» Recenzje » Morska straż - Adrian Tchaikovsky

Morska straż - Adrian Tchaikovsky


wersja do druku

Ahoj, podmorska przygodo!

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Morska straż - Adrian Tchaikovsky
Niektórzy autorzy koncentrują się podczas pisania na fascynującej, pełnej zwrotów akcji fabule. Inni – na tchnięciu życia w galerię czasem sympatycznych, czasem odpychających, ale zawsze interesujących bohaterów o realistycznie zarysowanych motywacjach. Adrian Tchaikovsky poszedł inną drogą, wkładając sporą część swej wyobraźni w kreację intrygującego świata przedstawionego, odmiennego od większości zazwyczaj widywanych w fantasy uniwersów. Po pięciu tomach Cieni Pojętnych można by pomyśleć, że widzieliśmy już większość świata będącego domem żukowców, osowców i innych owadopodobnych. Morska straż, szósta powieść w cyklu udowadnia nam jednak, iż autor dopiero się rozkręca i ma jeszcze sporo do pokazania.

Wojna z Imperium się zakończyła, ale nie oznacza to końca antagonizmów między miastami-państwami na Nizinach. Kolegium staje się celem napięć między dwoma wrogo do siebie nastawionymi państwami mrówkowców, podczas gdy w samym mieście trwają wybory o przewodnictwo w zgromadzeniu rządzących. Stenwold Maker, nazywany Mistrzem Wojny, nie może sobie w takich warunkach pozwolić na odpoczynek, zwłaszcza, że dochodzą do niego również pogłoski o coraz częstszych atakach na statki na terytorium wodnym Kolegium. Śledztwo w tej sprawie przynosi zdecydowanie niespodziewane rezultaty – Stenwold wraz z grupką towarzyszy trafia do wstrząsanego konfliktami podwodnego świata zamieszkanego przez zupełnie nieznane gatunki Pojętnych i Niepojętnych. Uwięziony w nieznanym otoczeniu żukowiec musi wspiąć się na wyżyny swych umiejętności – inaczej całe Niziny znów ogarnie wojna.

Morska straż pod względem budowy fabuły bardzo wyraźnie przypomina Ścieżkę skarabeusza – zamiast opowiedzenia o losach wszystkich głównych bohaterów, autor skoncentrował się na garstce, w tym przypadku na Stenwoldzie i kilku innych starych znajomych. Po raz kolejny okazało się to właściwym wyborem – po lekturze Ścieżki... dotychczas nudna Che stała się pełnowartościową, interesującą bohaterką, a teraz to samo traktowanie spotkało Makera, co zdecydowanie wyszło mu na dobre. Nie jest już dłużej tym samym nudnym, bezbarwnym bohaterem, co dało mu się zarzucić w poprzednich tomach. Odseparowanie go od sojuszników zmusiło go do bardziej aktywnego działania, dzięki czemu mamy okazję zaobserwować bardziej bezwzględną stronę jego natury. Dodatkowo nie zaszkodziło też otoczenie go gromadami świeżych, ciekawych postaci spośród Morskich, do których tak naprawdę należy ta powieść.

Wykreowany przez autora podwodny świat jest czymś zupełnie nowym, jeśli oceniać w kategoriach podobieństwa do odwiedzonych wcześniej w serii ziem. Zamieszkują go inne gatunki, rządzą inne frakcje polityczne, występują inne wyznania i filozofie, panuje inna atmosfera, a poczucie obcości udziela się tak bohaterom, jak i czytelnikowi. Tchaikovsky ma prawdziwy talent do tworzenia interesujących miejsc akcji w krótkim czasie, osadzając je jednocześnie w historii i mitologii świata przedstawionego, rozwijając go książka po książce. Biorąc pod uwagę, iż niemal cała powieść została poświęcona temu celowi możemy być pewni, iż zapoczątkowane tu wątki jeszcze powrócą, co pozytywnie wróży przyszłości serii.

W zaledwie czterysta stron autor zapoznał nas z nową cywilizacją, można jednak odnieść wrażenie, iż ciężar zadania nieco go przerósł. Czterysta stron okazało się wystarczającą ilością miejsca na wprowadzenie i opisanie nowych lokacji i bohaterów, ale dodatkowych kilkadziesiąt/kilkaset na pewno by nie zaszkodziło. Akcja biegnie bardzo szybko, choć nie do końca w sposób, który odpowiadałby czytelnikom. Stenwold co chwila poznaje nowych ludzi i frakcje, jest prowadzony z jednego miejsca do drugiego, porwania i ucieczki są na porządku dziennym, ale mimo takiego tempa wydarzeń w pewnym momencie chce się powiedzieć "chwilę przerwy proszę, chcę się dowiedzieć więcej o tym, co się właściwie dzieje!". Pod żadnym pozorem nie jest źle, jest bardzo dobrze – po prostu mogło być jeszcze lepiej. Pośpiech autora można zwłaszcza zauważyć w zakończeniu, kiedy w ciągu dwudziestu-trzydziestu stron rozwiązane zostają wszystkie główne wątki, podczas gdy aż chciałoby się poczytać więcej o rozgrywających się wokół wydarzeniach. Podobnie jest z bohaterami pobocznymi – wydają się być interesujący, ale trudno się przywiązać do któregokolwiek z nich, skoro pojawiają się zaledwie w kilku scenach, by ustąpić miejsca innym nowym postaciom.

Morska straż z całą pewnością nie rozczaruje fanów serii. Świat przedstawiony i jego historia zostały ponownie rozbudowane, wprowadzono wiele nowych wątków, które prawdopodobnie powrócą w przyszłości, a Stenwold nabrał charakteru i kolorytu, dzięki czemu można czytać o jego losach bez dotychczas zdarzającego się ziewania. Z kolei tom siódmy ma zostać niemal w całości poświęcony Tynisie – podziw budzą wysiłki autora, który stara się rozwinąć każdą dotychczas nudną postać, i, co więcej, odnosi w tym sukces! Zważywszy na fakt, że kolejna część cyklu ma się ukazać jeszcze w tym roku, nie będziemy musieli długo czekać by się przekonać, czy Tchaikovsky utrzyma równie wysoką formę.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Morska straż (The Sea Watch)
Cykl: Cienie Pojętnych
Tom: 6
Autor: Adrian Tchaikovsky
Tłumaczenie: Jarosław Rybski
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 14 lutego 2012
Liczba stron: 728
Oprawa: miękka
Format: 132 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7510-705-0
Cena: 45,90 zł



Czytaj również

Pieczęć Robaka
Pożegnanie... lecz czy na pewno?
- recenzja
Wrota mistrza wojny
Koniec jest bliski
- recenzja
Spadkobiercy ostrza - Adrian Tchaikovsky
Cisza przed burzą
- recenzja
Ścieżka skarabeusza - Adrian Tchaikovsky
Otwarcie nowego rozdziału Cieni Pojętnych
- recenzja
Krew modliszki - Adrian Tchaikovsky
Owadzich kronik część trzecia
- recenzja

Komentarze


~Sc

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Uwaga SPOLIERY

Generalnie się zgodzę z recenzją (oprócz oceny, ale jak było wcześniej tłumaczone ocena w recenzjach to tylko dodatek więc się nie czepiam). Mam tylko jedno pytanie. Czy tylko mnie zastanawiało jak działają te podwodne miasta? Bo tak naprawdę nie jest to wytłumaczone. Skąd powietrze w miastach? Bo to że "podwodniacy" (czy jakkolwiek są zwani w wersji PL) mogą za pomocą sztuki wydobyć powietrze z wody kupuję, to co mnie najbardziej mierziło to to skąd powietrze w miastach? Wiemy że używając sztuki człowiek się meczy więc dlatego nie mogli żyć w zatopionych miastach (no i Stenowlod by się utopił po paru minutach co by skróciło książkę do 50 stron). Można tłumaczyć że Architectoi (pfe co za nazwa, w wydaniu PL tez były zachowane te wszystkie pseudo grecko/rzymskie stylizacje?), budując miasta wbudowywali filtr który dostarczał powietrza dla tysięcy mieszkańców (ta jasne, to tylko moja dobra wola), ale w takim przypadku co z tymi "nowoczesnymi" miastami budowanymi przez Pojętnych? Bo szczerze mówiąc jeśli opanowali technologie która im umożliwiała robinie powietrza dla miasta z tak duża liczbą mieszkańców to nie wiem co chcieli od Stenowlada i innych parowanych (w sensie że już dawno powinni mieć taką pneumatyczną broń która pukołuki wprowadziłaby w zakłopotanie) naukowców...
12-03-2012 00:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.