Matka Edenu

Koniec niewinności

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Matka Edenu
Wydany w roku 2014 Ciemny Eden podbił serca wielu polskich czytelników za sprawą pieszczącego oryginalnego i pieszczącego wyobraźnię pomysłu. Na jego kontynuację, a w zasadzie tłumaczenie, przyszło czekać dość długo – blisko cztery lata. Czy warto było być cierpliwym? Sprawdziliśmy!

Wiele zmieniło się od czasów, kiedy John Czerwoniuch opuścił Okrągłą Dolinę i przekroczył Śnieżne Ciemno. Społeczność Edenu nie tylko rozrosła się i wspięła na wyższy poziom rozwoju, ale i podzieliła na dwa wrogie obozy: Dawidowych i Johnowych. Oba przypisują sobie prawo do bycia prawowitymi władcami wszystkich ludzi. Tymczasem do Johnowych przybywa Gwiazdeczka, przedstawicielka niewielkiej i odseparowanej społeczności. Charyzmatyczna i pełna werwy kobieta zostaje zaślubiona młodemu naczelnikowi, po czym z miejsca postanawia zburzyć istniejący ład społeczny. Dziewczyna nie wie, że jej działania spotkają się ze stanowczą reakcją lokalnej arystokracji.

Ostatnie strony Ciemnego Edenu zostawiły czytelników w stanie zawieszenia i oczekiwania, autor bowiem zostawił szeroko otwartą furtkę i jedynym znakiem zapytania był kierunek, jaki zostanie obrany przez Becketta? I pomimo wielu spekulacji trzeba przyznać, że Brytyjczykowi udało się mocno zaskoczyć w niemalże każdym elemencie.

W poprzedniej powieści ludzie zamieszkiwali raptem jedną dolinę w skrytym mrokiem Edenie. I pomimo olbrzymiej bajkowości - oświetlanej i ogrzewanej przez lokalną faunę i florę  planety - przez większą część czasu spędzonego przy lekturze wyczuwało się niepowtarzalny, kameralny klimat. Zamknięci na niewielkiej powierzchni, zazwyczaj bezradni wobec otoczenia mieszkańcy, dzięki swojej bezbronności oraz niewinności potrafili podbić serca czytelnika. Jednakże czyny Johna Czerwoniucha wywróciły Eden do góry nogami.

Dużo później – można antycypować, że upłynął okres około 100 lat – ludzkość nie tylko wyszła dalece poza granice bezpiecznej doliny, ale i dokonała mnóstwa skoków technologicznych, potrafiąc już obrabiać metal, stosując w praktyce koło, wznosząc bardziej zaawansowane schronienia i spisując historię. Inicjatorem wspomnianych zmian był – co łatwo przewidzieć – wspomniany John. Najbardziej zauważalna metamorfoza dotknęła jednak samą społeczność, która odeszła od struktur rodzinno-plemiennych, a przeszła do formy blisko przypominającej feudalizm - ze wszelkimi tego faktu konsekwencjami.

Czy taka zmiana może przypaść do gustu czytelnikom, którzy pokochali Eden i jego mieszkańców w postaci znanej z pierwszej części? To niewątpliwie trudne pytanie. Z jednej strony ewolucja szeroko pojętego świata była nieunikniona, oczywistym było bowiem, że zmian zainicjowanych przez Johna nie da się cofnąć. Niestety - nowy Eden już nie czaruje tak bardzo i nie pobudza wyobraźni w tym samym stopniu, jak czyniła to poprzednia odsłona. Z drugiej strony absolutnie nie można postawić zarzutów, jakoby odbiorcy otrzymali wydmuszkę, bowiem każdy element sprawia wrażenie dokładnie przemyślanego, a i klimatu nie można powieści odmówić. Dodatkowym usprawiedliwieniem może być fakt, że Beckett utracił potężny oręż, jakim niewątpliwie był efekt zaskoczenia, bowiem miłośnicy Edenu po prostu wrócili w znane i lubiane okolice.

Metamorfoza dotknęła również sposobu kreacji głównego bohatera. John jawił się jako krnąbrny chłopek-roztropek, co prawda bardzo inteligentny i potrafiący rzucić wyzwanie skostniałym elitom niewielkiej społeczności, ale jednak spokojny i raczej skromny. Gwiazdeczka Strumyk, czyli tytułowa Matka Edenu, to kreacja zupełnie innego kalibru: silna i obdarzona olbrzymią charyzmą kobieta, za nic mająca konwenanse. Gwiazdeczka Strumyk bezsprzecznie pozostaje postacią centralną, podobnie jak niegdyś John; pozostałe zaś osoby zepchnięte zostały na drugi plan. Jednakże zarówno jej mąż, Zielonokamyk, służąca, Cicha Woda, jak i pozostałe postacie, odgrywają bardzo ważną rolę w poznaniu Gwiazdeczki. Beckett został bowiem wierny konstrukcji utworu, podzielonego na mnóstwo krótkich rozdziałów, w których do głosu dochodzą ludzie z otoczenia Matki Edenu, co jest użytecznym narzędziem tak do poznania historii lokalnej społeczności z rożnych perspektyw, jak i naturalnego posuwania fabuły do przodu.

Matka Edenu w stosunku do poprzedniej części jest utworem zdecydowanie bardziej poważnym. Zawikłane losy zwaśnionych mieszkańców Edenu stały się dla autora świetnym katalizatorem dla doniosłych, a zarazem uniwersalnych pytań. Oba edeńskie quasi państewka stworzyły nie tylko odrębną nomenklaturę dla przedmiotów i otoczenia, ale i swoje wersje historii, oczywiście zgodne z lokalną linią polityczną i wrogą w stosunku do adwersarzy. Naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy stało się również narzucenie doktryny podwładnym i bezwzględne karanie niepokornych. Dodatkowym smaczkiem jest niezwykle patriarchalny charakter społeczeństwa i próba utylitarnego traktowania kobiet. 

Autor, za pośrednictwem protagonistów, zadaje pytania o interpretację historii. Czy należy ona tylko do zwycięzców? Czy jednostki mają prawo do swoich opinii? Czy historię piszą tylko mężczyźni? Jak postępować z przeciwnikami? Na większość kwestii czytelnik musi sobie odpowiedzieć samemu, niemniej jednak są to pytania bardzo aktualne. Beckett przygląda się również roli symboli w funkcjonowaniu społeczności, ich mocy nie tylko jednoczącej, ale i napędzającej całkiem bezsensowne konflikty, zwłaszcza jeśli ich interpretacją zajmą się zręczni manipulatorzy. Poczynania mieszkańców Edenu bez problemu można przełożyć na płaszczyznę dowolnych konfliktów religijnych.

Wszystkie te elementy sprawiły, że cykl edeński utracił swoją niepowtarzalną niewinność i bajkowość zarazem. Matka Edenu to utwór zdecydowanie bardziej poważny, może za bardzo liniowy – większości  kolejnych wydarzeń bez problemu można się domyślić – ale tak samo piękny w swojej formie i w dalszym ciągu pociągający za struny wyobraźni oraz urzekający oryginalnością świata z wyraziście nakreślonymi bohaterami.

Warto od razu napisać, że Matka Edenu bynajmniej nie kończy historii planety i jej mieszkańców. W roku 2016 do rąk czytelników trafiła Córka Edenu, wieńcząca tryptyk. Wypada mieć tylko nadzieję, że rodzimy wydawca nie zarzuci projektu i również polscy odbiorcy będą mogli zapoznać się z wielkim finałem, bowiem pomimo utraty efektu zaskoczenia, historia opowiedziana przez Becketta to nadal kawał bardzo dobrej fantastyki, z którą warto się zapoznać.