Herezjarcha - Jacek Komuda

Powtórka z Czarnej bandery

Autor: Michał 'M.S.' Smętek

Herezjarcha - Jacek Komuda
Jacek Komuda to jeden z najbardziej znanych polskich twórców fantastyki. Zdobył uznanie oraz oddane grono fanów głównie serią książek, których akcja toczy się w realiach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Jednak od dłuższego czasu systematycznie oddala się od udeptanych ścieżek, czego skutkiem jest powstanie dylogii o polskiej flocie kaperskiej czy zbiór "pirackich" opowiadań – Czarna bandera. Najnowszym dokonaniem Jacka Komudy jest mroczna antologia zwąca się Herezjarchą.

Składają się na nią cztery opowiadania, powiązane osobą głównego bohatera, którym jest słynny francuski poeta doby schyłku średniowiecza – Franciszek Villon. Była to postać jak najbardziej autentyczna, a do tego mocno nietuzinkowa, bowiem autor Wielkiego Testamentu wsławił się nie tylko swoją poezją, ale również awanturniczym trybem życia. Uczynienie go głównym bohaterem było znakomitym posunięciem Komudy, ponieważ książkowy Villon okazuje się postacią na tyle barwną i ciekawą, że szybko staje się główną ozdobą opowiadań. Szkoda więc, że autor nie pozwolił mu rozwinąć skrzydeł i nie przedstawił jego sylwetki w pełnej krasie, tak jak zrobił Philip José Farmer na przykład z Markiem Twainem czy sir Richardem Burtonem w cyklu Świat rzeki. Pozostałe kreacje postaci też są dobre, a niektóre nawet błyszczą, toteż pod tym względem Herezjarcha stoi na dość wysokim poziomie.

Gorzej nieco z fabułą. Każde z opowiadań opiera się na jakimś zagadkowym zjawisku nadprzyrodzonym, z którym Villon musi się zmierzyć. Niestety, za każdym razem służy ono wyłącznie jako pretekst do kolejnych mordów (czy czasem wręcz rzezi) oraz do budowania nastroju tajemniczości i grozy. Autor nigdy nie zadaje sobie trudu wyjaśnienia tajemnicy albo chociaż uczynienia jej bardziej logiczną, wychodząc z założenia, iż tak po prostu jest i tyle. Co do wspomnianego nastroju, to co prawda Komudzie początkowo udaje się go oddać, jednak im głębiej w fabułę, tym rozczarowanie jest większe, a finał zostawia wyłącznie uczucie niesmaku. Dotyczy to zwłaszcza opowiadania Danse macabre, które opiera się na identycznym pomyśle, co Czarny heban z Czarnej bandery: grupka ludzi zostaje osaczona na zupełnym odludziu przez hordy bezmyślnych i krwiożerczych potworów. Tyle że w drugim tekście pomysł ten Komuda lepiej wykorzystał oraz wzbogacił o kilka ciekawych myśli, które uczyniły go znakomitym utworem. Ku memu ubolewaniu o żadnym z opowiadań Herezjarchy nie mogę tego samego powiedzieć – są nawet ciekawe i potrafią utrzymać w napięciu, ale tylko momentami. W ostatecznym rozrachunku każde okazuje się rozczarowaniem.

Najnowsze dziecko Komudy chwalone było szczególnie za niezwykłe ukazanie klimatu średniowiecznego Paryża. Niestety, ciężko będzie przytaknąć mi temu stwierdzeniu, gdyż zaledwie akcja jednego utworu – Pana z Dębiny – toczy się w tymże mieście; pozostałe dwa dzieją się w innych rejonach Francji, a Dance macabre nawet na Węgrzech. Mała byłaby to jednak przeszkoda, gdyby Komuda zręcznie przedstawił atmosferę także i tych krain. I tu mamy kolejny szkopuł, ponieważ realia średniowiecznego miasta czy prowincji niby są oddane, ale jakoś nieprzekonywująco, przez co stanowią wyłącznie tło, dekorację. Trudno mówić o tym, by specjalnie wpłynęły na odbiór utworów.

Pod względem edytorskim pozycja jest dobra. Cieszą również ilustracje Dominika Brońka wewnątrz. Dziwi mnie tylko, dlaczego akurat najsłabsza z nich trafiła na okładkę.

Podsumowując, Herezjarcha to mocno średni zbiór. Komuda miał dobry pomysł, by wykorzystać postać Franciszka Villona w roli głównego bohatera; szkoda tylko, że nie umiał go wykorzystać, marnując potencjał tak ciekawej sylwetki na źle przemyślane historyjki grozy. Polecam głównie zagorzałym fanom tego autora oraz miłośnikom "mocnych" opowiadań w realiach jesieni średniowiecza. Tym, którym spodobała się Czarna bandera i pragną więcej – także nie będę odradzał sięgnięcia po tę pozycję.