Na srebrnych skrzydłach

Rambo wiecznie żywy

Autor: Przemysław 'sorfal' Chudzik

Na srebrnych skrzydłach
Porządny karabin, dobry pancerz, żołnierska fantazja i zielony beret armii USA – cóż więcej trzeba, by stawić czoła wrogim najeźdźcom z kosmosu?

Na srebrnych skrzydłach to rozrywkowa militarna powieść science fiction znanego z serii Odyssey One Evana Curriego. Uciśnieni przez obcego najeźdźcę koloniści mieszkający na planecie zwanej Światem Haydena muszą przeżyć do czasu uzyskania pomocy z zewnątrz. Pomaga im główna bohaterka, Sorilla Aida – jedyna ocalała z wojskowej grupy rozpoznania zrzuconej na planetę. Wyposażona w nowoczesny pancerz i wspomagana wieloma implantami dającymi jej nadludzkie możliwości, szkoli partyzantkę i zaczyna uprzykrzać życie wrogom. Rozdziały, które nie ukazują perypetii sierżant Sorilli i jej podopiecznych koncentrują się na reakcji, jaką wieść o inwazji przeciwnika stojącego na wyższym poziomie rozwoju wywołuje na Ziemi. Zapadają ważne decyzje na przyszłość (na kolejne tomy), a tymczasem powstaje niewielka flota, która ma na celu przerzucić na okupowaną planetę zaopatrzenie. Tu pierwsze skrzypce grał będzie rosyjski badacz i niezrównany kapitan, Aleksiej Petronow.

Autor kładzie nacisk przede wszystkim na akcję, nie ma czasu na drobiazgi i szczegóły. Sorilla Aida to twardy żołnierz, a jej płeć nie ma najmniejszego znaczenia. Dumnie wypina pierś z odznaką Amerykańskich Sił Specjalnych – tytułowymi srebrnymi skrzydłami, a jej życiowy cel to "skopać tyłki” wrogów i obronić uciśnionych. Zazwyczaj działa sama ("tylko mnie spowolnisz, Jerry”), a jej akcje, którym towarzyszy wyświetlający się na oku interfejs dziennika, przywodzą na myśl grę komputerową, "shootera" z elementami rpg. Jest jednak specjalistką od działań partyzanckich, więc czasem wspomaga się wyszkolonymi przez siebie dość anonimowymi oddziałami złożonymi z mieszkańców planety. Poznajemy tylko kilkoro bohaterów drugoplanowych, na ogół pozbawionych jakichkolwiek cech szczególnych. Podobnie jest też z postaciami na Ziemi czy w przestrzeni kosmicznej, gdzie wyróżnia się jedynie wspomniany rosyjski naukowiec. Jako że nie jest tak jednowymiarowy, jak większość, staje się chyba najciekawszą personą. Fakt, że zarówno on, jak i pozostali kapitanowie statków badawczych okazują się szalonymi mistrzami kosmicznych manewrów, wychodzi na jaw dość nieoczekiwanie.

Nie tylko bohaterowie książki zostali nakreśleni paroma grubymi kreskami. Planeta, na której rozgrywa się większa część historii to ledwo zarysowane, generyczne tło. Teren działania naszej sierżant porośnięty jest niesprecyzowaną dżunglą, a flora i fauna są dosyć wrogie i nie nadają się do spożycia. Bliżej ukazane zostało tylko jedno zwierzę: pająk o dwunastu odnóżach. W atmosferze panuje wyższe stężenie tlenu, grawitacja jest większa... to niemal wszystko, co przeczytamy o Świecie Haydena. Autor jest jednak po części usprawiedliwiony, ponieważ czytelnik poznaje planetę za pośrednictwem Sorilli, która nie jest odkrywcą ani naukowcem, a otoczenie interesuje ją o tyle, o ile może zostać wykorzystane w działaniach militarnych. Dziwi jednak, że liczbę mieszkańców Świata Haydena określa się w pewnym momencie na osiemdziesiąt tysięcy ludzi na kilku kontynentach, a w trakcie powieści czytamy o paru setkach kolonistów oraz jednym mieście. Nic nie wskazuje, żeby był tam ktoś jeszcze. Niewiele też znajdziemy informacji o Ziemi (Stany Zjednoczone Ameryki, Stany Zjednoczone Chin, Stany Zjednoczone Rosji…) i kosmicznej flocie. Długo musimy czekać, żeby dowiedzieć się, kiedy ma miejsce akcja powieści. Na uwagę zasługuje jednak opis tworzenia przez ziemskie dowództwo strategii, która siłą rzeczy musi opierać się w dużej mierze na domysłach naukowców i tylko częściowym rozpoznawaniu – przeciwnik jest bardziej rozwinięty i korzysta z broni, której działania Ziemianie w duże mierze nie rozumieją. Bardzo dobrze wpływa to na napięcie podczas pierwszego starcia.

Ze względu na owe braki w rozpoznaniu, jak i charakter powieści, element "science” nie jest więc zbyt mocno widoczny. Wyraża się przede wszystkim poprzez okazjonalnie przywoływaną terminologię fizyczną, np.: siła Coriolisa, heliopauza, efekt Casimira. Najważniejsze dla fabuły są teorie dotyczące sił grawitacji  (przede wszystkim "osobliwość punktowa” – w tekście znajdziemy dwie definicje), które odpowiadają m.in. za napęd statków kosmicznych. O samych obcych dowiemy się bardzo niewiele (to pewnie zagadka do odkrycia w kolejnych tomach), widzimy jednak, że ochoczo używają broni atomowej (choć najpierw rzucali kamieniami). Inna sprawa, że Sorilla i jej partyzanci, mimo że często znajdują się bardzo blisko miejsca nuklearnego wybuchu, nie wydają się przejmować szkodliwym promieniowaniem. Jeśli są na nie jakkolwiek uodpornieni, to autor nic o tym nie wspomina. Tylko raz jednemu z bohaterów pękają bębenki, ale dość szybko się "regenerują".

Powieść czyta się dość dobrze. Język przekładu jest znośny, chociaż zdarzają się stylistyczne wpadki i błędy. Nie pomagają też niekiedy naiwne opisy i czasem niedopracowana narracja, w której np. trafiają się zdania mające służyć za mocne podsumowanie, cechujące się jednak przeszarżowaną ironią. Raz mamy do czynienia z ewidentnym błędem: bohaterka zwraca się do osoby, która znajdowała się akurat w innym miejscu. Mowa poszczególnych postaci nie różni się stylistycznie: żołnierz, badacz, komandor, tropiciel – wszyscy posługują się takim samym, trochę koszarowym, językiem potocznym.

Z powyższego opisu można wywnioskować, że Na srebrnych skrzydłach to powieść raczej kiepska. Nie do końca tak jest. Musiałem podzielić się moimi bolączkami, ale zarazem chcę podkreślić: jest to pozycja rozrywkowa, przygodowa i swoje zadanie spełnia. Choć wiele rzeczy potraktowano pobieżnie, świat jest generyczny, a autor miewa problemy z rozplanowaniem napięcia w finale, książka mimowolnie wciąga i dzięki szybkiej, "mięsistej” akcji, zapewnia dobrą, niezobowiązującą zabawę. Może nie zapewnia dużej czytelniczej satysfakcji, ale sprawdzi się w podróży lub jako lekkostrawna lektura dająca wytchnienie po ciężkim dniu. Sam autor przyznaje, że pisze dla zabawy i relaksu. Gdy tak się spojrzy na tę powieść, większość jej wad przestanie mieć znaczenie.