» Recenzje » Kot alchemika - recenzja

Kot alchemika - recenzja

Kot alchemika - recenzja
Nigdy wcześniej w moje ręce nie trafiła żadna powieść autorstwa Waltera Moesa, dlatego też zupełnie nie wiedziałam, czego się po Kocie alchemika spodziewać. Bardziej zorientowanym w temacie czytelnikom niemiecki autor kojarzy się przede wszystkim z Miastem śniących książek oraz całym cyklem dotyczącym świata Camonii. Recenzowany przeze mnie tytuł jest już piątą odsłoną z tej serii, która ukazała się w wydaniu polskojęzycznym i – co sprawdziłam na swoim przykładzie – nie jest idealną pozycją do rozpoczęcia przygody z książkami Rzeźbiarza Mitów (camońskiego alter ego Moesa, rzekomego autora jego powieści).

Historia rozpoczyna się na pełnych chorych mieszkańców ulicach Sledwai, gdzie w jednym z rynsztoków kona z głodu młody kotek. Nie jest to jednak zwyczajny przedstawiciel Felis domesticus, lecz jego kuzyn, należący do będącego na wymarciu gatunku krotów, potrafiący mówić w każdym języku świata. Krotek ma na imię Echo i aby napełnić swój puchaty brzuszek, gotowy jest zrobić dosłownie wszystko. Dlatego prosi i błaga pogrążonych w swych chorobach przechodniów o pomoc. Jednak jedynym, który reaguje na jego zawołania jest przeraźnik – najgorsza postać w całej Sledwai. Esspin to posiadający olbrzymią wiedzę alchemik, którego zamek góruje nad miastem, a on – zaszyty w jego murach – wymyśla coraz to nowe schorzenia, które zsyła na mieszkańców. Przeraźnik nie tyle ulitował się nad losem krotka, co dostrzegł w tej sytuacji korzyść dla siebie, dlatego też zawarł ze zwierzęciem układ. Otóż postrach Sledwai ma nietypowe hobby – zbiera tłuszcz zwierzęcy, a do bogatej kolekcji brakuje mu właśnie krociego eksponatu. Jak wiadomo, wydobycie go z żywego osobnika, bez zmiany stanu jego egzystencji, jest niemożliwe, więc Echo zgadza się na dobrowolną śmierć w zamian za miesiąc pełen rozrywek i wykwintnego jedzenia, szykowanego mu przez Esspina – w końcu z chudego krota tłuszczu nie byłoby zbyt wiele… I tak oto Echo staje się tytułowym kotem alchemika – przynajmniej do czasu kolejnej pełni.

Powieść można uznać za pamiętnik, przedstawiający z oddaniem wszystkich detali ostatni miesiąc z życia Echo. Co prawda narratorem nie jest mówiący krot, ale jest on uczestnikiem wszystkich scen w książce, opisującej dzień po dniu schyłek jego egzystencji. Początkowo fabuła skupia się na kulinarnych przygodach Echa i zwiedzaniu zakamarków zamku przekaźnika, z czasem pałeczkę przejmuje nowy wątek, który przyprawia książkę odrobiną akcji, jednak i tak najważniejszą składową jest kreacja świata.

Walter Moes wręcz z przesadnym pietyzmem oddaje się rozkoszom kulinarnych opisów, doprowadzając je do perfekcji. I choć zdecydowana większość (jeśli nie wszystkie) dań, które przygotowuje przeraźnik, istnieje jedynie w świecie Camonii, czytelnikowi przedzierającemu się przez kolejne strony bujnych charakterystyk, zaczyna burczeć w brzuchu. Unikalne dla świata powieści są nie tylko potrawy, ale zasadniczo wszystko, o czym można przeczytać w Kocie alchemika – ot, chociażby główni bohaterowie. Krot, czyli posługujący się wszystkimi językami świata, a wyglądający jak kot stwór i przeraźnik, reprezentujący zawód, w którym głównym zadaniem jest polowanie na przeraźnice – camoński odpowiednik czarownicy. Z początku przesyt dziwnych stworów i indywidualności powoduje konsternację, lecz niezmierzona ilość opisów bardzo szybko wprowadza czytelnika w świat powieści.

Styl, w jakim napisana jest książka również jest innowacyjny. Moes bawi się nie tylko językiem, ale także formą i drukiem, w niektórych momentach uzyskując zamierzony efekt nie przez odpowiedni dobór słów, lecz ich rozmieszczenie na stronie. To ciekawe urozmaicenie – bądź co bądź żmudnej dla oczu – czynności czytania.

Pisząc o stronie wizualnej trudno nie wspomnieć o jakości wydania, która mocna odbiega od normy, do jakiej przyzwyczaiły nas polskie wydawnictwa. Kot alchemika może się pochwalić większym formatem, grubą oprawą, mocnym szyciem, grubymi kartkami i epickimi wręcz ilustracjami. Ileż to czasu spędzałam nad dokładnym studiowaniu tych obrazków! Mnogość detali, perfekcyjne wykończenie, niebanalny pomysł – mogłabym się długo nad nimi rozwodzić, ponieważ zrobiły na mnie naprawdę niemałe wrażenie.

Jednak wszystko sprowadza się do tego, że wyraźnie dostrzec można przerost formy nad treścią. Po usunięciu wszystkich tych bajecznych opisów, drukarskich niespodzianek i graficznych majstersztyków czytelnik otrzymuje bardzo wtórną i bardzo nudną opowieść. Niestety, wszystkie te początkowe "ochy" i "achy": zachwyty nad unikatowym światem i poczuciem humoru powieści, gasną mniej więcej w okolicy połowy książki, ponieważ jest to pozycja zdecydowanie za gruba, jak na tak skąpą ilość fabuły. Po dwustu stronach miałam zwyczajnie dosyć, gdyż nie da się jej przeczytać od deski do deski jednym tchem. W tym przypadku odkryłam pewien czytelniczy paradoks – książkę czyta się wyjątkowo przyjemnie, lecz jest zupełnie nie wciągająca. Idealnym tempem, przy którym obcowanie z nią daje maksimum przyjemności, jest jakieś dziesięć do piętnastu minut dziennie.

Trudno mi jednoznacznie ocenić tę powieść, ponieważ ociera się o dwa skrajne bieguny, przechodząc płynnie od arcydzieła do męczącego gniota. Jednak biorąc pod uwagę jakość wydania, świetną narrację, bajecznie wykreowany świat i przesympatycznego mruczkobrzuszka w roli protagonisty, zmęczenie lekturą i wyjątkowo skąpa akcja odchodzą na drugi plan, choć nie pozostają bez znaczenia.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
8.1
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kot alchemika (Der Schrecksenmeister)
Autor: Walter Moers
Tłumaczenie: Katarzyna Bena
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Miejsce wydania: Wrocław
Data wydania: 9 lutego 2010
Liczba stron: 376
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-245-8791-9
Cena: 44,90 zł



Czytaj również

Miasto Śniących Książek - Walter Moers
Miasto Śniących Książek, czyli marzenie bibliofila
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.