Intrygi

Kształcenia na Herolda ciąg dalszy

Autor: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Intrygi
Mercedes Lackey to autorka ponad 30 książek fantasy należących do jednego, podzielonego na podserie, cyklu o królestwie Valdemaru. Na początku tego roku wydawnictwo Zysk i S-ka wydało Początek, pierwszy tom liczącej obecnie pięć książek miniserii Kroniki Kolegium, a kilka tygodni temu – tom drugi zatytułowany Intrygi. Czy podobnie jak poprzednio jest to niezobowiązująca, pełna ciepła i pozytywnego przekazu lektura?

Mags już od ponad roku przebywa w Przystani i uczy się, aby zostać Heroldem. Z zapałem uzupełnia braki w wiedzy o świecie, rozwija swoje zdolności telepatii, cieszy się poczuciem bezpieczeństwa  i przynależności, pogłębia też zawarte wcześniej przyjaźnie. Jednakże cały czas doskwiera mu pytanie, kim byli jego rodzice i dlaczego jeden z cudzoziemskich wysłanników zareagował tak żywiołowo na jego widok. Na domiar złego Heroldowie obdarzeni zdolnością jasnowidzenia mają wizję zakrwawionego króla, w której nasz bohater również był obecny – i to w niewiadomym charakterze ofiary… lub oprawcy. Nie mija wiele czasu a dwór, a także większość uczniów z Kolegium zaczyna traktować chłopca z nieufnością i niechęcią, co bardzo mocno odbija się na stanie psychicznym Magsa. Młody adept jest przekonany, że musi poznać prawdę o swym pochodzeniu i udowodnić swą lojalność, bowiem w przeciwnym wypadku stanie się pariasem i utraci miejsce wśród Heroldów.

Historia zaprezentowana w Intrygach rozwija się jeszcze wolniej, niż miało to miejsce w Początku. Mercedes Lackey skupiła się na ekspozycji protagonisty, a także na jego relacjach z przyjaciółmi, więzi z Towarzyszem Dallenem (magiczną istotą połączoną z nim telepatyczną więzią) oraz otoczeniu – Kolegium w którym się uczy i stolicy królestwa Haven. W tej książce przytoczonych jest naprawdę dużo monologów wewnętrznych oraz dialogów między Magsem a Dallenem, będących obserwacjami lub komentarzami dotyczącymi różnych aspektów życia młodego Herolda. Nie jest to nudne, jednakże taka liczba opisów powoduje gwałtowny spadek tempa akcji. Sytuację na szczęście ratują fragmenty bardziej dynamiczne, prezentujące treningi nowej gry zespołowej zwanej Kirball, czy też kolejne misje wywiadowcze chłopca, jednakże na dobrą sprawę (podobnie jak w Początku) bardziej dramatycznie robi się dopiero w drugiej połowie książki, kiedy to następuje kulminacja konfliktu narastającego przez całą książkę. Niestety nie ratuje to powieści i z żalem trzeba przyznać, iż dotknęła ją klątwa drugiego tomu. Pełno tu zapychaczy (takich jak chociażby wspomniany Kirball czy misje Magsa), o których co prawda dobrze się czyta, lecz mają one niewielki wpływ na intrygę powoli rozwijającą się gdzieś w tle.

Podczas lektury Intryg, trudno nie zauważyć, iż stanowi on ukłon w kierunku czytelników znających poprzednie części serii, dający im odpowiedzi na pytania o to, co działo się pomiędzy poszczególnymi głównymi cyklami o Valdemarze. Seria o początkach Kolegium pozwala ponadto autorce dłużej pozostać w ukochanym uniwersum, z którym najwyraźniej trudno jest jej się rozstać. Mimo iż Kroniki Kolegium można traktować jako serię samodzielną, to chronologicznie należy ją umiejscowić przed serią o Talii, w której Kolegium miało już od dawna ugruntowaną pozycję, a po wydarzeniach z Trylogii Ostatniego Maga Heroldów, gdzie młodzi Wybrani terminowali u starszego, doświadczonego Herolda. W Kronikach… autorka przedstawiła racje zwolenników obu systemów nauczania, pokazała też proces powolnego docierania się nauczycieli, uczniów i kilku grup adeptów: Heroldów, Bardów i Uzdrowicieli. W dalszych miniseriach całe Kolegium funkcjonowało jak jeden sprawny organizm, jednakże tutaj wszystkie różnice dzielące uczniów są jeszcze uwypuklone, a momentami widać wyraźne konflikty między nimi. Widać, że Lackey postawiła w Intrygach na światotwórstwo, jednakże biorąc pod uwagę iż jest to drugi tom serii, można byłoby oczekiwać trochę mniejszej ilości szczegółów prezentowanych czytelnikowi, a większego skupienia się na fabule, w tym przypadku bardzo rozmytej i sprawiającej czysto pretekstowe wrażenie.

Jak zostało wspomniane wcześniej, autorka naprawdę dużo miejsca poświęciła charakterystyce protagonisty, jednakże o innych bohaterach nadal można powiedzieć bardzo niewiele. Mimo iż z większością z nich spotykamy się po raz drugi, wciąż nie wyróżniają się oni niczym szczególnym. Poza kandydatem na Uzdrowiciela Bearem i młodą adeptką Kolegium Bardów Leną pozostałe postacie poboczne po prostu są – stanowią barwne, jednakże pozbawione wyrazistych i zapadających w pamięć cech dystynktywnych tło. Mimo obiecującego zakończenia tomu pierwszego, po lekturze jego kontynuacji można jedynie żywić nadzieję, iż w kolejnych częściach przyjaciele oraz znajomi z otoczenia Magsa odegrają bardziej znaczącą rolę i pozwolą się lepiej poznać.

Intrygi nie są już taką sympatyczną lekturą jak Początek. Więcej tu negatywnych emocji, poczucia beznadziei, niepewności i wyobcowania. Skala tych przeżyć na pewno jest mniejsza niż np. w Upadku strzały, jednakże z całą pewnością po lekturze tej książki nie pozostają tak ciepłe uczucia jak po tomie pierwszym. Jest słodko-gorzko, a najgorsze jest to, iż bardzo wiele nieprzyjemnych rzeczy jakich doświadczył Mags nie zostało wcale sensownie uzasadnionych czy wyjaśnionych. W żadnym z wcześniejszych tomów serii o Valdemarze bohater nie stał na skraju samobójstwa z tak błahego i sztucznie wyolbrzymionego powodu – tak jakby Lackey chciała przepuścić protagonistę przez emocjonalny czyściec, ale nie mogła się zmusić aby zgotować mu choć ułamka z tego, czego doświadczyli inni jej bohaterowie.

Intrygi to niezobowiązująca lektura, pozwalająca na sentymentalny powrót do krainy młodości lub – w przypadku czytelników dopiero poznających uniwersum Valdemaru – oferująca chwile odskoczni od codziennych problemów i ucieczkę w krainę pełną magii, więzi silniejszych niż wszystkie przeciwności oraz wiary w to, że dobro zawsze musi zwyciężyć. W porównaniu z pierwszym tomem Kronik… wypada blado, ale pozostaje żywić nadzieję, iż autorka wyrówna poziom w kolejnych częściach.