Mars - Rafał Kosik

Lektura pełnowartościowa

Autor: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Mars - Rafał Kosik
Rafała Kosika najbardziej cenię za to, że jego książki mają do zaoferowania czytelnikowi coś więcej, niż ciekawy pomysł i prezentującą go fabułę. Mars to nie tylko powieść o mozolnych próbach terraformowania Czerwonej Planety; znaleźć w nim można przemyślenia dotyczące polityki, cykliczności historii, natury ludzi i ich miejsca w przyrodzie. Wszystko to podane bardzo umiejętnie, bez prób moralizowania czy propagowania własnych teorii, raczej w formie jednostronnej rozmowy z czytelnikiem. Dzięki temu do książek Kosika można i chce się wracać po wielokroć, odczytywać je na nowo, skupiając się na różnych aspektach treści. Mars może być traktowany jako kryminał w kosmicznej scenerii, rozrywkowa mieszanka hard SF i cyberpunku, powieść socjologiczna, zaangażowana w sprawy ekologii. Wreszcie może być, podobnie jak Accelerando, próbą ekstrapolacji współczesnych trendów rozwoju informatyki i przewidzenia ewentualnych skutków postępującej komputeryzacji nie tylko świata wokół, ale i nas samych. Z tą różnicą, że Stross zafascynowany był technologią, skupiał się na gadżetach, podczas gdy spojrzenie Kosika jest bardziej ogólne. Podobnie wypada porównanie ze Ślepowidzeniem: zarówno nasz rodak, jak i Watts, wzięli się za bary z utartymi motywami (kolonizacja Marsa i Pierwszy Kontakt). Jednakże podczas gdy Kanadyjczyk w ramach klasycznej konwencji czuł się skrępowany, wyrywał się, odwracał uwagę kosmicznymi wampirami i wężowidłami, przekuwał ją na swoją modłę, Kosik przyjął ją taką, jaka jest i znalazł w niej miejsce dla siebie. Dlatego tak często, w przypadku omawiania jego twórczości, mówi się o "staromodnej SF".

Owa szeroka perspektywa, odsuwanie na bok nie tylko gadżetów, ale i nie podporządkowywanie powieści konkretnym bohaterom, co widać w szczególności w pierwszej części Marsa, jest charakterystyczne dla twórczości Kosika. Zamiast na jednostkach, woli skupiać się na mechanizmach rządzących społeczeństwami, przyglądać się nie pojedynczym wydarzeniom, ale historii jako całości. Dlatego Mars jest przede wszystkim opowieścią o tytułowej planecie, walce z nią, próbach zmieniania jej na ludzką modłę. Stąd też podział powieści na dwie części: w pierwszej obserwujemy początki terraformowania, w drugiej natomiast widzimy efekty tych działań. Zmieniają się bohaterowie (wiodąca postać drugiej części, Jared, w pierwszej pojawia się tylko na chwilkę), zmienia się sceneria, przechodząca w mroczny cyberpunk, pojawiają się też nowe wątki, jak chociażby kwestia wpływu komplantów na postrzeganie rzeczywistości. Stałe jest za to ogólne przesłanie, w myśl którego ludzkość jest Syzyfem, a Mars głazem, z którym przyszło mu się zmagać w beznadziejnej walce.

Co ważne, ową walkę Kosik opisał nie tylko bardzo plastycznie, ale także wiarygodnie. Używał prostych środków, nie zgłębiał zasad działa rozmaitych sprzętów, zamiast tworzyć teorie od podstaw, opierał się raczej na tym, co znane (pozyskiwanie tlenu za pomocą elektrolizy). Uwzględniał aspekty technologiczne, ekologiczne, ekonomiczne, demograficzne, a nawet fizjologiczne i ewolucyjne (zmiany w budowie kośćca) – jak wspominałem, zaprezentował bardzo szerokie, kompleksowe spojrzenie. Chociaż muszę przyznać, że odniosłem wrażenie, iż pod koniec autor aż za bardzo dał się porwać własnej wizji. W szczególności zaplątał się w wątku dotyczącym postrzegania rzeczywistości za pomocą komplanta, a i objaśnienie mechanizmu Minority nie było dość klarowne.

Nie zmienia to jednak faktu, iż Mars oceniam bardzo wysoko, a wznowienie tej powieści, zważywszy na fakt, iż pierwsze wydanie jest praktycznie nie do zdobycia, uważam za bardzo dobry krok. Kosikowi zarzucić można niespecjalnie udane opisy scen erotycznych (w szczególności tej na pustyni), a także nieco zaniedbane w pierwszej części kreacje bohaterów (Allen jest wyjątkowo bezbarwny). Ale to tylko szczegóły, po tysiąckroć wynagradzane czytelnikom na każdym innym polu.