Gamedec. Czas silnych istot. Księga 02 - Marcin Przybyłek

Fortuna sprzyja szalonym

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

Gamedec. Czas silnych istot. Księga 02 - Marcin Przybyłek
Pierwsza księga Czasu silnych istot pokazała, że Marcin Przybyłek jest w stanie poradzić sobie z poprzeczką wysoko postawioną przez swoje poprzednie powieści. Całości serii nie sposób jednak oceniać bez zapoznania się z finałem historii. Ja w swojej recenzji pierwszej części powstrzymałem się od wystawiania oceny, ale teraz z pełną świadomością mogę stwierdzić: tak dobrze w GamedecVerse jeszcze nie było.

____________________________


WayEmpire musi stawić czoła wielkiemu wyzwaniu – czeka je starcie z przeciwnikiem zdeterminowanym, bezlitosnym i przekonanym o swej wyższości i prawości. Nad każdą z planet imperium pojawiła się niezliczona ilość statków wroga. Sytuacja wydaje się beznadziejna, lecz elitarna jednostka Ranów specjalizuje się w zadaniach niemożliwych do wykonania, a Imperator już nieraz udowodnił, że dysponuje niemal nadludzką przenikliwością. Torkilowie Aymore jak zwykle odegrają niebagatelną rolę w tym starciu.

Pierwsza księga w doskonały sposób przygotowała scenę na ostateczne starcie. Wyobraźnia autora oraz jego wizja przyszłości ludzkości zostały przedstawione w mistrzowski sposób, co mogło rodzić pewne obawy względem tego, czy księga druga w pełni wykorzysta ten potencjał. Marcin Przybyłek po raz kolejny udowodnił, że świetnie radzi sobie nie tylko z kreacja świata, ale i akcją. Wydarzenia nabierają coraz wyższego tempa, a napięcie niemal w ogóle nie spada. W charakterystyczny dla autora sposób mozaika złożona z fint, niezwykłych pomysłów, misternych planów (pewne znaczenie mają nawet wydarzenia z Granicy rzeczywistości) i niespodzianek znajduje rozwiązanie w efektownym finale.

Całe to zamieszanie czytelnik obserwuje z wielu perspektyw. Narratorem jest więc nie tylko Torkil w kilku osobach (technologia pozwala bowiem na rozmnożenie osobowości), ale także inne postaci ważne dla serii oraz "zwyczajni" obrońcy, a nawet i agresorzy. Pomimo tego rozmnożenia punktów widzenia, autorowi udało się zachować spójność i płynność niemal przez całość powieści. Jedynym wyjątkiem jest finałowa bitwa, w opisie której autor wrzucił zbyt wysoki bieg – niezwykle krótkie akapity utrudniają orientację w akcji. Chaos ten jest w pewnym sensie uzasadniony (bitwy z reguły nie bywają zbyt zorganizowane), a w dodatku trwa krótko – nie ma to więc dużego wpływu na ocenę końcową. W dodatku po bitwie kluczowe wątki zostają elegancko zamknięte, a Epilog na pewno wielu zaskoczy.

Warto także zaznaczyć, że większa liczba narratorów oraz większy rozmach nie spowodowały zaniku pierwiastka refleksji, który był obecny w przygodach gierczanego detektywa od samego początku. Na pierwszy rzut oka filozoficzne rozważania mogą nie przystawać do wojennej zawieruchy i dynamicznej historii, lecz zdarzenia fundamentalne dla ludzkości są przecież doskonałym przyczynkiem do ważnych przemyśleń (czasem będących również komentarzem dotyczącym współczesności). To właśnie te filozoficzne skłonności Torkila wyróżniają go spośród innych bohaterów, a także sprawiają, że cykl Gamedec nie jest lekturą wyłącznie rozrywkową.

Czas silnych istot to świetny dwuksiąg. To, co sprawdzało się w poprzednich częściach, zostało dopracowane – niezwykle spójna i ciekawa wizja ludzkości w połączeniu z emocjonująco opisaną akcją i szczyptą refleksji razem dają rozrywkę na wysokim poziomie. Fani przygód gierczanego detektywa na pewno nie będą rozczarowani, a i czytelnicy nieznający GamedecVerse też powinni się świetnie bawić. Marcin Przybyłek stworzył bowiem świetne uzupełnienie serii, ale i dobrą powieść samą w sobie.