rzecz wyjątkowo trudna: przy użyciu prostych (żeby nie powiedzieć: banalnych) środków stworzyła opowiadanie wyjątkowo wieloznaczne.

Staszek Krawczyk: Wieloznaczne, czyli…?

Bartek Szczyżański: Wystarczy, Staszku, pochylić się nad pytaniem, które wcześniej przytoczyłeś. Czy robot może stać się człowiekiem? Czy może jest tylko marną kopią, symulakrum, kaleką protezą? Bezczelnie kradnie osobowość opowiadającej kobiety czy może staje się dla niej szansą na metaforyczną nieśmiertelność? A nie można zapomnieć, że to ostatnie pytanie implikuje kolejne wątpliwości. Bez jednoznacznej odpowiedzi nie można stwierdzić, która postawa bohaterki jest adekwatna: wynikająca z przerażenia nienawiść czy pragmatyczne przywiązanie do rodzącej się osoby.

Tak czy inaczej, dzięki zderzeniu tytułowej maszyny ze skrajnie ludzkimi emocjami pisarka uzyskała absolutnie porażający kontrast. Buduje on niezwykły klimat, który kojarzy się z Roboty nie płaczą Mike'a Resnicka (w Polsce opowiadanie to ukazało się w Nowej Fantastyce 12/2006, a także w zeszłorocznych Rakietowych Szlakach). Na to nakłada się jeszcze tragiczny obraz narratorki "pożeranej" przez robota. Wszystko tworzy perfekcyjnie zbalansowaną mieszankę. Jeśli wśród reszty tekstów rzeczywiście jest coś równie udanego, zeszły rok musiał być diablo dobry dla światowej fantastyki.

Bartek Łopatka: Wielką zaletą tego tekstu, jak wspominacie, zdecydowanie jest narracja. To prowadzony bezcelowo i beznadziejnie monolog osoby pogodzonej z rychłym wygaśnięciem swojego istnienia; osoby, dla której wszystko straciło wartość. Ta alienacja, odcięcie od świata oraz innych ludzi wybrzmiewa z niemal każdej linijki tekstu.

Staszek Krawczyk: Pogodzenie i alienacja? Inaczej to odebrałem. Niewątpliwie narratorka ma świadomość nadchodzącego końca, ale jej reakcją jest raczej złość, agresja i chorobliwa chęć kontrolowania wszystkiego, co jeszcze kontrolować można ("no, there is nothing for you, who even knows that you are here?"; "do not think I do not see you trying to wash it with soap when I am done"). Zarazem jednak w jakiś sposób nadal zależy jej na dzieciach ("Lie to me about my children; tell me they have called and called again").

Ciekawe przy tym, że wobec samego robota bohaterka wcale nie żywi wyłącznie wrogich uczuć ("you may read in the library any book of your choosing"). Jeśli tekst jest wieloznaczny, to w znacznej mierze dzięki niej.

Bartek Łopatka: Dla mnie właśnie ta złość i agresja werbalna jest wyrazem niemocy – narratorka wie, że jej czas się kończy, że jest coraz bardziej zależna od robota. Póki może, stawia mu warunki, programuje go, mimo iż nie ma nad nim pełnej kontroli. Chce mieć choć iluzję władzy, możliwości wpływania na los swój i swojego otoczenia, do czego była zapewne przyzwyczajona przez całe życie.

Staszek Krawczyk: Zgoda – wydaje mi się, że innymi słowami mówimy o tym samym.

Bartek Łopatka: Myślę też, że zbyt optymistycznie podchodzisz do jej uczuć. Dlaczego miałaby się wściekać na robota, będącego dla niej tylko bezosobowym narzędziem wykonującym swoją pracę? Z kolei domniemana troska to zwykły egoizm: "jestem sama, opuszczona, umierająca, nie mam nikogo oprócz maszyny – proszę, okłam mnie, że na zewnątrz jest ktoś, kto jeszcze o mnie myśli".

Staszek Krawczyk: Moim zdaniem irytację staruszki widać w wielu miejscach tekstu. Można przecież złościć się na narzędzia (czy tylko mnie w dzieciństwie zdarzało się krzyczeć "głupi komputer"?). Jednocześnie narratorce zdarza się myśleć o robocie jako istocie świadomej i bliskiej ludziom. Wydaje mi się, że relacja tych dwu postaci jest celowo dwuznaczna – właśnie dzięki temu tekst może tak intrygująco poruszać problem bycia osobą.

Zgodzę się natomiast, że w relacji bohaterki z dziećmi można widzieć egocentryzm. Antoni Kępiński traktował go jako jeden z kluczowych objawów nerwic – gdybyśmy mieli się odwołać do dawnych kategorii psychopatologii, to chyba właśnie ten rodzaj zaburzenia należałoby przypisać narratorce. Ale ostateczna interpretacja jest pewnie kwestią czytelniczego wyboru.

Bartek Łopatka: Interpretacja, oczywiście, jak zawsze należy do czytelnika.

Wracając do tematu: środek ciężkości opowiadania według mnie spoczywa na relacji robot–człowiek, relacji ofiary i padlinożercy, mistrza i ucznia. Ta kobieta uczy robota wszystkiego o otaczającej ją ograniczonej przestrzeni, nadaje sens jego istnieniu i niejako nim steruje, jednocześnie oddając mu powoli swoje życie. Całkowita dehumanizacja człowieka, a jednocześnie wskazanie maszyn jako naszych następców, nie sądzicie?

Staszek Krawczyk: Tak! To jest jeden z atutów szeroko rozumianej fantastyki: możliwość udosłowniania metafor. Maszyna pochłania człowieka równocześnie w sposób przenośny i literalny.

Bartek Szczyżański: A ja się nie zgodzę, choć tylko w jednym drobnym szczególe – nazywaniu maszyn następcami. Związek człowieka i robota bez wątpienia jest najważniejszą treścią opowiadania, ale odniosłem wrażenie, że Bell próbuje zwrócić czytelniczą uwagę raczej na kontynuację niż wypieranie. Gdybyśmy mogli podejrzewać, że narratorka jest w pełni sił, sprawna i pewna swoich słów o "pożeraniu" – wtedy tak, robot byłby następcą, zamiennikiem, dojrzewającym i czyhającym na okazję drapieżnikiem, pasożytem. Istnieją jednak przesłanki wskazujące na to, że kobietę dopada zwyczajna histeria, która każe jej demonizować maszynę. Może jestem zbytnim optymistą, ale skłaniam się ku dostrzeganiu pozytywów we współistnieniu człowieka i zyskującego świadomość robota. W końcu robot też człowiek.

Staszek Krawczyk: Z pewnością narratorka nie jest w pełni wiarygodna. To zgorzkniała staruszka, nie do końca już sprawna poznawczo. W swoich wypowiedziach (a może w monologu wewnętrznym, tak naprawdę wcale nie wypowiedzianym?) potrafi co chwilę zmieniać temat. Nie sądzę jednak, aby wymyśliła sobie, że robot pożera jej ciało. To informacja zbyt istotna dla opowiadania i dla samej bohaterki – jeżeli ją podważymy, równie dobrze możemy podważyć wszystko inne.

To powiedziawszy, nie uważam, aby odczytanie symbiotyczne należało odrzucić na korzyść interpretacji pasożytniczej. Moim zdaniem oba sposoby lektury są uprawnione i dobrze się stało, że wspomniałeś również o tym bardziej optymistycznym. Nie jest on intuicyjny przy tak minorowym nastroju opowiadania, ale dzięki temu brzmi tym ciekawiej.

Bartek Łopatka: Jeżeli zakładamy, że to związek symbiotyczny, uznajemy, że narratorka Bell dobrowolnie i bez przymusu zgodziła się na takie zakończenie własnej egzystencji, pozwalając, by jej ciało pochłonął robot (eutanazja przyszłości?).

Staszek Krawczyk: Ująłbym to trochę łagodniej. Na pewno bohaterka zgodziła się na oddanie chorej tkanki (" They say you will stop eating when only good flesh and good circulation remain"). Natomiast sen, że robot na tym nie poprzestanie ("I dream you will not stop"), daje się odczytać zarówno jako marzenie, jak i koszmar. Innymi słowy, symbioza nadal może (choć nie musi) być podszyta lękiem.

A czy widzicie w opowiadaniu jakąś słabość? Coś, co mimo wszystko się nie udało?

Bartek Łopatka: Dla mnie najsłabszym elementem opowiadania jest jego… zakończenie. Przez długi czas tekst wydaje się bardzo emocjonalny, narratorka przekazuje nadzwyczajną ilość uczuć (głównie negatywnych), próbuje ustalić, gdzie przebiega granica człowieczeństwa, co o niej świadczy. Całość tymczasem zamyka utrzymane w zupełnie innym nastroju i psujące efekt urwania przedostatniego akapitu ("Am I only meat to you? A mother, a friend, a tyrant?; do you sleep, do you dream, do you derive satisfaction by making more and more of me disappear every day?") porównanie (względnie metafora).

Staszek Krawczyk: Ja odebrałem dwa ostatnie akapity jako kolejną zmianę nastroju bohaterki, tym razem na refleksyjny. W ten sposób można wytłumaczyć także ton samego zakończenia, które jest nadto całkiem nośne znaczeniowo. Nie postrzegałbym więc tego miejsca jako słabszej części tekstu, choć z samym spostrzeżeniem o zmianie trudno się nie zgodzić.

Bartek Szczyżański: Ja, mówiąc szczerze, uważam Robota za majstersztyk. Można by narzekać na pewną jednostajność napięcia psychologicznego czy odrobinę egzaltacji (chociażby w przywołanym przez Bartka fragmencie), ale w tak krótkim opowiadaniu trudno uznać to za znaczące wady. Według mnie tekst Heleny Bell jest absolutnym mistrzem "wagi piórkowej".
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Robot...
Więcej czy mniej niż człowiek?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.