Nawiedziny - antologia

Książka (podobno) nawiedzona

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Nawiedziny - antologia
Nie da się ukryć, że im człowiek starszy, tym pamięć gorsza. Idąc za ciosem, można stwierdzić, że po pewnym czasie pamięta się tylko rzeczy wyjątkowe. Ja, człowiek obrzydliwe zapominalski i czytający wszystko, co wpadnie mu w łapska, staram się zapamiętywać jak najwięcej, ale wiadomo, jak to wychodzi. Dlatego też antologie zwykle w mojej głowie są skompresowane – nie ukrywam tego, że po dłuższym czasie jestem w stanie wymienić tylko najlepsze teksty danego zbioru. Gdy słyszę Księga strachu, myślę: Ulica, Strzeż się gwiazd, w dymie się kryj i Adwent; Epidemie i zarazy kojarzę ze Światami Dantego, a A.D. XIII to dla mnie W odcieniach szarości. Dlatego też najnowsza antologia z Fabryki Słów doprowadziła mnie do prawdziwego zmieszania: co stanie się wizytówką tego zbioru?

Zacznijmy jednak od tego, że w książce mile zaskoczył mnie niezwykle wyrównany poziom. Przechodząc od opowiadania do opowiadania, ani razu nie poczułem nagłego spadku przyjemności czerpanej z lektury. Może trochę słabiej zapamiętam (przynajmniej na te kilka tygodni) Howling success, może Leśniczówkę "Zadupie" pomylę któregoś dnia z Themooniadą, ale nie znaczy to, że te opowieści są słabsze; wydaje mi się, że wywołuje to temat, do którego większość podeszła w podobny sposób, przez co ogół tekstów lekko się przenika.

Jednym z chlubnych wyjątków jest Dom nad przepaścią Tomasza Kiliana. To opowiadanie spełnia praktycznie wszystkie wymagania, jakie można by postawić porządnej fantastyce: mamy intrygującą fabułę, ciekawy konflikt, dobrze wykreowanych bohaterów i bardzo mocne zakończenie. Mam wrażenie, że to właśnie ten tekst mógłby stać się wizytówką antologii. Do podobnej roli aspirować może Dom Aleksandry Zielińskiej, który oparty został na świetnym pomyśle, trochę wyświechtanym, pokazanym jednak w ciekawy sposób dzięki wspaniałej narracji. Początek opowieści to prawdziwy majstersztyk, potem jest jednak trochę słabiej, a zakończenie nie porywa.

Bliżej warto wspomnieć także o Zapachu prawdziwych róż. Nie zawaham się nazwać opowiadania naprawdę poruszającym – mogłoby pozostawić obojętnymi tylko tych, których już nic nie wzrusza. Proporcje są odwrotne niż w przypadku Domu – tutaj pospieszny prolog odrzuca, ale zakończenie stanowi najpotężniejszy bodziec do refleksji i największy katalizator emocji w całej antologii. Jednak przyłożenie do tekstu "brzytwy Lema" sprawia, że traci on sporo w moich oczach: tutaj fantastyka jest po prostu wartością dodaną.

Trzy powyższe opowiadania stanowią najmocniejsze punkty antologii. Ale żebym był usatysfakcjonowany, brakuje prawdziwego arcydzieła. Pamiętam jeszcze, jak przy okazji recenzowania Epidemii i zaraz narzekałem, że to tam brak prawdziwego zaskoczenia – a stamtąd pochodzą Światy Dantego, zdobywca Zajdla za rok 2008. W przypadku Nawiedzin jest jeszcze inaczej, gdyż tutaj nie ma absolutnie nic odbiegającego od pewnego – nie powiem, całkiem niezłego – poziomu. Dom nad przepaścią, Dom i Zapach prawdziwych róż poruszają, ale nie w takim stopniu, jakiego wymaga się od opowieści genialnych.

Pewną rekompensatą są doskonałe miniatury i nowelki. Poczynając od otwierającej zbiór Humoresca nocturna, przez wspominane już Themooniadę i Leśniczówkę "Zadupie", aż do przerażającego Chcesz się zabawić? – wszystkie krótkie teksty intrygują i wywołują spore zaskoczenie. Widać, że młodym autorom pomysłów nie brakuje.

Nawiedziny to antologia niesamowicie równa. Przyznam szczerze, że jako czytelnik wolałbym dostać dwie genialne historie w towarzystwie kilku czy kilkunastu przeciętnych opowieści, ale jestem pewien, że i ten zbiór znajdzie wielu fanów. Ja sam bawiłem się nie najgorzej i na pewno będę z niecierpliwością czekał na nowe dokonania początkujących pisarzy.