Imajica

Zbawiciel i łotr w jednym stali domu

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Imajica
Imajica jest ripostą dla tych, którzy wieszczą upadek wielkich powieści. Jeżeli jesteście gotowi podjąć wyzwanie, które stawia przed czytelnikiem Clive Barker, to nie powinniście się wahać.

Gentle bywa oszustem, bywa fałszerzem, bywa artystą, ale na pełen etat odgrywa tylko jedną rolę – kobieciarza. Wśród jego dawnych miłostek jest taka, do której od lat wzdycha. Judith, bo tak jej na imię, żyje własnym życiem, ale i ona nieustannie wspomina kochanka z przeszłości. Ich drogi rozeszły się dawno temu, ale zejdą się jeszcze raz za sprawą męża Jude, Charliego Estabrooka, który z zazdrości postanawia zlecić zabójstwo żony. Gentle wydaje się być jedynym człowiekiem zdolnym do powstrzymania mordercy.

Powyższy opis mógłby znaleźć się na okładce niejednego taniego romansu, co natychmiast odrzuciłoby czytelników zainteresowanych Ucztą Wyobraźni (pewnie dlatego MAG zdecydował się na dużo oględniejszy blurb). Nie dajcie się zwieść! Imajica to powieść zdecydowanie innego kalibru: skomplikowana, oryginalna, magiczna.

Książka zaczyna się podobnie do doskonałych Jonathana Strange'a i pana Norrella: w szare życie Brytyjczyków, męczonych przez codzienne problemy i rozbawianych przez małe przyjemności, nagle wkrada się magia. Nie jest jednak tak nieszkodliwa, jak (przynajmniej na początku) u Clarke – Barker szybko pokazuje czytelnikowi, że nie może liczyć na żadną taryfę ulgową. Pozaziemskie istoty nie przypominają dobrych wróżek, a ich porachunki doprowadzają do śmierci niewinnych ludzi. Powieść na pewno nie trafi do miłośników lekkiej rozrywki – to mroczna i przygnębiająca lektura.

Wielkie brawa należą się Barkerowi za stworzenie bardzo bogatego świata. Dech w piersiach zaprzeć może już wyjściowe założenie: Imajica to uniwersum złożone z Pięciu Dominiów, co znaczy, że Ziemia stanowi zaledwie jego dwadzieścia procent. Olbrzymie królestwo rządzone jest przez Niewidzialnego Boga oraz cieszącego się Jego błogosławieństwem Autarchę. Gentle i Jude zostają wplątani w wielką walkę o władzę, której konsekwencje mogą zatrząść fundamentami całego świata. Jakby tego wszystkiego było mało, przez Imajikę przewija się mrowie wartych zapamiętania osób. Dominują oczywiście emocje wybuchające co chwila między parą głównych bohaterów, ale drugi plan zapełniony jest przez bardzo ciekawe postaci: diaboliczny Dowd, skrzywdzona Celestine czy zrozpaczony po śmierci najdroższego mu człowieka Clem to tylko nieliczne przykłady. A przecież nie wspomniałem jeszcze o Pie – tajemniczej istocie, której sekrety pisarz odkrywa w najbardziej odpowiednich momentach z zegarmistrzowską precyzją. Tylko dla tego jednego bohatera warto rozważyć lekturę tej olbrzymiej powieści.

Gdybym miał określić Imajikę najkrótszym stwierdzeniem, powiedziałbym: kalejdoskop motywów. Zdarzają się długie powieści, w których jeden temat i jeden sposób prowadzenia akcji są tak dominujące, że strony przerzuca się niemal nieświadomie. U Barkera nie ma o tym mowy; zmiana goni zmianę, a mnogość spraw, które autor porusza, robi wielkie wrażenie. Przykłady? Mnóstwo! Wyobraźcie sobie, że ta książka na początku jest powieścią łotrzykowską w klimacie noir, a pod sam koniec staje się głęboko czerpiącą z motywów biblijnych i kultury chrześcijańskiej historią o Mesjaszu. Po drodze takich kontrastów można odnaleźć mrowie: raz Imajica pulsuje mrocznym erotyzmem (w wydaniu zarówno hetero-, jak i homoseksualnym, niczym doskonałe Czarne Anny Kańtoch), raz przemienia się w opowieść o walce pierwiastków męskiego i żeńskiego (w ogóle problem płciowości jest w książce bardzo często poruszany); przez chwilę jeden z bohaterów jest używającym kuglarskich sztuczek szarlatanem, aby potem stać się ostatnią szansą na wielkie Pojednanie całego świata; czasami na pierwszy plan wybija się codzienne, prozaiczne zmęczenie, innym razem główną rolę grają jarmarczne cuda. Mało tego, tę nieustającą zmianę, to rozedrganie formy widać także w zachowaniu pojedynczych bohaterów (najlepszą ilustracją, obok Gentle'a i Jude, z pewnością będzie Dowd: raz bezwzględny morderca, raz ujmująco szarmancki, obdarzony czarnym humorem elegant) oraz elementach scenografii (Yzordderrex widziane z jednej perspektywy jest duszną dżunglą, z drugiej – niemal rajskim ogrodem). Nie sięgajcie po Imajikę, jeżeli nie jesteście gotowi zachować pełnej koncentracji, ale jednocześnie bądźcie pewni, że wasza spostrzegawczość zostanie przez tę powieść nagrodzona.

Niestety, nie każdy kontrast w Imajice jest sprawą pożądaną. Ten najbardziej nieprzyjemny dotyczy różnicy w poziomie poszczególnych fragmentów. Książka jest bardzo nierówna, co przejawia się w wielu, wielu różnych aspektach. Mocno rażą różnice w scenach erotycznych: raz są one niemal perfekcyjnie poprowadzone, co buduje klimat jak we wspomnianym Czarnym, innym razem natomiast stają się karykaturą samych siebie, jak to miało miejsce w Sennych Pałacach Uznańskiego. Trudno też nie zauważyć, że Barker czasami nie mógł zapanować nad własną ekscytacją. Niektóre fragmenty opowieści o Pojednaniu robią wielkie wrażenie, które błyskawicznie skojarzyło mi się ze świetnymi Miastami pod Skałą Marka Huberatha, w innych, zdecydowanie słabszych – na szczęście nielicznych – twórca próbuje szokować niczym Jacek Piekara w słynnym Cyklu o inkwizytorze. Dobre i bardzo dobre fragmenty zdecydowanie przeważają jednak nad tymi gorszymi, z czego możemy się tylko cieszyć.

Imajica to jedna z tych powieści, wobec których obojętnie nie przejdzie nikt: nieważne czy jest miłośnikiem fantastyki, czy uważa ją za literaturę drugiej klasy. Dla delikatnych czytelników może okazać się zbyt mocna, dla spragnionych rozrywki zbyt ciężka, ale jeżeli jesteście gotowi na wielką podróż, to nie możecie z niej zrezygnować. Opowieść Clive'a Barkera jest właśnie dla was.