Mapidere, cesarz Xany powodowany chęcią zjednoczenia Archipelagu Dary postanowił podbić wszystkie wchodzące w jego skład lądy. Od wieków poszczególne krainy prowadziły miedzy sobą wojny, zawierały pokoje, lecz tym razem to Xana połączyła królestwa. Nietrudno się domyślić, że taki stan rzeczy nie każdemu odpowiada, a i buntowników, pomimo upływu lat od podboju, nie brakuje. Zwłaszcza że najsilniejsza okazuje się właśnie pielęgnowana przez lata nienawiść i duma, a te urosły w sercach wielu ludzi doprowadzając do rebelii, w trakcie której szczególne role odegrają nieustraszony Mata Zyndu oraz przebiegły lekkoduch Kuni Garu.
Dwaj młodzieńcy wstrząsają posadami całego cesarstwa – akcja powieści stale krąży wokół ich kolejnych poczynań, a te obserwujemy z niezwykle interesującej perspektywy, bowiem cała książka została napisana w sposób iście gawędziarski. Zdarzenia i czyny co poniektórych bohaterów rosną tu do rangi legend; spotkaniom, bitwom czy pojedynkom towarzyszy podniosła atmosfera, a wszystko to składa się na bardzo rozbudowaną historię, która przedstawiona w inny sposób mogłaby spokojnie zająć o wiele więcej kartek (zapewne składających się na co najmniej dwa tomy). Tak się jednak nie stało i oto czytelnicy mogą chwycić za świetną powieść, z której bije wręcz atmosfera starożytnych Chin. Dla miłośników azjatyckich klimatów taka sceneria powieści będzie ogromną zaletą, ale mniej zainteresowani dalekowschodnimi kulturami wcale nie odejdą od Królów Dary rozczarowani – wręcz przeciwnie. Wspomniany już styl Kena Liu przykuwa uwagę do tego stopnia, że niezależnie od tego czy śledzimy w danym momencie krwawe walki podczas oblężenia miasta, czy wywód zielarki o jej przepisach na napary, nasz poziom uwagi i zaciekawienia pozostanie zbliżony. O doprawdy niewielu utworach można napisać takie słowa.
Również protagoniści jawią się jako persony absolutnie wyjątkowe, w czym ponownie pomaga im forma utworu. Bez przeszkód możemy uwierzyć, że oto śledzimy losy dwóch wybitnych jednostek, chwytających nie tylko swe życie, ale i losy całych krain w swoje ręce. Ich wojskowe batalie zostały zaprezentowane dosyć skrótowo – dowiadujemy się o wynikach starć, najbardziej ważkich szczegółach i metodach wykorzystanych do przechylenia szali na daną stronę, ale daleko tu do opisów bitew o rozmachu przypominającym Władcę Pierścieni. W tym temacie powieść Kena Liu o wiele bardziej przypomina inne wybitne dzieło, to jest Pieśń Lodu i Ognia, a dzieje się tak nie tylko przez wzgląd na pobieżne ukazanie starć, ale też wykorzystanie do snucia opowieści wielu bohaterów (choć w Królach Dary dużo łatwiej wskazać tych przewodnich) oraz jeszcze większej liczby intryg, politycznych zagrywek, podstępów i słodkich słówek pełnych drugiego dna. Tutaj także toczy się swoista gra o tron i choć ma ona inną naturę, to nietrudno odnaleźć elementy wspólne – mrowie postaci, ciekawe, sięgające w przeszłość charakterystyki bohaterów, wzniosłe czyny, tragiczne w skutkach drobne nieporozumienia. To wszystko służy zaprezentowaniu celów, metod i środków, którymi można się posłużyć walcząc o słuszną – w swoim mniemaniu – sprawę, zaś nade wszystko ewolucji samego człowieka, którego zmiany w zachowaniu i sposobie postrzegania świata znajdują odzwierciedlenie w kolejnych rozdziałach.
Mimo pochwał nie obyło się bez potknięć, ale warto dodać, że jest ich doprawdy niewielka ilość. Najpoważniejszym z nich jest słabe zarysowanie postaci pobocznych. Te w przeciwieństwie do Kuniego, Maty i ich najbliższych towarzyszy po prostu giną w natłoku zdarzeń, person i dużej liczby akcji skondensowanej na sześciuset stronach. Część z nich naturalnie pamiętamy z lektury, a w razie problemów ze zidentyfikowaniem któregoś z drugoplanowych aktorów możemy sięgnąć po ściągawkę na końcu książki, gdzie odnajdziemy zamknięte w dosłownie kilku słowach charakterystyki pobocznych bohaterów. Kilku z nich brakuje jednak szlifu sprawiającego, że również o nich czytelnik stale pamiętałby podczas lektury.
Inną kwestią jest inspiracja historią Chin, przez co zaznajomieni z tematem bez większych kłopotów odnajdą powieściowych "sobowtórów" i będą wiedzieli w jakim kierunku zmierza fabuła. Nawet pomimo tego zarzutu, warto dodać, iż pisarz niejednokrotnie prowadzi odbiorcę w sposób godny najwyższych pochwał – trafimy tu bowiem na dużo ciekawych postaci i ich pomniejszych historii, heroicznych czynów oraz legend nasączonych wschodnią kulturą i konwenansami.
Pomijając drobne zarzuty – Królowie Dary to genialna pozycja, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, choćby w niewielkim stopniu zainteresowanemu chińską kulturą czy fantastyką, czytelnikowi. Na przestrzeni całej powieści ma miejsce mnóstwo intrygujących wydarzeń; ścierają się ze sobą różne przekonania i życiowe filozofie, a umiejętne wykorzystanie słowa przynosi więcej korzyści niż setki mieczy. Pozostaje tylko czekać na kolejny tom!