» Recenzje » Linie krwi - Tanya Huff

Linie krwi - Tanya Huff


wersja do druku

Telenowela z mumią w tle

Redakcja: Marigold

Linie krwi - Tanya Huff
Zaczęło się od bardzo dobrej Ceny Krwi. W niej poznaliśmy bohaterów, z Victorią Nelson na czele, by w drugim tomie (Ślad krwi) obdarzyć ich jeszcze większą sympatię. Ponadto przedstawiono nam dwa przeciwstawne charaktery - Mike'a Celluciego, policjanta o gorącym temperamencie oraz spokojnego kilkusetletniego wampira Henry'ego Fitzroya. Obawiałem się, że trzecia część może zbytnio przypominać telenowelę. Niestety okazało się, że moje obawy były słuszne. Linie krwi nudzą, a bohaterowie są irytujący i przewidywalni.

Był demon, były łaki, teraz czas na egipską mumię, która wydostaje się z sarkofagu i zaczyna w sposób siać panikę w mieście. Ludzie zaczynają znikać, a większość osób powiązanych ze sprawą albo w dziwny sposób traci pamięć, albo ginie. Mike Celluci zaczyna popadać w paranoję związaną z istotami nadprzyrodzonymi, a naszego starego, dobrego wampira dręczą dziwne sny, które pchają go do samobójstwa. Na pomoc kochankom-przyjaciołom rusza rzecz jasna Vicki - pani detektyw, która dostrzega, że wszystkie problemy łączą się w jedną całość.

Mimo, że bardzo lubię elementy egipskie w książkach, to Tanya Huff zawiodła na całej linii. Główny zły jest znany od samego początku i mamy wgląd w jego myśli czy działania. Kolejne rozważania mumii o tym, jak zapanuje nad światem, a wszyscy będą klękać u jej stóp, są strasznie męczące. W poprzednich częściach zdarzały się gorsze motywy, ale były niemal niezauważalne, a autorka starała się ich nie eksponować. W Liniach krwi zaś nie dość, że co chwilę mamy do czynienia z tego typu przemyśleniami, to dodatkowo są one zapisane kursywą, co strasznie drażni.

Miałem nadzieję, że dalsze losy moich ulubieńców rozwiną się nieco inaczej, ale niestety - tak jak pisałem we wstępie - nie jest dobrze. Tanyi Huff nie udało się odejść od pewnych utartych schematów i niestety przekroczyła cienką granicę zręcznego budowania relacji między postaciami. Tym razem czułem się, jakbym miał do czynienia z setnym odcinkiem Esmeraldy. Szkoda, bo o ile w poprzednich tomach bohaterowie byli naprawdę świetnie nakreśleni, o tyle tutaj całość została dogłębnie zniszczona. Autorka chwilami aż nadto korzysta z pomysłów Anne Rice - Henry zbytnio kojarzył mi się z cierpiącym Louisem z Wywiadu z wampirem. Tylko, że cierpienie w Liniach krwi jest przedstawione bardzo nieudolnie i sztucznie.

Przez pierwsze kilkadziesiąt stron musiałem się przebijać z dużą dozą cierpliwości dla głupoty bohaterów. Potem akcja nieco nabiera tempa, by na końcu mocno przyśpieszyć, toteż autorka ratuje całość od kompletnej katastrofy. Powiem jedno - mimo że poprzednie dwa tomy bardzo mile mnie zaskoczyły, to ten zmęczyłem do końca tylko po to, by dowiedzieć się czegoś więcej o bohaterach. Jest kilka ciekawych retrospekcji, w szczególności klimatyczne są te, których akcja rozgrywa się w Egipcie, ale to zaledwie szczegóły.

Niestety, tak jak się spodziewałem, trzeci tom zawodzi na całej linii i polecić go można tylko zatwardziałym miłośnikom przygód Victorii Nelson. Szkoda, bo dwie pierwsze części były naprawdę świetnymi czytadłami, które niezwykle skutecznie czerpały z popkultury całymi garściami. Linie krwi poszły w stronę telenoweli i to je kompletnie pogrążyło.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
6.38
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Linie krwi (Blood Lines)
Cykl: Victoria Nelson
Tom: 3
Autor: Tanya Huff
Tłumaczenie: Milena Wójtowicz
Autor okładki: Grzegorz Krysiński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 24 kwietnia 2009
Liczba stron: 424
Oprawa: miękka
Format: 125 x 205 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-098-1
Cena: 33,90 zł



Czytaj również

Ślad krwi - Tanya Huff
Dalsze losy Vicki Nelson
- recenzja
Cena Krwi – Tanya Huff
Kryminalne wampirze czytadło
- recenzja
Krwawe powroty - antologia
Wampiry i urodziny
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.