Nadzieja czerwona jak śnieg - Andrzej W. Sawicki

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Nadzieja czerwona jak śnieg - Andrzej W. Sawicki
Polscy autorzy fantastyki historycznej zdają się unikać okresu porozbiorowego. Komuda zagarnął dla siebie Rzeczpospolitą szlachecką, za sprawą Deszczów niespokojnych czytelnicy ujrzeli ojczyznę w czasie II wojny światowej – a co z Polską dziewiętnastowieczną? Tę dziurę postanowił zapełnić Andrzej W. Sawicki swą Nadzieją czerwoną jak śnieg.

Brakuje amunicji, brakuje karabinów, brakuje artylerii, żołnierzy, zapału. Powstanie roku 1863 musi upaść – formowane w pośpiechu polskie jednostki nie mają najmniejszych szans z olbrzymią armią żołnierzy fanatycznie wiernych carowi Rosjan. Choć kilka kompanii dzielnie ukrywa się w lasach i nęka wroga walką partyzancką, to niewielu wierzy, że sukces jest możliwy. Cała nadzieja w militarnym wykorzystaniu mutantów – Rząd Tymczasowy postanawia dać odmieńcom szansę, z nadzieją, że za ich przyczyną stanie się cud, który może uratować Polskę.

Połączenie powstania styczniowego z tajemniczymi mutacjami pochodzącymi z przyszłości wydaje się wyjątkowo absurdalne, odrzuca od lektury Nadziei czerwonej jak śnieg. Jednak już po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron czytelnik jest zaskoczony – bo idea sprawdza się naprawdę dobrze! Nutka nieprzewidywalności, jaką odmieńcy wprowadzają do kolejnych potyczek, ich efektowne zdolności, skutki uboczne korzystania z potężnych mocy – to wszystko doskonale współgra z żołnierską opowieścią, jaką snuje Sawicki. Na szczęście pisarz nie przesadził z wplataniem do historii kolejnych mutantów, dzięki czemu Nadzieja czerwona jak śnieg nie jest niekończącym się ciągiem walk półbogów. Powieść traktuje o powstaniu styczniowym, które wszyscy znają z lekcji historii, jednak w inny, fantastyczny sposób; ukazuje losy polskich partyzantów z odmiennej perspektywy.

A opisywanie samej rewolty idzie Sawickiemu wyjątkowo dobrze. Pisarz skupia się na losach konkretnych ludzi, dzięki czemu tworzy więź między czytelnikiem i bohaterami, gdzieś w tle zostawiając zmagania wielkich armii. Rzadko pozwala swym postaciom wypocząć, nieustannie pchając je w wir pędzącej akcji: od potyczki do potyczki, od ćwiczeń do bijatyki, od defilady do pijatyki. Dzięki temu Nadzieję czerwoną jak śnieg czyta się błyskawicznie. Jeśli dodać do tego element zaskoczenia, jaki zapewniają odmieńcy, i doskonale wprowadzone do tekstu wątki miłosne (obozowe romanse Sawicki opisuje naprawdę świetnie!), rysuje się obraz wyjątkowo przyjemnej powieści żołnierskiej. Jej dodatkowym atutem jest końcówka, w której Sawicki wspina się na szczyty swych możliwości – konflikty wewnętrzne kolejnych bohaterów i emocjonująca walka polskich partyzantów z Moskalami sprawiają, że epilog gwarantuje prawdziwą huśtawkę emocji.

Jedną z największych zalet Nadziei czerwonej jak śnieg jest kreacja postaci. Główny bohater, Jan Jemioła, to żołnierz, jakich wielu: doświadczony wiarus, który całe życie spędził, walcząc. Jednak już jego mały oddział specjalny to zbiór prawdziwych indywiduów. Poczynając od Wandy, Żydówki ruszającej do powstania wbrew ojcu, przez waleczną szlachciankę Hankę, aż do jowialnego kosyniera Pliszki. Największą perełką jest jednak Teofil Teofilowicz Pustowójtow. Syn Rosjanina i Polki i odmieniec, którego w carskiej armii spotkały pogarda i niezrozumienie, podejmujący się trudniej misji, aby zdobyć szacunek, to zdecydowanie najważniejszy bohater w całej powieści. Zachodzące w nim powolne przemiany są na tyle interesujące, że w można Nadzieję czerwoną jak śnieg potraktować jako opowieść o tym jednym żołnierzu, poszukującym swego miejsca na ziemi przez ponad trzydzieści lat.

Po lekturze kilkunastu pierwszych stron powieści Andrzeja W. Sawickiego kpiący półuśmieszek wywołany pozornym absurdem wyjściowego pomysłu gdzieś znika. Okazuje się, że pisarz dogłębnie przemyślał strukturę i treść tekstu – napisał naprawdę dobrą powieść żołnierską. Nadzieja czerwona jak śnieg to kawał porządnej literatury – dla każdego fana nietypowej fantastyki historycznej jest pozycją obowiązkową.