» Wieści » Grudniowe zapowiedzi Maga

Grudniowe zapowiedzi Maga

|

Tytuł: Zdrowe zwłoki
Autor: Steven Erikson
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Data wydania: 2 grudnia 2005
Liczba stron: 120
ISBN: 83-89004-73-9
Cena: 9,90

Fantasy – jak można ją zdefiniować? Trzeba przyznać, że powstaje jej bardzo wiele, całe tony pretensjonalnych opowieści zrodzonych w rozgorączkowanej wyobraźni grupy bezkrytycznych entuzjastów. Niektórym mogłoby się wydawać, że książki z tego gatunku łatwo jest pisać. Oto naiwny młodzieniec o nieznanym pochodzeniu, którego dzieciństwo pełne jest tradycyjnych omenów i niesamowitych zbiegów okoliczności. W pewnej chwili nasz bohater odkrywa w sobie pragnienie wędrówki, poznania szerokiego świata, który stworzył dla niego autor. Dodajmy pomagiera, magiczny miecz, przyda się też smok albo i dwa et voila. Cóż mogłoby być prostsze?

Jak już wspomniałem, pisze się tego mnóstwo i nie brak takich, którzy uważają, że przed zasadami gatunku nie ma ucieczki. Jednakże ten gość, którego utwór za chwilę przeczytacie, ten Erikson, przebija się przez mur owych zasad pociągiem towarowym. Czytelnik może potem tylko otrzeć pył z oczu i zadać sobie pytanie, co, u licha, tędy przejechało.

Oczywiście, spotkacie tu czarodziejów. I wojowników, całe tysiące wojowników. Skrytobójców, szlachetnie urodzonych, żebraków, ekscentryków, bogów i demony. Widzieliśmy już ich wszystkich, ale nikt dotąd nie opisywał ich w taki sposób. Świat Imperium Malazańskiego jest nieprawdopodobnie skomplikowany, podobnie jak jego mieszkańcy. Moje słowa mogą zabrzmieć banalnie, ale są to realistyczne postacie o urozmaiconych motywach i duszach udręczonych trudnościami życia codziennego. To mi się podoba. Zawsze mi się podobało. Uczynić fantasy tak realną, jak to tylko możliwe, to świadectwo prawdziwego mistrzostwa.

Podam tylko garść z całego morza możliwych przykładów. Na początek, magia Eriksona. To najbardziej skomplikowany, wiarygodny (jeśli to odpowiednie słowo) i instynktownie zrozumiały system magii, jaki kiedykolwiek spotkałem w książkach fantasy. Robi na czytelniku wrażenie realnego. A także straszliwie niebezpiecznego.

Żołnierze Eriksona również są autentyczni. Mówią tak, jak powinni mówić żołnierze. Nie są bohaterami, ale zawodowcami wykonującymi swoją pracę. Z powodu swego zajęcia czują się starzy i znużeni, a ich serca zżera zgnilizna.

Jego prymitywne ludy – w tym punkcie muszę się przyznać do gwałtownej zawiści, jaką budzi we mnie wiedza Eriksona i to, jak potrafi ją wykorzystać – są autentyczne we wszystkich szczegółach, aż po brud pod paznokciami. Erikson wie, jak funkcjonują prymitywne cywilizacje, wie też, jakie to wrażenie rozpalić ogień na pustkowiu, wsłuchiwać się w nocne dźwięki i patrzeć na lśniące na niebie gwiazdy. Podobnej wiedzy nie można sobie wymyślić, musi ona stanowić integralną część psychiki pisarza.

Niniejsza opowieść ma lżejszy ton niż większość materiału dotyczącego Imperium Malazańskiego, jego powstania i upadku. Niemniej jednak jej pomysłowość i polot robią równie wielkie wrażenie. Tę historię chciałoby się czytać na głos grupie przyjaciół o podobnych upodobaniach w pubie rozświetlonym blaskiem kominka i najlepiej wypełnionym też kłębami fajkowego dymu. Z pewnością znalazłoby się tam również kilku kandydatów na Zdrowych Rycerzy, przyglądających się temu z dezaprobatą. Bogactwo przedstawionych w niej pomysłów przyprawia o zawrót głowy, ale wchodzą one na scenę tak skromnym i ujmującym krokiem, że łatwo jest przeoczyć ich niezwykłość oraz oryginalność. Czytając Eriksona, człowiek odnosi w pierwszej chwili wrażenie, że autor spłoszył zająca dla samej zabawy, że jakiś pomysł, wizja albo postać odwróciły jego uwagę od zasadniczego wątku opowieści. Potem jednak widzimy przed sobą całe stado zajęcy, a pod koniec autor chwyta wszystkie z powrotem do worka i okazuje się, że od samego początku wiedział, dokąd zmierza. W jego wykonaniu wydaje się to łatwe, ale to złudne wrażenie.

Żeby wyrazić to inaczej, bardziej osobiście: jako pisarz podczas lektury Eriksona raz po raz zgrzytałem zębami i uderzałem się w czoło, jęcząc: „Cholera! Że też na to nie wpadłem!”. Wszyscy, którzy wykonują to zajęcie, są okropnymi egocentrykami, więc trudno wśród nas o większą pochwałę.
Paul Kearney



Tytuł: Rozpad
Seria: Praxis
Autor: Walter Jon Williams
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Data wydania: 9 grudnia 2005
Liczba stron: 384
ISBN: 83-7480-007-0
Cena: 29,00


Ci, którzy oczekują prostej historyjki w stylu „Gwiezdnych wojen” będą zawiedzeni. Bo też „Rozpad” jest wspaniała epicką opowieścią o losach niebanalnych ludzi, zmuszonych żyć w zhierarchizowanym społeczeństwie Imperium strachu...

Książka opowiada o rozpadzie układu totalitarnego, zbudowanego na strachu i sile militarnej imperium Shaa. Po śmierci ostatniego dyktatora imperium przestalo istnieć. Ale dla wielorasowej zniewolonej rzeszy istot rozumnych wolność nie nadchodzi, pojawia się natomiast nowy przerażający czynnik. Naksydzi - również uciskani aż do śmierci ostatniego Shaa - planują wypełnić powstałą próżnię własną krwawą dominacją. Są bardzo potężni i już - dzięki niewyobrażalnemu okrucieństwu i przeważającej sile - odnieśli miażdżące zwycięstwo. Ale rzeź przy Magarii przeżyło dwoje bohaterów: Lord Gareth Martinez i ognista, tajemnicza pilotka bojowa, Lady Caroline Sula. Ich śmiałe dokonania stają się legendami nowej historii galaktycznej wojny domowej. Jednak męstwo, spryt i umiejętności mogą okazać się niewystarczające wobec dominującego przeciwnika, kierującemu się właśnie ku twierdzy lojalistów - Zanshaa. Coraz wyraźniej rysuje się widmo przerażającej bitwy, która określi społeczną strukturę wszechświata i zdecyduje, kto w przyszłych tysiącleciach będzie w nim zamieszkiwał.

Walter Jon Williams to jeden z najciekawszych amerykańskich pisarzy science fiction, zdobywca wielu prestiżowych nagród. Jest postrzegany jako odnowiciel "twardej" odmiany fantastyki i uznawany za jednego z najbardziej błyskotliwych autorów ostatniej dekady. „Rozpad” jest ukoronowaniem jego pisarskiej wirtuozerii, jest powieścią pełną zaskakujących pomysłów politycznych, dramatycznych opisów bitew kosmicznych oraz historii ludzi żyjących na przełomie epok.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Wojewoda
    Williams...
Ocena:
0
...dla ludzi, którzy go jeszcze nie poznali polecam "Aristoi". Niesamowite, pełne barwnych opisów SF. No i czego by nie mówić kniga kultowa;-)
17-11-2005 22:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.