Król demon - Cindy Williams Chima

Do bólu klasyczne fantasy

Autor: Łukasz 'Salantor' Pilarski

Król demon - Cindy Williams Chima
Posłuchajcie historii o świecie, który przed wiekami stanął na krawędzi zagłady, spowodowanej przez szalonego maga o czarnym sercu. O szlachetnej królowej, której poświęcenie uratowało tysiące istnień. O siedmiu walczących ze sobą od lat królestwach. O potężnej, wywołującej strach w sercach prostych ludzi, a zarazem pożądanej przez wielu, magii. O młodej, żyjącej w złotej klatce księżniczce, pragnącej móc kierować swoim losem oraz o szlachetnym złodzieju, próbującym ułożyć sobie życie od nowa. O manipulującej władczynią szarej eminencji, honorowym i uczciwym dowódcy gwardii oraz spisku obliczonym na przejęcie władzy. Posłuchajcie historii, którą słyszeliście już niejeden raz.

Czytając skrót fabuły Króla demona spodziewałem się wielu rzeczy, ale na pewno nie prostej, do przesady klasycznej historii, którą dane mi było już wielokrotnie poznać. Wszystkie tutejsze motywy przewinęły się w literaturze fantastycznej dziesiątki, jeśli nie setki razy. Szlachetni wojownicy, na wzór Indian żyjący w zgodzie z prawami natury, knujący za plecami władczyni mag o diabolicznej osobowości, stosowanie mocy tajemnych ograniczone przez pradawny pakt – to wszystko już było. Z jednej strony to wielka wada, bo łatwo przewidzieć, jaka będzie rola kolejnych postaci, ich zachowanie w pewnych sytuacjach oraz rozwój fabuły, z drugiej zaś, paradoksalnie, olbrzymia zaleta. Cinda Williams Chima wykorzystała sprawdzone pomysły, które łatwo można ze sobą połączyć.

Książka koncentruje się na losach księżniczki Raisy i złodziejaszka Hana. To z ich perspektywy opowiadana jest historia siedmiu królestw oraz targających nimi problemów. Chociaż ich społeczna pozycja i warunki życia są skrajnie różne, istnieje między nimi dużo podobieństw. Mają po szesnaście lat, z różnych powodów ich wolność jest ograniczona a ich kontakty z matkami są trudne i stale muszą zwracać uwagę na działania nieprzychylnych im ludzi.. Główna różnica polega na tym, że on jest zazwyczaj pionkiem na szachownicy życia, pomiatanym przez straż miejską oraz dawnych przeciwników z konkurencyjnego gangu, ona zaś często próbuje sama kształtować swój los, w czym przeszkadzają jej uświęcone tradycją zasady.

O ile główne postacie można uznać za ciekawe, to cała reszta aktorów jest nudna. Już na pierwszy rzut oka – zupełnie jak w bajkach Disneya – wiadomo kto jest dobry, a kto zły. Rzadko postać, wydawałoby się, krystalicznie czysta pozwoli sobie na negatywny czyn, mało kto okaże się inny, niż uznawano na samym początku. Kilka charakterystycznych cech, sekret albo dwa i bardzo wyrazista rola – oto przepis na wszystkie, poza pierwszoplanowymi, postacie w Królu demonie. Również świat, w którym toczy się powieść, jest słabo opisany. Siedem królestw poza nazwami nie wyróżnia się niczym, stolica królestwa Fellsmarchu, z jej świątyniami, dzielnicami biedoty oraz królewskim zamkiem nie różni się niczym od dziesiątek innych fantastycznych miast i ocenę tą można rozciągnąć na wszystko inne. A wystarczyło dodać kilka ciekawostek, trochę przekształcić klasyczne motywy, by móc nazwać dzieło pani Chimy świeżym i interesującym.

Na plus można zaliczyć realia powieści stanowiące osobliwy miks. Z jednej strony mamy wysokie zamki, gwardzistów odzianych w liberie i walczących mieczem, eksterytorialne akademie uczące magii i strategii, okręty korzystające z pomocy holowników, wielopokoleniowe rody szlacheckie, pozbawiony większego znaczenia kler oraz wyraźne kontrasty między biednymi a bogatymi. Z drugiej zaś pojawiają się żyjące w zgodzie z naturą, potrafiące tworzyć magiczne przedmioty, ale zarazem gardzące czarownikami (czy też, jak ich same nazywają, miotaczami uroków) klany, których stroje, imiona oraz sposób bycia przywodzą na myśl Indian. Co prawda umieszczenie obok siebie tak całkiem odmiennych dekoracji wypadło niezbyt dobrze, jednak muszę przyznać, że na tle całości zestawienie to wygląda świeżo.

Średnio dobrze wygląda również narracja, począwszy od pojedynczych, krótkich zdań, poprzez ograniczone do paru linijek akapity, a skończywszy na turowym opisywaniu działań postaci. Przykładowo: pewien mag wygłasza parę słów, potem próbuje czarować, zostaje zdekoncentrowany przez towarzysza, chwilę z nim rozmawia i znów przystępuje do czynienia magii. A naprzeciwko stoi łucznik i grzecznie czeka na swoją kolej. Sytuację pogarsza skromnie nakreślona psychika postaci oraz mało rozbudowane, brzmiące nienaturalnie dialogi, nieskomplikowane i często naiwne przemyślenia bohaterów (głównie Raisy, bowiem Han, bardziej doświadczony życiowo, potrafi spłodzić bardziej złożoną i ciekawą myśl) oraz skłonność autorki do ogólnikowego i skrótowego opisywania świata powieści.

Kto ma ochotę poznać nową, ciekawą krainę fantasy, niech lepiej poszuka innej książki. Niewiele jest tutaj rzeczy, które byłyby w jakikolwiek sposób świeże bądź ciekawe. Mimo to nie jest tak źle. Dobrze znane motywy zostały zgrabnie z sobą połączone, historia jest logicznie zbudowana i posiada kilka interesujących fragmentów, a niektóre wysuwane przez postacie wnioski warte są zapamiętania. Powieść stanowi świetną odskocznię dla osób zmęczonych rozbudowanymi, wielowątkowymi, posiadającymi tłumy moralnie niejednoznacznych postaci seriami w rodzaju Pieśni lodu i ognia czy Malazańskiej księgi poległych. Dla fanów klasycznego (można by rzec, że staroszkolnego) fantasy będzie jak znalazł.