Kosmiczny Wilk - William King

Mary Sue w pancerzu wspomaganym

Autor: AdamWaskiewicz

Kosmiczny Wilk - William King
Wśród niezliczonych poddanych i wyznawców boskiego Imperatora niewielu może równać się z Adeptus Astartes. Kosmiczni Marines, wywodzący się od starożytnych Prymarchów stworzonych przez samego Imperatora, noszą w sobie cząstkę istoty nieśmiertelnego władcy ludzkości.

Choć większość z nich, podobnie jak legendarni praojcowie skupiających ich Legionów, została stworzona z pieczołowicie wyselekcjonowanego genomu, to nieliczni rozpoczynali życie jako zwykli śmiertelnicy, z czasem dopiero wyniesieni do nadludzkiej potęgi Astartes. Taki los jest udziałem członków Zakonu Kosmicznych Wilków, którzy rekrutują się spośród barbarzyńskich plemion zamieszkujących mroźną planetę Fenris. Surowe warunki panujące na ich ojczystym globie i niekończące się wojny pomiędzy zwaśnionymi klanami sprawiają, że prymitywni tubylcy stanowią doskonały materiał na wojowników.

W powieści Williama Kinga Kosmiczny Wilk poznajemy Ragnara, jednego z członków Legionu, którego nazwa dała tytuł książce. W walce z plugawymi sługami Mrocznych Potęg zostaje on śmiertelnie ranny, a zapadając w otchłań cierpienia, powraca myślami do wydarzeń, które uczyniły zeń jedno z najdoskonalszych narzędzi w arsenale ludzkości czterdziestego pierwszego milenium.

Pomysł na pewno ciekawy i godny uwagi, a choć ten akurat Zakon Kosmicznych Marines znacząco różni się od innych, to czytelnicy zainteresowani realiami Warhammera 40.000 na pewno docenią ukazanie "od kuchni" procesu rekrutacji i szkolenia Żelaznych Wilków, do którego zgrabnie dołączono też niemało informacji o ich organizacji i strukturze, ojczystym świecie czy zagrożeniach, jakim muszą stawiać czoła. Chociaż momentami autor popada w tej kwestii w przesadę, a niektóre fragmenty książki wydają się przypominać wręcz encyklopedyczną notkę czy skrót akademickiego wykładu (lub wyjątki z Kodeksu do gry bitewnej), to nie zdarza się to na tyle często, by stanowiło poważną wadę.

Znacznie bardziej przeszkadzały mi w lekturze literówki, nierzadko zmieniające sens wyrazów i dziwaczne miejscami tłumaczenia, odbiegające od nomenklatury, do jakiej przyzwyczaiły mnie inne pozycje z logo Warhammera 40.000. Na przykład karabin rakietowy zamiast boltera w moich oczach wyglądał co najmniej dziwnie, nawet biorąc pod uwagę, że polska wersja książki ukazała się ponad dekadę temu, a na przestrzeni czasu za przekłady książek z Black Library brali się różni tłumacze i wydawnictwa, stąd i używana terminologia nie musi być w różnych pozycjach tak spójna, jak można byłoby sobie tego życzyć.

Te mankamenty Kosmicznego Wilka bledną jednak w obliczu najpoważniejszego, jakim jest postać głównego bohatera. Gdy poznajemy początki jego kariery, jest on zaledwie nieopierzonym młokosem – ale już czują przed nim respekt doświadczeni wojownicy. Kiedy osadę klanu Gromowych Pięści napadną wraży wojownicy, najmężniej w boju sprawi się nie kto inny, jak właśnie Ragnar. Gdy walczących oceniać będą legendarni Werbownicy Poległych – Kosmiczne Wilki poszukujący potencjalnych rekrutów, to on będzie pierwszym wśród wybrańców. Pomiędzy nowym narybkiem najlepszym okaże się Ragnar, jemu też powierzone zostanie dowództwo grupy szkolonych barbarzyńców. Gdy ci zakończą wreszcie pierwszy etap morderczego treningu i poddani zostaną śmiertelnej próbie u Wrót Morkai, on jeden domyśli się, że zsyłane im wizje nie są jedynie złudnymi omamami, a zapowiedzią wyzwań, jakim – być może – już wkrótce przyjdzie im stawiać czoła. Gdy dołączą już do Kosmicznych Wilków... – chyba nie muszę kontynuować.

Mimo że, co kilkakrotnie zostało wyraźnie podkreślone, w charakterze Ragnara jest poważna skaza, która może przynieść zgubę nie tylko jemu samemu, ale i skazać na zagładę jego towarzyszy, to wątek ten został przez autora zamknięty w taki sposób, że zwyczajnie opadają ręce – po prostu w pewnym momencie bohater zdaje sobie sprawę, że skryte dążenie stanowi jego słabość i zwyczajnie je porzuca.

Nie lepiej prezentują się towarzysze Gromowej Pięści, którzy wraz z nim zostają wybrani przez Werbowników Poległych. Każdy z nich zostaje zredukowany do jakiejś charakterystycznej cechy, zupełnie jakby King nie był w stanie inaczej odróżnić od siebie młodych barbarzyńców. Ktoś jest wesołkiem, ktoś żarłokiem, ale poza tym trudno odnaleźć jakiekolwiek elementy, które czyniłyby z nich coś więcej niż tylko płaskie tło dla głównego bohatera. Mając w pamięci postacie, także drugoplanowe, jakie pojawiały się na kartach cyklu Herezja Horusa, trudno mi było nie odnieść wrażenia zmarnowanego potencjału – tym bardziej, że autora nie tłumaczy ograniczona ilość miejsca, a dobrze zarysowanych bohaterów mógłby rozwijać w kolejnych tomach trylogii.

Choć powyższe akapity mogą sprawiać wrażenie, że czytanie powieści Williama Kinga musiało być drogą przez mękę, to jest ono na szczęście mylne. Pomimo pewnej schematyczności fabuły, irytującej doskonałości głównego bohatera i potknięć językowych stanowi ona całkiem przyjemną lekturę, nie wykraczając jednak ponad poziom rozrywkowego czytadła – od nowelizacji gry bitewnej trudno zresztą oczekiwać czegoś więcej. Historii o tym, jak wojsko zmienia młodego chłopaka w prawdziwego mężczyznę, literatura i kinematografia na przestrzeni dziejów serwowały nam niezliczone mnóstwo, i również w realiach odległej przyszłości czterdziestego pierwszego milenium ten schemat odnajduje się bardzo dobrze. Dla osób spodziewających się monumentalnych bitew, podbojów całych układów gwiezdnych i planet obracanych w perzynę sprowadzenie fabuły do skali tak osobistej jak stopniowa przemiana głównego bohatera może stanowić przyjemne zaskoczenie, a jednocześnie potwierdzić starą maksymę, znaną wszystkim miłośnikom Warhammera 40.000, iż wojna nie zmienia się nigdy.

Kosmiczny Wilk okiem erpegowca

Choć powieść Williama Kinga opowiada o przekształcaniu barbarzyńskich mieszkańców Fenrisa w potężnych Adeptus Astartes, to dla Mistrzów Gry prowadzących system, w którym gracze mogą wcielać się w Kosmicznych Marines, czyli Deathwatch, jej użyteczność będzie znikoma. Nie tylko z racji tego, że wśród Zakonów opisanych w systemowych podręcznikach nie ma Kosmicznych Wilków, ale przede wszystkim dlatego, że rekrutacja i szkolenie członków tego Legionu znacząco odbiegają od standardów pozostałych, więc opieranie na fabule powieści ewentualnego preludium postaci miałoby sens jedynie w przypadku drużyny, której wszyscy członkowie pochodziliby z mroźnego Fenrisa.

Z tego samego powodu doskonale mogłaby za to sprawdzić się ona przy prowadzeniu Only War, wymagając jedynie kosmetycznych przeróbek. Rekrutacja do Imperialnej Gwardii, choć zdecydowanie mniej rygorystyczna, mogłaby przebiegać wedle zbliżonych reguł, również pierwsze etapy szkolenia rekrutów mogą być wręcz identyczne jak w przypadku Kosmicznych Wilków. Mistrzowie Gry i gracze rozgrywający swoje sesje w którejkolwiek edycji systemu Dark Heresy także mogą wykorzystać tę książkę jako źródło inspiracji dla postaci wywodzących się z dzikich światów (feral worlds) – zabobony wyniesione z młodości spędzonej wśród prymitywnych tubylców mogą dodać kolorytu Akolicie, który swą karierę rozpoczynał na zacofanej planecie oddalonej od szerokiego Imperium. Światów funkcjonujących na poziomie średniowiecza jest w galaktyce zaskakująco wiele, a ich mieszkańcy też mogą zasilić szeregi tropicieli herezji i zepsucia – nawet jeżeli nie będą tak absolutnie doskonali, jak Ragnar z klanu Grzmiących Pięści.