Dwie karty - Agnieszka Hałas

Sympatyczne dark fantasy

Autor: Piotr 'Clod' Hęćka

Dwie karty - Agnieszka Hałas
Dwie karty Agnieszki Hałas można nazwać podwójnym debiutem. Jest to bowiem zarówno debiut powieściowy tej autorki (znanej dotychczas z opowiadań drukowanych m.in. w niedawno zawieszonym SFFiH), jak i pierwsza książka w ogóle wydana przez młodziutkie, bo założone w 2011 roku Wydawnictwo Ifryt. Co właściwie sprawiło, że raczkujące wydawnictwo postanowiło wejść na rynek właśnie Dwoma Kartami? Tajemniczy, mroczny bohater; zapomniany przez bogów świat, osadzony w klimatach dark fantasy; a może niezłe pióro i przyjemny styl; czy też wszystkie z wymienionych cech po trochu?

_______________________


Książka rozpoczyna się prologiem, objaśniającym czytelnikowi, dlaczego bogowie opuścili świat, skazując żyjące w nim istoty na pastwę demonów, żywiołaków i tym podobnych stworzeń. Bóstwa, odchodząc, pozostawiły jednak po sobie coś, co miało dać ludziom szanse w walce z istotami z Otchłani. Owym pożegnalnym podarkiem była Zmrocza, bariera oddzielająca świat ludzi od reszty nieskończoności, a tym samym od wszelkich niebezpieczeństw. Wraz ze Zmroczą dostali coś jeszcze – magię.

Magia bezsprzecznie odgrywa ogromną rolę w świecie przedstawionym w Dwóch Kartach. Nie dość, że jej klasyfikacja na kolory: srebrny i czarny jest równocześnie wyznacznikiem umownego podziału na dobro i zło, to na dodatek rządzi się swoimi prawami, mówiącymi, iż za udzielenie przysługi należy oczekiwać zapłaty, a za wyrządzoną krzywdę trzeba odpłacić równie niecnie. Zależnie od koloru, może ona okazać się niezwykłym darem, wynoszącym człowieka prawie że do rangi bóstwa, bądź też okrutnym przekleństwem, trawiącym tak duszę, jak i umysł, mogącym doprowadzić nawet do postradania zmysłów.

Głównego bohatera powieści poznajemy właśnie w chwili, gdy wydaje się, iż nie ma już dla niego ratunku przed szaleństwem. Na wpół obłąkanego, z trzema okropnymi szramami na prawym policzku znajduje go grupa odmieńców, którzy z dobroci serc przygarniają go do siebie. Brune Keare, bo tak przedstawia się bohater, nie wie kim jest, gdzie jest ani co się z nim działo – szkoda, że autorka nie pokusiła się o bardziej ambitny początek historii, niż dobrze znany motyw z zanikiem pamięci. Na szczęście zamiast czekać, aż pamięć łaskawie powróci, protagonista próbuje jakoś sobie poradzić w nowym miejscu. Szybko odkrywa, że nie jest przeciętnym człowiekiem, a czarnym magiem, nazywanym też żmijem bądź ka-ira.

Niestety, dar ten niesie ze sobą nie tylko przydatne magiczne moce, ale też niebezpieczeństwo złapania przez Srebrnych, którzy polują na ka-ira, mających w ich mniemaniu zakłócać równowagę Zmroczy. Brune – a raczej Krzyczący w Ciemności, gdyż takie imię w końcu otrzymuje – jest więc zmuszony, aby pozostawać ciągle w cieniu. Wypada jednak nadmienić, iż nasz czarny, mimo nieciekawej aparycji i rzekomej predestynacji do wszystkiego, co złe, pozostaje nadzwyczaj miłym i uczynnym człowiekiem, co mocno gryzie się z realiami mrocznego fantasy. Szczęśliwie dla akcji, przez swe umiejętności wdaje się we współpracę z całą plejadą nieciekawych postaci i szemranych typków, co owocuje masą kłopotów i niebezpiecznych sytuacji.

W teorii może to brzmieć całkiem nieźle, ale w praktyce nie jest już tak dobrze. Większość postaci to bezkształtna, szara masa, gdzie wyróżnikiem jest imię i jedna charakterystyczna cecha. Jeśli dodać do tego epizodyczność wielu bohaterów i brak ich większego znaczenia dla fabuły, otrzymujemy rozmazany, niewyraźny obrazek, szybko blaknący w pamięci. Osobiście jestem w stanie przypomnieć sobie bliżej tylko dwie postaci: Zazela – zabawnego chowańca Krzyczącego, stanowiącego element humorystyczny – i Znajdę, młodego chłopaka, mieszkającego pośród odmieńców, który zyskał sobie sympatię protagonisty.

Szkoda, że autorka więcej miejsca nie poświęciła już wspominanym odmieńcom – grupie wyrzutków, mieszkających z dala od ludzi, w Podziemiach. Postacie naznaczone najróżniejszymi defektami – jak np. dziewczyna o kocim pyszczku i futerku, pokrywającym całe ciało, czy też pewien rybak, bardziej przypominający czaplę niż człowieka – dodają książce charakteru i tak pożądanej oryginalności. Zostały one jednak potraktowane zbyt po macoszemu, tak jak i świat, w którym rozgrywa się akcja książki. Mimo że dowiadujemy się o nim niewiele, a poszczególne miejsca opisano zbyt krótko i zwięźle, to drzemie w nich spory potencjał, który może zostanie wykorzystany w kolejnej powieści z cyklu Teatr Węży.

Ale czy Dwie karty to tak właściwie powieść? Książka jest co prawda podzielona na rozdziały, lecz te zamiast nawiązywać do siebie, bardziej przypominają krótkie, około dwudziestostronicowe opowiadania z często zamkniętą fabułą. Intryga, która zostaje zasygnalizowana w pierwszym z nich, znajduje swój koniec stanowczo za szybko. Można w tym miejscu wymienić kilka mniejszych wątków, przewijających się podczas lektury, jak np. współpraca z odmieńcami, alchemiczna działalność Krzyczącego, bądź jego zobowiązanie wobec pewnej żmijki. Brakuje jednak w tym wszystkim szlaku, który prowadziłby czytelników przez całą opowieść.

Na wszystkie te uchybienia można by przymknąć oko, gdyby historia Krzyczącego została spisana ciekawym, plastycznym językiem, bogatym w barwne opisy i emocjonujące dialogi, ale tego próżno szukać u Agnieszki Hałas. Dwie karty można co prawda pochłonąć w dwa wieczory, jednak nie zmienia to faktu, iż jest to efekt dobrej, rzemieślniczej pracy, a nie pisarskiego kunsztu. Wydaje się, że tę autorkę stać na więcej, gdyż jej warsztat nie pozostawia wiele do życzenia, jeśli nie liczyć zbyt prostolinijnego stylu.

Szczerze przyznam, iż ocena Dwóch kart stanowi dla mnie nie lada zadanie. Choć powyżej wypunktowałem kilka najbardziej rażących niedociągnięć, to mimo wszystko książkę przeczytałem bez przymusu, z zaciekawieniem, co też stanie się z Krzyczącym w Ciemności. Agnieszka Hałas stworzyła ciekawy świat ze sporym potencjałem, ma już znanego w pewnym kręgach bohatera, więc tylko czekać, aż ta mieszanka zareaguje i da, miejmy nadzieję, wybuchowy efekt. Nie jest to pozycja ani ambitna, ani wybitna, ale z całą pewnością lekka i przyjemna, idealna na nudne wieczory, a jeszcze lepsza do czytania w podróży.