Liczby Charona - Marek Krajewski

Noir po polsku

Autor: Artur 'mr_mond' Nowrot

Liczby Charona - Marek Krajewski
Kryminały noir ukazują dość ponurą wizję świata, w którym panoszy się zbrodnia, korupcja i zepsucie. Bohater w takiej powieści, z reguły zniszczony życiem, lecz niepozbawiony klasy, jest tam jedynym być może gwarantem sprawiedliwości. Liczby Charona Marka Krajewskiego korzystają obficie z tej konwencji, jednak sposób przedstawienia głównego bohatera może być nieprzyjemną niespodzianką.

We Lwowie grasuje tajemniczy morderca, pozostawiający na miejscu zbrodni krótkie notatki w języku hebrajskim. W rozwikłaniu zagadki może pomóc znany z poprzednich powieści Krajewskiego Edward Popielski. Bohater znajduje się właśnie na życiowym zakręcie – po utarczce z przełożonym stracił pracę i dorabia jako korepetytor – i pomoc w śledztwie jest dla niego szansą na odzyskanie posady i uporządkowanie swojego życia. Jednocześnie Popielski podejmuje się odnalezienia pracodawczyni swej dawnej studentki, pięknej Żydówki Renaty Sperling. Jak łatwo się domyślić, między parą bohaterów mocno zaiskrzy.

Razem z Popielskim czytelnik przemierza Lwów z lat 20., od najpodlejszych szynków, przez zakamarki kamienic, po eleganckie restauracje, a także podmiejskie wsie. W toku narracji często pojawiają się nazwy ulic czy miejsc wskazujące na pracę włożoną przez autora w zapoznanie się z architekturą miasta. Opisy – nie tylko miejsc, ale i ludzi – ubarwiono terminami i zwrotami z epoki, wypowiedzi bohaterów noszą cechy gwarowe, pojawiają się także zapożyczenia z języka rosyjskiego. Wszystko to sprawia, że sposób przedstawienia świata można uznać za jeden z najmocniejszych punktów Liczb Charona.

Konstrukcja powieści jest ciekawa o tyle, że zagadka kryminalna zostaje sprowadzona na drugi plan – równie ważne jest drugie śledztwo, które prowadzi Popielski, a także jego próby wyprostowania swego życia. Bohater zajmuje tutaj miejsce centralne, warto więc poświęcić mu kilka słów. U Popielskiego można dostrzec cechy typowe dla detektywa z powieści noir (szczególnie wyraźne wydają się inspiracje Chandlerowskim Philipem Marlowem) – zmęczenie życiem, cynizm, spory dystans do samego siebie uwydatniany w rozlicznych monologach, szczególnie dotyczących jego poczynań wobec Renaty. Lwowskiemu komisarzowi brakuje jednak idealizmu cechującego na przykład wspomnianego wyżej Marlowe'a. W ostatecznym rozrachunku Popielski okazuje się zwykłym nikczemnikiem, przedkładającym osobiste porachunki i korzyści nad wymierzanie sprawiedliwości. Poważne zastrzeżenia wzbudza także sposób, w jaki traktuje kobiety, a szczególnie Renatę (i wypada tutaj wspomnieć o finale opowieści, przedstawiającym tę bohaterkę w sposób zupełnie niezgodny z wcześniejszym, chyba tylko po to, by usprawiedliwić sposób jej potraktowania). Być może wymienione cechy miały stworzyć bohatera niejednoznacznego i zmącić nieco jasny podział na dobro i zło; ostatecznie jednak Popielski wypada co najmniej równie niegodziwie co szwarccharaktery powieści i skupia na sobie całą niechęć czytelnika.

To właśnie, w połączeniu ze wspomnianym wcześniej rozmieszczeniem akcentów, stanowi najpoważniejszą wadę Liczb Charona. Uwagę czytelnika trudno przykuć wyłącznie zagadką kryptologiczną opartą na gematrii – jakkolwiek interesująca by nie była – zwłaszcza, jeśli akcja powieści zdaje się bardziej skupiać na kryzysie wieku średniego byłego gliny. Brakuje postaci będącej godnym adwersarzem dla Popielskiego, który, jakkolwiek antypatyczny, niepozbawiony jest inteligencji i błyskotliwości. Taki bohater aż prosi się o przeciwnika na miarę Hannibala Lectera czy Johna Doe z filmu Siedem. Tutaj natomiast morderca jest postacią wyjątkowo bladą. Szkoda również, że tak intrygujący pomysł jak tytułowe Liczby nie doczekał się szerszego rozwinięcia.

Liczby Charona to powieść bez wątpienia sprawnie napisana, czerpiąca pełnymi garściami z konwencji noir. Jednak o ile w klasycznych kryminałach tego typu niedoskonały, cyniczny bohater jest wątłym promykiem światła w mrocznym, ponurym świecie pełnym zbrodni, tak tutaj jest on tylko kolejnym zbirem (choć o manierach dżentelmena). Dodatkowo uwydatnia ten fakt nijakość sprawcy zbrodni i pretekstowość innych postaci drugoplanowych. Sytuacji nie ratuje nawet barwny język i interesujący, plastycznie ukazany świat. Efektem jest książka, którą łatwo jest przeczytać w jeden, góra dwa wieczory, ale która nie dostarcza zbyt wiele, nawet dreszczyku emocji, którego oczekuje się od takiej literatury.