Lot sowy

Powrót do królestwa Valdemaru

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Lot sowy
Trzeba było czekać aż osiemnaście lat, nim na polskim rynku wydawniczym ukazała się powieść Lot sowy – pierwszy tom Trylogii Sowiego Maga, będącej miniserią należącą do liczącego wiele części (u nas wydano ich 18) cyklu o królestwie Valdemaru. Historie o pilnujących prawa i porządku heroldach oraz barwnych, tajemniczych Tayledrasach dla wielu czytelników są jedynie wspomnieniem z czasów młodości. Czy książka Mercedes Lackey (napisana przez nią wraz z mężem Larrym Dixonem), bądź co bądź niemłoda już, przypadnie do gustu fanom jej twórczości oraz czy może czymś oczarować czytelnika nieznającego jej książek?

 

 

Darian jest dzieckiem mieszkających w Zakątku Errolda myśliwych, którzy tę położoną na rubieżach Valdemaru wieś obrali jako swą bazę wypadową na tereny Lasu Pelagirskiego – pełnej niebezpieczeństw lecz uderzająco pięknej pierwotnej puszczy. Niestety pewnego razu chłopiec nie doczekał się powrotu rodziców z kolejnej wyprawy. Zdany na łaskę pozostałych mieszkańców wsi, przekonanych iż śmierć tropicieli ochroniła Zagajnik Errolda przed zemstą pelagirskich bestii, zostaje oddany pod opiekę wiekowego weterana wojennego, maga Justyna. Poczciwy starzec, pełen dobrych chęci lecz niemający bladego pojęcia o wychowaniu nastolatka, stara się uczyć zbuntowanego chłopca podstaw fachu wioskowego maga, pomimo iż Darian niezbyt dobrze aklimatyzuje się w nowej sytuacji – odmawia wykonywania obowiązków, płata figle i ucieka do lasu. Podczas jednej z takich wycieczek jest świadkiem ataku barbarzyńców na wieś i tylko szczęśliwy przypadek ratuje go przed pojmaniem. Samotny i pogrążony w rozpaczy nastolatek szuka schronienia w głębi lasu – tam, gdzie mieszkają Sokoli Bracia, owiany legendami lud strażników pelagirskiej puszczy.

Historia Dariana rozpoczyna się wkrótce po zakończeniu cyklu o magicznych burzach, w którym w celu ratowania świata przed magicznym kataklizmem zmieniona została równowaga mocy, co miało bezpośredni wpływ na zdolności wszystkich jej użytkowników (Justyn i jego historia są tego chodzącym przykładem). Autorzy dość szczegółowo przedstawiają, jak zmienił się świat po zażegnaniu niebezpieczeństwa szalejącej magii, bezpośrednio nawiązując zarówno do przyczyn tego zjawiska (Trylogia Wojen Magów), jak i działań podjętych dla rozwiązania problemu. Dla czytelników znających poprzednie części serii będzie to prawdziwa gratka, gdyż pytanie "co było dalej" z pewnością pojawiło się w niejednej głowie. Nowicjusze niezaznajomieni z twórczością Mercedes Lackey nie będą się czuli zagubieni, bowiem nawiązania do wcześniejszych wydarzeń – mimo iż dość częste – wyjaśniono w sposób klarowny i czytelny. Wzmianki o roli heroldów, królestwach ościennych, wojnie z Hardornem i jej skutkach dla Valdemaru, jak również przymierzu ludu Tayledras (do tej pory żyjącego w całkowitej izolacji, skupionego jedynie na wykonywaniu woli swojej bogini i nieangażującego się w jakiekolwiek zewnętrzne konflikty) z heroldami oraz królową Selenay, pozwalają wyrobić sobie opinię o sytuacji społeczno-politycznej królestwa i dobrze osadzają wydarzenia z powieści na tle wydarzeń przedstawionych we wcześniejszych częściach.

Historia początkowo rozwija się strasznie ślamazarnie. Darian nieustannie się nad sobą użala, na przemian wygłaszając pełne niechęci uwagi pod adresem sąsiadów (którzy starają się stłamsić jego niepokorną naturę i dopasować go do reguł rządzących ich małą społecznością) oraz popadając w czarną rozpacz z powodu utraty najbliższych i swojej obecnej sytuacji. Trzeba przyznać, iż postać protagonisty nie od razu zyskuje sympatię czytelnika – a nawet wręcz przeciwnie, wywołuje irytację i chęć dania mu porządnego klapsa. Dopiero w miarę poznawania kolejnych szczegółów jego położenia, a także wraz z przytoczonymi obserwacjami i komentarzami chłopca (ironicznymi i raczej kąśliwymi, ale zarazem zaskakująco trafnymi) pojawia się zrozumienie, a także pierwsze cieplejsze uczucia. Niestety, początkowe kilkadziesiąt stron to prawie nieustanny monolog wewnętrzny chłopaka, co naprawdę szybko zaczyna nużyć. Owszem, przekazywane przez niego informacje świetnie ukazują stosunki panujące we wsi oraz warunki, w jakich żyje bohater (nota bene całkiem niezłe, biorąc pod uwagę że mieszkańcy wsi mogli go zwyczajnie wypędzić), zaś powody jego buntu, jak również problemy i wątpliwości, które mu towarzyszą, sprowadzone do podstawowego, fundamentalnego poziomu wydają się dość typowe dla wieku dorastania (brak akceptacji, poczucie alienacji, chęć buntu i życia bez dostosowywania się do wymagań i oczekiwań innych), ale czy Darian musiał mieć aż tak bogate życie wewnętrzne? Gdyby jeszcze jego rozterki nie dotyczyły wciąż tego samego, zmęczenie czytelnika byłoby mniejsze, a tak przebrnięcie przez ten początkowy fragment wymaga dużego samozaparcia – przynajmniej u starszego czytelnika, bowiem osoba młodsza z pewnością będzie zdolna do większej empatii. Nie pomaga tu nawet znajomość innych powieści Lackey, gdzie wielokrotnie pojawiała się podobna forma zawiązania akcji (osoby, które czytały cykl Heroldów z Valdemaru zauważą pewne podobieństwa do pierwszych stron historii Talii ze Strzał królowej), bowiem Darian nie ma w sobie ni krzty charyzmy i naprawdę aż prosi się o to, by nim porządnie potrząsnąć. Dopiero napad barbarzyńców przełamuje monotonię i od tego momentu wydarzenia zaczynają się toczyć trochę bardziej żwawym tempem, zaś w Locie sowy pojawia się cała plejada intrygujących, barwnych postaci, a i sam protagonista zaczyna prezentować coraz więcej charakteru, przejmuje inicjatywę i nie jest już taki mazgajowaty jak na początku.

Z pewnością na uwagę zasługują Tayledrasi, ludzie lasu, tropiciele, myśliwi oraz magowie leczący Pelagir – usuwający tereny zniekształcone przez szalejącą moc i niebezpieczne dla wszystkich żywych istot oraz eliminujący te stworzenia, które zostały przez magię zmienione w potwory. Lackey po raz kolejny wróciła do tego ludu, jednakże w żaden sposób nie wpłynęło to na barwność jej opisów, bowiem nie szczędziła czytelnikom szczegółów dotyczących ich życia oraz relacji łączącej ich z więź-ptakami (sokołami, jastrzębiami czy puchaczami), umożliwiającej im dzielenie myśli i uczuć z tymi dzikimi stworzeniami. Nie tylko oni robią wrażenie swą egzotycznością, gdyż przez karty książki przewijają się także gryfy, jaszurkopodobne hertasi czy przypominające jelenie dyheli – żyjące w sąsiedztwie siedzib Sokolich Braci inteligentne, magiczne istoty.

Warto wspomnieć, iż jednym z najbardziej urzekających elementów w prozie Lackey od zawsze była kreacja świata przedstawionego. W każdym tomie cyklu ujawniało się niezwykłe bogactwo wyobraźni autorki, przejawiające się w przywiązaniu do szczegółowego, barwnego i realistycznego obrazowania każdego jego elementu. Nie inaczej jest też i tym razem, bowiem Zagajnik Errolda – dość drobiazgowo opisany w monologach wewnętrznych Dariana – szybko utrwala się w pamięci czytelnika, zaś Las Pelagiru aż tętni życiem, wzbudzając całą masę uczuć, od pełnego szacunku lęku (kiedy mowa jest o niebezpieczeństwach czyhających się na wkraczających na jego teren śmiałków lub głupców), do zachwytu, gdy pojawiają się wzmianki o przepięknych, wręcz sielankowych krajobrazach.

W tym miejscu trzeba wspomnieć o jedynej, a zarazem największej wadzie omawianej książki, a mianowicie o przeroście opisów i kreacji świata nad fabułą. Historia Dariana jest prosta i dość przewidywalna, a wydarzenia na tyle interesujące, że nie nużą, ale też nie wybijają się ponad przeciętność, zaś kilka bardziej dynamicznych scen ożywia akcję, ale nie wbija czytelnika w fotel. Świetnie wykreowany świat oraz oryginalni, nietuzinkowi bohaterowie w dużej mierze ratują sytuację, jednak ich charakterystyki wyraźnie zdominowały i zepchnęły w cień całą historię.

Przy okazji należy powiedzieć o pewnej dość zauważalnej niekonsekwencji w adresowaniu twórczości Mercedes Lackey. Czytelnicy znający inne pozycje z cyklu o Valdemarze z pewnością zauważyli, iż ich protagoniści niejednokrotnie musieli przejść przez prawdziwe piekło, aby osiągnąć szczęście lub też obronić to, co kochali (niejednokrotnie kosztem własnego życia). Mimo że wielokrotnie poszczególne trylogie przedstawiały bohaterów od ich dzieciństwa, to jednak trudno byłoby jednoznacznie zakwalifikować je jako prozę dla młodszego czytelnika (może z wyjątkiem Strzał królowej będących debiutem literackim Lackey), bowiem sceny gwałtów, psychicznego znęcania się i wykorzystywania człowieka przez człowieka są cały czas obecne w powieściach tej autorki – często ukazane z licznymi, nierzadko drastycznymi szczegółami. Jednakże tym razem czytelnik otrzymuje dość naiwną „dobranockę”, pełną przekonania o tym, że dobro zwycięży, a bohater musi tylko wytrwale dążyć do celu i uwierzyć we własne siły, aby odnieść sukces. Biorąc pod uwagę, iż powieść ta powstała jako pierwszy tom trylogii będącej kulminacją cyklu o Valdemarze, nie można oprzeć się wrażeniu lekkiego niedosytu.

Niestety – czytelnicy sięgający po tę pozycję nie robią się młodsi i jeśli mają za sobą lekturę poprzednich pozycji z serii o Valdemarze raczej nie będą w pełni usatysfakcjonowani. Może ona stanowić sentymentalny powrót do krainy młodości, sympatyczną i niezobowiązującą odskocznię od bardziej wymagających książek, ale nic poza tym. W przypadku Lotu sowy ewidentnymi odbiorcami są młodsze osoby i to do nich skierowana jest ta pozycja. Co istotne, im prawdopodobnie lektura spodoba się znacznie bardziej, gdyż możliwość identyfikowania się z problemami protagonisty oraz przepięknie zobrazowany świat przedstawiony wywrą na nich znacznie większe wrażenie niż na dorosłych.