» Recenzje » Endymion - Dan Simmons

Endymion - Dan Simmons

Endymion - Dan Simmons
Dopóki tylko było to możliwe, unikałam czytania wielotomowych cykli powieściowych. Częściowo dlatego, że większość z nich wydaje się w zbyt dużych odstępach czasu, a częściowo – że w większości ich fabuła przypomina mi nieśmiertelne brazylijskie telenowele, gdzie czeka się czterdzieści odcinków na przełom w akcji. Słowem – nudy.

Biorąc do ręki Endymiona, będącego bądź co bądź trzecim tomem zamkniętej tetralogii, spodziewałam się tego uczucia nie bardziej niż nagłej zmiany pór roku. No bo cóż może być podstępnego w obsypanym nagrodami klasyku? I to jeszcze w klasyku zainspirowanym piękną historią z mitologii greckiej i równie zachwycającym poematem pana Keatsa? A jednak.

Fabuła jest banalna – ratujemy świat wyciągając z tarapatów przyszłego mesjasza. Mesjasz ma na imię Enea, lat dwanaście, jest płci żeńskiej, o usposobieniu nieco awanturniczym i sporym ilorazie inteligencji. Ratuje ją jej przyszły kochanek, Raul Endymion, lat dwadzieścia kilka, wysportowany i niezbyt bystry, choć ze sporym refleksem i niezłymi umiejętnościami przeżycia w ciężkich warunkach. Mają do dyspozycji wypasiony pojazd kosmiczny będący jednostką SI, androida oraz latający dywan. A przyjdzie im zmierzyć się z legendarnym Chyżwarem oraz doborowym oddziałem żołnierzy Paksu. I to jest moment, gdzie powinnam bić brawa, a zaczynam niestety ziewać, bo nie znalazłam w powieści niczego, co przykułoby moją uwagę na dłużej.

Historii nie ratuje nawet wzmianka o prawdziwym celu Enei, jakim jest odnalezienie Ziemi. Szczerze mówiąc, powieść zaczyna się ciekawie – fabuła ma budowę szkatułkową; zaczynamy w celi śmierci, gdzie nasz bohater czeka na wykonanie wyroku, a następnie przechodzimy do historii, która doprowadziła do pierwszego procesu i uśmiercenia Raula. Dalej jest już niestety o wiele gorzej – jego cudowne ocalenie, cudowne wyposażenie i zbyt dużo szczęścia jak na jednego faceta sprawiają, że z ciekawej wielowymiarowej postaci przeobraża się w papierową marionetkę. Superdziecko też nie jest najszczęśliwszym wybiegiem literackim. Mała Enea popłakuje w poduszkę, ale jednocześnie bez zmrużenia okiem blefuje w sprawie, która może kosztować życie ją i jej towarzyszy. Do tego motyw czytającego dwulatka rozłożył mnie na łopatki.

Akcja powieści też jakoś mnie nie powaliła na kolana. Chodzi po prostu o starą zabawę w kotka i myszkę – Pax pod przywództwem ojca de Soyi goni, Enea ucieka, a po drodze musi też unikać grasującego Chyżwara. Miejscami opisane są uciechy, obowiązki lub szkolenia, jakim oddają się członkowie poszczególnych załóg. Te przestoje w akcji są absolutnie niepotrzebne i myślę, że moje spojrzenie na uniwersum Simmonsa nie stało się ani odrobinę pełniejsze dzięki opisom kąpieli w stanie nieważkości. Pod koniec książki miałam też wrażenie, że część przygód była absolutnie zbędna i że finał zbyt się przeciąga. Najpierw jedno zakończenie, w którym Enea zapowiada dalsze przygody, potem kolejne jak na część cyklu przystało – także otwarte.

Tym bardziej więc ucieszyły mnie żywe dialogi, choć wytłumaczenie na erudycję Enei traktuję nieco z przymrużeniem oka. Bo mimo sporego rozwodnienia akcji nie sposób nie zauważyć, że książkę czyta się po prostu przyjemnie. Dobry warsztat autora aż prosi się o więcej opisów przyrody i miejsc, a jednak ten zdecydował się na mnóstwo suchych relacji w pierwszej osobie, przypominających miejscami dziennik pokładowy, a nie powieść. Mowa tu oczywiście o narracji z punktu widzenia ojca de Soyi. Zdaję sobie sprawę, ze jest to część stylizacji, ale nie jest ona według mnie najbardziej udana. Można powiedzieć, że odpoczywałam sobie od niej, czytając dygresje autora na temat starych dzieł literackich lub historii.

Tym, co z pewnością skusi większość czytelników jest solidne wydanie – twarda oprawa, szycie, dwu- oraz trójkolorowe grafiki Irka Koniora i piękna obwoluta. Do pełni bibliofilskiego spełnienia zabrakło mi jedynie wklejonej na stałe zakładki.

Pytanie więc, czy warto? Z pewnością tak, jeżeli posiadasz już dylogię Hyperion i jesteś pod jej wrażeniem. Myślę też, że nie zawiodą się na lekturze tej powieści niepoprawni romantycy, z łezką w oku wspominający swoje pierwsze space opery. Jednak z pewnością nie jest to lektura dla ciebie, jeżeli oczekujesz znaleźć w tej części dokładnie to samo, co w Hyperionie, lub chciałbyś zacząć od Endymiona swoją przygodę z prozą Simmonsa.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
8.66
Ocena użytkowników
Średnia z 35 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Endymion
Cykl: Hyperion
Tom: 3
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 14 listopada 2008
Liczba stron: 736
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 135 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-112-6
Cena: 55,00 zł



Czytaj również

Triumf Endymiona
Triumfu brak
- recenzja
Endymion
Daleko jeszcze?
- recenzja
Hyperion
Pielgrzymka ku nieznanemu
- recenzja
Hyperion
A czy ty chciałbyś spotkać Dzierzbę?
- recenzja
Hyperion
- fragment
Triumf Endymiona - Dan Simmons
Ostatnia pielgrzymka – bez rewelacji
- recenzja

Komentarze


~Kizoku

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Moja "ulubiona" recenzentka znów dała głos... Rozumiem wszystko. To, że Endymion może się podobać mniej niż Hyperion, że może nie pasować, ale... oceniać go niżej niż Wrota Mileny Wójtowicz, Wilczarza Siemionowej czy Rudą sforę Kossakowskiej, to zgroza...

Domyślam się, że wszystkie wymienione powyżej książki nie miały tak banalnej fabuły?
04-02-2009 14:13
teaver
   
Ocena:
0
Moja "ulubiona" recenzentka znów dała głos...
~Kizoku, powiedzeć, że to było niegrzeczne to eufemizm.

Książki, które wymieniasz były oceniane w starym systemie 0/6. Poza tym, o co chcesz kruszyć kopię? Przecież sam przyznajesz się do tego, że nie uważasz mnie za wyrocznię.
04-02-2009 14:56
Qball
   
Ocena:
0
W zasadzie zgodzę się tylko z dwoma zarzutami teaver - postać Enei jest na dłuższą metę męcząca i momentami nielogiczna; niektóre z przygód dzielnej trójki podróżników są IMO niepotrzebne i jakby wrzucone na siłę.
Reszta zarzutów do mnie nie przemawia. Książka IMHO jest świetna i bardzo gładko się ją czyta.
A ocena moim zdaniem za niska :)
04-02-2009 16:04
Sienio
   
Ocena:
0
Nie zgodzę się z opinią recenzentki. Książka jest świetna, a historia choć prosta i w wielu momentach przewidywalna, wciąga.

Do tego oni wcale nie uciekają przez Chyżwarem - on stanowi jedynie tło, a pojawia się w sumie kilka razy.

Postać Enei przełknąłem bez większych problemów, dodam nawet, że przez ten płacz i zwątpienie została urealniona, ale Endymion był dla mnie bez płciowy - miał ogromną wiedzę, słyszał o tym i o tamtym, w swoim krótkim życiu przeżył to i owo. Niby fabularnie było to wyjaśnione, ale jednak nie przemawiało to do mnie.

Akurat motyw z kąpielą w nieważności i zrealizowanie polecenia Raula był zabawnym fragmentem :)
04-02-2009 23:36
Alkioneus
   
Ocena:
0
PIĘKNIE!

Recenzja, z którą całkowicie się nie zgadzam, Simmonsa hołubię, Endymiona poza kilkoma wpadkami(za dużo kotka i myszki, za mało Simmonsowskiego polotu) uważam za bardzo dobrą książkę.

I mimo tego, że z recenzją się nie zgadzam, trudno mi podważyć jakikolwiek punkt.

I faktycznie, rzucając gdzieś kiedyś chyba wyższą ocenę troszeczkę przeszarżowałem.
04-02-2009 23:41
teaver
   
Ocena:
0
trudno mi podważyć jakikolwiek punkt.

A po cóż miałbyś to niby robić? Po co ktokolwiek mialby to robić? Moje recenzje to nie teksty prowokatorskie. Nie wymagam od moich czytelników dyskusji merytorycznych. To po prostu MOJE osobiste zdanie. Żadna teza naukowa, żadne działania zaczepne lub moralizatorskie.

A jeżeli ktoś uważa, że napisałby lepszą reckę - zapraszam: http://info.polter.pl/Jak-zostac-recenzentem-c6101

p.s.
A przy książce wynudziłam się jak mops. Santiago - o! to jest space opera.
04-02-2009 23:51
~Kizoku

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Teaver po prostu nie mieści mi się w głowie, że ktoś kto ponoć czyta książki od 23 lat nie potrafi obiektywnie ocenić (niezależnie od swoich gustów), że Simmons jest pod każdym względem (nawet w Endymionie) lepszym pisarzem niż wymieniona dwójka (nie trzeba lubić Pink Floyd, żeby zdawać sobie choć trochę sprawę, iż jest muzycznie trochę lepsze od Mandaryny). A to znaczy, że nie powinien recenzować nic co choć trochę odbiega poziomem od Harlequinów, bo robi tym książkom ogromną krzywdę.
05-02-2009 00:16
~Wizzzard

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"nie potrafi obiektywnie ocenić (niezależnie od swoich gustów), że Simmons jest pod każdym względem (nawet w Endymionie) lepszym pisarzem niż wymieniona dwójka"
Ah, rzeczony obiektywizm aż po oczach biję z tej wypowiedzi. I logika argumentacji też bije.

"A to znaczy, że nie powinien recenzować nic co choć trochę odbiega poziomem od Harlequinów, bo robi tym książkom ogromną krzywdę."
Biedne książki. Każda taka recenzja i się oddalają od chwalebnego bycia Literaturą.
05-02-2009 01:45
Sienio
    Obiektywizm nie istnieje :)
Ocena:
0
To tak na marginesie.

Zachęcam do zapoznania się z moimi przemyśleniami dotyczącymi lektury "Endymiona" -> http://paradoks.net.pl/read/9653
05-02-2009 07:12
senmara
   
Ocena:
0
Dan Simmons wielkim pisarzem jest :)

Napisał przewspaniałą Letnią noc. Jak dla mnie mógłby nic więcej nie pisać, bo nad Hyperionem zasypiałam przy pierwszym rozdziale.
A, chyba Pieśń bogini Kali też mi sie podobała.
05-02-2009 08:37
Alkioneus
   
Ocena:
+1
A po cóż miałbyś to niby robić? Po co ktokolwiek mialby to robić? Moje recenzje to nie teksty prowokatorskie. Nie wymagam od moich czytelników dyskusji merytorycznych. To po prostu MOJE osobiste zdanie. Żadna teza naukowa, żadne działania zaczepne lub moralizatorskie.

Jeżyk :D
Podważyć -> poddać w wątpliwość, poddać do dyskusji. Po prostu chciałem eufemistycznie napisać 'Nie zgadzam się, ale twoja argumentacja jest powalająca'.

Endymion jest dobry, zdarzały się lepsze i zdarzały się gorsze. Nie rozumiem tylko jednego - świętego oburzenia niektórych komentujących, że ktoś napisał co sądzi o Endymionie, uargumentował to ładnie i rzeczowo, wypunktował świetnie wady książki. Zalety Endymiona(a są, a są - machnąłbym trzecią recenzję, ale jestem szary user i się nie znam) widać do recenzenta nie przemówiły, ale recenzja w żadnym punkcie im nie zaprzecza.
05-02-2009 15:28
Qball
   
Ocena:
+3
Ja się nie oburzam. Kwestia gustu, ale i tak uważam że teaver zbyt nisko oceniła Endymiona. Ale jej prawo jako recenzenta mieć własne zdanie i moje prawo jako czytelnika nie zgodzić się z nim częściowo lub w całości.
05-02-2009 15:42
~Kizoku

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Od recenzenta wymagam nieco więcej niż od "szarego" czytelnika, którego analiza utworu zwykle ogranicza się do tego, że książkę mu sie łatwo bądź trudno czytało, bądź też, że były dłużyzny lub mnie.

I gdyby nie kontekst (czyli inne recenzje Teaver) nigdy bym się do niej nie przyczepił. Po prostu nadal nie mogę zrozumieć, jak po obcowaniu przez 23 lata z literaturą można ocenić Endymiona niżej od niezbyt udanych książek Wójtowicz lub Kossakowskiej. Rozwiązanie tej zagadki byłoby proste, gdyby nie zmyłka w postaci recenzji Mieville'a i antologii New Weird, ale może to tylko wyjątki potwierdzające regułę. W każdym razie, gdyby nie ta zmyłka, uznałbym, że Endymion to dla Teaver za wysokie progi... Tak samo zareagowałbym w sytuacji, gdyby jakiś fan Eragona i twórczości Salvatore'a napisał, iż dokonania obu panów są o wiele bardziej interesujące od Diuny, Hyperiona czy nawet Księgi Lodowego Ogrodu. A właściwie nie tak samo, bo czytelnik ma prawo pisać, co mu się żywnie podoba, a bycie recenzentem jednak zobowiązuje.
05-02-2009 17:45
Alkioneus
   
Ocena:
0
Po prostu nadal nie mogę zrozumieć, jak po obcowaniu przez 23 lata z literaturą można ocenić Endymiona niżej od niezbyt udanych książek Wójtowicz lub Kossakowskiej

Dwie ważne kwestie poruszasz:
a) nie negujesz doświadczenia recenzenta
b) nie rozumiesz istotnej rzeczy

05-02-2009 21:26
~Garm

Użytkownik niezarejestrowany
    -> senmara
Ocena:
0
Simmons napisał też kontynuację "Letniej Nocy", której niestety nie udało mi się do tej pory upolować. Znasz to może? Warto poszukiwać?

A lada chwila premiera kolejnej jego powieści, na którą ostrzę sobie moje dwa wystające zęby - "Drood" z Dickensem i Wilkie Collinsem w układzie Mozart-Salieri ;-)
05-02-2009 22:07
senmara
    Garm
Ocena:
0
chyba chodzi Ci o Children of the Night i A Winter Haunting?
Nie zostało wydane u nas i nie czytałam. Ale niedługo ma być wydane Ostrze Darwina i chyba jest jakieś powiązanie.
Nie wiem tylko, czy warto się brać za kontynuację rzeczy doskonałych :P
05-02-2009 22:29
~Garm

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Chodziło mi o "A Winter Haunting". O "Children of the Night" nie słyszałem - dzięki, poszukam.
06-02-2009 09:31
teaver
   
Ocena:
0
~Kizoku, dlaczego oczekujesz ode mnie, że będę ci się tłumaczyć z moich gustów czytelniczych? :) Chcesz, to czytaj, nie chcesz, nie czytaj. Ale proszę o jedno - nie próbuj mi mówić jak mam oceniać książki. Myśl za siebie, nie za innych, proszę.

Poza tym, czy ktoś, kto napisał kilka bestsellerów nie ma już prawa do pomyłki? Czy jeżeli wyprodukuje jedną, nudną książkę, i jeszcze dosatnei za nią nagrodę, to mam go i za tą jedną chałę wychwalać pod niebiosa? Nie sądzę.
06-02-2009 18:26
~Kizoku

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Teaver, nie jestem zbytnio przywiązany do Endymiona. Tu nie o samego Endymiona chodzi. Tylko o kontekst, czyli inne oceny recenzenta, bo przecież bez znajomości jego preferencji, wygłaszane przezeń opinie nic nie znaczą i niewiele mówią.

I jak już pisałem, uważam, że na tle książek, o których wspomniałem prezentuje się on zdecydowanie lepiej i że da się to ocenić w oderwaniu od gustu, a przynajmniej powinno się dać z takim czytelniczym stażem; Milena Wójtowicz na przykład to jeszcze literacki podlotek w dodatku piszący dla "młodszego" odbiorcy, Simmons nawet, jeśli nie wszczytowej formie, bije ją pod każdym względem o kilka długości. Gdybyś recenzowała książki Eco, Cortazara czy nawet Murakamiego, twoja ocena byłaby dla mnie, jak najbardziej zrozumiała... Tutaj nijak tego zrozumieć nie mogę. Nie w zestawieniu z tymi autorami i książkami.

Myślę że, gdybym napisał recenzję z Diuny czy Dworca Perdido i oceniłbym je zdecydowanie niżej, niż Eragona, Załatwiaczkę czy Interświat, też przynajmniej byś sobie pomyślała o mnie to, co je w niezbyt wybredny wyraziłem na twój temat.
06-02-2009 18:51
teaver
   
Ocena:
+3
~Kizoku, guzik bym sobie pomyślała, bo nauczyłam sie nie oceniać ludzi po kilku tekstach. Fakt, że zazwyczaj nie zgadzam się z reckami Mossakowskiego wcale nie oznacza, że od czasu do czasu nie mam podobnego zdania jak on. Po prostu ma inny gust. A oceny są inne, bo nie da się porównać kategorii, w których je oceniam.

Wrota to humorystyczne fantasy typu chicklit i za to należą mu się dodatkowe punkty. Wilczarz to swojskie fantasy, jeszcze z czasów pierwszych opowiadań Wiedźmina. Ale od Endymiona oczekiwałam sporo, do tego jest nagrodzony nie byle badziewną statuetką, tylko British Fantasy Award, a ja nudziłam się przy czytaniu jak mops i bardzo się zawiodłam.

Ja po prostu staram się być szczera. Jak autor pisze moim zdaniem gniota, to choćby to był wieszcz narodowy - mówię co myślę. Bo gniot przecież zdarza się każdemu, nawet najlepszym.
06-02-2009 21:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.