» Recenzje » Legion płomienia

Legion płomienia


wersja do druku

Źle się dzieje w Corvusie. I dobrze!

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola

Legion płomienia
Ogień przebudzenia był naprawdę niezłym początkiem – pierwszy tom cyklu Draconis Memoria zapowiadał całe mnóstwo akcji w porządnym, choć, prawdę mówiąc, niezbyt oryginalnym wydaniu. Legion płomienia oferuje więcej tego samego.

Biały powrócił, aby siać zniszczenie. Niektórzy nie chcą w to uwierzyć, ale jego ofiary mogą o tym zaświadczyć z całą pewnością. Czy ktoś może zatrzymać pochód jego plugawej armii? Trudno powiedzieć – wszystko wskazuje na to, że losy świata spoczęły w rękach Claya Torcreeka, który jeszcze niedawno zamieszkiwał miejskie slumsy. To on doświadczył obiecującej ratunek wizji. Czy niedawny rzezimieszek dźwignie tak potężną odpowiedzialność?

Legion płomienia kontynuuje wątki zawarte w Ogniu przebudzenia, w sposób która raczej nikogo nie zaskoczy. Ryan nie zdecydował się na przetasowania czy przeskoki czasowe – po prostu podjął akcję dokładnie w tym samym miejscu, gdzie wcześniej ją urwał. "Urwał" to zresztą w tym wypadku słowo kluczowe, bo wiele mówi o sposobie prowadzenia narracji tego autora: tak samo jak w poprzednim tomie, tak i tutaj każdy nieszczególnie długi rozdział kończony jest możliwie najpotężniejszym cliffhangerem – im bliżej owego "małego końca", tym mocniej autor stara się budować napięcie. Niekiedy mu nie wychodzi, bo brakuje w tym zręczności, niekiedy nieco irytuje (bo ile razy można stawiać bohaterów na skraju przepaści, aby pozwolić im chwilę później na krok w tył?), ale trzeba przyznać, że na ogół sprawdza się to całkiem nieźle. Akcja pędzi jak szalona, a czytelnik nie ma nawet chwili na złapanie oddechu pomiędzy kolejnymi zmaganiami na morzu, wizytami na cesarskim dworze, walnymi bitwami czy zwiedzaniem najmroczniejszych więzień całego kontynentu.

No, prawie nie ma. Na powieść składają się trzy główne wątki: Claya, Lizanne oraz Sirusa. Pierwsze dwa są do siebie bliźniaczo podobne i doskonale wpisują się w schemat, który wcześniej opisałem; trzeci natomiast to inna para kaloszy. I to nie tylko dlatego, że Ryan zdecydował się pokazać w nim wydarzenia z perspektywy armii Białego, czyli głównego złego serii. Problem w tym, iż przeżycia trzeciego protagonisty są po prostu nudne. Albo raczej mało angażujące – autor nie jest w stanie stworzyć dość głębokiego portretu psychologicznego, aby czytelnik przejął się konfliktem lojalności tego bohatera, a podboje smoczych najeźdźców dotyczą terenów zupełnie odbiorcy nieznanych. Rozdziały poświęcone Sirusowi traktują o marszu zupełnie anonimowych żołnierzy, których celem jest podbijanie zupełnie anonimowych lądów. Przyznaję natomiast, że finał został zaplanowany po mistrzowsku – ostatnie sceny w tym wątku należą do najlepszych w całej powieści.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

U Claya niewiele się zmienia – wciąż to on jest odpowiedzialny za popychanie fabularnego ciężaru wywodzącego się wprost z najbardziej klasycznego fantasy: jego domena to niejasne proroctwa, zmagania ze smokami i eksploracja pradawnych ruin. Świetnym pomysłem było sparowanie go z kapitanem Hilemorem. Tarcia między tymi dwoma mężczyznami dodają Legionowi płomienia smaku, a przeniesienie dużej części akcji na pokład statku wpuściło do wątku Claya nieco świeżości. Pisarz zawarł w tej części swojej opowieści także bardzo ciekawe elementy światotwórcze – do tej pory Draconis Memoria nie wyróżniało się niczym szczególnym poza delikatnym naciskiem na kwestie ekonomiczne (smocza krew jako produkt napędzający gospodarkę), teraz dochodzi do tego bardzo zaskakujący mit założycielski odlegle powiązany z techniką.

Wątek Lizanne jak żywo przypomina ten Claya, z tą tylko różnicą, że więcej tu brudnych politycznych walk niż zmagania się z mitycznymi potworami. Motyw kobiety wyzwalającej się z kapitalistycznego ucisku Ryan potraktował bardzo popkulturowo, ale można mu to wybaczyć – po prostu postąpił zgodnie z zasadą "wszystko dla akcji". Bohaterka to podręcznikowy przykład "zabili ją i uciekła", co chwile pakuje się w kolejne niebezpieczeństwa, aby przeciwstawić im się z całą mocą, a jej przygody stanowią drugi potężny napęd fabuły Legionu płomienia. Nudzić się przy niej nie sposób.

Drugi tom Draconis Memoria spodobał mi się zdecydowanie bardziej, niż się tego spodziewałem. Anthony Ryan napisał pełną akcji, niezwykle dynamiczną powieść, która wciąga jak odkurzacz. Zdarzają się w niej pewne fabularne mielizny, nie jest też szczególnie odkrywcza, ale jako zabijająca czas rozrywka sprawdza się idealnie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Legion płomienia
Cykl: Draconis Memoria
Tom: 2
Autor: Anthony Ryan
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
Wydawca: Mag
Data wydania: 28 lutego 2018
Liczba stron: 720
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-903-0
Cena: 49 zł



Czytaj również

Cesarstwo popiołów
W proch się obrócisz
- recenzja
Parias
Fantasy przyjemne, nawet jeśli nijakie
- recenzja
Czarna pieśń
Mdły finał dylogii
- recenzja
Zew Wilka
Ponowne spotkanie z Ostrzem Ciemności
- recenzja
Ogień przebudzenia
W smoka pal!
- recenzja
Ogień przebudzenia
- fragment

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.