Duch Wielkiej Ławicy - Arthur C. Clarke

Czy powiedzie się podniesienie Titanica?

Autor: Rafał 'Capricornus' Śliwiak

Duch Wielkiej Ławicy - Arthur C. Clarke
Zostawcie Titanica! Nie wyciągajcie go!– apelował swego czasu do sumień podwodnych eksploratorów zespół Lady Pank w pamiętnym przeboju. Najwyraźniej bohaterowie powieści Arthura C. Clarke’a albo nie mieli możliwości poznać tej piosenki, albo jej jednoznaczne przesłanie zignorowali. Wystarczy powiedzieć, że postanowili podnieść najsłynniejszy z wraków, zaś okazją ku temu miało być stulecie jego zatonięcia, przypadające w 2012 roku.

Do skomplikowanej operacji przystąpiły dwie światowe korporacje, które zamiast konkurować, walcząc na śmierć i życie, nawiązały bliską współpracę. Jako że kadłub Titanica rozpadł się na dwie części, każda z firm zajęła się podnoszeniem jednej z nich, używając do tego odmiennej technologii. Większą część kadłuba mają wynieść ku powierzchni miliardy malutkich szklanych kuleczek wypełnionych powietrzem. Mniejsza część, rufowa, ma natomiast wypłynąć... zamrożona w górze lodowej.

W twórczości nieodżałowanego Clarke’a powracają dwie fascynacje: głębią kosmosu i głębinami oceanów (vide Wyspa delfinów, Kowboje oceanu czy Kolebka). Pisarzowi zdarzało się czasem obie fascynacje łączyć w jednej fantastycznonaukowej fabule, tym razem jednak odwrócił się od kosmosu i napisał powieść rozgrywającą się wyłącznie na Ziemi, a w zasadniczej części – na morzu, w morskiej toni i na morskim dnie.

Wielka Ławica Nowofunlandzka, która stała się miejscem spoczynku Titanica i jego pasażerów, teraz przyciąga pasjonatów i marzycieli, łowców skarbów i biznesmenów, naukowców i dziennikarzy. Każdego przywodzi inna motywacja i każdy chce osiągnąć inne cele. Jednak wspólne dla nich pozostaje zauroczenie tragiczną historią wielkiego liniowca i poczucie, że jego „duch” przyzywa ich do siebie.

Na ten zew odpowiedział między innymi wynalazca Roy Emerson. Zbiwszy majątek na opatentowaniu falowej wycieraczki, z czasem stał się ekspertem w dziedzinie szkła. Postanowił współfinansować podniesienie przedniej części kadłuba i uczestniczyć w opracowaniu technologii, która to umożliwi. Japoński koncern medialny, który podjął się zamrożenia rufy wraku, reprezentuje z kolei Donald Craig. Jego ostatnie osiągnięcia zawodowe to przystosowywanie starych filmów do oczekiwań współczesnych odbiorców poprzez usuwanie i modyfikację scen związanych z paleniem papierosów. Craig ma odpowiadać za uczynienie z podniesienia części wraku widowiska telewizyjnego i za oprawę medialną jej późniejszej ekspozycji.

Ostatnim z głównych bohaterów jest Jason Bradley – inżynier specjalizujący się w pracach podwodnych, który wsławił się humanitarnym przepędzeniem kilkudziesięciometrowej ośmiornicy z platformy wiertniczej. Kuszony przez obie korporacje przymierzające się do wydobycia wraku, ostatecznie decyduje się zostać ich arbitrem. Przyjmuje bowiem funkcję zastępcy dyrektora Międzynarodowej Komisji Dna Morskiego i odpowiedzialność za nadzór nad pracami prowadzonymi przy Titanicu.

Oczywiście Clarke nie byłby sobą, gdyby poprzestał na charakterystyce kilku głównych postaci. Także bohaterowie drugoplanowi – rodziny i współpracownicy wymienionej trójki – oraz osoby pojawiające się epizodycznie zyskały ciekawe osobowości i indywidualne historie. Dotyczy to w szczególności żony i córki Craiga, zafascynowanych pewnym matematycznym odkryciem, któremu autor także poświęca sporo miejsca. Poza tym, Clarke z dużym znawstwem opisuje różne metody eksploracji morza i dna morskiego oraz przygotowania do podniesienia wielkiego wraku. W finale wprowadza zaś jeszcze jednego gracza, który postanowił zabrać głos w sprawie Titanica.

Obecnie literatura tego typu określana jest mianem technothrillera. Jednak opieranie się na rozwiązaniach o wysokim stopniu naukowego i technologicznego prawdopodobieństwa od zawsze było cechą klasycznej science fiction. Clarke, który osiągnął w tym gatunku mistrzostwo, po raz kolejny daje popis swojej nieposkromionej wyobraźni i pisarskiej konsekwencji. Zamiast fajerwerków akcji oferuje nam nieśpieszną, stopniującą napięcie narrację. Prezentowane teorie czy rozwiązania podpiera stosownymi wywodami, przyjmując na siebie rolę nie tylko pisarza, ale i popularyzatora nauki. Nie nudzi przy tym ani nie popada w profesorskie zadęcie. A to dzięki temu, że znakomicie wykorzystuje pełnych życia bohaterów, którzy w rozwiązywanie problemów natury naukowej czy technicznej angażują emocje i autentyczną pasję.

Napisana dwadzieścia lat temu (pierwsze oryginalne wydanie ukazało się w 1990 roku) powieść jest nietypowa dla Clarke’a. Stanowi jednak wyraz jego życiowej fascynacji zagadką Titanica i nosi cechy charakterystyczne dla jego prozy. Należą do nich: oparcie intrygi na teoriach naukowych, rzetelność wywodów, propagowanie szacunku dla sił natury i środowiska naturalnego oraz powołanie do życia przekonujących, zaangażowanych bohaterów, którzy często zmagają się z tragicznymi przeżyciami. Jak jednak czas dowodzi, mistrz SF nie okazał się mistrzem futurologii. Rok 2012 zbliża się bowiem wielkimi krokami, a Titanic nadal w spokoju spoczywa na Wielkiej Ławicy. Tam ciągle gra muzyka, a oni w tańcu śnią.