Hyperion

Pielgrzymka ku nieznanemu

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Hyperion
Lata mijają, a z każdą przeczytaną książką coraz bardziej przestaję doceniać to, co się w nich znajduje – nie da się ukryć, że pewne wątki i rozwiązania fabularne powtarzają się raz za razem i w pewnym momencie schematyzm zaczyna po prostu boleć. Na szczęście zdarzają się jednak wyjątki, a jednym z nich jest Hyperion.

Powieść Dana Simmonsa przeczytałem po raz pierwszy siedem lat temu, i wywarła na mnie wówczas ogromne wrażenie – takie, że natychmiast stała się jedną z moich ulubionych powieści. Co jakiś czas wracam do niej, jak też stało się niedawno z okazji wznowienia książki z nowym tłumaczeniem autorstwa Wojciecha Szypuły. I wiecie co? Nic się nie zmieniło i pomimo upływu lat Hyperion tak jak mnie zachwycał, tak dalej plasuje się w czołówce najlepszych dzieł jakie kiedykolwiek przeczytałem.

Ziemia została zniszczona już dawno temu, ludzkość rozpierzchła się po wszechświecie, kolonizując setki planet połączonych ze sobą siecią portali. Hegemonia staje jednak przed największym do tej pory zagrożeniem: nadciągającą armią tajemniczych Wygnańców. Nikt nie ma konkretnego planu ich powstrzymania, a jedyna nadzieja leży w siedmiu pielgrzymach zmierzających do Dzierzby, przerażającej i bezlitosnej istoty, która rzekomo spełni życzenie jednego z podróżników, a pozostałych zabije.

Kapłan, Detektyw, Kapitan, Konsul, Żołnierz, Uczony i Poeta – każde z nich ma własne powody dla ryzykowania życiem na pielgrzymce, a ich motywacje poznajemy dzięki opowieściom, które snują podczas podróży dla zabicia czasu. Choć mamy do czynienia z powieścią, to formą przypomina ona zbiór opowiadań: a akcja rozgrywająca się w teraźniejszości co jakiś czas przerywana jest liczącymi sobie po kilkadziesiąt stron, a tym samym zajmującymi większość książki historiami bohaterów, w których to autor mógł popisać się swoją pomysłowością. Opowieści diametralnie różnią się między sobą tematyką, stylem narracji oraz atmosferą, a każdą z nich można przypisać do innego gatunku: znajdziemy tu coś dla amatorów akcji, kryminału noir, melancholijnych opowiadań o rodzinie, a nawet niepokojących historii z pogranicza horroru. Z całą pewnością nie da się narzekać na nudę, skoro w każdym momencie Simmons jest w stanie przechytrzyć czytelnika, rozwijając fabułę w zgoła nieprzewidzianym kierunku. Co istotne, nie ma tu fragmentów wyraźnie słabszych od pozostałych – są co najwyżej odrobinę słabsze, jak dwie ostatnie historie, co sugeruje pewne zmęczenie autora pod koniec powieści.

Hyperion cechuje się charakterystycznym dla Dana Simmonsa galimatiasem teoretycznie niepasujących do siebie elementów, wątków i rozwiązań, które w praktyce współgrają ze sobą świetnie. Pomijając wspomniane wyżej przeplatanie różnych gatunków, można to dostrzec przede wszystkim w kreacji świata przedstawionego: znajdziemy tu podróże międzygwiezdne, tajemniczych najeźdźców powiązanych z ludzkością, androidy i klony, Sztuczne Inteligencje, poezję Johna Keatsa, ruiny zaburzające czasoprzestrzeń. Lecz przede wszystkim Dzierzbę – enigmatyczną ni to istotę, ni to maszynę, której obecność na kartach książki jest stale odczuwalna pomimo stosunkowo niewielkiej ilości scen w których występuje. Powieści nie da się jednoznacznie zaszufladkować jako „zwykłego” science fiction – dzięki różnorodności występujących w niej elementów efektem końcowym jest dzieło wyjątkowe, które ciężko porównać do innych ważnych dla gatunku tytułów.

Simmons nie zawodzi również w kwestii bohaterów: każda z postaci posiada bardzo dobrze zarysowaną osobowość, widoczną nie tylko podczas snucia swoich opowieści, ale też w rozdziałach teraźniejszych, kiedy wszyscy zainteresowani przebywają w swoim towarzystwie. Różnice między pielgrzymami są często diametralne, ale czytelnikowi równie łatwo przychodzi polubienie zarówno poważnej Detektyw, jak i rubasznego Poety czy cichego Uczonego. Ba!, na sympatyzowaniu z nimi się nie kończy – cała powieść jest tak przepełniona emocjami postaci, że nie sposób nie przejąć się ich losami, oraz kibicować każdemu z osobna w osiągnięciu wyznaczonego celu.

Należy jednak ostrzec potencjalnych czytelników, że Hyperion nie jest samodzielną powieścią. Oczywiście, można przeczytać książkę dla samych historii bohaterów, jednak wątek główny związany z teraźniejszością kończy się cliffhangerem i zostaje on rozwiązany dopiero w tomie drugim, Upadku Hyperiona. Nie jest to bynajmniej wada – po prostu należy psychicznie przygotować się na konieczność zaopatrzenia się również w kontynuację, jeśli zależy wam na poznaniu całej opowieści.

Książka Dana Simmonsa to dzieło po prostu wybitne. Mało która powieść wzbudziła we mnie takie emocje jak ta – niewiele tytułów może się również pochwalić równie rozbudowaną fabułą, nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, barwnymi bohaterami i interesującym światem przedstawionym. Jeśli jakimś cudem uważacie się za fanów fantastyki jako takiej, a nie mieliście jeszcze okazji przeczytać Hyperiona, to zaprawdę powiadam wam – grzeszycie.